Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1597603
Komentarzy: 56271
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 7 lutego 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 85.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 marca 2014 , Komentarze (6)

Dzień taki sobie z jednej strony dobry, bo zdobyłam następne zlecenia, a z drugiej nie ominęło mnie bardzo przykre doznanie o którym nie chcę pisać. Muszę się z emocjami uporać, przetrwać, ponieważ nie mam innego wyjścia. Takie jest życie, a ja za innych nie odpowiadam i za nich życia nie przeżyję. Już dawno sobie uzmysłowiłam, że wybory, których dokonują moi bliscy są nieraz dla nich zgubne, ale to ich wybory i ja nie mam na nie wpływu. Tylko, że niestety czasem przychodzą takie chwile, że i oni cierpią, a ja z nimi choć obiecywałam sobie, że przejmować się nie będę. To tyle na ten temat...Smutno mi...

17 marca 2014 , Komentarze (6)

Po wczorajszym spokoju dziś ani śladu nie zostało to znaczy w południe, ponieważ byłam w ,,mieście". Musiałam wyjechać na dwie godziny, bo nazbierało się sporo spraw do załatwienia. Byłam w banku, na poczcie, w kantorze, w aptece i w saloniku prasowym i wszędzie musiałam odstać swoje w kolejkach. Przyjechałam zmęczona psychicznie i załatwianiem i ruchem. Teraz już trochę odżyłam, ale jeszcze nie całkiem, a mam jeszcze trochę spraw do załatwienia np. obiad. Dziś mają być kluski śląskie z sosem z pieczarek, cebuli i ogórka kiszonego z dodatkiem ziaren jałowca czyli coś w rodzaju sosu myśliwskiego. Powinna być jeszcze kiełbasa, ale nie jem takiej kupionej w sklepie. Wieczorem posiedzę chwilę nad tarotem i może opanuję następną kartę. Nauka mi nawet idzie z tym, że nie uczę się wszystkiego jak leci z książki, a staram się zapamiętać ogólne przesłanie oraz ,,posłuchać"co karta chce mi przekazać za pomocą np. barw. Analizuję też rysunki i staram się  każdą kartę wyczuć. Często też pytam kart o radę czy wyciągam po jednej karcie np. z pytaniem jaki będzie dzisiejszy dzień. Karty mnie nie kłamią i odpowiadają zaskakująco trafnie czyli jest dobrze. Oby tak dalej.

Jadłam dziś mało, bo tylko 1 bułkę plus 5 małych klusek z sosem. I nic więcej nie zjem...


16 marca 2014 , Komentarze (6)

Spokojna niedziela mi się przytrafiła jak większość zresztą. Trochę pracy i pozostałe godziny wolne. Postanowiłam je dzisiaj poświęcić głównie poezji, bo brakowało mi bardzo tych delikatnych, miękkich fluidów. Pobuszowałam więc po moich ulubionych portalach, napisałam dwa wiersze i wstawiłam jeden na portal a teraz siedzę, a właściwie leżę na kanapie w towarzystwie pana i władcy i stada kotów oraz Pikusia. W domu błoga cisza, bo Krzysiek czyta albo rozwiązuje krzyżówki. To jest życie. Nie wyobrażam sobie ruchu w domu, gości i krzyków. To dla mnie nie oznaka życia w domu ale piekła. U mnie w domu zawsze było raczej cicho i to nawet wtedy gdy żył jeszcze tata, babcia, dziadek i obie ciocie. Wszyscy chodzili spokojnie, starali się nie hałasować i nie zakłócać innym spokoju. W takim domu wyrosłam i taki mi się podoba. Gwar, podniesione głosy, głośna muzyka czy rozbawione dzieci to zdecydowanie nie moje klimaty. Taka atmosfera mnie wykańcza bardzo szybko i sprawia, że nie mogę zebrać myśli. To horror, którego nie chciałabym zaznać ani na co dzień ani od święta.


Wiosna i ty

nie mów

że wiosna nie rozgrzała myśli

nie roznieciła ognia w sercu


nie narzekaj

na chłód dłoni

i samotność


popatrz

już krokusy

ścielą się kobiercem

pod stopami

a ptaki zakładają gniazda


posłuchaj

deszczu pieszczącego trawę

i pączki na gałęziach magnolii


uśmiechnij się i żyj

a radość weźmie cię w ramiona

i otuli ciepłem istnienia


Teraz dopieszczę jeszcze kilka napisanych ostatnio haiku a później zajmę się tarotem i tak niedziela minie...

Dieta dzisiaj była utrzymana cały dzień.Jadłam mało, bo wieczorem chcę zjeść galaretkę ze śmietaną i bakaliami, którą przygotował Krzysiek...

15 marca 2014 , Komentarze (6)


Mijający dzień był niezwykle pracowity, ale i bardzo spokojny. Napisałam około 20 tekstów po około 1000 znaków i przypilnowałam Adriana przy myciu okna w moim ganku. Ma mi też umyć pozostałe o ile nic mu nie wypadnie. Cieszy mnie to, że się zgodził, bo nie cierpię myć okien no i nie mam do tego zdrowia. Pracę popchnęłam do przodu tak, że na jutro zostało mi do napisania raptem 6 tekstów czyli prawie nic. Będę zatem leniuchować prawie przez calutki dzień. 

Dzisiaj też już się lenię czyli oglądam film, ćwiczę mudry, niańczę koty. Mam też zamiar poczytać. Zabiegu Reiki dla potrzebujących dziś nie mam. Pewnie też popracuję chwilę z tarotem, bo jak nauka to nauka. Taki spokojny i cichy ten dzisiejszy wieczór. Chwila po chwili mija powoli jak we śnie. Wszelkie prace już wykonane, za oknem mrok spowija sąsiednie domy, w domu ciepło i przytulnie, piec cicho szepcze i mruczy. Koty śpią rozłożone pod piecem, pies też drzemie z tym, że na kanapie i tylko sapie. Lubię takie wieczory. 

Z diety dziś nic nie wyszło, bo niby uważałam przez cały dzień, ale wieczorem poległam z kretesem, bo zjadłam parę ciasteczek z ajerkoniakiem, które kupił Krzysiek. No i po diecie.:)







14 marca 2014 , Komentarze (4)

Jestem padnięta, bo pracowałam pilnie około 8 godzin, a nie nawykłam do takiego tempa. Pracy mam huk i jeszcze jutro czeka mnie harówka i w niedzielę też parę tekstów trzeba będzie napisać. Sama jestem sobie winna, ponieważ poprosiłam o dużo zleceń i jeszcze na dodatek beztrosko zrezygnowałam z możliwości przesunięcia terminu napisania  części tekstów na wtorek. No i mam co chciałam. Z drugiej strony zarobię trochę, co mnie cieszy, bo na zakup kart trochę musiałam ze ,,skarpety" wyciągnąć. Dziś już pisać nie będę, ponieważ mam zamiar posiedzieć trochę nad tarotem. Przyda mi się też medytacja i zabieg Reiki. Bardzo potrzebuję innych fluidów, a i moja prawa półkula mózgu też powinna trochę popracować. Tylko na dobre mi to wyjdzie. W końcu nie tylko pracą człowiek żyje nawet jeśli praca fajna.:)

Teraz siedzę przy świeczce o zapachu wanilii to ćwicząc mudry z Józkiem na kolanach to zajadając pyszne kanapki z rzodkiewką przygotowane przez Krzyśka. Chlebek jest pulchniutki, a rzodkiewka smakuje wybornie. Za chwilę rozpocznie się film na który czekałam już jakiś czas - Ben Hur. Trochę rozrywki mi się należy no i mam już wolne...

Dziś diety nie było, bo zjadłam bułkę i 2 kromki chleba, a także makaron z sosem serowy. Sos wyszedł pyszny, aksamitny i delikatny. Ugotowałam go na odrobinie mleka i zaprawiłam śmietaną. Masła nie dodałam. Muszę się najeść na zapas dobrych rzeczy, bo czas do rozpoczęcia diety upływa nie ubłagalnie. Zdecydowałam się jednak na dukana i oby mi się udało, bo mam z tą dietą trochę problemów, gdyż nie jadam drobiu. Nastawiam się więc na ryby i chudy biały ser, a to trochę monotonne menu.

13 marca 2014 , Komentarze (5)

Dzień jak co dzieńale jutro już taki nie będzie, bo mam nowe zlecenie i trzeba będzie się zmobilizować i je wykonać. Jeszcze nie wiem ile będzie pracy i ile czasu zajmie mi jej wykonanie. Teksty będą bardziej wymagające, bo z synonimami trzeba więc będzie bardziej pomyśleć, poruszyć wyobraźnię i pokłady pamięci. Myślę, że to będzie ciekawe zajęcie i sporo się nauczę. Tak lubię, choć mnie to w zasadzie dziwi, ponieważ zawsze sądziłam, że nowe wyzwania raczej budzą mój lęk niż fascynację, a tu takie buty. Widocznie z wiekiem się zmieniłam i niekoniecznie ciepłe bezpieczne i nudne posadki są w moim guście. A może po prostu wcześniej się nie znałam tak do końca. Jutro też trzeba by zredagować z parę newsów na portale, bo czas najwyższy. No i czasu na przyjemności i naukę tarota będzie mniej niż ostatnio.

Dzisiaj sporo pracowałam z kartami to znaczy z tarotem i tak jakby coś do mnie powolutku zaczęło docierać. Zaczynam pomału łapać w czym rzecz i niektóre karty zaczynam czuć to znaczy odgaduję ich znaczenie tylko na nie patrząc. Tylko niektóre i zaledwie parę słów, ale i tak mnie to cieszy. Myśli mi napływają do głowy, ale podejrzewam, że gdyby przede mną siedziała klientka to bym miała pustkę w głowie a może i nie...

Pomału też zaczynam nabierać ochoty na dietę. Kusi mnie dukan coraz bardziej i już liczę dni do świąt, bo później ruszam do boju. Na razie nie chudnę ani nie tyję, ale ważę tak strasznie dużo, że aż mi wstyd. Te 7 kilogramów co zrzuciłam łącznie od sierpnia już mi prawie całkiem wróciło. Okropnie się zaniedbałam i teraz narzekam. Zaczynam też krytycznie na siebie patrzeć i pomału patrzeć z niechęcią na moją nadmierną tuszę. Dziś w nocy śniłam o sobie tylko, że szczuplejszej o jakieś 30 kilogramów i było mi z tym dobrze. Taka lekka się czułam, tak łatwo mi się chodziło choć kości mnie nadal pobolewały. Miałam też lekko posiwiałe włosy i jakby więcej zmarszczek. I tak pewnie będzie gdy wreszcie schudnę.

12 marca 2014 , Komentarze (6)

Dzisiaj czeka mnie spokojny dzień. Popołudnie spędzę na nauce, medytacjach i Reiki, bo nie mam nic pilnego do wykonania, a Krzysiek będzie w pracy. Lubię mieć czas dla siebie. Lubię ciszę w domu lub muzykę ale moją, a nie Krzyśka czyli np. disco polo, które namiętnie słucha w telewizji. W ogóle nie przepadam za telewizją i rzadko oglądam. Dziś wyciągnęłam kartę Kochankowie, tak że to tą kartą mam się dzisiaj bliżej zająć. Z nią będę medytować i ją zgłębiać. Powoli będę smakować myśli, które mi przyjdą do głowy na widok tej karty. Wolniutko będę się w nie zagłębiać by zrozumieć.

Jakiś czas temu kupiłam karty anielskie - Anioły kabały. Podręcznik to wielka księga pisana drobnym druczkiem. Fajnie mi się z tymi kartami pracuje, choć to co wyjdzie czytam z książki, bo nawet jeszcze nie wzięłam się za naukę oznaczeń kart. Wyciągam codziennie rano jedną kartę i patrzę co anioły mi chcą przekazać. Karty  się nie mylą. Są pięknie wykonana, magiczne i pełne wyrazu z tym, że pokazują raczej ogólne tendencje i to czym powinnam się zająć w sensie rozwoju, niż to co mnie spotka, choć i do przepowiadania przyszłości się nadają. Do przepowiadania przyszłości w sensie wyroczni. Ostatnio ciągle wychodzi mi anioł uzdrawiania, ezoteryki i poezji a to w powiązaniu z Cesarzową odpowiedzialną między innymi za pisanie wyznacza mi drogę po której powinnam kroczyć czy już do końca mojego życia czas pokaże. Pewnie tak, choć i kartę malowania kiedyś wyciągnęłam...


Mam też karty Świetlista siła aniołów z tym, ze te karty do typowych wróżb się nie nadają i używam ich tylko do własnego rozwoju. Po wyciągnięciu karty trzeba wykonać rytuał - najczęściej medytację lub rytuał ze świecą, żeby nawiązać kontakt bezpośredni z siłą, która się ujawniła, Rytuały są proste z tym, ze raczej dla osób, które się od dawna ezoteryką zajmują. Dla laika mogą być ,,czarną magią"

Mam jeszcze runy i mam zamiar kupić karty bogiń. Karty te pomagają nawiązać kontakt ze swoją kobiecością. Kiedyś wyciągnęłam u znajomej jedną kartę i przepowiednia była bardzo trafna. I myślę, że to mi na razie wystarczy. Nie ma co się za bardzo rozprzestrzeniać i rozdrabniać.


Dieta 1200 kalorii pomaga mi utrzymać wagę, bo przy większej ilości kalorii szybko tyję. Nie wiem jak to dalej będzie, bo tyle kalorii to dla mnie trochę za mało i wciąż czuję niedosyt, wciąż myślę o jedzeniu i wciąż się męczę. O większej dawce ruchu nie myślę, bo całe życie ruchu nie znosiłam i się nie zmienię. # kilometry rowerkiem wystarczą. Jeszcze miesiąc i chyba dukan mnie czeka, bo tylko dukan pomaga mi schudnąć. Broniłam się przed dukanem, ale inne diety nie działają, a jeśli już to gnębi mnie jojo.Tak sobie myślę, żeby zrzucić z 10 kg i przejść tym razem wszystkie fazy. Później przerwa i od nowego roku znowu. To by mi zajęło 3 lata. Długo, ale co rok będę lżejsza.





11 marca 2014 , Komentarze (4)

Dzień po dniu mija chwila po chwili. Wiele dobrego dzieje się w moim życiu. Dużo spraw udaje mi się popchnąć do przodu i dużo rzeczy mi się wychodzi. Dziś byłam w mieście na poczcie wysłać partię ułożonych krzyżówek oraz czapkę, którą sprzedałam na DaWandzie. Wróciłam w zaskakująco dobrym humorze i nawet nie zmęczona więc po południu tylko medytowałam, a nie spałam. Później trochę pracowałam. Pisałam teksty i układałam krzyżówkę tym razem nie na piechotę, a za pomocą programu do układania krzyżówek. Program jest darmowy i źle działa, ponieważ się co chwilę zawiesza, ale krzyżówkę ułożyłam. Technicznie wyszła oczywiście bez zarzutu, ale opisy już nie wyszły tak jak trzeba. Muszę pomyśleć o profesjonalnym programie tego typu, ale w tym problem, że obecnie dobrego programu polskiego nie można nigdzie kupić. Były dwa i oba są niedostępne, a program by mi się przydał, bo układanie krzyżówek w ten sposób ma przyszłość. No a poza tym niektóre wydawnictwa wymagają już tylko takich krzyżówek. Zwłaszcza czasopisma zamieszczające po jednej krzyżówce w numerze. No i klops.

Teraz pracuję z tarotem, a później czekają mnie jeszcze dwa zabiegi Reiki. Jeden dla mnie z intencją zrozumienia tarota i drugi dla kotów - Murzyna, bo mało je i Lwicy z tego samego powodu. Tak sobie myślę , że powinnam też popracować trochę z moimi kociętami czyli trójką dzikusków. Najgorsza jest Suzi - dzika i nieokiełznana. Ostatnio wprawdzie już nie gryzie gdy się ją uda złapać, ale i tak dobrze nie jest, bo zwiewa gdy tylko na nią popatrzę. Czarnusia i Śnieżek też uciekają, ale już nie zawsze. Powinnam też chyba zdecydować się na zabieg w pyszczku u Megi, bo ciągle trzyma języczek na wierzchu, a to oznacza, że ząbki ją bolą. Niby je, ale leki pomagają tylko na chwilę i problem wraca. Nie wiem jeszcze co zrobię, bo trochę obawiam się narkozy. Megusia to cudowna koteczka - łagodna, przymilna i rozmruczana. No i delikatna. Kotów nie lubi, a nas kocha całym swoim malutkim serduszkiem.

10 marca 2014 , Komentarze (16)

Dzień ma być zwyczajny. Zwyczajny, bo nic niezwykłego na dzisiaj nie planuje. Normalnie praca, medytacje, Reiki, nauka tarota, obiad i dieta 1200 kalorii. Nigdzie nie mam zamiaru jechać, gości też się nie spodziewam. Wszyscy w domu zdrowi i zwierzęta oczywiście też. Lubię takie normalne, zwyczajne dni i lubię spokój. Nie potrzebuję gromady ludzi wokół siebie ani żadnych specjalnych atrakcji by poczuć się szczęśliwą. Wręcz przeciwnie zbyt dużo ludzi oraz ruchu i przeżyć mnie raczej męczy psychicznie. Tak było zawsze i tak już będzie, bo nie sądzę bym nagle zmieniła swoje upodobania i zatęskniła za życiem w oku cyklonu.
Może tylko dzisiaj po południu zrobię porządek w szafie, bo pogoda jest piękna i trzeba by poszukać  lżejsze cichy np. poncha. Trzeba by też schować zimowe buty i wyjąć te niższe. Powinnam też kupić parę bluzek na po domu, bo te co mam wszystkie są poplamione farbą i wstyd w nich chodzić. 
Przed chwilą kurier mi przyniósł zamówione karty tarota anielskiego i faktycznie karty są piękne. Wyciągnęłam od razu trzy i na dobry początek wróżba była bardzo zachęcająca. I dobrze...

Dietę raczej trzymam to znaczy jem nie więcej niż 1200 kalorii, ale i tak nie chudnę. Nie wiem czemu, ale mniej jeść nie zamierzam, bo to niezdrowe. Dziewczyny mi tu piszą, że nie powinnam się nastawiać na muszę schudnąć tylko na chcę schudnąć. No i w tym problem, że mnie ta waga to w zasadzie nie przeszkadza. Pogodziłam się z nią. Na urodzie mi nie zależy i tylko rozsądek podpowiadający mi ewentualne problemy ze zdrowiem każe mi się odchudzać. Mam 50 lat, lata czuję, co mi nie przeszkadza i teraz już bym tylko chciała być jak najdłużej zdrowa i w miarę sprawna. A waga mi to uniemożliwia. Nie chcę marudzić, ale fakty są takie, że motywacji mi brak i już...

9 marca 2014 , Komentarze (5)

W końcu jestem po kilku dniach bez komputera, a raczej bez modemu, który niespodziewania w piątek rano odmówił pracy. Zgłosiłam do wymiany i jednocześnie w najlepszej wierze zgodziłam się na przedłużenie umowy na następne dwa lata. I okazało się, że zrobiłam źle, bo aneks spowodował, że nowego modemu mi nie wydano do czasu gdy nowa umowa zacznie obowiązywać czyli za kilka dni, a dokładnie do 7 dni. Anulowanie aneksu nic nie pomogło i efekt był taki, że modemu mi nadal nie chcieli wydać chociaż na infolinii mówili, że modem jest do odbioru. I bądź to człowieku mądry. Na dodatek w punktach nawet telefonu nie raczą odebrać. Wczoraj wściekłam się tak, że myślałam, że eksploduję. Później wzięłam tabletkę na nerwy i przespałam cały dzień. Dziś postanowiłam kupić nowy, drugi modem i pojechałam z synem koleżanki do punktu i kupiłam. Będzie zapasowy. Teraz mam też zamiar kupić coś w zastępstwie komputera, może tablet. W końcu pracuję przez internet i muszę mieć dostęp do portali. Nie mogę zawalać, bo mi w końcu za pracę podziękują...

Tarota się oczywiście pilnie uczę. Przyszła nawet książka i nowe karty rider waite. Spałam z nimi pod poduszką oczywiście, medytowałam i cały czas trzymam je obok siebie. Wróżyłam też nimi i pięknie mi się z nimi współpracuje no, ale tylko z Wielkimi Arkanami. Z małymi nie mam kontaktu. No cóż kurs tarota trwa od kilku miesięcy do 2 lat, tak że czasu trzeba i nie ma nic na już. W końcu zajęcie wróżki odpowiedzialne jest.


Wagę trzymam, ale ważę żenująco dużo i muszę schudnąć koniecznie choć 10 kilogramów.


© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.