- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
10 listopada 2018, 19:09
Jesteście zwolennikami twierdzenia, że żeby być szczupłym, trzeba (odpowiednio) dużo jeść? Kiedyś było przekonanie, żeby być szczupłym trzeba żyć na przysłowiowej sałacie, dziś przeciwnie - gdy ktoś je za mało, krzyczymy na niego, że musi jeść więcej dla sprawniejszego metabolizmu. Uważacie, że gdy ktoś je mało i nie chudnie, powinien zacząć jeść więcej, aby ruszyć metabolizm i chudnąć? Czy gdy osoba jadła za mało, a nagle zaczyna jeść porządnie (czyli według jej wyliczonego CPM), to jest szansa, że zacznie chudnąć (lub przestanie tyć jeśli tyła)? Czy raczej gdy zwiększy kaloryczność to zacznie tyć, bo jej metabolizm jest zniszczony przez zbyt niskokaloryczną dietę?
Wzięło mnie na te przemyślenia, bo jak niektórzy kojarzą, przez moje zaburzenia, po diecie cały czas opieram się na ważeniu jedzenia, by utrzymać wagę. Wariowałam ze strachu, że jem za dużo, bo waga może niedoważa... Porównałam kilka wag i okazało się, że ona pokazuje za dużo o jakieś ponad 2g a ja ważę prawie WSZYSTKO (tak, taki mam problem), każdy kawałek masła a jem.go dużo, orzechy, ryże. ...zatem okazuje się, że nigdy nie dobiłam do 1800kcal, które powinnam jeść na utrzymaniu! A miałam zawsze sporo ruchu. Teraz mam lepiej ważącą wagę i boję się dobijać do 1800 (robię to, ale obawiam się tycia). Tak to jest jak człowiek opiera życie na elektronice która Zawodzi, bo inaczej nie potrafi.
11 listopada 2018, 00:28
Czy ja dobrze widzę i panikujesz, bo waga zawyża o 2 gramy?! Jak pisze Jurysdykcja, i tak nie da się zawsze precyzyjnie określić wartości energetycznej posiłków, bo każde składniki mogą się nieco różnić od tych ujętych w tabelach. Masz poważny problem - czy leczysz się z ed?
Dokładnie. Nie tylko te same produkty mają różną kaloryczność, ale także w zależności od dnia człowiek inaczej przyswaja to co zjadł.
Edytowany przez ggeisha 11 listopada 2018, 00:28
11 listopada 2018, 08:23
Masz zaniżoną przemianę materii - to obrona organizmu przyzwyczajonego do ciągłego niedojadania przed głodem. Twoje PPM jest niższe niż "norma" dlatego tyjesz. Jedyny sposób to podkręcenie metabolizmu. Człowiek nie jest stworzony do leżenia tylko ruchu, to podstawa aktualnej piramidy żywieniowej. Wrócisz do "podstawowego" ruchu to organizm wróci do "podstawowej" przemiany.całe życie na dietach jadłam poniżej i to dużo PPM. Teraz przy PPM tyję prawie 0,5 kg dziennie. Nie wierzę żeby chyudąć trzeba jeść. No ale ja mam leżący tryb życia całe życie.
Zastanawiam się jak mieć leżący tryb życia? jeśli oczywiście człowiek nie jest sparaliżowany ?
11 listopada 2018, 08:23
Masz zaniżoną przemianę materii - to obrona organizmu przyzwyczajonego do ciągłego niedojadania przed głodem. Twoje PPM jest niższe niż "norma" dlatego tyjesz. Jedyny sposób to podkręcenie metabolizmu. Człowiek nie jest stworzony do leżenia tylko ruchu, to podstawa aktualnej piramidy żywieniowej. Wrócisz do "podstawowego" ruchu to organizm wróci do "podstawowej" przemiany.całe życie na dietach jadłam poniżej i to dużo PPM. Teraz przy PPM tyję prawie 0,5 kg dziennie. Nie wierzę żeby chyudąć trzeba jeść. No ale ja mam leżący tryb życia całe życie.
Zastanawiam się jak mieć leżący tryb życia? jeśli oczywiście człowiek nie jest sparaliżowany ?
11 listopada 2018, 10:12
ja z mojej strony powiem tyle - byłam na niskokalorycznej diecie, też świrowałam i ważyłam wszystko, panikowałam. wychodząc z ED miałam czasem takie napady głodu, że jadłam naprawdę sporo. przytyć to przytyłam - miałam sporą niedowagę, więc nic dziwnego - ale moja waga zatrzymała się na BMI 18,5 (z którego zaczynałam gdy wpadłam w anoreksję) i tak sobie stoi, a niespecjalnie kontroluję teraz jedzenie; tylko staram się, by było wartościowo i zdrowo, kalorii nie liczę. więc wydaje mi się, że to jest po prostu tak, że organizm ma swój ulubiony zakres wagowy i gdy się w tym przedziale znajdzie, to raczej nie tyje się więcej (chyba, że ktoś się przejada). tak mi to tłumaczyli na zajęciach z psychodietetyki, osobiście też tego doświadczyłam więc skłaniam się ku tej teorii :p
No właśnie organizm dąży do odpowiedniej/ulubionej dla niego wagi. A ja od urodzenia byłam grubasem, nie z obżarstwa tylko od urodzenia, więc mój organizm do tego dąży. A ja za cholerę tego nie chcę, więc moje życie to ciągła walka
11 listopada 2018, 10:44
No właśnie organizm dąży do odpowiedniej/ulubionej dla niego wagi. A ja od urodzenia byłam grubasem, nie z obżarstwa tylko od urodzenia, więc mój organizm do tego dąży. A ja za cholerę tego nie chcę, więc moje życie to ciągła walkaja z mojej strony powiem tyle - byłam na niskokalorycznej diecie, też świrowałam i ważyłam wszystko, panikowałam. wychodząc z ED miałam czasem takie napady głodu, że jadłam naprawdę sporo. przytyć to przytyłam - miałam sporą niedowagę, więc nic dziwnego - ale moja waga zatrzymała się na BMI 18,5 (z którego zaczynałam gdy wpadłam w anoreksję) i tak sobie stoi, a niespecjalnie kontroluję teraz jedzenie; tylko staram się, by było wartościowo i zdrowo, kalorii nie liczę. więc wydaje mi się, że to jest po prostu tak, że organizm ma swój ulubiony zakres wagowy i gdy się w tym przedziale znajdzie, to raczej nie tyje się więcej (chyba, że ktoś się przejada). tak mi to tłumaczyli na zajęciach z psychodietetyki, osobiście też tego doświadczyłam więc skłaniam się ku tej teorii :p
11 listopada 2018, 11:00
ale "bycie grubasem" nie jest pożądanym stanem dla organizmu. dlaczego miałby on dążyć do nadwagi, która nie jest zdrowa? to by nie miało sensu. organizm chce być zdrowy i sprawny, z prawidłową wagą. trochę nie rozumiem tego "grubasa od urodzenia" - może to wina kiepskich nawyków żywieniowych i małej ilości ruchu? jako dziecko nie bardzo miałaś na to wpływ - teraz masz już o wiele większy :)No właśnie organizm dąży do odpowiedniej/ulubionej dla niego wagi. A ja od urodzenia byłam grubasem, nie z obżarstwa tylko od urodzenia, więc mój organizm do tego dąży. A ja za cholerę tego nie chcę, więc moje życie to ciągła walkaja z mojej strony powiem tyle - byłam na niskokalorycznej diecie, też świrowałam i ważyłam wszystko, panikowałam. wychodząc z ED miałam czasem takie napady głodu, że jadłam naprawdę sporo. przytyć to przytyłam - miałam sporą niedowagę, więc nic dziwnego - ale moja waga zatrzymała się na BMI 18,5 (z którego zaczynałam gdy wpadłam w anoreksję) i tak sobie stoi, a niespecjalnie kontroluję teraz jedzenie; tylko staram się, by było wartościowo i zdrowo, kalorii nie liczę. więc wydaje mi się, że to jest po prostu tak, że organizm ma swój ulubiony zakres wagowy i gdy się w tym przedziale znajdzie, to raczej nie tyje się więcej (chyba, że ktoś się przejada). tak mi to tłumaczyli na zajęciach z psychodietetyki, osobiście też tego doświadczyłam więc skłaniam się ku tej teorii :p
Z natury byłam masywna (nie otyła), a te komórki tłuszczowe wykształcają się w dzieciństwie. Mój wujek dietetyk kiedyś wspominał, że organizm często dąży do tej najwyższej wagi jaką osiągnął. Mówi się, że dąży do prawidłowej dla niego, a ja na prawdę już od urodzenia byłam grubaskiem. Ludzie dziś zwalają wszystko na obżarstwo, ale wystarczy spojrzeć na dzieciaki bawiące się na dworze - są chudzielce, ale i kilka grubasków - to kwestia genów. Moja siostra od zawsze do dziś była chudzielcem (nawet jak się obżera), a ja tą grubą - a mama karmiła nas tak samo. Jak schudłam, straciłam okres na rok, do dziś jestem fizycznie dużo słabsza niż kiedyś gdy byłam "naturalnie duża", jednak psychicznie czuję się o niebo lepiej, dlatego boję się powrotu do dawnych lat, gdzie byłam postrzegana jako ta gorsza i wyszydzana
11 listopada 2018, 15:22
jedzac 2 tys kcal dziennie bez problemu utrzymuje wage 45 kg /158 cm. przez ostatni miesiac zarlam (doslownie) po 3-4 tys i mam w tej chwili okolo 5 kg wiecej. okolo, bo w krytycznym momencie waga pokazala 49,5 kg (moj rekord zyciowy) i teraz jestem na etapie zbijania tego nadbagazu. nie wygladam zle, ale jednak lepiej sie czuje bedac odrobine mniejsza, a w przypadku mojego wzrostu kazdy dodatkowy kilogram od razu widac.
odpowiadajac na pyt. - aby byc szczuplym trzebga jesc umiarowanie duzo, ale jednak z zachowaniem zdrowego umiaru.
Edytowany przez jablkowa 11 listopada 2018, 15:26
11 listopada 2018, 15:48
jedzac 2 tys kcal dziennie bez problemu utrzymuje wage 45 kg /158 cm. przez ostatni miesiac zarlam (doslownie) po 3-4 tys i mam w tej chwili okolo 5 kg wiecej. okolo, bo w krytycznym momencie waga pokazala 49,5 kg (moj rekord zyciowy) i teraz jestem na etapie zbijania tego nadbagazu. nie wygladam zle, ale jednak lepiej sie czuje bedac odrobine mniejsza, a w przypadku mojego wzrostu kazdy dodatkowy kilogram od razu widac.odpowiadajac na pyt. - aby byc szczuplym trzebga jesc umiarowanie duzo, ale jednak z zachowaniem zdrowego umiaru.
Tylko Ty akurat nie jesteś tego najlepszym przykładem, bo jak dobrze pamiętam mimo przebytej anoreksji, z natury jesteś szczupła i masz szybki metabolizm, więc Ty na 2tys kcal nie tyjesz, inna (np. ja) przy tym wzroście będzie tyła. Masz szczęście, że możesz pozwolić sobie na tyle kcal, jednak jesteś wyjątkiem od reguły
11 listopada 2018, 17:53
Z natury byłam masywna (nie otyła), a te komórki tłuszczowe wykształcają się w dzieciństwie. Mój wujek dietetyk kiedyś wspominał, że organizm często dąży do tej najwyższej wagi jaką osiągnął. Mówi się, że dąży do prawidłowej dla niego, a ja na prawdę już od urodzenia byłam grubaskiem. Ludzie dziś zwalają wszystko na obżarstwo, ale wystarczy spojrzeć na dzieciaki bawiące się na dworze - są chudzielce, ale i kilka grubasków - to kwestia genów. Moja siostra od zawsze do dziś była chudzielcem (nawet jak się obżera), a ja tą grubą - a mama karmiła nas tak samo. Jak schudłam, straciłam okres na rok, do dziś jestem fizycznie dużo słabsza niż kiedyś gdy byłam "naturalnie duża", jednak psychicznie czuję się o niebo lepiej, dlatego boję się powrotu do dawnych lat, gdzie byłam postrzegana jako ta gorsza i wyszydzanaale "bycie grubasem" nie jest pożądanym stanem dla organizmu. dlaczego miałby on dążyć do nadwagi, która nie jest zdrowa? to by nie miało sensu. organizm chce być zdrowy i sprawny, z prawidłową wagą. trochę nie rozumiem tego "grubasa od urodzenia" - może to wina kiepskich nawyków żywieniowych i małej ilości ruchu? jako dziecko nie bardzo miałaś na to wpływ - teraz masz już o wiele większy :)No właśnie organizm dąży do odpowiedniej/ulubionej dla niego wagi. A ja od urodzenia byłam grubasem, nie z obżarstwa tylko od urodzenia, więc mój organizm do tego dąży. A ja za cholerę tego nie chcę, więc moje życie to ciągła walkaja z mojej strony powiem tyle - byłam na niskokalorycznej diecie, też świrowałam i ważyłam wszystko, panikowałam. wychodząc z ED miałam czasem takie napady głodu, że jadłam naprawdę sporo. przytyć to przytyłam - miałam sporą niedowagę, więc nic dziwnego - ale moja waga zatrzymała się na BMI 18,5 (z którego zaczynałam gdy wpadłam w anoreksję) i tak sobie stoi, a niespecjalnie kontroluję teraz jedzenie; tylko staram się, by było wartościowo i zdrowo, kalorii nie liczę. więc wydaje mi się, że to jest po prostu tak, że organizm ma swój ulubiony zakres wagowy i gdy się w tym przedziale znajdzie, to raczej nie tyje się więcej (chyba, że ktoś się przejada). tak mi to tłumaczyli na zajęciach z psychodietetyki, osobiście też tego doświadczyłam więc skłaniam się ku tej teorii :p
ale masywna, czyli: lepiej zbudowana? przecież to nie jest nic złego, kwestia budowy ciała. jedni lepiej wyglądają filigranowi, a inni z pełnymi kształtami. to jest taka rzecz, jak kolor włosów, wzrost czy typ urody. wiem, że teraz pewnie możesz się z tym kłócić, ale... prawda jest taka, że im szybciej się z tym oswoisz, tym będzie lepiej.
ja ogólnie jestem drobnej budowy, ale przez długi czas chciałam jeszcze chudsza i mieć taką typową, chłopięcą figurę. i tak sobie to wkręciłam, przeżywałam, że nie szło mi przetłumaczyć, że nigdy tak nie będę wyglądać, ponieważ... to nie jest mój typ sylwetki. zaakceptowałam to, co dostałam od natury.
a co do "genów i tycia", to ja mam fajny przykład z mojej rodziny. u mnie wszyscy są niscy i raczej pulchniejsi. ja jako dziecko też byłam trochę przy kości, potem jako nastolatka już miałam przeciętną figurę (w gimnazjum przy 155 cm ważyłam jakieś 51 kg, to moja najwyższa waga w życiu). mój młodszy brat za to był od zawsze takim szczypiorkiem. prawda była taka, że on się jako dziecko ruszał więcej i jadł mniej - a ja wręcz przeciwnie ;> ale jako dzieciak nie widziałam tego, że tutaj się różnimy - i też mnie to dziwiło.
w każdym razie, teraz jak już oboje jesteśmy dorośli - to ja się zrobiłam filigranowa i drobna, za to mój brat już w okresie dojrzewania bardzo przytył; teraz ma nadwagę. przyczyna znów leży w... wyborach. ja jestem bardziej aktywna, ruchliwa i odżywiam się zdrowo, za to mój brat spędza czas głównie na siedząco i nie dba o to, co je.
budowy nie zmienisz, to prawda - ale i tak możesz być zgrabna i wyglądać atrakcyjnie (i nie mieć nadwagi! bo to nie o to chodzi). często problemem jest to, że właśnie ma się w głowie jakiś oderwany od rzeczywistości ideał, któremu nie da się sprostać. nie trzeba wyglądać dokładnie jak ta czy tamta instagramowa gwiazda, żeby być szczupłą i atrakcyjną osobą.
11 listopada 2018, 18:20
Zastanawiam się jak mieć leżący tryb życia? jeśli oczywiście człowiek nie jest sparaliżowany ?Masz zaniżoną przemianę materii - to obrona organizmu przyzwyczajonego do ciągłego niedojadania przed głodem. Twoje PPM jest niższe niż "norma" dlatego tyjesz. Jedyny sposób to podkręcenie metabolizmu. Człowiek nie jest stworzony do leżenia tylko ruchu, to podstawa aktualnej piramidy żywieniowej. Wrócisz do "podstawowego" ruchu to organizm wróci do "podstawowej" przemiany.całe życie na dietach jadłam poniżej i to dużo PPM. Teraz przy PPM tyję prawie 0,5 kg dziennie. Nie wierzę żeby chyudąć trzeba jeść. No ale ja mam leżący tryb życia całe życie.
Przy odrobinie lenistwa można całymi dniami leżeć i oglądać seriale lub siedzieć na forach internetowych. Osobiście nie dałabym rady dłużej niż 3 dni. Próbowałam po operacji. Ale już trzeciego dnia uciekłam z domu.