- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
9 kwietnia 2015, 20:04
Witam wszystkich serdecznie, jestem tu ponieważ od dłuższego czasu nie mogę się zmotywować do ćwiczeń. Już pięknie waga leciała było poniżej 65 kg a po 24 stycznia klapa i do tej pory już prawie dobijam do wagi 70 kg. Jestem tu, ponieważ jestem załamana tym stanem rzeczy. Jestem chyba w jakimś dołku, taka rozdarta, tu chcę schudnąć ale jak się biorę za ćwiczenia to ogarnia mnie niechęć. Mój chłopak też nie pomaga, mówi mi że jestem piękna i seksowna ale ja się sobie nie podobam, nie lubię kiedy dotyka mnie po brzuchu bo widzę jaką mam ogromną oponę, a z racji tego że mój chłopak jest szczuplutki czuje się przy nim jak jakaś wielka słonica. Z jednej strony jestem mu wdzięczna bo wiem dzięki temu że mnie kocha ale z drugiej strony jestem wściekła że przez te jego ładne słówka stałam się taka leniwa i ociężała zarazem.
Dlatego bardzo proszę gdyby ktoś był w podobnej sytuacji, może by mógł mi jakoś doradzić co ze sobą zrobić, jak trzymać dietę i motywować się do ćwiczeń?
Dodam jeszcze tylko że nie jestem nowicjuszką w odchudzaniu od początku mojej przygody udało mi się schudnąć z 74 do 63 kg i później co sobie przytyłam to później schudłam, jednak teraz jest jakaś masakra, nie mam że tak się wyrażę weny do tego. Przez co jestem załamana. Prosze poradźcie mi co Wy robiłyście jeśli któraś z Was była w podobnej sytuacji. Będę wdzięczna za każdą odpowiedź.
9 kwietnia 2015, 20:30
Prosisz o inspirację, więc postanowiłam podzielić się z Tobą pewną historią. Jest to historia mojej przyjaciółki, która w kwietniu 2014 roku została zdiagnozowana z rakiem płóc czwartego stopnia z przerzutami do wątroby, węzłów chłonnych i nadnerczy. Jej historia to walka z ciałem, które sprzysięgło się przeciwko niej, walka o każdy dzień więcej, który może spędzić ze swoimi chłopcami. Za trzy tygodnie bierze udział w londyńskim maratonie. Gdzieś pomiędzy pięcioma sesjami chemioterapii, kolejnymi zatorami, usuwaniem płynu z płóc dała radę przygotować się fizycznie do wyzwania, którego ja bym się nie podjęła (mogę znaleźć setki wymówek). Po pierwszej chemii, moja przyjaciółka zdała sobie sprawę z tego, że nie da rady przebiec maratonu, więc go przejdzie. Nie poddaje się. Jest to bieg/marszcz charytatywny. A. zbiera pieniądze dla Cancer Research. Jeśli chcesz, prześlę ci link do jej bloga. A. jest największą inspiracją dla nas wszystkich a swoją postawą udowadnia, że nic poza nami samymi nie stoi na drodze do osiągnięcia celu.
Siła do osiągnięcia tego co sobie wymierzasz jest w Tobie, musisz ją w sobie znaleźć.
9 kwietnia 2015, 20:31
mam ten sam problem tylko że ja już minęłam 70 pare kilo temu. To z chłopakiem to jakbym siebie czytala. Nie podobam się sobie a on mi mówi że jest pięknie. ;/ a ja wyglądam coraz gorzej i coraz gorzej się z tym czuję :( odkąd z nim jestem przytyłam prawie 15 kilo przez te jego słodkie gadki. Sam ma troche brzucha i na mój nigdy nie narzeka mówi że fajny że lubi że jest jak powinno być a ja z jednej strony sie nie akceptuje, nie lubie swojego wyglądu a z drugiej jestem leniwa ociężała, a ostatnio chorowita i nie mam na nic sił. Zero kondycji.
9 kwietnia 2015, 20:47
Prosisz o inspirację, więc postanowiłam podzielić się z Tobą pewną historią. Jest to historia mojej przyjaciółki, która w kwietniu 2014 roku została zdiagnozowana z rakiem płóc czwartego stopnia z przerzutami do wątroby, węzłów chłonnych i nadnerczy. Jej historia to walka z ciałem, które sprzysięgło się przeciwko niej, walka o każdy dzień więcej, który może spędzić ze swoimi chłopcami. Za trzy tygodnie bierze udział w londyńskim maratonie. Gdzieś pomiędzy pięcioma sesjami chemioterapii, kolejnymi zatorami, usuwaniem płynu z płóc dała radę przygotować się fizycznie do wyzwania, którego ja bym się nie podjęła (mogę znaleźć setki wymówek). Po pierwszej chemii, moja przyjaciółka zdała sobie sprawę z tego, że nie da rady przebiec maratonu, więc go przejdzie. Nie poddaje się. Jest to bieg/marszcz charytatywny. A. zbiera pieniądze dla Cancer Research. Jeśli chcesz, prześlę ci link do jej bloga. A. jest największą inspiracją dla nas wszystkich a swoją postawą udowadnia, że nic poza nami samymi nie stoi na drodze do osiągnięcia celu. Siła do osiągnięcia tego co sobie wymierzasz jest w Tobie, musisz ją w sobie znaleźć.
Tak z chęcią bym przejrzała jej bloga będę wdzięczna jesli mogłabym dostać link :)
9 kwietnia 2015, 20:50
mam ten sam problem tylko że ja już minęłam 70 pare kilo temu. To z chłopakiem to jakbym siebie czytala. Nie podobam się sobie a on mi mówi że jest pięknie. ;/ a ja wyglądam coraz gorzej i coraz gorzej się z tym czuję :( odkąd z nim jestem przytyłam prawie 15 kilo przez te jego słodkie gadki. Sam ma troche brzucha i na mój nigdy nie narzeka mówi że fajny że lubi że jest jak powinno być a ja z jednej strony sie nie akceptuje, nie lubie swojego wyglądu a z drugiej jestem leniwa ociężała, a ostatnio chorowita i nie mam na nic sił. Zero kondycji.
Kurczę, ja mam to samo, bardzo bym chciała się ogarnąć i wyglądać dla samej siebie seksownie ale nie daję rady. Ja również w zasadzie przytyłam odkąd jestem z moim chłopakiem, jak się poznaliśmy moja waga krążyła własnie w okolicach 63 kg, a teraz ? Czuję się ciężko, kondycja spada, łapię zadyszkę bo szybkim przejściu dłuższego odcinka albo po wejściu na schody. Nie mam pojęcia co się ze mną dzieje.
14 kwietnia 2015, 00:27
Mi zawsze bardzo pomagało samo pisanie gdzieś swoich dziennych grzechów i sukcesów- kiedy to widzisz w jednym miejscu na prawdę świadomość się zmienia. No i uprawianie ruchu grupowo, samej często o wiele trudniej się jest zmotywować ;) Polecam też tutejsze wyzwania, sama zrobiłam jedno dla początkujących, poszukujących "startera" takie, by było wystarczające dla budowania formy i dobrych przyzwyczajeń ale i nieprzesadnie obciążające np. osoby zabiegane czy nieprzyzwyczajone ;) Znajdziesz po moim profilu, może choć troszkę pomoże?
14 kwietnia 2015, 17:13
To niestety siedzi w naszej głowie.. musimy powiedziec sobie że sie odchudzamy i niedopuszczac mysli ze mozemy coś zjesc.. U mnie jest tak, ze waga zawsze była rózna .. raz udało mi sie schudnąc 25 kg, wyglądałam super, miałam 60kg przy 174cm.. po czym się zaniedbałam i wróciło mi 20kg.. potem ciąza itd... teraz mam 10kg za sobą i 30 przedemną ;3 postanowiłam sobie że nigdy w zyciu nie pozwole sobie, na powrót wagi i będę sie pilnowac.. jak mam ochote (co nastąpiło w swieta i nie pozwole aby nastąpiło wiecej razy) na przerwę, to jem więcej, ale pilnuje sie aby waga stała w miejscu i nie rosła. Wiem ze mozna spocząc na laurach po komplementach sama miałam ostatnio taki moment gdy było po mnie widac ze schudłam te 6kg ale nie dałam się.. gdy podjadłam cukierki (potem załowałam jak cholera) poszłam za kare na 6 godzinny spacer po którym zamiast na + było 0,6 na minusue ^^ Chłopak mnie motywuje bo mi czasem docina, ojciec tez zreszta ;p to daje kopa zwłaszcza ze wiem ze chłopak no prawde mówiąc wolałby wylaszczoną lasencję od słonia zwłaszcza ze on jest wysoki i meega chudy.. skoro schudłas to wiadomo ze potrafisz ;3
Nie odpuszczaj kochana bo nie warto... zrób to dla siebie dla chłopaka... Sama musisz ogarnąc w głowie swoją motywację. Sama musisz dojrzeć do tego, aby wziąść się wreszcie do roboty a nie narzekac, poukładać sobie w głowie wszystko, poznać siebie... bo my możemy byc motywacją ale chwilową... nasza motywacja za tydzien zniknie a ty nadal będziesz jadła jadła jadła..
Szczerze? ja nie mam motywacji.. w sensie mam czasem chwile gdzie widze cukierki mysle sobie: kurde zjem! omomomom! Ale wtedy przypominam sobie tak naprawde ile mam do stracenia, ze kazdy dzien zbliza mnie do cellu nie warto rezygnowac z tego dla głupich cukierków.. kazdy ma chwile załamania - wazne aby sie w tym nie zatracic wziasc sie w garsc i kontynuowac to co sie zaczeło.
Zmien kochana najpierw swoje myslenie / nastawienie
14 kwietnia 2015, 21:41
Jakbym czytała samą siebie. :) Moi mężczyźni też zawsze mówili, że jestem piękna i mogłabym wyglądać jak wieloryb a i tak by mnie kochali. Niby słodko, niby super, ale na gadaniu się kiedyś skończy. Jeden z moich chłopaków był tak zazdrosny, że jak tylko powiedziałam, że przechodzę na dietę, to od razu foch, dla kogo, dlaczego, po co, jak to, zanim z nim byłam na pewno się nie odchudzałam. Ale mniejsza. Ja porozmawiałam ze swoim chłopakiem i powiedziałam szczerze, że chciałabym schudnąć dla siebie i czy jemu się podobam bardziej obecnie, czy dopiero bardziej bym się podobała to już mój problem. Poprosiłam go o wsparcie, aby zabierając mnie gdzieś (to był żarłok straszny), wybierał takie miejsca gdzie i ja mogę znaleźć coś dopasowanego do diety, poprosiłam o wsparcie i rzeczywiście wspierał mnie i to w pozytywny sposób, np. "nie chce mi się dziś ćwiczyć..." "ćwicz, bo obiecałem, że będę cię motywować, a potem będziesz jeszcze żałowała. Przecież godzina to nie cały dzień. Poćwicz, to ja zrobię coś miłego". I od razu człowiek z chęcią machał tą nóżką na siłowni. :P
16 kwietnia 2015, 14:29
Rok temu przed poznaniem chlopaka schudlam dosyc, pozbylam sie bulimii jak juz zaczelam z nim byc to przez ciagle komplementy przestalam dbac o siebie, przytylam do poprzedniej wagi i czulam sie przy nim fatalnie, sytuacja jak u Ciebie. On moze sobie pozwolic na duzo jedzenia i nie tyje, a ja juz inaczej. Jednak od nowego roku postanowilam zadbac o siebie, a w polowie lutego juz tak na serio, regularne cwiczenia, zdrowe odzywianie, ograniczenie alkoholu, slodyczy, niezdrowych przekasek. Teraz czuje sie troche lepiej ze soba przy nim, ale caly czas chce jeszcze schudnac.