Temat: To koniec, poddałam się

Nie wiem co robić. Jestem zdesperowana, zamknęłam się na wszystkich, siedzę w domu, nigdzie nie wychodzę, płaczę, jestem w depresji i ciągle jem. Na dobre zakumplowałam się z jedzeniem, nie potrafię zerwać tej toksycznej znajomości, a nawet nie wiecie jak bardzo bym chciała. 

Straaasznie przytyłam, z tego względu, że nie wychodzę z domu, codziennie proszę mamę, żeby kupiła mi coś słodkiego itd. kończy się na tym, że jem wszystko na umór, codziennie pochłaniam ok. 10tyś kalorii i ja naprawdę próbuję, ale nie potrafię przestać. Często obwiniam mame, że mi kupuje jedzenie... Najgorsze jest to, że mówi mi, że jestem chudziutka, a oto mój znienawidzony brzuch: 

 Jestem strasznie nadwrażliwa, jak ktoś może mi wmawiać, że mam płaski brzuszek. Proszę, oceńcie sami. 

wymarzone 37kg przy 165??? ktos ma tu mocno nawalone glowie. czyj jest na sali psychiatra?

zobacz, co robi z Toba jedzenie. nie masz juz zycia, zainteresowan ani znajomych, tylko obsesyne obadanie sie-glodzenie, dlatego wymagasz pomocy kompetentnej osoby z zewnatrz - tj. psychiatry. juz na psychologa za pozno. 

jak sie objesz, skrzywisz, jeszcze z zaburzonym cyklem miesiaczkowym robisz sobie foty po nocy- to pozniej taki brzuch wydaje sie wielki, ale tylko na fotach. rano bedzie duzo mniejsz

Na zdjeciu brzuch faktycznie jest wzdety. Ale wyglada na to ze musi byc tego jakis powod. Moze zdjecie jest po zjedzeniu tych 10 tys kcal? Po nogach widac, ze brzuch jest za duzy. 

bizzle zaprasza, na priv. Tu nie jest do końca miejsce na rozmowę. Spróbuję Ci pomóc.

z podejsciem: znów chciałabym ważyć 42 kg - daleko nie ujedziesz... (już samą kwestie tej wagi pomijam) - bo ot tak to nie nastąpi... z dnia na dzień nie przytyłaś... także z dnia na dzien nie schudniesz...

wiem,standardowe - ale załóż sobie małe cele i je osiągaj. to bardzo pomaga. Twoim pierwszym powinno być - przestanę się objadać... sama miałam bulimię, sama jadłam jak Ty. nie będę tu teraz opowiadać swoich historii ale rozumiem Cię. 

moze inni jako pierwszy cel - założyliby: szanuj ciało=polub siebie to pierwszy krok... ale wiem że jak ma się w domu lustra to ten krok powinien byc przełożony na trochę później:) 

zawsze u mnie przychodziło to samo z siebie [motywacje] (z czasem to już nawet hormony zaczełam obwiniać) - raz było źle a raz dobrze... teraz ostatnio nawet wstać mi cieżko... ważę przez objadanie się najwięcej od lat. ;) i wiem doskonale, że gdyby nie "choroba" schudłabym szybciej, lub w ogóle nie przytyła, tylko ćwiczyła - bo w szczęściu ludzie nie patrzą się co jedzą :D a ja jadłam - bylebyło zdrowo i brzuch pełny...

to ze napisałaś , że się poddałaś - no MY upadamy często... kiedyś upadałam codziennie miesiacami, latami w sumie...
ale po to dotykamy dna aby sie od niego odbić... 

oddziel przeszłość, oddziel wczoraj grubą krechą. zacznij ŻYĆ od dziś, zacznij patrzeć w przyszłość. stań przed lustrem i postanów że robisz to dla siebie. dla siebie, dla zdrowia na przyszłość, po to by być szczęśliwą... bo jedzenie nie uszczęliwia... fakt, daje zapomnienie. sama czynność rozpuszczania się w ustach czekolady - i "uczucie jakby cały świat nie istniał" ale ona mija. a Tobie potem zostają jedynie smutne oczy i beznadziejność. wyrzuty sumienia, nienawiść do samej siebie. 

a życie masz TYLKO JEDNO. ja do tej pory dziękuję Bogu, że się w pore obudziłam... i tak zmarnowałam dobrych pare lat na bulimię... żałuję ich bardzo... chciałabym cofnąć czas... ale tego nie zrobię, i teraz pozostało mi tylko cieszyć sie dniem dziesiejszym i przyszłością... 

nie zmarnuj tych lat... obudź się... 

kup hula hop! :) i głowa do góry, każda z nas ma gorsze dni i ma ochotę odpuścić, ale musimy być silne ;) pamiętaj - robisz to dla siebie, ważne, żeby czuć się dobrze z samą sobą. Więc spinaj tyłek! :) Są osoby, które dały rade schudnąć 10,20, 50 kg, więc uwierz, że można :) 

Pasek wagi

Nie jesteś gruba, ale brzuch masz po pierwsze wzdęty, jak ktoś zauważył, robią Ci się rozstępy. Weź się w garść. A mama jedzenia Ci do gardła nie wpycha, nie? ;-) Zadaj sobie pytanie, czy chcesz być szczupła i czuć się dobrze w swoim ciele, czy wolisz być nieszczęśliwa i ciągle jeść?

Pasek wagi

Spotkałam wiele dziewczyn z bulimią to trudna i podstępna choroba.Choroba jak każda inna nikt sobie świadomie jej nie wybiera tak jak grypy czy raka. Jedzenie to tylko środek, sposób na zagłuszenie uczuć, emocji i potrzeb duszy. Moja dusza nie potrzebowała jedzenia ale doznań piękna, bliskości innych ludzi, przyrody, medytacji. Myślałam że pustkę którą czułam w środku zapełnię jedzeniem ale to nie była ta pustka bo jedzeniem byłam wypełniona po brzegi. Trafiłam do anonimowych żarłoków, na początek pomogła mi ich literatura szczególnie książka "Dwanaście Kroków i Dwanaście Tradycji" a ostatnio wydali bardzo fajną "Abstynencja". Mam nadzieję że znajdziesz swoją drogę do zdrowienia.

Pasek wagi

Weź się do roboty w tej chwili !!!!

NIE JUTRO,NIE Z TYDZIEN, TERAAAAZ!

Robisz sobie krzywdę, przestań żreć, bo to co robisz to już nie jest jedzenie.Nie potrzebujesz takiej ilości kalorii,więc po co to robisz?

W tym momencie wyrzuć  wszystkie słodycze jakie masz i wyjdź z domu. Idź na spacer,na rower, obojętnie. Później poćwicz to co lubisz alo nawet potańcz trochę. Wieczorem zrób sobie domowe spa, kapiel,maska na włosy, paznokcie i zrozum że o jest Twoje ciało, to od Ciebie zależy jak ono będzie wyglądać! Jeżeli chcesz być piękna to będziesz!

Jedz regularnie,nie głodź się, pij wodę i rusz dupę! :)

Te motywacje nic nie dadzą. 

Masz poważnie przeoraną psychikę. Twoje podejście dojedzenia i własnego ciała jest BARDZO dalekie od normy. Ja stawiam, że sama tego nie ogarniesz bez pomocy specjalisty. Masz strasznie sponiewierane ciało - fakt, ale taki jest efekt wychudzenia i późniejszych kompulsów. Jak dla mnie już twoje stare zdjęcie pokazuje ciało wyniszczone dietami. To widać.

Jeśli nie naprawisz głowy, to gówno z tego odchudzania wyjdzie. Serio. Jedzenie po 10tys kcal, to już nie jest brak silnej woli, tylko ED. I wyjście na spacer czy kąpiel nie pomogą. Będziesz się szarpać między anoreksją, bulimią a kompulsywnym obżarstwem.

Nie warto marnować kolejnych lat życia. Do specjalisty marsz. i powodzenia.

Mama chce mnie oddać do internatu, powiedziała, że tam będę miała terapię itd. Internat jest w Wałbrzychu, co nie jest tak blisko. Aktualnie mamy dość kiepską sytuację finansową, dotychczas mama pracowała w Niemczech - delegacje, a z tego względu, że wychowuje mnie tylko ona, zostawałam z dziadkami w miejscowości nieopodal Wrocławia. Byłam tam całkowicie samotna i tam zaczęły się te początkowe zaburzenia odżywiania. Mamy więcej nie było, niż była, a ja nawet nie potrafię opisać tej samotności jaka we mnie tkwiła. Moje dzieciństwo natomiast było całkowitym przeciwieństwem - zawsze pełno koleżanek itd. Potem jakoś tak wszystkie wyprowadziły się z mojego podwórka i zostałam sama. Jedynie w szkole miałam z nimi kontakt. 

Powracając do tego internatu... Mama chciałaby wyjechać po prostu od września do Niemiec, a ja miałabym być w internacie. Papiery już złożone, ale można się w każdej chwili wycofać. Uważacie, że ten internat w mojej sytuacji to dobre miejsce? Ja sama nie wiem, czy chcę tam iść. Z początku bardzo chciałam iść do Wrocławia, jednak nie ma już tam miejsc, więc został ten Wałbrzych. Moja terapeutka powiedziała, że w moim stanie nie ma mowy o internacie. A wy jak myślicie, czy to dobry pomysł? 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.