Temat: Adaptogeny

brałam ashwaghandę. I naprawdę działała- uspokajająco. Brałam produkt w którym podana była standaryzacja i ilość witanolidów. Natomiast odkąd zmierzyłam sobie poziom m.in. B12 i wyszło mi, że mam norme przekroczoną (a tu normę jest bardzo ciężko przekroczyć), nic już nie biorę- żadnych witamin i suplementów. Bo w nadmiarze witaminy są rakotwórcze. I czuje się tak samo, gdy je brałam. Doszłam do wniosku, że największym moim nieszczęściem jeśli chodzi o samopoczucie jest cukier i niezdrowa dieta.

A to ciekawe bo mówią,że weganie i wegetarianie to powinni suplementować B12, ale czytałam też,że dużo osób które jedzą mięso ma niedobory.

kiedys też brałam aahwagandę, ale gdzieś przeczytałam,że pomaga na napady głodu, tu akurat nie zauważyłam różnicy, a na samopoczucie tak ogólnie to nie zwracałam uwagi czy mam lepsze, czy jestem spokojniejsza, tylko,że ja też wzięłam jakąkolwiek, to było dość dawno i jeszcze nie byłam świadoma,że trzeba patrzeć ile jej jest w składzie tabletki, itp.

Na mnie dość dobrze działa żeń-szeń, już od pierwszego dnia. Ashwa z kolei wywołuje silne napady głodu. Różeniec rozdrażnia, podminowuje. 

Z tego co wiem, tylko suplementowany długo betakaroten przyczynia się do wzrostu nowotworów. Brane wybiórczo minerały blokują wchłanianie innych minerałów np. cynk-miedź. Niedobory B12 są częste u ludzi z chorobami z autoimunoagresji i jeśli przyczyną sa zaburzenia wchłaniania tej natury, to żadna ilosć wątróbki nie pomoże. W organizmie B12 jest zapas na 4 lata więc bez supli nawet na ortodoksyjnym frutarianizmie można pod tym względem długo pociągnąć.

u mnie żeń-szeń powodowała, że miałam ochotę po ścianach skakać- takiego adhd dostałam po nim