Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1597022
Komentarzy: 56262
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 7 lutego 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 85.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

16 grudnia 2013 , Komentarze (7)

Obudziły mnie promienienie słońca miękko kładące się na  poduszce, ale gdy wstałam poczułam chłód. Było w sypialni 12 stopni a w pokoju dziennym 16. Zrezygnowałam z ważenia się i szybciutko pobiegłam do kuchni zaparzyć kawę, po czym rozpaliłam w piecu w pokoju dziennym. Zimno mi dokuczyło na tyle, że przyniosłam z sypialni kołdrę i zwinęłam się pod nią jeszcze na czas picia kawy. Piecuch się ze mnie robi jak nic. Koty też zmarzły i zamiast jeść śniadanie zgromadziły się przy piecu. Pies też rozłożył się w pobliżu. Zagrzałam mleka i im dałam choć wiem, że nie powinnam, bo koty podobno laktozy nie trawią. Z drugiej strony moim kotom mleko najwyraźniej nie szkodzi, ponieważ ani biegunki nie mają ani innych problemów typu bóle brzucha czy wzdęcia. Śledzę to wiem. Inna sprawa, że im często ani dużo nie daję... Dziś dostały niecałą szklankę na całe stado i jak zwykle były zachwycone, wypiły wszystko a suchy pokarm zostawiły. Tak jest zawsze. Mleko jest wypijane do ostatniej kropli a ich pokarm zalega w miskach. Starsze koty lubią też to co my jadamy czyli zupy i np. kasze czy ziemniaki z sosem. Też im czasem daję bo mi ich szkoda gdy tak proszą i błagalnie patrzą w mój talerz. Swoją drogą jak to z tym jedzeniem dla kotów jest nie jestem pewna, bo niby powinny jeść tylko mięso ale z drugiej strony u mnie w domu 40 lat temu koty jadły i mleko i to co my i były zdrowe, grube i miały piękną sierść, a gdyby to było dla nich szkodliwe, to by nie wyglądały tak kwitnąco...

15 grudnia 2013 , Komentarze (7)

Trochę mniej na wadze, co dziwne nie jest ponieważ wczoraj jadłam jak ptaszek. Dziś już tak dobrze nie będzie z powodu pysznej tarty z brukselką na obiad i ciasta z bananami na kolację. No ale cóż postanowiłam, że zacznę ścisłą dietę od stycznia i mam zamiar się tego trzymać. Za dużo pokus jest w grudniu, żeby dietę utrzymać, a ja na pokusy zbyt odporna nie jestem. 
Dzisiejszy dzień jakiś taki ponury, szary i mglisty jest. Wstałam oczywiście późno, a jeszcze bym spała gdyby mnie mąż kubkiem pachnącej kawy z łóżka nie wywabił. Śniadania jakiegoś takiego odświętnego, wypracowanego oczywiście nie było. Był jogurt i banan, a teraz leniuchuję na kanapie z laptopem na kolanach. I tak będzie calutki dzień, w końcu jest niedziela...Może tylko pójdę na chwilę do mamy, o ile mi się nie uda wyłgać...Najbardziej lubię takie leniwe, spokojne niedziele spędzone w piżamie z książką. Wtedy odpoczywam i żyję naprawdę. Wtedy czuję, że nabieram dobrej energii i kwitnę. Taka już jestem, taka byłam i już się nie zmienię...Pamiętam, że już jako młoda dziewczyna czekałam na niedzielę, a później, gdy wreszcie nadchodziła, snułam się przez cały dzień niekompletnie ubrana, bez makijażu, szczęśliwa i błogo uśmiechnięta...

14 grudnia 2013 , Komentarze (4)

Waga bez zmian co przyjęłam dość obojętnie, bo z jednej strony dobrze, że nie wyższa a z drugiej chciałabym by spadła choć trochę. Ciekawe jaka będzie jutro po dzisiejszym unikaniu jedzenia i raczeniu się wszystkim, ale w minimalnych porcjach. Na śniadanie był jogurt, na obiad porcja kapusty z pieczarkami/4 łyżki/, a na kolację placuszki dukana z odrobiną tuńczyka w sosie własnym. Do tego było jeszcze jabłko i 4 orzechy włoskie. I to wszystko przez cały dzień. Strasznie mało, ale dziś głodna nie byłam, więc się do większych porcji nie zmuszałam. 
Ruchu dzisiaj miałam bardzo mało, tylko 3 kilometry na rowerku i nic poza tym. Nic czyli leżenie na kanapie z laptopem na kolanach. W ogóle cały dzień zszedł mi na nicnierobieniu i błogim leniuchowaniu. A zaczęło się od rana i późnego opuszczenia łóżka. Nie napiszę o której, bo wstyd się przyznać. Później ugotowałam tylko obiad, napaliłam w 2 piecach, napisałam wiersz i wstawiłam go na portale i zabrałam się za czytanie, co robiłam prawie przez calutki dzień i część wieczoru. Jutrzejszy dzień pewnie spędzę w podobny sposób z tą różnicą, że Krzysiek będzie w domu i to on napali w piecach...Jak ja to lubię- spokój, cisza i czytanie a właściwie pochłanianie książki za książką...

13 grudnia 2013 , Komentarze (6)

No i znowu zwyżka. Coś tak czuję, że nabiorę wszystko co zrzuciłam na dukanie. Trudno to nie koniec świata i zwyżki się zdarzają. Dietę 1200 kalorii niby trzymam ale zdarza mi się ilość kalorii przekroczyć, zjadłam też ponad limit trochę słodyczy. Cały problem z odchudzaniem mam teraz taki, że strasznie mi zimno gdy mało jem dlatego też nigdy w życiu w zimie się nie odchudzałam a wręcz nabierałam z 5 kg, które później zrzucałam wiosną. Tak pewnie jest zaprogramowany mój organizm i stąd te zwyżki teraz.
 W domu mam niby ciepło, ale dopiero po południu, bo palę przecież w piecach i piece muszą mieć czas na wypromieniowanie ciepła i ogrzanie powietrza. To nie bloki gdy temperatury są stałe, ani nie gaz. Ranki więc są chłodne i mój organizm domaga się większej ilości i to kalorycznego jedzenia, najchętniej ciepłego typu placuszki czy zapiekanki a to tuczy.
Dziś na śniadanie były placuszki dukana z tuńczykiem, na obiad ziemniaki z opiekanym kalafiorem a na kolacje będą placuszki z selera oczywiście w panierce co ani zdrowe ani odchudzające nie jest...Zjem tez jeszcze pewnie kromeczkę chleba z paprykarzem, bo mój pan rano puszkę otworzył...
Z ruchu było na razie 3 km rowerka i będzie jeszcze 3 . Był też wyjazd na pocztę i trochę pracy koło domu czyli rozsypywanie nawozu koło drzew/wreszcie/ i uszczelnianie okienek do piwnicy, żeby nie wiało i żeby rurki od wody i ziemniaki nie pomarzły.
A za chwilę zmykam na medytację i zbieram się za przepisywanie kolejnej książki tym razem z haiku...A wieczorem ma przyjść sąsiadka na zabieg świecowania uszu, bo już całkiem jej jedno ucho przytkało...

11 grudnia 2013 , Komentarze (11)

Dziś się nie ważyłam, bo odkąd wstałam i z powodu przejmującego zimna w domu, jestem jeszcze w piżamie, a właściwie pod spodem mam piżamę, a na wierzchu sweter, kamizelkę i jeszcze chustę. Coś ostatnio ciągle jest mi zimno i zrobiłam się bardzo mało odporna na chłód. Zawsze temperatura 18-20 stopni była dla mnie odpowiednia, a teraz chciałabym wyższą i zazdroszczę mamie tych 25 stopni, które ma u siebie. Czyżby tarczyca znowu mi szwankowała? A może po prostu się starzeję, bo w końcu mam prawie 50 lat.
Dziś diety nie będzie ponieważ planuję zjeść porcję frytek z solą czosnkową na obiad a na kolację kotleta mielonego z surówką z kapusty z dodatkiem majonezu. Do tego parę ptasich mleczek, bo Krzysiek był wczoraj na zakupach i trochę słodyczy kupił, mimo, że go prosiłam, żeby mi takich prezentów nie robił...
Szykują mi się zbiegi Reiki dla nerwowego kota. Zobaczymy...

10 grudnia 2013 , Komentarze (5)

Waga stoi w miejscu, co mnie bardzo cieszy. Jem wszystko z tym, że mniejsze porcje. Wczoraj na obiad były pierogi ruskie, których zjadłam aż 6, a na kolację pozwoliłam sobie zjeść porcję frytek z majonezem nisko- tłuszczowym. Dziś będzie na obiad sos koperkowy z kotletem z jaj i ziemniaki a na kolację będą placki z ziemniaków i cukinii z dodatkiem chutney. Też zjem i to niemało, bo zarówno placki jak i sos koperkowy bardzo lubię. 
Wczorajszy dzień przeszedł tak jakoś szybko, może dlatego, że miałam sporo zajęć z wyjazdem na pocztę włącznie. Nie lubię wychodzić z domu a już wyjeżdżać nie cierpię ale cóż czasem trzeba. Dzisiaj na zakupy wyjechał mój pan. Miałam jechać i ja ale udało mi się wykręcić na szczęście. Wczoraj prawie cały dzień pisałam. Powstały między innymi dwa wiersze...Dziś też zamierzam pisać, bo skoro wena usiadła mi na ramieniu trzeba to wykorzystać i tworzyć...Dzisiaj planuję też trochę posprzątać a dokładnie półki w pokoju, ale czy te plany zrealizuję? Nie wiem. Wiem tylko tyle, że jak jestem w twórczym nastroju niewiele do mnie dociera i mało co jest ważne...Tym bardziej kurz na półkach...

Jesienno- zimowe nastroje

posłuchaj wiatru

posłuchaj deszczu

grudzień raz zimą

raz jesienią gra

 

sypnął już śniegiem

kałuż dołożył

spójrz z dachu spływa

biel ścieżki ścieli

 

gwiazdki wirują

krople z rzęs kapią

srebro w gałęziach

wilgoć na liściach

 

jesień czy zima

dłonie ci chłodzi

jesień czy zima

w sercu twoim gra


8 grudnia 2013 , Komentarze (11)


Przytyłam trochę czym się nie martwię, bo i sernik był i domowy chleb i kawałek mięsa a właściwie kotlet mielony z sosem cebulowo- śmietanowo- rodzynkowym. Jem niby mało ale to jednak produkty tuczące są, których powinnam unikać i będę ale dopiero od stycznia kiedy z powrotem przejdę na intensywną dietę. W tej chwili próbuję tylko nie przytyć, a o odchudzaniu nawet nie myślę. Mam czas...
Dziś na śniadanie były placki dukana z tuńczykiem, na obiad będzie tarta z brukselką, a na kolację jeszcze nie wiem co, może omlet, a może tortilla z cebulą...
Pogoda u mnie jest od wczorajszego wieczoru, względna. Wiatr przestał dokuczać i śniegu trochę napadało, słońce się nie pokazuje, ale jest dosyć ciepło co mnie cieszy, bo okienka do piwnic jeszcze nie zabezpieczone i brzoskwinia czeka na okręcenie pnia słomą. Drewno do rozpalania w piecach też się powoli kończy i mój pan musi narąbać, a w czasie deszczu przecież rąbać nie może...
Skończyłam już zabiegi Reiki dla koteczek z Niemiec. Jedna koteczka z uporczywą biegunką ładnie je i tyje, a druga przestała mieć ataki szału i już nie kąsa sobie łapek. Znajoma jest bardzo zadowolona i przysłała mi cudowne spanka i zabawki dla moich futer. I jest bardzo dobrze, takie wymiany bardzo lubię ...


6 grudnia 2013 , Komentarze (45)

Nie przytyłam czyli jest dobrze. Nadal jestem na diecie 1200 kalorii i nadal będę mimo, że dużo dziewczyn mi tą dietę odradza, a zwłaszcza dziewczyny młode, które chudną szybko i nie biorą pod uwagę ani mojego wieku /klimakterium/ani bardzo zmniejszonej przez odchudzanie i wiek przemiany materii, ani schorzeń /tarczyca/ani tego, że nie mogę wprowadzić większej dawki ruchu, bo nie jestem w pełni sprawna i mam problem nawet z codzienną egzystencją. Mam według nich zjadać 1500-1800 kalorii i przytyć na 100 albo więcej kilogramów w tydzień chyba, ale to będzie prawidłowa ilość kalorii według tabelek, kalkulatorów itp. to będzie zdrowe. Mam ćwiczyć, żeby móc zjeść więcej, mimo bólu... Dziwne to podejście według mnie...Nastawione na stereotypy nie na indywidualne potrzeby organizmu, bo jak można wyliczyć dzienne zapotrzebowanie nie znając ani trybu życia ani przeszłości ani schorzeń danej osoby itp. Jak można porównywać kobietę 49 letnią i 23 letnią w zakresie przemiany materii. Jak można porównywać kobietę energiczną, wysportowaną do tej, która nigdy w życiu nie ćwiczyła/nawet w szkole/i całe życie, nie tylko wysiłku ale wręcz, ruchu unikała...To tyle na ten temat, bo czuję, że już mi ciśnienie skoczyło...
Dziś na śniadanie był ser z tuńczykiem, na obiad będzie ryba z ziemniakiem i surówką z marchwi i kapusty kiszonej a  na kolację kawałeczek ciasta czyli sernika, bo w końcu są mikołajki i mąż swoje prawa ma i o ciasto się upomina, a ja nie potrafię upiec i nie zjeść...
Wiatr u mnie był i jeszcze jest solidny. Wczoraj wieczorem zgasło na kilka godzin światło i musiałam wygasić w pieco-kuchni, bo pompa przestała działać. Rozpaliłam bardziej w kominku, zapaliłam kilka świec i odpoczywałam w spokoju bez telewizji i komputera. Zrelaksowałam się i chyba tego typu seanse w ciszy i przy świecach będę sobie serwować częściej...




5 grudnia 2013 , Komentarze (32)

Od wczoraj jestem na diecie 1200 kalorii i nic nie przytyłam, co mnie bardzo cieszy. Dzisiaj zjadłam na śniadanie ser z tuńczykiem, na obiad będzie makaron z fasolą i z warzywami, a na kolację placuszki dukana, bo otręby jem i będę jeść nadal. Mam zamiar też raz w tygodniu jeść tylko potrawy dozwolone na fazie protal. Zobaczymy rezultaty. Myszy do komputera nadal nie mam i przez to z pisaniem mam problemy. Kiedy kupię nie wiem, bo nie planuję na razie jechać do centrum z powodu braku czasu. Zabrałam się za sprzątanie, ale i tak wszystkiego nie zdołam zrobić przed świętami i część zaplanowanych prac przełożę na styczeń. Dziś mam umyć okno co z pewnością wykończy mój biedny kręgosłup i spowoduje, że przez co najmniej dwa dni nie będę zdolna do niczego. Nic to zabiegi uzdrawiania pranicznego znieczulą ból...

3 grudnia 2013 , Komentarze (22)

Tyję coraz bardziej mimo, że wczoraj rygorystycznie trzymałam się diety i nawet tyle to jedzenie nie ważyło ile przytyłam. Łącznie na dukanie schudłam 3 kg z czego już 1,5 wróciło. Dziś ostatni dzień fazy z warzywami i nie wiem co dalej. Czy dukan ma sens skoro tak szybko się nabiera. Może kobiety w okresie klimakterium powinny jednak wybierać inną dietę? Tak mi radzi koleżanka, która na dukanie przez rok schudła 23 kg a później na fazie stabilizacji nabrała  wszystko z powrotem. Tyła z powietrza po 1 kg dziennie, jedząc przy tym minimalne porcje i tylko dozwolone produkty. A może jednak dieta 1200 jest lepsza dla mnie skoro po jej zakończeniu efekt jojo nie występuje, tylko to powolne chudnięcie tak mnie denerwuje bo ile lat mam trzymać dietę, żeby te kilogramy, które mam do zrzucenia, stracić. Trochę to wszystko na mnie źle wpływa i tracę motywację, bo ile w końcu mam jeść, żeby schudnąć 1 jogurt, czy i to za dużo? A co potem po zakończeniu diety?

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.