- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
8 lutego 2015, 01:04
Nie wiem co mam robić, nie mam siły ani ochoty na nic, jest mi źle i smutno i nie wiem gdzie z tym iść. Przed chwilą zarejestrowałam się tutaj, bo przypomniałam sobie, że kiedyś, dawno temu ta strona bardzo mi pomogła. Niestety, od tamtej pory wiele się zmieniło. Nie wiem czy ktoś to w ogóle przeczyta, nawet jeśli nie, to i tak samo "wygadanie się" może coś pomoże?
Nawet nie wiem od czego zacząć, to może zacznę od liczb. Całe życie, no dobra, nie całe, ale powiedzmy od czasów plus minus gimnazjum, kiedy miałam jakieś 15 lat i już przestawałam rosnąć, ważyłam około 75 kg. Przy moim wzroście (168) była to nadwaga, jednak ja w miarę dobrze czułam się ze sobą. To znaczy... kiedy patrzyłam w lustro, wszystko było ok. Przestawało być ok kiedy wychodziłam z domu. Ja nie widziałam w sobie nic złego, ale ludzie owszem. Byłam w szkole "bullied" (czy jest dobry polski odpowiednik tego słowa?) z tego powodu. Więc zaczęłam myśleć, że jestem obrzydliwa. Chciałam schudnąć. To znczy, najpierw chciałam zniknąć. Znalazłam właśnie wtedy Vitalię, schudłam do wagi poniżej 70 kg i super się czułam. Później nie wiem co się stało, nie pamiętam, to było dawno, ale kilogramy w końcu wróciły. Dalej ważyłam te plus minus 75kg, czułam się z tym raz lepiej raz gorzej, jakoś szło.
Aż przestało. Zaczęły się w moim życiu różne problemy, stresy, dylematy, nie będę wnikać w szczegóły. Wyszło tak, że przez ponad pół roku mieszkałam w USA, tam przytyłam do ponad 80, później więcej problemów i stresów po powrocie (oczywiście wszystkie stresy były "zajadane", bo jakże by inaczej) i więcej kilogramów. Moja nowa "normalna waga" podskoczyła do około 84 kilogramów. Nie czułam się z tym dobrze.
A ostatnio, przez ostatnie kilka miesięcy zaczęło robić się tylko gorzej. Dzisiaj ważę 89 kilogramów. Wiem, bo odważyłam się wejść dziś na wagę. I kiedy przez chwilę, zanim się ustabilizowała, mignęło mi 90, to po prostu zamarłam. Miałam problem z tym, ile ważę i jak wyglądam przy 75. 90 to klęska żywiołowa.
Sama waga to tak naprawdę najmniejszy problem. Największym jest to, jak do niej dotarłam. Myślę, że jestem uzależniona od cukru albo może w ogóle od jedzenia? Obserwowałam z bliska przez lata osobę uzależnioną i wiem, że przy każdym uzależnieniu mechanizm jest ten sam. Dziennie zjadam mnóstwo słodyczy, po dwie tabliczki czekolady tak średnio. Zaczęło mnie to ostro niepokoić, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że ukrywam się z tym, popadam w paranoję, staram się codziennie kupować te słodycze w innym sklepie, to jest chore i ja to wiem i dalej to robię.
Potrzebuję coś zmienić. Zapisałam się na siłownię. Chcę zacząć walczyć ze swoim słodyczowo-jedzeniowym problemem (bo to nie tylko słodycze, potrafię wciągnąć niezmierzone ilości fast foodów i popić to hektolitrami coli czy innych słodkich napojów). Nie mogę już na siebie patrzeć i zaczynam nienawidzić siebie już nawet nie za to, jak wyglądam, ale za to, jak słaba jestem wobec głupich zachcianek. Wiem, że to błędne koło, wiem, że czekolada sprawia, że jestem "szczęśliwa" na chwilę, wiem jak to działa, jestem naprawdę dobra w teorii. Gorzej z praktyką.
Ta dziewięćdziesiątka na wadze dała mi dużo do myślenia i na tę chwilę wydaje mi się, że będę w stanie walczyć, nie ważne, jak ciężko mi to przyjdzie. Ale jednocześnie czuję się taka bezsilna. Chce mi się płakać, jestem smutna? To nawet nie jest smutek, to jest pustka, rozpacz nad kolejną porażką - bo ostatnio każdy dzień jest porażką.
Nie wiem po prostu, co robić.
8 lutego 2015, 02:22
Ta dziewięćdziesiątka na wadze dała mi dużo do myślenia i na tę chwilę wydaje mi się, że będę w stanie walczyć, nie ważne, jak ciężko mi to przyjdzie. Ale jednocześnie czuję się taka bezsilna. Chce mi się płakać, jestem smutna? To nawet nie jest smutek, to jest pustka, rozpacz nad kolejną porażką - bo ostatnio każdy dzień jest porażką.
Może postaraj się ustalić jakieś zasady dotyczące odchudzania i stosuj się do nich, ale skoncentruj swoją uwagę na czymś innym co lubisz robić, np. nauce jakiegoś języka. Jeżeli zajmiesz się czymś innym, to odciągniesz myśli od uczucia tej pustki i po jakimś czasie spadek wagi będzie miłym dodatkiem do postępów w dziedzinie, na której się skoncentrujesz.
Wiem, że łatwo mi mówić i że to co napisałam nie jest jakieś odkrywcze, ale może Ci to pomoże.
Jeżeli nie masz rozstępów to pamiętaj, że z każdym kolejnym kilogramem mogą się one pojawić, więc może to ostatnia chwila żeby się zatrzymać i nie psuć sobie nimi ciała! :)
8 lutego 2015, 02:45
Hej, jesli masz potrzebe pogadania z kims, odezwij sie do mnie na priv :) pozdrawiam!
8 lutego 2015, 02:45
Hej, jesli masz potrzebe pogadania z kims, odezwij sie do mnie na priv :) pozdrawiam!
8 lutego 2015, 03:08
Kochana, nie martw się, wyjdziesz z tego czekoladowego dołka. Widzę, że jesteś bardzo ogarnięta i nazywasz rzeczy po imieniu. To pierwszy krok do zmian, jakie Cię czekają. Mój pomysł, jak ruszyć temat jest taki:
To, że musisz się zacząć zdrowo odżywiać, to oczywista oczywistość. Na początek zrób sobie listę ulubionych potraw i przekąsek. Twoich ukochanych fast-foodów i słodyczy. Następnie przeczesz cały internet oraz swój mózg i popytaj na forach, jakimi zdrowymi potrawami i przekąskami zastąpić teraz to, co lubisz jeść, żeby było podobne w smaku, ale jednak nie tak tuczące. Myślę, że wówczas będzie Cię mniej kusiło do tego, co niezdrowe. Nie jestem zwolenniczką drastycznych kroków w takim przypadku jak Twój. Plan, który obierzesz, jeśli chodzi o dietę, musi być realny, wykonalny, taki, żebyś go nie porzuciła po trzech dniach, czyli również smaczny.
8 lutego 2015, 03:11
znam to ...mi rowniez waga rosla od kilku lat, kiedys czulam sie gruba wazac 68....Cos peklo gdy przekroczylam 90..tak dalej byc nie moglo....Nie ma innej rady trzeba diety+ruch....ja od siebie moge Ci poleciec diete Vitalii, u mnie sie sprawdza..
8 lutego 2015, 03:11
Jakbym czytała o sobie.... też tak jadałam jakiś czas temu, aż w końcu z dnia na dzień postanowiłam coś zmienić. Nie wiem czemu, po prostu nie chcę tak dłużej wyglądać jak wyglądam. Jest ok, ograniczam się, nie jem słodyczy, ale wiem, że nie jestem silna psychicznie i w ciągu 5 minut, mogę się rzucić na słodycze. Staram się jeść w miarę regularnie, żeby nie być nagle głodna i łykam chrom. Trzymam za Ciebie mocno kciuki i mam nadzieje, że wygrasz sama ze sobą!
8 lutego 2015, 09:52
USA... skojarzyło mi się to z tym programem http://vod.pl/przepis-na-urode może obejrzyj? dla mnie jest on trochę takim... natchnieniem i motywacją.