Temat: Bulimia - nie mogę przestać

Jeszcze 1,5 miesiąca temu regularnie się obżerałam i przeczyszczałam i to bardzo dużą ilością środków przeczyszczających ale odkąd zamieszkałam z chłopakiem nie mam jak się przeczyszczać ale za to niestety dalej mam kompulsy po 6-7 tys kalorii jem w przeciągu niecałych 2h przez co przytyłam. Czasami jestem taka wściekła, że nie mam jak się przeczyścić, że obrywa się mojemu chłopakowi a On nie ma pojęcia o co mi chodzi. Mam nawet ochotę wyprowadzić się, wrócić do domu tylko dlatego, żeby móc się dalej przeczyszczać bo nie mogę tego znieść, że przytyłam a nie potrafię się przestać obżerać i nie mogę się tego jedzenia pozbyć z siebie tak szybko jak po środkach  przeczyszczających.  Czy da się samemu wyjść z kompulsów? Czy jeśli już sie nie przeczyszczam to oznacza, że nie mam już bulimii? 

Margolcia1994 napisał(a):

przepraszam, że zadam takie pytanie, ale jakie stosujesz sposoby na przeczyszczenie? 

Niestety nie powiem nazwy tego bo wiem, że jest tu sporo osób które chorują na zaburzenia i nie chce tego rozprzestrzeniać 

W kwestii psychologa myślałam podobnie jak Ty... Wydawało mi się, że sama sobie poradzę... Że nikt nie jest mi potrzebny... Że nie ma potrzeby mieszać kogoś w moje problemy... W tym przekonaniu tkwiłam przeszło 6 lat!!! i niestety, ale nie poradziłam sobie sama... O mojej chorobie wiedział brat, który umówił mnie do psychologa, poszłam na pierwszą wizytę... Później były kolejne... Terapia trwała 8 miesięcy (wczoraj ją zakończyłam (puchar)). Najpierw spotykałam się z psychologiem co tydzień, z czasem coraz rzadziej, w ostatnim okresie były to wizyty z miesięcznymi przerwami. Teraz jestem zupełnie innym człowiekiem.  Nad odżywianiem pracowałam sama (i nadal pracuję), ale spotkania te pozwoliły mi na zmianę myślenia, naprawdę dużo mi dały. Kosztowało mnie to wiele czasu (jeździłam na spotkania ponad 100 km w jedną stronę) i pieniędzy, ale nie żałują żadnej wizyty. Wiem, że to nie koniec mojej drogi (miewam czasami gorsze momenty, cały czas pracuję nad sobą), jednak gdyby nie te spotkania - nie byłabym w punkcie, w którym jestem obecnie i pewnie nadal łudziłabym się, że sama sobie poradzę... Wierzę, że i Tobie uda się pokonać chorobę :-) Życzę Ci tego z całego serducha!

CARPE_DIEM napisał(a):

W kwestii psychologa myślałam podobnie jak Ty... Wydawało mi się, że sama sobie poradzę... Że nikt nie jest mi potrzebny... Że nie ma potrzeby mieszać kogoś w moje problemy... W tym przekonaniu tkwiłam przeszło 6 lat!!! i niestety, ale nie poradziłam sobie sama... O mojej chorobie wiedział brat, który umówił mnie do psychologa, poszłam na pierwszą wizytę... Później były kolejne... Terapia trwała 8 miesięcy (wczoraj ją zakończyłam ). Najpierw spotykałam się z psychologiem co tydzień, z czasem coraz rzadziej, w ostatnim okresie były to wizyty z miesięcznymi przerwami. Teraz jestem zupełnie innym człowiekiem.  Nad odżywianiem pracowałam sama (i nadal pracuję), ale spotkania te pozwoliły mi na zmianę myślenia, naprawdę dużo mi dały. Kosztowało mnie to wiele czasu (jeździłam na spotkania ponad 100 km w jedną stronę) i pieniędzy, ale nie żałują żadnej wizyty. Wiem, że to nie koniec mojej drogi (miewam czasami gorsze momenty, cały czas pracuję nad sobą), jednak gdyby nie te spotkania - nie byłabym w punkcie, w którym jestem obecnie i pewnie nadal łudziłabym się, że sama sobie poradzę... Wierzę, że i Tobie uda się pokonać chorobę :-) Życzę Ci tego z całego serducha!
i wszystko mówi samo za siebie ze warto siegnac po pomoc :) brawo, życzę wytrwałości :)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.