Temat: Jak utrzymać wagę bez liczenia kcal ?

Za niedługo uda mi się przytyć do prawidłowej wagi. Mam zaburzenia odżywiania, więc wolałabym tą wagę utrzymać bez liczenia kcal. To przykładowo z dzisiaj. Inne jadłospisy też znajdziecie w moim pamiętniku. Dodam jeszcze, że ćwicze 3-4 razy w tygodniu siłowo + jakiś tam ruch w ciągu dnia. Jem bezglutenowo i bez laktozy. 

Śniadanie: 6 grzanek kwadratowych z hummusem i papryką 

Śniadanie 2: 5 placuszków z cukinii i sok z buraka, marchwi, jabłek 

Lunch: Szklanka płatków ryżowych, szklanka mleka, szklanka borówek, odżywka białkowa

Obiad: miseczka ok.600ml pieczonych ziemniaków, 2 puszki tuńczyka i sałatka (mix salat, rzodkiewki, kalarepa, oliwa z oliwek, pestki słonecznika,  pomidory)

Podwieczorek: kinder joy, kisiel truskawkowy (fit) miseczka ok.600ml, 4 kromki pieczywa chrupkiego z masłem orzechowym, 4 kostki gorzkiej czekolady 70% bez cukru

Kolacja: 3 miseczki ok.600ml makaronu z kurczakiem, brokułem w sosie jogurtowym

Jeszcze raz podkreślam, że są to ilości jakie jem na przytycie. I teraz ile mniej jeść zeby utrzymać wagę bez liczenia kcal ? Dietetyk to już ostateczność.

Bardzo dziękuję wam kochane :)

Lipstick_on_the_glass napisał(a):

a w jakim tempie przybieralas i ile zostalo Ci do docelowej masy ciala?
w czerwcu ważyłam 42,1kg (ale to nie moja najniższa waga), aktualnie ważę 46,7. Tylko, że ja miałam jelitówke i schudłam do trzy z przodu w trakcie masy. Później znowu coś było na co za bardzo nie miałam wpływu i znowu to co przytyłam schudlam. Tyłam zazwyczaj do ok.1kg tygodniowo. 

Lili52 napisał(a):

Zmniejsz odpowiednio porcje - teraz niektóre są spore (np. 2 woreczki kaszy, 3 miski makaronu, 6 grzanek, słoik masła orzechowego), więc jest z czego obcinać. Przelicz kalorie RAZ i ułóż sobie jadłospis na tydzień - tak, aby odpowiadał Twojemu zapotrzebowaniu na utrzymanie. Jedz według niego i obserwuj, może coś trzeba będzie dodać albo odjąć; przyzwyczaisz się do nowych porcji i nie będziesz musiała wszystkiego przeliczać. To jednak nie kalorie same w sobie są problemem, ale Twoje nastawienie - w jakiś sposób trzeba przecież kontrolować ilość jedzenia i ideałem jest równowaga w tej kwestii, a nie paniczny strach przed cyferkami.
Na liczenie kalorii muszę mieć po dyskusji zgodę lekarza, więc to niestety nie jest takie proste jak to się wydaje. Ja sama nie czuję się na siłach, więc wątpię żeby się zgodził. To nie jest dobry pomysł żebym trzymała się jakiegoś z góry zaplanowanego jadłospisu. Będę miała ochotę na coś innego niż jest zaplanowane i zacznę wariować. Na razie tak jak mówisz zmniejsze porcje o połowe i zobaczymy co z tego wyjdzie.

PigulaOla napisał(a):

Lili52 napisał(a):

Zmniejsz odpowiednio porcje - teraz niektóre są spore (np. 2 woreczki kaszy, 3 miski makaronu, 6 grzanek, słoik masła orzechowego), więc jest z czego obcinać. Przelicz kalorie RAZ i ułóż sobie jadłospis na tydzień - tak, aby odpowiadał Twojemu zapotrzebowaniu na utrzymanie. Jedz według niego i obserwuj, może coś trzeba będzie dodać albo odjąć; przyzwyczaisz się do nowych porcji i nie będziesz musiała wszystkiego przeliczać. To jednak nie kalorie same w sobie są problemem, ale Twoje nastawienie - w jakiś sposób trzeba przecież kontrolować ilość jedzenia i ideałem jest równowaga w tej kwestii, a nie paniczny strach przed cyferkami.
Na liczenie kalorii muszę mieć po dyskusji zgodę lekarza, więc to niestety nie jest takie proste jak to się wydaje. Ja sama nie czuję się na siłach, więc wątpię żeby się zgodził. To nie jest dobry pomysł żebym trzymała się jakiegoś z góry zaplanowanego jadłospisu. Będę miała ochotę na coś innego niż jest zaplanowane i zacznę wariować. Na razie tak jak mówisz zmniejsze porcje o połowe i zobaczymy co z tego wyjdzie.

Pewnie, nie mówię tu o powrocie do restrykcji, na których opiera się ED, lecz o jakimś orientacyjnym jadłospisie na początek, stopniowym wyrobieniu sobie dobrych nawyków i wyczucia proporcji (typu: na podwieczorek zjesz raz banana i jogurt, innego dnia porcję budyniu, jeszcze innego - listek czekolady i latte, ale już nie całą czekoladę i słoik masła orzechowego, a nawet jeśli tak popłyniesz, to najwyżej zjesz lżejszą kolację). Wokół zapotrzebowania możesz oscylować, jednego dnia zjeść więcej, innego mniej. 

Lili52 napisał(a):

PigulaOla napisał(a):

Lili52 napisał(a):

Zmniejsz odpowiednio porcje - teraz niektóre są spore (np. 2 woreczki kaszy, 3 miski makaronu, 6 grzanek, słoik masła orzechowego), więc jest z czego obcinać. Przelicz kalorie RAZ i ułóż sobie jadłospis na tydzień - tak, aby odpowiadał Twojemu zapotrzebowaniu na utrzymanie. Jedz według niego i obserwuj, może coś trzeba będzie dodać albo odjąć; przyzwyczaisz się do nowych porcji i nie będziesz musiała wszystkiego przeliczać. To jednak nie kalorie same w sobie są problemem, ale Twoje nastawienie - w jakiś sposób trzeba przecież kontrolować ilość jedzenia i ideałem jest równowaga w tej kwestii, a nie paniczny strach przed cyferkami.
Na liczenie kalorii muszę mieć po dyskusji zgodę lekarza, więc to niestety nie jest takie proste jak to się wydaje. Ja sama nie czuję się na siłach, więc wątpię żeby się zgodził. To nie jest dobry pomysł żebym trzymała się jakiegoś z góry zaplanowanego jadłospisu. Będę miała ochotę na coś innego niż jest zaplanowane i zacznę wariować. Na razie tak jak mówisz zmniejsze porcje o połowe i zobaczymy co z tego wyjdzie.
Pewnie, nie mówię tu o powrocie do restrykcji, na których opiera się ED, lecz o jakimś orientacyjnym jadłospisie na początek, stopniowym wyrobieniu sobie dobrych nawyków i wyczucia proporcji (typu: na podwieczorek zjesz raz banana i jogurt, innego dnia porcję budyniu, jeszcze innego - listek czekolady i latte, ale już nie całą czekoladę i słoik masła orzechowego, a nawet jeśli tak popłyniesz, to najwyżej zjesz lżejszą kolację). Wokół zapotrzebowania możesz oscylować, jednego dnia zjeść więcej, innego mniej. 
Ale to nie jest takie proste jak ci się wydaje. W dodatku nie chcę być więźniem z góry czegoś zaplanowanego.

Już odpowiadam: słuchać swojego organizmu, lecz jednocześnie nie tracić zdrowego rozsądku. Pozwolić sobie od czasu do czasu na coś totalnie niezdrowego i kalorycznego, zrobić taki cheat meal (lub day, jak kto woli). Tym samym podkręcisz swój metabolizm. Spożywaj dużo błonnika, pij odpowiednie ilości wody i czerwonej/zielonej herbaty. Nie trzymaj się ściśle diety, wystarczy regularna pora posiłków (choć jeśli przychodzi pora obiadu, a ty wciąż nie odczuwasz głodu, moim zdaniem nie warto jeść na siłę). Staraj się nie najadać na 2h przed spaniem, zmniejsz dotychczasowe porcje... Nie chodzi przecież o to, aby się napchać i mieć potem trudności ze wstaniem od stołu czy niefajne uczucie ciężkości na żołądku. Ponadto, na Twoim miejscu, nie wydziwiałabym z tym niejedzeniem glutenu czy laktozy - chyba, że rzeczywiście otrzymałaś takie zalecenia od lekarza, bo twój stan zdrowia nie pozwala na ich spożycie. Unikałabym też produktów typu light, bo tak naprawdę większość z nich rekompensuje sobie brak tłuszczu większą ilością cukru. O ile jedzenie odtłuszczonego nabiału ma sens, o tyle "odchudzona" czekolada czy majonez potrafi mieć tyle samo kcal, co pełnowartościowy produkt (i być jednocześnie 2x droższy ;)).

Pasek wagi

Ves91 napisał(a):

Już odpowiadam: słuchać swojego organizmu, lecz jednocześnie nie tracić zdrowego rozsądku. Pozwolić sobie od czasu do czasu na coś totalnie niezdrowego i kalorycznego, zrobić taki cheat meal (lub day, jak kto woli). Tym samym podkręcisz swój metabolizm. Spożywaj dużo błonnika, pij odpowiednie ilości wody i czerwonej/zielonej herbaty. Nie trzymaj się ściśle diety, wystarczy regularna pora posiłków (choć jeśli przychodzi pora obiadu, a ty wciąż nie odczuwasz głodu, moim zdaniem nie warto jeść na siłę). Staraj się nie najadać na 2h przed spaniem, zmniejsz dotychczasowe porcje... Nie chodzi przecież o to, aby się napchać i mieć potem trudności ze wstaniem od stołu czy niefajne uczucie ciężkości na żołądku. Ponadto, na Twoim miejscu, nie wydziwiałabym z tym niejedzeniem glutenu czy laktozy - chyba, że rzeczywiście otrzymałaś takie zalecenia od lekarza, bo twój stan zdrowia nie pozwala na ich spożycie. Unikałabym też produktów typu light, bo tak naprawdę większość z nich rekompensuje sobie brak tłuszczu większą ilością cukru. O ile jedzenie odtłuszczonego nabiału ma sens, o tyle "odchudzona" czekolada czy majonez potrafi mieć tyle samo kcal, co pełnowartościowy produkt (i być jednocześnie 2x droższy ;)).
Mam uczulenie czy nie tolerancje laktozy i glutenu. Nie rozróżniam za bardzo xD w każdym bądź razie chyba mi przechodzi.Cheatów robić nie będę. Po prostu jak będę miała na coś nie za bardzo zdrowego ochotę to, to zjem. Ostatnio tak robię i się to sprawdza. Produktów light już dawno nie jem. Dziękuję bardzo za cenne i przydatne rady :)

PigulaOla napisał(a):

Ves91 napisał(a):

Już odpowiadam: słuchać swojego organizmu, lecz jednocześnie nie tracić zdrowego rozsądku. Pozwolić sobie od czasu do czasu na coś totalnie niezdrowego i kalorycznego, zrobić taki cheat meal (lub day, jak kto woli). Tym samym podkręcisz swój metabolizm. Spożywaj dużo błonnika, pij odpowiednie ilości wody i czerwonej/zielonej herbaty. Nie trzymaj się ściśle diety, wystarczy regularna pora posiłków (choć jeśli przychodzi pora obiadu, a ty wciąż nie odczuwasz głodu, moim zdaniem nie warto jeść na siłę). Staraj się nie najadać na 2h przed spaniem, zmniejsz dotychczasowe porcje... Nie chodzi przecież o to, aby się napchać i mieć potem trudności ze wstaniem od stołu czy niefajne uczucie ciężkości na żołądku. Ponadto, na Twoim miejscu, nie wydziwiałabym z tym niejedzeniem glutenu czy laktozy - chyba, że rzeczywiście otrzymałaś takie zalecenia od lekarza, bo twój stan zdrowia nie pozwala na ich spożycie. Unikałabym też produktów typu light, bo tak naprawdę większość z nich rekompensuje sobie brak tłuszczu większą ilością cukru. O ile jedzenie odtłuszczonego nabiału ma sens, o tyle "odchudzona" czekolada czy majonez potrafi mieć tyle samo kcal, co pełnowartościowy produkt (i być jednocześnie 2x droższy ;)).
Mam uczulenie czy nie tolerancje laktozy i glutenu. Nie rozróżniam za bardzo xD w każdym bądź razie chyba mi przechodzi.Cheatów robić nie będę. Po prostu jak będę miała na coś nie za bardzo zdrowego ochotę to, to zjem. Ostatnio tak robię i się to sprawdza. Produktów light już dawno nie jem. Dziękuję bardzo za cenne i przydatne rady :)

Grunt to nie dać się zwariować, na zdrowie! :)

Pasek wagi

To oczywiste, że wychodzenie z ed nie jest proste, nigdy nie twierdziłam, że jest, więc nic mi się nie wydaje. Jeszcze sporo pracy przed Tobą, nauczenia się dystansu, bo na razie widać sprzeczne tendencje: skrupulatnie zapisujesz, co jesz teraz, podajesz wagę z dokładnością do 100 g, a jednocześnie wzbraniasz się przed jakimkolwiek planem i gdy ja piszę zaledwie o orientacyjnym planie, Ty od razu widzisz w tym więzienie. Tymczasem ani ciągłe ograniczenia, ani totalna dowolność nie są dobrym rozwiązaniem, jakiś minimalny plan musisz mieć, by odzyskać zdrowy stosunek do jedzenia.

a jajka, kasze, zupy, gdzie? 

Pasek wagi

Lili52 napisał(a):

To oczywiste, że wychodzenie z ed nie jest proste, nigdy nie twierdziłam, że jest, więc nic mi się nie wydaje. Jeszcze sporo pracy przed Tobą, nauczenia się dystansu, bo na razie widać sprzeczne tendencje: skrupulatnie zapisujesz, co jesz teraz, podajesz wagę z dokładnością do 100 g, a jednocześnie wzbraniasz się przed jakimkolwiek planem i gdy ja piszę zaledwie o orientacyjnym planie, Ty od razu widzisz w tym więzienie. Tymczasem ani ciągłe ograniczenia, ani totalna dowolność nie są dobrym rozwiązaniem, jakiś minimalny plan musisz mieć, by odzyskać zdrowy stosunek do jedzenia.
Zapisuje, bo to mi w jakiś sposób pomaga. W ten sposób też obserwuje swój organizm i mogę później sobie porównywać, kontrolować. Czasem i to zapisywanie mnie męczy to tego nie robię. Przecież niczego nie zapisuje w dokładności co do grama. Wagę tak zapisywać muszę. Dzięki temu nawet jak przytyje 300g to wiem, że jest pół kroku do zdrowia fizycznego, ale też psychicznego. Zdrowe nawyki żywieniowe i pozwalanie sobie na nie zdrowe produkty kiedy mam ochotę (nie mam często tak, że to nie jest problem) podobno jest bardzo rozsądnym podejściem. Robisz mi mętlik w głowie nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę. To jest moje 974737 podejście do wyzdrowienia i przytycia. Zawsze robiłam to licząc kcal i zawsze kończyło się źle. Razem z specjalistą ustaliliśmy, że kcal liczyć nie mogę. No chyba, że będzie potrzeba. On mnie zna na tyle dobrze i ja siebie, że wiemy co jest dla mnie dobre. Z resztą mój lekarz wie co robi, ponieważ jest odpowiednio wykwalifikowany w tej dziedzinie i ja jestem jego nie pierwszym przypadkiem z zaburzeniami odżywiania, ale dziękuję, że próbujesz pomóc :)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.