- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
27 października 2018, 23:22
Za niedługo uda mi się przytyć do prawidłowej wagi. Mam zaburzenia odżywiania, więc wolałabym tą wagę utrzymać bez liczenia kcal. To przykładowo z dzisiaj. Inne jadłospisy też znajdziecie w moim pamiętniku. Dodam jeszcze, że ćwicze 3-4 razy w tygodniu siłowo + jakiś tam ruch w ciągu dnia. Jem bezglutenowo i bez laktozy.
Śniadanie: 6 grzanek kwadratowych z hummusem i papryką
Śniadanie 2: 5 placuszków z cukinii i sok z buraka, marchwi, jabłek
Lunch: Szklanka płatków ryżowych, szklanka mleka, szklanka borówek, odżywka białkowa
Obiad: miseczka ok.600ml pieczonych ziemniaków, 2 puszki tuńczyka i sałatka (mix salat, rzodkiewki, kalarepa, oliwa z oliwek, pestki słonecznika, pomidory)
Podwieczorek: kinder joy, kisiel truskawkowy (fit) miseczka ok.600ml, 4 kromki pieczywa chrupkiego z masłem orzechowym, 4 kostki gorzkiej czekolady 70% bez cukru
Kolacja: 3 miseczki ok.600ml makaronu z kurczakiem, brokułem w sosie jogurtowym
Jeszcze raz podkreślam, że są to ilości jakie jem na przytycie. I teraz ile mniej jeść zeby utrzymać wagę bez liczenia kcal ? Dietetyk to już ostateczność.
Bardzo dziękuję wam kochane :)
Edytowany przez PigulaOla 28 października 2018, 17:24
28 października 2018, 08:45
a w jakim tempie przybieralas i ile zostalo Ci do docelowej masy ciala?
Edytowany przez PigulaOla 28 października 2018, 08:56
28 października 2018, 08:54
Zmniejsz odpowiednio porcje - teraz niektóre są spore (np. 2 woreczki kaszy, 3 miski makaronu, 6 grzanek, słoik masła orzechowego), więc jest z czego obcinać. Przelicz kalorie RAZ i ułóż sobie jadłospis na tydzień - tak, aby odpowiadał Twojemu zapotrzebowaniu na utrzymanie. Jedz według niego i obserwuj, może coś trzeba będzie dodać albo odjąć; przyzwyczaisz się do nowych porcji i nie będziesz musiała wszystkiego przeliczać. To jednak nie kalorie same w sobie są problemem, ale Twoje nastawienie - w jakiś sposób trzeba przecież kontrolować ilość jedzenia i ideałem jest równowaga w tej kwestii, a nie paniczny strach przed cyferkami.
28 października 2018, 09:40
Na liczenie kalorii muszę mieć po dyskusji zgodę lekarza, więc to niestety nie jest takie proste jak to się wydaje. Ja sama nie czuję się na siłach, więc wątpię żeby się zgodził. To nie jest dobry pomysł żebym trzymała się jakiegoś z góry zaplanowanego jadłospisu. Będę miała ochotę na coś innego niż jest zaplanowane i zacznę wariować. Na razie tak jak mówisz zmniejsze porcje o połowe i zobaczymy co z tego wyjdzie.Zmniejsz odpowiednio porcje - teraz niektóre są spore (np. 2 woreczki kaszy, 3 miski makaronu, 6 grzanek, słoik masła orzechowego), więc jest z czego obcinać. Przelicz kalorie RAZ i ułóż sobie jadłospis na tydzień - tak, aby odpowiadał Twojemu zapotrzebowaniu na utrzymanie. Jedz według niego i obserwuj, może coś trzeba będzie dodać albo odjąć; przyzwyczaisz się do nowych porcji i nie będziesz musiała wszystkiego przeliczać. To jednak nie kalorie same w sobie są problemem, ale Twoje nastawienie - w jakiś sposób trzeba przecież kontrolować ilość jedzenia i ideałem jest równowaga w tej kwestii, a nie paniczny strach przed cyferkami.
Pewnie, nie mówię tu o powrocie do restrykcji, na których opiera się ED, lecz o jakimś orientacyjnym jadłospisie na początek, stopniowym wyrobieniu sobie dobrych nawyków i wyczucia proporcji (typu: na podwieczorek zjesz raz banana i jogurt, innego dnia porcję budyniu, jeszcze innego - listek czekolady i latte, ale już nie całą czekoladę i słoik masła orzechowego, a nawet jeśli tak popłyniesz, to najwyżej zjesz lżejszą kolację). Wokół zapotrzebowania możesz oscylować, jednego dnia zjeść więcej, innego mniej.
28 października 2018, 10:03
Pewnie, nie mówię tu o powrocie do restrykcji, na których opiera się ED, lecz o jakimś orientacyjnym jadłospisie na początek, stopniowym wyrobieniu sobie dobrych nawyków i wyczucia proporcji (typu: na podwieczorek zjesz raz banana i jogurt, innego dnia porcję budyniu, jeszcze innego - listek czekolady i latte, ale już nie całą czekoladę i słoik masła orzechowego, a nawet jeśli tak popłyniesz, to najwyżej zjesz lżejszą kolację). Wokół zapotrzebowania możesz oscylować, jednego dnia zjeść więcej, innego mniej.Na liczenie kalorii muszę mieć po dyskusji zgodę lekarza, więc to niestety nie jest takie proste jak to się wydaje. Ja sama nie czuję się na siłach, więc wątpię żeby się zgodził. To nie jest dobry pomysł żebym trzymała się jakiegoś z góry zaplanowanego jadłospisu. Będę miała ochotę na coś innego niż jest zaplanowane i zacznę wariować. Na razie tak jak mówisz zmniejsze porcje o połowe i zobaczymy co z tego wyjdzie.Zmniejsz odpowiednio porcje - teraz niektóre są spore (np. 2 woreczki kaszy, 3 miski makaronu, 6 grzanek, słoik masła orzechowego), więc jest z czego obcinać. Przelicz kalorie RAZ i ułóż sobie jadłospis na tydzień - tak, aby odpowiadał Twojemu zapotrzebowaniu na utrzymanie. Jedz według niego i obserwuj, może coś trzeba będzie dodać albo odjąć; przyzwyczaisz się do nowych porcji i nie będziesz musiała wszystkiego przeliczać. To jednak nie kalorie same w sobie są problemem, ale Twoje nastawienie - w jakiś sposób trzeba przecież kontrolować ilość jedzenia i ideałem jest równowaga w tej kwestii, a nie paniczny strach przed cyferkami.
28 października 2018, 10:27
Już odpowiadam: słuchać swojego organizmu, lecz jednocześnie nie tracić zdrowego rozsądku. Pozwolić sobie od czasu do czasu na coś totalnie niezdrowego i kalorycznego, zrobić taki cheat meal (lub day, jak kto woli). Tym samym podkręcisz swój metabolizm. Spożywaj dużo błonnika, pij odpowiednie ilości wody i czerwonej/zielonej herbaty. Nie trzymaj się ściśle diety, wystarczy regularna pora posiłków (choć jeśli przychodzi pora obiadu, a ty wciąż nie odczuwasz głodu, moim zdaniem nie warto jeść na siłę). Staraj się nie najadać na 2h przed spaniem, zmniejsz dotychczasowe porcje... Nie chodzi przecież o to, aby się napchać i mieć potem trudności ze wstaniem od stołu czy niefajne uczucie ciężkości na żołądku. Ponadto, na Twoim miejscu, nie wydziwiałabym z tym niejedzeniem glutenu czy laktozy - chyba, że rzeczywiście otrzymałaś takie zalecenia od lekarza, bo twój stan zdrowia nie pozwala na ich spożycie. Unikałabym też produktów typu light, bo tak naprawdę większość z nich rekompensuje sobie brak tłuszczu większą ilością cukru. O ile jedzenie odtłuszczonego nabiału ma sens, o tyle "odchudzona" czekolada czy majonez potrafi mieć tyle samo kcal, co pełnowartościowy produkt (i być jednocześnie 2x droższy ;)).
28 października 2018, 10:34
Już odpowiadam: słuchać swojego organizmu, lecz jednocześnie nie tracić zdrowego rozsądku. Pozwolić sobie od czasu do czasu na coś totalnie niezdrowego i kalorycznego, zrobić taki cheat meal (lub day, jak kto woli). Tym samym podkręcisz swój metabolizm. Spożywaj dużo błonnika, pij odpowiednie ilości wody i czerwonej/zielonej herbaty. Nie trzymaj się ściśle diety, wystarczy regularna pora posiłków (choć jeśli przychodzi pora obiadu, a ty wciąż nie odczuwasz głodu, moim zdaniem nie warto jeść na siłę). Staraj się nie najadać na 2h przed spaniem, zmniejsz dotychczasowe porcje... Nie chodzi przecież o to, aby się napchać i mieć potem trudności ze wstaniem od stołu czy niefajne uczucie ciężkości na żołądku. Ponadto, na Twoim miejscu, nie wydziwiałabym z tym niejedzeniem glutenu czy laktozy - chyba, że rzeczywiście otrzymałaś takie zalecenia od lekarza, bo twój stan zdrowia nie pozwala na ich spożycie. Unikałabym też produktów typu light, bo tak naprawdę większość z nich rekompensuje sobie brak tłuszczu większą ilością cukru. O ile jedzenie odtłuszczonego nabiału ma sens, o tyle "odchudzona" czekolada czy majonez potrafi mieć tyle samo kcal, co pełnowartościowy produkt (i być jednocześnie 2x droższy ;)).
28 października 2018, 10:36
Mam uczulenie czy nie tolerancje laktozy i glutenu. Nie rozróżniam za bardzo xD w każdym bądź razie chyba mi przechodzi.Cheatów robić nie będę. Po prostu jak będę miała na coś nie za bardzo zdrowego ochotę to, to zjem. Ostatnio tak robię i się to sprawdza. Produktów light już dawno nie jem. Dziękuję bardzo za cenne i przydatne rady :)Już odpowiadam: słuchać swojego organizmu, lecz jednocześnie nie tracić zdrowego rozsądku. Pozwolić sobie od czasu do czasu na coś totalnie niezdrowego i kalorycznego, zrobić taki cheat meal (lub day, jak kto woli). Tym samym podkręcisz swój metabolizm. Spożywaj dużo błonnika, pij odpowiednie ilości wody i czerwonej/zielonej herbaty. Nie trzymaj się ściśle diety, wystarczy regularna pora posiłków (choć jeśli przychodzi pora obiadu, a ty wciąż nie odczuwasz głodu, moim zdaniem nie warto jeść na siłę). Staraj się nie najadać na 2h przed spaniem, zmniejsz dotychczasowe porcje... Nie chodzi przecież o to, aby się napchać i mieć potem trudności ze wstaniem od stołu czy niefajne uczucie ciężkości na żołądku. Ponadto, na Twoim miejscu, nie wydziwiałabym z tym niejedzeniem glutenu czy laktozy - chyba, że rzeczywiście otrzymałaś takie zalecenia od lekarza, bo twój stan zdrowia nie pozwala na ich spożycie. Unikałabym też produktów typu light, bo tak naprawdę większość z nich rekompensuje sobie brak tłuszczu większą ilością cukru. O ile jedzenie odtłuszczonego nabiału ma sens, o tyle "odchudzona" czekolada czy majonez potrafi mieć tyle samo kcal, co pełnowartościowy produkt (i być jednocześnie 2x droższy ;)).
Grunt to nie dać się zwariować, na zdrowie! :)
28 października 2018, 10:48
To oczywiste, że wychodzenie z ed nie jest proste, nigdy nie twierdziłam, że jest, więc nic mi się nie wydaje. Jeszcze sporo pracy przed Tobą, nauczenia się dystansu, bo na razie widać sprzeczne tendencje: skrupulatnie zapisujesz, co jesz teraz, podajesz wagę z dokładnością do 100 g, a jednocześnie wzbraniasz się przed jakimkolwiek planem i gdy ja piszę zaledwie o orientacyjnym planie, Ty od razu widzisz w tym więzienie. Tymczasem ani ciągłe ograniczenia, ani totalna dowolność nie są dobrym rozwiązaniem, jakiś minimalny plan musisz mieć, by odzyskać zdrowy stosunek do jedzenia.
28 października 2018, 12:12
To oczywiste, że wychodzenie z ed nie jest proste, nigdy nie twierdziłam, że jest, więc nic mi się nie wydaje. Jeszcze sporo pracy przed Tobą, nauczenia się dystansu, bo na razie widać sprzeczne tendencje: skrupulatnie zapisujesz, co jesz teraz, podajesz wagę z dokładnością do 100 g, a jednocześnie wzbraniasz się przed jakimkolwiek planem i gdy ja piszę zaledwie o orientacyjnym planie, Ty od razu widzisz w tym więzienie. Tymczasem ani ciągłe ograniczenia, ani totalna dowolność nie są dobrym rozwiązaniem, jakiś minimalny plan musisz mieć, by odzyskać zdrowy stosunek do jedzenia.