Temat: Toksyczni rodzice

Hej, czy ktoś z was miał może kiedyś problem z toksycznością u rodziców? Jak sobie z nim poradziliście?

Mam 20 lat, zaraz 21, ciągle mieszkam z nimi, studiuje dziennie i ciężko byłoby zarobić na własne utrzymanie i zdać. Zazwyczaj na próbę rozmowy na tematy gdzie mamy odmienne zdania czy poglądy, reagują krzykiem albo groźbami, że jak się nie podoba to mogę wyjść. Najczęściej jest problem o moje wyjazdy z chłopakiem (dodam że było ich w sumie 2). O spaniu u mnie, mowy nie ma, ale nawet jakbyśmy mieli mieć gdzieś na wakacjach pokój razem to już jest wręcz niewyobrażalne. Jestem bardzo nieasertywną osobą jeśli o nich idzie, ciężko mi też kłamać, ale chciałabym móc podejmować własne decyzje odnośnie takich prywatnych spraw. Dodam, że z chłopakiem jesteśmy już prawie 3 lata. Jak sądzicie, czy to ze mną jest coś nie tak? Pomoże rozmowa? A może jest tylko opcja wyprowadzki?

To że rodzice mają obowiązek utrzymać dziecko to nie znaczy że mają obowiązek płacić na jego fanaberie - w mojej ocenie sam fakt że autorka chce mieszkać poza domem nie mając pracy nie oznacza, że rodzice maja obowiązek płacić jej wynajem, jeśli do tej pory zapewniali jej to utrzymanie w domu i nie oczekiwali pieniędzy- to też jest jej utrzymanie. 

Pasek wagi

.nonszalancja. napisał(a):

LessLessLess napisał(a):

.nonszalancja. napisał(a):

LessLessLess napisał(a):

Angelofdeath napisał(a):

LessLessLess napisał(a):

Podobnie jak sacria, nie rozumiem podejścia "ich dom". Dom to nie tylko budynek, do którego ktoś ma prawo własności. W zdrowej rodzinie dom jest "nasz", niezależnie od tego, czyje nazwisko jest w dokumentach, czy kto w rodzinie zarabia. Wiadomo, że małemu dziecku narzuca się pewne zasady, ale z osobą dorosłą trzeba rozmawiać i ustalać je wspólnie. 

No tak dziewczyny. Tylko to już pierwszy krok do tematu czy każdy człowiek nadaje się na rodzica. Czasem zdrowiej jest, zamiast przebijać głową mur "domowy" wyjść i pooddychać świeżym powietrzem, z czasem uwić własne gniazdo. Z czystego rozsądku, z szacunku do siebie i innych. Jeśli dziecko wychowuje się w toksycznym domu lepiej dla niego w wieku doroslym zacząć swoje życie, niż próbować z zaburzonymi ludźmi egzekwować swoje prawa. 

Tak, ale to trzeba przemyśleć. Jeśli dziewczyna studiuje dziennie, to rodzice mają obowiązek ja utrzymywać. Wiem, że bronicie rękami i nogami opcji praca+studia, ale jako osoba, która musiała usamodzielnić się w wieku 18 lat, uważam, że to nic fajnego. Łączenie pracy i studiów, kiedy większość znajomych wciąż była w "childhood mode" było trudne - także dla zdrowia. Dlatego: wszystko spoko, przeprowadzka, praca, etc., ale z głową.

przestancie te bzdury powielać,

To tak nie działa, że rodzice muszą utrzymywac studiujące dziecko obligatoryjnie nawet jeśli to studia dzienne, jest szereg czynników które na to wplywaja,  jest to bardzo ocenne.  

To może nas oświeć w takim razie. Jak miałam te 19 lat, prawnik polecał mi pozwanie rodziców o alimenty. ??

nie chce mi się pisać co prawnicy opowiadają i jakie gnioty przysyłają do sądu, prawnik każdy kit wciśnie żeby zgarnąć klienta , wielokrotnie przysyłane są wnioski , czy pozwy, gdzie już na wstępie widać, że do oddalenia ,  wielokrotnie prawnicy podejmują czynności pozorne, żeby wciskać klientowi, że cos robią, że prowadzą proces i to kosztuje , więc piszą głupoty w tych swoich pismach wiedząc, że to nie ma sensu 

zdarza się, że prawnik w pozwie podaje argumenty, które świadczą na niekorzyść jego strony, ale przecież nie powie klientowi, że sytuacja faktyczna nie uzasadnia roszczenia , ani nie powie , że nie chce zarobić 

prawnik zawód jak każdy inny, naciągają dokładnie tak samo jak przedstawiciele handlowi, domokrążcy, różnej maści sprzedawcy itd. prawdy często nie powiedzą, bo prawda oznacza, że prowadzenie procesu i związane z tym koszty oraz udział prawnika nie mają sensu 

wcześniej kilka spraw wyjaśnilam, jeszcze są np. takie okoliczności jak to, że autorka może mieć już jakiś zawod zdobyty na etapie szkoły średniej,  ale nie korzysta z możliwości podjęcia pracy,   jest też cos takiego jak możliwości zarobkowe obowiązanego i wiele wiele innych 

jest też gro młodych osób, które zapisują się na byle jaki kierunek, żeby przedłużyć sobie beztroskę ,

to nie jest tak, że ja studiuje i się wyprowadzę więc  dostane od rodziców 2-3 tys na utrzymanie bo oni mają obowiązek 

dziecko też ma obowiązki np. do pomocy we wspólnym gospodarstwie, nie zapominajmy że nauka jest obowiązkowa  tylko do 18 roku życia i rodzice mogą powiedzieć, że dziecko   ma iść do pracy chociażby w weekendy  i dokładać się do wspólnego życia bo rachunki trzeba płacić  , czy ma tak sobie zorganizować studia, żeby  móc częściowo pracować, ewentualnie podjąć zaoczne naukę 

nie jest to takie wszystko oczywiste 

Akurat to nie był prawnik, który wziął by ode mnie jakiekolwiek pieniądze. W każdym razie: nie było podane, co dziewczyna studiuje, ani żadnych konkretów.

Pasek wagi

Ja czulam że byłam wrzodem na dupie mojej matki i widzę że do dziś po ponad 30 latach nic się nie zmieniło u niektórych.Zawsze traktowałam moje dzieci jako wolnych ludzi, powołałam je na świat i wspierałam.

Pasek wagi

LessLessLess napisał(a):

.nonszalancja. napisał(a):

LessLessLess napisał(a):

.nonszalancja. napisał(a):

LessLessLess napisał(a):

Angelofdeath napisał(a):

LessLessLess napisał(a):

Podobnie jak sacria, nie rozumiem podejścia "ich dom". Dom to nie tylko budynek, do którego ktoś ma prawo własności. W zdrowej rodzinie dom jest "nasz", niezależnie od tego, czyje nazwisko jest w dokumentach, czy kto w rodzinie zarabia. Wiadomo, że małemu dziecku narzuca się pewne zasady, ale z osobą dorosłą trzeba rozmawiać i ustalać je wspólnie. 

No tak dziewczyny. Tylko to już pierwszy krok do tematu czy każdy człowiek nadaje się na rodzica. Czasem zdrowiej jest, zamiast przebijać głową mur "domowy" wyjść i pooddychać świeżym powietrzem, z czasem uwić własne gniazdo. Z czystego rozsądku, z szacunku do siebie i innych. Jeśli dziecko wychowuje się w toksycznym domu lepiej dla niego w wieku doroslym zacząć swoje życie, niż próbować z zaburzonymi ludźmi egzekwować swoje prawa. 

Tak, ale to trzeba przemyśleć. Jeśli dziewczyna studiuje dziennie, to rodzice mają obowiązek ja utrzymywać. Wiem, że bronicie rękami i nogami opcji praca+studia, ale jako osoba, która musiała usamodzielnić się w wieku 18 lat, uważam, że to nic fajnego. Łączenie pracy i studiów, kiedy większość znajomych wciąż była w "childhood mode" było trudne - także dla zdrowia. Dlatego: wszystko spoko, przeprowadzka, praca, etc., ale z głową.

przestancie te bzdury powielać,

To tak nie działa, że rodzice muszą utrzymywac studiujące dziecko obligatoryjnie nawet jeśli to studia dzienne, jest szereg czynników które na to wplywaja,  jest to bardzo ocenne.  

To może nas oświeć w takim razie. Jak miałam te 19 lat, prawnik polecał mi pozwanie rodziców o alimenty. ??

nie chce mi się pisać co prawnicy opowiadają i jakie gnioty przysyłają do sądu, prawnik każdy kit wciśnie żeby zgarnąć klienta , wielokrotnie przysyłane są wnioski , czy pozwy, gdzie już na wstępie widać, że do oddalenia ,  wielokrotnie prawnicy podejmują czynności pozorne, żeby wciskać klientowi, że cos robią, że prowadzą proces i to kosztuje , więc piszą głupoty w tych swoich pismach wiedząc, że to nie ma sensu 

zdarza się, że prawnik w pozwie podaje argumenty, które świadczą na niekorzyść jego strony, ale przecież nie powie klientowi, że sytuacja faktyczna nie uzasadnia roszczenia , ani nie powie , że nie chce zarobić 

prawnik zawód jak każdy inny, naciągają dokładnie tak samo jak przedstawiciele handlowi, domokrążcy, różnej maści sprzedawcy itd. prawdy często nie powiedzą, bo prawda oznacza, że prowadzenie procesu i związane z tym koszty oraz udział prawnika nie mają sensu 

wcześniej kilka spraw wyjaśnilam, jeszcze są np. takie okoliczności jak to, że autorka może mieć już jakiś zawod zdobyty na etapie szkoły średniej,  ale nie korzysta z możliwości podjęcia pracy,   jest też cos takiego jak możliwości zarobkowe obowiązanego i wiele wiele innych 

jest też gro młodych osób, które zapisują się na byle jaki kierunek, żeby przedłużyć sobie beztroskę ,

to nie jest tak, że ja studiuje i się wyprowadzę więc  dostane od rodziców 2-3 tys na utrzymanie bo oni mają obowiązek 

dziecko też ma obowiązki np. do pomocy we wspólnym gospodarstwie, nie zapominajmy że nauka jest obowiązkowa  tylko do 18 roku życia i rodzice mogą powiedzieć, że dziecko   ma iść do pracy chociażby w weekendy  i dokładać się do wspólnego życia bo rachunki trzeba płacić  , czy ma tak sobie zorganizować studia, żeby  móc częściowo pracować, ewentualnie podjąć zaoczne naukę 

nie jest to takie wszystko oczywiste 

Akurat to nie był prawnik, który wziął by ode mnie jakiekolwiek pieniądze. W każdym razie: nie było podane, co dziewczyna studiuje, ani żadnych konkretów.


zwykle wyświechtane hasło każdy potrafi rzucić, a pewnych rzeczy nie przeczyta się w książce ani kodeksie 

nie ulega wątpliwości, że dziewczyna ma gdzie mieszkać i rodzice zapewniają jej warunki do nauki , a to że mają we własnym domu jakieś zasady nie wpływa na obowiązek alimentacyjny , więc na ten moment grosza nie zobaczy, może próbować się wyprowadzić, ale też w sądzie usłyszy, że wyprowadziła się z własnego kaprysu i musi sama sobie ten kaprys finansować, bo miała gdzie mieszkać i mogła spokojnie kontynuować naukę, już pisałam, że w takiej sytuacji dostsnie z 500 zł i to wszystko , reszta będzie po jej stronie, więc nie wprowadzajcie jej w błąd , bo sobie namiesza w życiu 

co innego gdyby studiowała z kilkaset km od domu i niezbędny byłby akademik lub stancja 

zreszta widać nie jest jej tak źle, skoro od 3 lat ma chłopaka i mogłaby próbować z nim zamieszkać, pójść do pracy, być wolna i nocować z nim tyle ile chce ,  ale widać leniwiec się włącza 

jedyne studia których nie można robić zaocznie to zdaje się  medycyna ( właśnie przeczytałam, że to się już chyba zmieniło, ale nie chce mi się teraz dokladnie analizować, jak to wygląda w praktyce) , każde inne umożliwiają zdobywanie wykształcenia i pracę zarobkową, a praca w trakcie studiów tylko zadziała na jej korzyść 

Znam mnóstwo ludzi, którzy studiowali np. dziennie prawo, a w weekendy , albo wakacje dorabiali,  czy brali na rok dziekanki i jechali za granicę do pracy , żeby częściowo zarobić na swoje utrzymanie i odciążyć rodziców

autotka zamiast jęczeć, że jej tak źle niech się weźmie do roboty 

.nonszalancja. napisał(a):

LessLessLess napisał(a):

.nonszalancja. napisał(a):

LessLessLess napisał(a):

.nonszalancja. napisał(a):

LessLessLess napisał(a):

Angelofdeath napisał(a):

LessLessLess napisał(a):

Podobnie jak sacria, nie rozumiem podejścia "ich dom". Dom to nie tylko budynek, do którego ktoś ma prawo własności. W zdrowej rodzinie dom jest "nasz", niezależnie od tego, czyje nazwisko jest w dokumentach, czy kto w rodzinie zarabia. Wiadomo, że małemu dziecku narzuca się pewne zasady, ale z osobą dorosłą trzeba rozmawiać i ustalać je wspólnie. 

No tak dziewczyny. Tylko to już pierwszy krok do tematu czy każdy człowiek nadaje się na rodzica. Czasem zdrowiej jest, zamiast przebijać głową mur "domowy" wyjść i pooddychać świeżym powietrzem, z czasem uwić własne gniazdo. Z czystego rozsądku, z szacunku do siebie i innych. Jeśli dziecko wychowuje się w toksycznym domu lepiej dla niego w wieku doroslym zacząć swoje życie, niż próbować z zaburzonymi ludźmi egzekwować swoje prawa. 

Tak, ale to trzeba przemyśleć. Jeśli dziewczyna studiuje dziennie, to rodzice mają obowiązek ja utrzymywać. Wiem, że bronicie rękami i nogami opcji praca+studia, ale jako osoba, która musiała usamodzielnić się w wieku 18 lat, uważam, że to nic fajnego. Łączenie pracy i studiów, kiedy większość znajomych wciąż była w "childhood mode" było trudne - także dla zdrowia. Dlatego: wszystko spoko, przeprowadzka, praca, etc., ale z głową.

przestancie te bzdury powielać,

To tak nie działa, że rodzice muszą utrzymywac studiujące dziecko obligatoryjnie nawet jeśli to studia dzienne, jest szereg czynników które na to wplywaja,  jest to bardzo ocenne.  

To może nas oświeć w takim razie. Jak miałam te 19 lat, prawnik polecał mi pozwanie rodziców o alimenty. ??

nie chce mi się pisać co prawnicy opowiadają i jakie gnioty przysyłają do sądu, prawnik każdy kit wciśnie żeby zgarnąć klienta , wielokrotnie przysyłane są wnioski , czy pozwy, gdzie już na wstępie widać, że do oddalenia ,  wielokrotnie prawnicy podejmują czynności pozorne, żeby wciskać klientowi, że cos robią, że prowadzą proces i to kosztuje , więc piszą głupoty w tych swoich pismach wiedząc, że to nie ma sensu 

zdarza się, że prawnik w pozwie podaje argumenty, które świadczą na niekorzyść jego strony, ale przecież nie powie klientowi, że sytuacja faktyczna nie uzasadnia roszczenia , ani nie powie , że nie chce zarobić 

prawnik zawód jak każdy inny, naciągają dokładnie tak samo jak przedstawiciele handlowi, domokrążcy, różnej maści sprzedawcy itd. prawdy często nie powiedzą, bo prawda oznacza, że prowadzenie procesu i związane z tym koszty oraz udział prawnika nie mają sensu 

wcześniej kilka spraw wyjaśnilam, jeszcze są np. takie okoliczności jak to, że autorka może mieć już jakiś zawod zdobyty na etapie szkoły średniej,  ale nie korzysta z możliwości podjęcia pracy,   jest też cos takiego jak możliwości zarobkowe obowiązanego i wiele wiele innych 

jest też gro młodych osób, które zapisują się na byle jaki kierunek, żeby przedłużyć sobie beztroskę ,

to nie jest tak, że ja studiuje i się wyprowadzę więc  dostane od rodziców 2-3 tys na utrzymanie bo oni mają obowiązek 

dziecko też ma obowiązki np. do pomocy we wspólnym gospodarstwie, nie zapominajmy że nauka jest obowiązkowa  tylko do 18 roku życia i rodzice mogą powiedzieć, że dziecko   ma iść do pracy chociażby w weekendy  i dokładać się do wspólnego życia bo rachunki trzeba płacić  , czy ma tak sobie zorganizować studia, żeby  móc częściowo pracować, ewentualnie podjąć zaoczne naukę 

nie jest to takie wszystko oczywiste 

Akurat to nie był prawnik, który wziął by ode mnie jakiekolwiek pieniądze. W każdym razie: nie było podane, co dziewczyna studiuje, ani żadnych konkretów.

zwykle wyświechtane hasło każdy potrafi rzucić, a pewnych rzeczy nie przeczyta się w książce ani kodeksie 

nie ulega wątpliwości, że dziewczyna ma gdzie mieszkać i rodzice zapewniają jej warunki do nauki , a to że mają we własnym domu jakieś zasady nie wpływa na obowiązek alimentacyjny , więc na ten moment grosza nie zobaczy, może próbować się wyprowadzić, ale też w sądzie usłyszy, że wyprowadziła się z własnego kaprysu i musi sama sobie ten kaprys finansować, bo miała gdzie mieszkać i mogła spokojnie kontynuować naukę, już pisałam, że w takiej sytuacji dostsnie z 500 zł i to wszystko , reszta będzie po jej stronie, więc nie wprowadzajcie jej w błąd , bo sobie namiesza w życiu 

co innego gdyby studiowała z kilkaset km od domu i niezbędny byłby akademik lub stancja 

zreszta widać nie jest jej tak źle, skoro od 3 lat ma chłopaka i mogłaby próbować z nim zamieszkać, pójść do pracy, być wolna i nocować z nim tyle ile chce ,  ale widać leniwiec się włącza 

jedyne studia których nie można robić zaocznie to zdaje się  medycyna ( właśnie przeczytałam, że to się już chyba zmieniło, ale nie chce mi się teraz dokladnie analizować, jak to wygląda w praktyce) , każde inne umożliwiają zdobywanie wykształcenia i pracę zarobkową, a praca w trakcie studiów tylko zadziała na jej korzyść 

Znam mnóstwo ludzi, którzy studiowali np. dziennie prawo, a w weekendy , albo wakacje dorabiali,  czy brali na rok dziekanki i jechali za granicę do pracy , żeby częściowo zarobić na swoje utrzymanie i odciążyć rodziców

autotka zamiast jęczeć, że jej tak źle niech się weźmie do roboty 

Dodam jeszcze od siebie, że autorka nic nie pisze o tym żeby jej życie w domu było jakaś katorgą czy że rodzice nie zapewniają jej utrzymania. Jedyne co napisała, to to, że rodzice nie pozwalają na jej wspólne z chłopakiem nocowanie (czy to w domu czy na wyjeździe) oraz, że w przypadku różnicy zdań pada wyświechtane przez rodziców (myślę, że większość pewnie przynajmniej raz słyszała): "Jak się nie podoba to droga wolna". Trochę słaby powód do jakiegokolwiek wniosku o alimenty. Każdy sąd to wyśmieje.

Moi rodzice, szczególnie mama też z tych wierzących i też zawsze było gadanie o żadnym spaniu chłopaka w domu. Ja akurat można powiedzieć, że późno zaczęłam poważny związek (wcześniejsze 2-3 miesięczne nie liczę bo też nie było mowy o żadnym spaniu na tym etapie jeśli chodzi o mnie). Natomiast męża poznałam w wieku 24 lat, więc już powiedzmy że swoje lata miałam. Natomiast na początku z szacunku dla rodziców i ich zasad, nie było z mojej strony mowy o żadnym nocowaniu. Jak postanowiliśmy zamieszkać razem, to byli na początku niezadowoleni że bez ślubu, ale też no już nie miałam 16 lat i jakby nie patrzeć szłam na swoje. Na moją korzyść zadział trochę fakt, że mój brat ożenił się z laską z którą wcześniej nie mieszkał i jak po ślubie zamieszkali razem to się okazało że totalnie nie potrafią się dogadać w życiu codziennym i się w końcu rozwiedli. Trochę tym faktem manipulowałam potem w rozmowach, że lepiej się poznać wcześniej mieszkając razem i widząc się w codziennych sytuacjach kto jaki jest, niż potem rozwodzić 2 lata po ślubie. Rodzice zrozumieli, przyjęli to na klatę. Ale prawda jest taka, że nie mieli też już za dużo do gadanie, bo byłam już dawno pełnoletnia i mieszkałam na swoim za swoje zarobione pieniądze. Także no niestety, jak człowiek chce mieć dowolność decyzji to musi iść na swoje. Tu nie ma jakiejś krzywdy dziecka, tylko i rodzice i dziecko mają odmienne zdanie na tematy damsko-męskie co kiedy wolno a co nie. Studiuj, usamodzielnij się i nikt Ci do wyrka nie będzie zaglądał. Teraz sama jestem rodzicem i w dużej mierze rozumiem takie postępowanie. Masz 21 lat czyli jesteś w połowie studiów gdzieś. Podejrzewam że rodzice się martwią, że w razie wpadki nie skończysz tych studiów. Oczywiście nie musicie wcale spać u siebie w domu żeby uprawiać seks, ale pewnie z puntu widzenia rodziców jakby się zgodzili to to takie ciche przyzwolenie. No i jeśli dochodzą kwestie mocno religijne to też zmiana pokoleniowa w tej kwestii jest bardzo zauważalna i może być cieżko o kompromis. I piszę z punktu widzenia gdzie ja jestem niewierząca a rodzice mocno wierzący i wychowywali mnie w tej wierze. Po prostu pewne rzeczy są dla nich nie do przeskoczenia ideologicznie, choć dla nas może się to wydawać dziwne i zaściankowe.

Pasek wagi

Ej, sorry, ale ja nie mówiłam, że to autorka ma podać rodziców o alimenty, tylko, że ja dostałam taką propozycję jako nastolatka... To była kontynuacja tematu o utrzymywaniu do 25 roku życia czy coś. 

I tak, wszystko fajnie, da się łączyć studia z pracą (przynajmniej te w Polsce, bo są takie uczelnie, na których praca jest niezgodna z regulaminem), ale to trudne, więc czy z powodu takiego kalibru kłótni warto się w to pakować? -,-

Pasek wagi

O ile nie jest to najstarszy zawod świata, 21-latka właściwie nie ma szans samodzielnie zarobić na utrzymanie i studia w mieście wojewódzkim. Albo zaiwanianie w wakacje za granicą i w pl w każdej wolnej chwili albo układanie się z rodzicami. I nie, to że nie pozwalają ci spać z chłopakiem w rodzinnym domu, nie znaczy, ze sa toksykami. 

Foliowa_Czapeczka napisał(a):

O ile nie jest to najstarszy zawod świata, 21-latka właściwie nie ma szans samodzielnie zarobić na utrzymanie i studia w mieście wojewódzkim. Albo zaiwanianie w wakacje za granicą i w pl w każdej wolnej chwili albo układanie się z rodzicami. I nie, to że nie pozwalają ci spać z chłopakiem w rodzinnym domu, nie znaczy, ze sa toksykami. 

No nie no, bez przesady. -,- Oczywiście, że ma szansę, gdzież Ty żyjesz. Ogarnięty człowiek zarobi na siebie, już zwłaszcza w mieście wojewódzkim, w którym praca po prostu JEST. 

Pasek wagi

Les, oprócz wynajmu, żarcia, chemii itd musi jeszcze zapłacić za studia. Zgadzam sie, że kilka lat temu pewnie by się dało. Kiedy byłaś ostatnio w pl?

Foliowa_Czapeczka napisał(a):

Les, oprócz wynajmu, żarcia, chemii itd musi jeszcze zapłacić za studia. Zgadzam sie, że kilka lat temu pewnie by się dało. Kiedy byłaś ostatnio w pl?

Bywam w Polsce co roku, nadal uczę online od czasu do czasu i w związku z tym mam znajomych w wieku autorki. Co więcej, na rynek pracy wchodziłam podczas kryzysu, pracy nie było, zarabiało się kilkaset złotych, mieszkania było znaleźć ciężko. (Wiem, "Było nas jedenaścioro, mieszkaliśmy w jeziorze...").

Za studia wcale nie trzeba płacić, bo nie muszą być zaoczne, można utrzymać dzienne i pracować np. przy korepetycjach, dołożyć stypendium rektora czy inne takie i jest wystarczająco. No ale, jak mówię: nie jest to latwe, więc jakby moim jedynym problemem w takim wieku było nienocowanie chłopaka, to bym się nie wyprowadzała. 

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.