Temat: Teraz ja potrzebuję wsparcia

Nigdy nie pisałam tu o takich rzeczach, ale na prawdę już nie mam siły. Schudłam z 73 kg do 58. Ale cały czas miałam wahania wagi. Raz 62, raz 58. Teraz znów jest koło 62-63 kg. Przy moim wzroście to nie jest dużo. Tylko przez te wahania wagi, złe ćwiczenia, źle zbilansowaną dietę mam ciało jak zaniedbana pani koło 40-50 lat. Wzięłam się za trening siłowy. Ale zdrowa dieta z odpowiednim rozkładem w/b/t jest męczarnią....Raz że kocham chleb, słodycze, mama często piecze ciasta. Dwa prawda jest taka, że taka dieta jest dość droga, mięso, ryby, twarogi...muszę sama to wszystko kupować bo rodzina twierdzi że wymyślam, i oni myślą że wystarczy jeść mało. A pracuje tylko dorywczo. Robiąc te zakupy sama, nie mam na nic innego. Chcę mieć ładne ciało, ale to wszystko dla mnie osoby kochającej jeść dobre, tłuste/słodkie domowe rzeczy to męczarnia. Mam motywacje, ale chyba nie dość silną...Dziś mama znów piekła, znów płakałam. Tak powiecie, że mogę zjeść mały kawałek, ale nie nie mogę. Jak ruszę to na jednym się nie skończy. Nie umiem. Nie zjem, płakać mi się chce, jestem zła. Jak ja mam się ogarnąć? Jak sobie tłumaczyć? Dobra nie oczekuje odpowiedzi. Tak tylko chciałam się wyżalić.

no to wiesz, tak robie, chleb mam swój, staram się kombinować, ale to jest męczące...jak tylko Ty w domu jesz inaczej i musisz wszystko sama, albo podwójnie robić. nie powiem mama też sama z siebie robiła mi zdrowe zakupy często ale ostatnio się wściekła, przez moje napady jedzenia, że jak i tak żre, to ona nie będzie dokładać do tego interesu. i tłumaczę że to nie jest proste byc na diecie i czasem nie mam siły, ale staram się, i to tylko czasem się zdarza że jem wszystko...ale ona jakby szukała wymówki.

Znów dwutorowo.

Z jednej strony, rozumiem Twoją mamę. Znaczy to musi być wkurzające dla kogoś kto sam nie ma zaburzeń odżywiania i nielogiczne. Bo z boku to wygląda tak, że najpierw wymyślasz i każesz sobie kupować inne żarcie, a potem i tak wsuwasz biały chleb, w ilości 5x takiej co wszyscy. Więc irytacja zrozumiała, bo ciężko jest pojąć to że to jest nawyk z którym ciężko walczyć, jak się przez to samemu nie przeszło. Więc nie wiem czy to taka wymówka do końca. Tym bardziej, że sama sobie szukasz wymówek. Też tylko ja jem w domu inaczej, czasem mi ktoś coś ugotuje, odłoży surówkę zanim dopcha do niej majonez, albo wpakuje do piekarnika chleb bo piecze ciastka, ale przez 90% czasu sama dbam o to co jem. Przecież jak się kiedyś wyprowadzisz to też będziesz musiała sobie gotować sama? No albo jak ktoś mieszka w mieszkaniu ze współlokatorami, nie wkurza się bo kolega z pokoju obok żre pizzę, a laska z naprzeciwka gotuje pół garnka makaronu. Je swoje i już

No z drugiej rozumiem Ciebie, że te złe nawyki są straszne. Ale jakbyś opanowała psychikę, jadła zdrowo, nie rzucała się na słodkie to myślę, że byście jakiś kompromis wypracowali. Bo łatwiej znieść cudze brokuły, których się nie lubi jak się widzi, że komuś to służy, niż jak się widzi raz jedzącą brokuły, raz ciastka.

no masz racje. ja mam problem, ale ona mi nie chce już pomagać w tym. tłumaczyłam jej dziś, powiedziałam to co tu mówię, płakałam, że ja chce ale to takie trudne, że to problem z głową, ale ona nie rozumie, stwierdziła tylko że dlatego się nie odchudza, bo lubi jeść tak ja je i koniec. i woli być najedzona niż szczupła. a ja chce i to i to naraz. a tak jak dziś sama się nakręcam, denerwuje, rozklejam, zamiast iść z psem do lasu i wyluzować.

No bo chcesz i to i to na raz, da się najeść, nawet czasem mam wrażenie że 1900 kalorii (tyle jem teraz) ciężko w siebie wepchnąć. Tylko najeść w rozumieniu jeść zdrowo, sporo warzyw, przy tym trochę ćwiczyć żeby spalać jakieś kalorie, nie w rozumieniu kogoś kto jest uzależniony od cukru i naje się jak pochłonie 5 kawałków ciasta i tabliczkę czekolady. Albo przyznaj mamie rację, lubisz jeść cukier to jedz - wtedy nie płacz, że chcesz jeść super-zdrowo. Albo się ogarnij i zmień myślenie. 

Ona nie zrozumie prawdopodobnie. To jest w stanie tak na 100% pojąć ktoś kto przez to przeszedł, może jeszcze dobry lekarz. Więc jakby się nakręcasz tylko, bo Cię to niezrozumienie wkurza niepotrzebnie. Myślę, że jakbyś ogarnęła siebie, w sensie swoje uzależnienie od cukru to by Ci pomogli, w konkteście diety. Miałabyś więcej warzyw i nie-śmieciowego jedzenia w lodówce. Idź z psem i wyluzuj, bo faktycznie się nakręcasz :/ Jak dla mnie to czeka Cię kilka tygodni męki - odcięcia się od cukru, próby gotowania sobie oddzielnie. Jak je jakoś przeżyjesz to zobaczysz że potem się ułoży. No ale właśnie, zabrzmi to idiotycznie - ale chyba każdy kto ma ED musi sam ponieść ten swój krzyż, przyznajmniej na początku, potem ci pewnie inni pomogą, ale zacząć musisz sama. Myślę, że tak na prawdę to wiesz, dlatego się tak wkurzasz dzisiaj ;)

chyba tak. najeść to ja się umiem i przy 1600 kcal, to nie chodzi o głód fizyczny. tylko nikt mi nie wmówi, że ktoś kto dorastał na bigosie, schabowym i ciasteczkach nagle polubi warzywa, smażenie bez tłuszczu i tak dalej, to taki głód psychiczny...ja jem marchewkę oni pączki...ja nie każe im nie jeśc, wiadomo, ale kurcze codzinnie? bo u mnie tak jest, a jeszcze jak ojciec sam pojedzie do marketu na raz przywiezie 6 paczek żelek( dużych), 4 paczki wafelków, chipsy, i do tego kebaba...i tak jest ciągle, ograniczyliby dla siebie też nie tylko dla mnie. dziś było ciasto, wczoraj placuszki z jabłkami...nie przeżyją dnia bez słodkiego, a mnie to tez nie pomaga.

Kllla napisał(a):

laliho napisał(a):

Niestety rodzina czesto ma takie podejscie... czuje, ze mam wielkie szczescie majac przebojowa mame, lubujaca sie w sporcie i zdrowym odzywianiu.
wiesz jak się odchudzałam to mnie wspierali bardzo, ale teraz uważają że już jestem szczupła i przesadzam. i ćwicz jak Ci wisi. Ale bez odpowiedniej diety to nic nie da. i prosiłam ją dziś żeby nie piekła,ale gdzie tam...przecież nie muszę jeść jak nie chce. niby tak. ale nie do końca. ja się czuje jak alkoholik, tylko taki jedzeniowy

na moje przesadzasz. BMI 21 i bf 22% -  to dobry wynik

70% diety i 30% sprawdza sie u kulturysty, nie wiem do czego dazysz. wystarczy umiar w jedzeniu i aktywnosc fizyczna. 

ja sama sie utrzymuje i wiecznie szkoda kasy na wszystko, ale po sobie widze, ze zdrowa, tzw. czysta dieta jest tania. przecenione warzywa i owoce z targu,twarog, kasza, brazowy ryz, jajka, gorzej z miesem, ale ratuje mnie odzywka bialkowa.

jak przyjezdzam do domu, to z prostymi przepisami i cos dzialam z mama w kuchni albo sama gotuje. 

ciasto? prosze bardzo wege ciasto z fasoli czerwonej, jajek, bananow, kakao i sliwek na gorze ( przepisow na ciasta z fasoli/cukinii, bez dodatku tluszczu, cukru i maki jest bardzo duzo w necie), albo ciasteczka bananowe lub inne proste i pyszne wege desery - sama sie tym zajadam.

najlatwiej to krytykowac, ze mama gotuje - a wiesz ile to pracy zrobic obiad dla calej rodziny? moze jej pomozesz>? moze sama cos ugotujesz dla wszystkich. ryz z kurczakiem i warzywami - pozywne i tresciwe. albo zupe - krem z dyni bez smietany.

No ja Ci wmawiam :) Wychowałam się na odsmażonych pierogach ruskich ze śmietaną i ciasteczkach, potem jadłam na nerwowym tle, aż złapałam takie klasyczne BED, kompulsy, uzależnienie od cukru, jak zwał tak zwał. Tata, cytuję go "je jeden posiłek dziennie, rano zaczyna, wieczorem kończy", jest masa żarcia, jeszcze babcię mam która piecze, smaży i pichci pół dnia, rodzice dostają w pracy w ramach "podziękowania" górę słodyczy, więc samych czekolad i pomadek mam w domu trzy szafki. Plus brat je morze syfu i chudy. Sądzę, że mamy dość analogiczną sytuację, pod kątem nawyków i pod kątem otoczenia przez cukier. I na prawdę się da od tego odciąć. Lubię warzywa i smażę praktycznie bez tłuszczu, nie opłakuję tego że do sałątki nie ładuję majonezu, a kurczak nie ocieka oliwą. Zjem sobie coś słodkiego raz na tydzień, dwa i tyle. I to nie na zasadzie odmawiam sobie i gryzę ścianę z rozpaczy bo nie mogę zjeść ciastka a tak bardzo go pragnę, tylko po prostu nie mam potrzeby. Moja mama piła lata całe nałogowo czarną kawę, tak do 10 filiżanek myślę, że spokojnie potrafiła dojść. I też było, "jak można nie pić kawy, kawa, kawa, kawa, chcę kawy, muszę kawy bo inaczej nie umiem funkcjonować, jakim cudem inni ludzie potrafią nie pić kawy i nikt mi nie wmówi, że życie bez kawy da się polubić". Oduczyła się normalnie, pije jedną, góra dwie słabe kawy dziennie i tyle. Nawet się dziwi, jak ktoś sobie zrobi taką "siekierę". Jak ze wszystkim, jeden tak ma z kawą, drugi pali nałogowo, trzeci MUSI sobie zjeść cukier. Jak się wyjdzie z uzależnienia to się zmienia optyka. 

Sama widzisz, to jest psychiczny głód. Nie potrzebujesz zjeść sobie ciastka bo organizm potrzebuje ciastka, tylko psychika. Jak sobie ją "podleczysz" to zobaczysz, że Cię nie będzie ruszało to ile kebabów i żelek ojciec nazwoził z supermarketu. Też bym wolała, żeby mój nie jadł kebabów z obawy o jego zdrowie, ale jakby to że je pochłania jest powodem do zmartwień - bo się martwię o jego zdrowie. Nie dlatego, że powoduje u mnie chęć wycia, bo ja też chcę kebaba.

Nie wiem, na mnie podziałał cukrowy detoks. Ale to przecież nie musi być reguła. Zrób sobie może zdrowszą/mniej kaloryczną wersję tego słodkiego. Masz masę przepisów na blogach, jasne że to nie jest słodkie takie jak opłwający w lukrze pączek z karmelem, ale słodkie jest, może obserwowanie jak inni jedzą będzie bolało mniej jak się samemu będzie jadło ciasteczka owsiane, a nie marchew.

Dasz radę ;)
Jasne - mięso i ryby są drogie więc nie musisz jeść codziennie ;) Taka ciecierzyca czy soczewica są tanie, sycące i można je przygotować przepysznie! :)
A co do ciasta... Niestety - musisz odnaleźć w sobie siłę i po prostu nie jeść skoro nie potrafisz powstrzymać się w trakcie. I wiem, że nie jest to łatwe. Kiedy ostatni raz się odchudzałam mieszkałam ze znajomymi - co chwila posiadówa w kuchni, oni pizza (kochałam pizzę) a ja nic. Pachniało, płakać aż się momentami chciało ale twardo piłam herbatę :) I żeby jeszcze tylko jedli! To nie! Oni namawiali, trochę sobie ze mnie żartowali... Oglądamy razem film? Zawsze chipsy! 
Było ciężko ale dałam radę. I Ty też dasz ;)
Nie możesz wymagać żeby inni się do Ciebie dostosowali. Po prostu musisz być silna. 

Zresztą właśnie wtedy jak się odchudzałam nie jadłam długo słodyczy, ciast itp. Na początku było ciężko a teraz 1,5 roku później jem troszeczkę i mi wystarcza :) Po pewnym czasie organizm się odzwyczaja od takich dawek cukru :)

nuta napisał(a):

Kllla napisał(a):

laliho napisał(a):

Niestety rodzina czesto ma takie podejscie... czuje, ze mam wielkie szczescie majac przebojowa mame, lubujaca sie w sporcie i zdrowym odzywianiu.
wiesz jak się odchudzałam to mnie wspierali bardzo, ale teraz uważają że już jestem szczupła i przesadzam. i ćwicz jak Ci wisi. Ale bez odpowiedniej diety to nic nie da. i prosiłam ją dziś żeby nie piekła,ale gdzie tam...przecież nie muszę jeść jak nie chce. niby tak. ale nie do końca. ja się czuje jak alkoholik, tylko taki jedzeniowy
na moje przesadzasz. BMI 21 i bf 22% -  to dobry wynik70% diety i 30% sprawdza sie u kulturysty, nie wiem do czego dazysz. wystarczy umiar w jedzeniu i aktywnosc fizyczna. ja sama sie utrzymuje i wiecznie szkoda kasy na wszystko, ale po sobie widze, ze zdrowa, tzw. czysta dieta jest tania. przecenione warzywa i owoce z targu,twarog, kasza, brazowy ryz, jajka, gorzej z miesem, ale ratuje mnie odzywka bialkowa.jak przyjezdzam do domu, to z prostymi przepisami i cos dzialam z mama w kuchni albo sama gotuje. ciasto? prosze bardzo wege ciasto z fasoli czerwonej, jajek, bananow, kakao i sliwek na gorze ( przepisow na ciasta z fasoli/cukinii, bez dodatku tluszczu, cukru i maki jest bardzo duzo w necie), albo ciasteczka bananowe lub inne proste i pyszne wege desery - sama sie tym zajadam.najlatwiej to krytykowac, ze mama gotuje - a wiesz ile to pracy zrobic obiad dla calej rodziny? moze jej pomozesz>? moze sama cos ugotujesz dla wszystkich. ryz z kurczakiem i warzywami - pozywne i tresciwe. albo zupe - krem z dyni bez smietany.
ja nie chce chudnąć, tylko budować mięśnie które wcześniej spaliła, a to trudniejsze niż redukacja.

ale ja doceniam że mama gotuje dla wszystkich ale...ale już nie mówiąc o mnie, sama ma chorobe wieńcową więc jej ta dieta też chyba nie służy skoro ma takie choroby w wieku 43 lat, prawda? i ja oczywiście też gotuje w domu, rzadziej bo mama nie pracuje, a ja albo na uczelni albo w pracy, ale jak mam czas to owszem, ale to co oni chcą, bo mojego jedzenia jeść nie chcą. i koniec. z góry zakładają że nie dobre, nie zjedzą i nawet nie chcą próbować.

Wilena napisał(a):

No ja Ci wmawiam :) Wychowałam się na odsmażonych pierogach ruskich ze śmietaną i ciasteczkach, potem jadłam na nerwowym tle, aż złapałam takie klasyczne BED, kompulsy, uzależnienie od cukru, jak zwał tak zwał. Tata, cytuję go "je jeden posiłek dziennie, rano zaczyna, wieczorem kończy", jest masa żarcia, jeszcze babcię mam która piecze, smaży i pichci pół dnia, rodzice dostają w pracy w ramach "podziękowania" górę słodyczy, więc samych czekolad i pomadek mam w domu trzy szafki. Plus brat je morze syfu i chudy. Sądzę, że mamy dość analogiczną sytuację, pod kątem nawyków i pod kątem otoczenia przez cukier. I na prawdę się da od tego odciąć. Lubię warzywa i smażę praktycznie bez tłuszczu, nie opłakuję tego że do sałątki nie ładuję majonezu, a kurczak nie ocieka oliwą. Zjem sobie coś słodkiego raz na tydzień, dwa i tyle. I to nie na zasadzie odmawiam sobie i gryzę ścianę z rozpaczy bo nie mogę zjeść ciastka a tak bardzo go pragnę, tylko po prostu nie mam potrzeby. Moja mama piła lata całe nałogowo czarną kawę, tak do 10 filiżanek myślę, że spokojnie potrafiła dojść. I też było, "jak można nie pić kawy, kawa, kawa, kawa, chcę kawy, muszę kawy bo inaczej nie umiem funkcjonować, jakim cudem inni ludzie potrafią nie pić kawy i nikt mi nie wmówi, że życie bez kawy da się polubić". Oduczyła się normalnie, pije jedną, góra dwie słabe kawy dziennie i tyle. Nawet się dziwi, jak ktoś sobie zrobi taką "siekierę". Jak ze wszystkim, jeden tak ma z kawą, drugi pali nałogowo, trzeci MUSI sobie zjeść cukier. Jak się wyjdzie z uzależnienia to się zmienia optyka. Sama widzisz, to jest psychiczny głód. Nie potrzebujesz zjeść sobie ciastka bo organizm potrzebuje ciastka, tylko psychika. Jak sobie ją "podleczysz" to zobaczysz, że Cię nie będzie ruszało to ile kebabów i żelek ojciec nazwoził z supermarketu. Też bym wolała, żeby mój nie jadł kebabów z obawy o jego zdrowie, ale jakby to że je pochłania jest powodem do zmartwień - bo się martwię o jego zdrowie. Nie dlatego, że powoduje u mnie chęć wycia, bo ja też chcę kebaba.Nie wiem, na mnie podziałał cukrowy detoks. Ale to przecież nie musi być reguła. Zrób sobie może zdrowszą/mniej kaloryczną wersję tego słodkiego. Masz masę przepisów na blogach, jasne że to nie jest słodkie takie jak opłwający w lukrze pączek z karmelem, ale słodkie jest, może obserwowanie jak inni jedzą będzie bolało mniej jak się samemu będzie jadło ciasteczka owsiane, a nie marchew.
ja chyba powinnam się zamknąć w psychiatryku, bo jestem nałogowym nałogowcem doszłam teraz do wniosku...i jedzenia, i kawa, i papierosy, i internet....chyba musze się odizolować bo zaraz jeszcze dojdzie alkoholizm/seksoholizm bądź hazard:) właśnie doszłam do wniosku że mam duży problem bo jestem ogólnie podatna na wszelkie uzależnienia...kurde.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.