Miałam trochę "rozluźnienia" w diecie, ale już wracam. Nie przybyło mnie jakoś dużo, co jest dobra wiadomością
Znowu jestem grzeczna, trzymam się zasad MM, liczę na dalsze sukcesy
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (83)
Ulubione
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 144961 |
Komentarzy: | 2430 |
Założony: | 30 października 2012 |
Ostatni wpis: | 28 lutego 2025 |
kobieta, 38 lat, Warszawa
163 cm, 72.10 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
Miałam trochę "rozluźnienia" w diecie, ale już wracam. Nie przybyło mnie jakoś dużo, co jest dobra wiadomością
Znowu jestem grzeczna, trzymam się zasad MM, liczę na dalsze sukcesy
MM - dzień 41 :) problem, jak nie problem, ale
potrzebuję porady...
.... a raczej potwierdzenia wniosków własnych Za miesiąc przedłużamy umowę na wynajem mieszkania i chcemy właścicieli naciągnąć na nowe łóżko
Jak to brzmi...
I teraz nie bardzo wiemy jak to rozegrać, bo tak właściwie łóżko moglibyśmy wymienić sami, ale wtedy dochodzi kwestia taka, że skoro ich stare wyrzucamy, to te, które kupimy zostanie na mieszkaniu, jak się będziemy wyprowadzać (niby można się dogadywać o zwrot części kosztów, ale to tak trochę śmiesznie...no bo jak się rozliczyć z zakupu łóżka powiedzmy po dwóch latach użytkowania?)
Najlepiej byłoby, gdyby właściciele sami się tym zajęli, ale wcale nie jest powiedziane, że się zgodzą... Tutaj problemem zasadniczym jest sam sposób uformowania prośby. No bo jak? "Mogliby Państwo wymienić nam łóżko? Bylibyśmy bardzo wdzięczni"?
A jak się nie zgodzą to co? Nalegać na podział kosztów nowego mebla? Żeby było uczciwie dla obu stron, to po połowie?
Eh... no problem, jak nie problem, ale zagwozdkę mam
***
A dieta? Chyba ok.
Tzn. znowu jem za mało Zwalam to jednak na @, bo jest znowu jakaś nietypowa.... często mnie mdli, nie mam na nic apetytu... Na szczęście to tylko kilka dni.... niedługo wszystko wróci do normy
MM - dzień 36, pogoda dobija, a waga raduje...
Który to już dzień jest tak ciemno, brzydko, wietrznie....?
Ostatnio wychodząc na spacero - zakupy załapałam się na grad, ulewę i piękne, parzące majowe słońce.... Do domu wróciłam cała mokra, wszystko miałam mokre, albo od deszczu, albo od potu A wczoraj? Wczoraj myślałam, że łeb mi urwie, a włosy tak szalały, że i mnie doprowadziły do szału....
Najgorszy jest ten wiatr..... Też jesteście takie podminowane, jak wieje? Ja jestem strasznie niespokojna. Mały niespodziewany bodziec sprawia, że dostaję małego ataku paniki (przyspieszone bicie serca, skok ciśnienia, drżenie rąk...). Radzę sobie z tym szybko, co nie zmienia faktu, że dzieje się to ostatnio za często. Te wiatrzysko powoduje, że siedzę w ciągłym stresie, jakby przed jakimś ważnym wydarzeniem... Już mam dość tego stanu ciągłego napięcia...
Natomiast dietka idzie dobrze. Do tej pory nie mogę uwierzyć, że chudnę Jestem świadoma, a uwierzyć nie umiem....
ale to dobrze, bardzo dobrze...
MM - dzień 34 - zmniejszam się ;)
I znowu spadek Jest mnie 65 kg
W brzuchu 103 cm
Czasem odnoszę się do starych notatek, co bywa demotywujące...przykładowo w zeszłym roku z tak wagą byłam mniejsza... Dopiero po dłuższej chwili przychodzi refleksja, że przecież to nie jest ważne.
Ważne jest to, że z dnia na dzień jestem coraz mniejsza
MM - 31, w taki dzień jak dziś....
...chciałabym być gdzieś indziej..
... albo gdzieś się schować...
Z nikim nie idzie porozmawiać Wszystko toto jakieś rozdrażnione
A teraz to i mi się udzieliło....
Miał być bigos, wyszedł kapuśniak Okazuje się, że kupiłam spleśniałą kapustę kiszoną
I zamiast sympatycznego bigosiku, będę żarła przez tydzień kapuśniaka...
Jest ciemno, brzydko... może nie zimno, ale tak jakoś fuj....
Już dawno po chorobie, a ja ciągle jakaś taka rozciamciana.
Ciężko mi się myśli, ciężko mi się działa... Obezwładniający niechciej i brak dobrego humoru...
A dieta?
Nawet ok.
MM - dzień 27 :) To już prawie miesiąc :)
Co się działo, jak mnie nie było?
Mąż się dział
Najpierw miał trochę wolnego tak po prostu, potem pochorowaliśmy się oboje (to było straszne chorować w tym samym czasie!, zero empatii dla tego drugiego, a ja jeszcze @ miałam...) w związku z czym Mój Kochany pracował z domu okupując komputer. Jak miałam możliwość w końcu skorzystania z Internetu to zwyczajnie już mi się nie chciało nic pisać w Pamiętniku. Zresztą, czas choroby głównie przespałam A potem co? Delikatny przestój w pracy, dane do projektów kapały gorzej niż krew z nosa, więc M. nie fatygował się do biura, robił z domu.. Tak oto spędziliśmy ponad dwa tygodnie razem
Szkoda, że nie w górach!!!
Mimo tego wszystkiego dietę trzymałam ładnie, ale to wcale nie było takie trudne... Dlaczego?
W moim jadłospisie nie było żadnej rewolucji, nic się diametralnie nie zmieniło. Najogólniej mówiąc z obiadu wypadły węglowodany typu kasza, ryż, makaron, a zamienione zostały dodatkową porcją surówki lub brokułem/kalafiorem. Natomiast te produkty powędrowały do innego posiłku (zazwyczaj tzw.drugiego śniadania, rzadziej na kolacje). No i przestałam pić w czasie posiłków. Ot, tyle zmian ;D
Nie, przepraszam kłamię! Nie jem też chleba. Na MM pieczywo jest dozwolone, ale oczywiście te "ciemne", razowe, takie, którego mój brzuszek absolutnie nie toleruje
Oczywiście mogłabym kombinować, czy z pszennym też będę tak ładnie chudła, ale dopóki wchodzi mi owsianka, a kanapki nie śnią się po nocach, zrezygnuje z tego chleba zupełnie Druga sprawa - już naginam kilka zasad MM do własnych potrzeb.
1) Kawa - myślałam, że mogę bez niej żyć Podczas pierwszego tygodnia diety nie piłam jej w ogóle i popołudniami dopadał mnie strasznie nieprzyjemny ból głowy. Nie wiedziałam o co chodzi... do czasu, aż przegrałam z paskudną aurą i zrobiłam sobie kawę do śniadania. Ból głowy nie powtórzył się, a mnie olśniło dlaczego
Także detoks od kofeiny zrobię kiedy indziej. Jestem już o tyle do przodu, że wiem, że poza zwykłą przyjemnością związaną z piciem kawy, jestem też uzależniona fizycznie.
2) Nabiał - teoretycznie powinien zawierać do 1,5% tłuszczu, ale! Mam kilka argumentów, dlaczego łamię tą zasadę. Pierwszy, bardzo prozaiczny, lubię robić zakupy w jednym miejscu. W sklepie, w którym się zaopatruję zdarzają się jogurty 0%, albo już takie "normalne". Nie ma tych pomiędzy. Nie mogę też pomijać mojego stosunku do produktów 0%. Jestem BARDZO na NIE Temat rzeka, może to nie czas na to...
No i co, no i co?
No i chudnę! W ciągu tego miesiąca zlazło ze mnie 4 kilogramy i 3 cm z brzucha
cóż mogę dodać? Walczę dalej
Wczorajszy dzień nie był idealny pod względem jedzenia.... Było go stanowczo za mało! Cały dzień na wariata...
Podczas śniadania stwierdziliśmy z mężem, że jest to idealny dzień na zakupy, coby uniknąć przedświątecznych wariacji. Jak wymyśliliśmy, tak też zrobiliśmy
Zaczęliśmy od spraw zaległych, odkładanych na bliżej nieokreśloną przyszłość, jak będzie trochę więcej czasu... Trochę plątania się, trochę czasu zmarnowanego na przejazdach autobusem, potem do domu, i znowu siłą rozpędu ostatnie, duże zakupy w spożywczaku.... Jak siedliśmy do posiłku było przed 18....
No, ale taki dzień nie zdarza się często
***
Zdałoby się zrobić jakieś podsumowanie tygodnia, prawda?
Wybaczcie, zrobię je najwcześniej za dwa tygodnie.
Czekam, żeby przekroczyć magiczne cyferki na wadze i "oczka" w metrze krawieckim. Wtedy będę się chwalić, bo będę wiedziała, że mam czym
***
Jedzonko:
- owsianka
kawa
- mintaj w warzywkach (seler naciowy, papryka czerwona i jalapeno, groszek zielony, pietrucha - w sosie pomidorowym)
- strogonow
- serek wiejski z soczewicą.
Dzisiaj lekko na wariata Na śniadanie były jajeczka na twardo z majonezem i mixem sałat z pomidorkiem.
Reszta jest jedną wielką niewiadomą.... wybywam na kilka godzin i zapewne skończy się to jakimś dużym jogurtem pitnym w między czasie Po powrocie pstrąg pieczony i jakieś surówki. W zależności od tego, o której to będzie kolacja będzie, albo i nie
Wyjdzie w praniu
Jedzonko:
- owsianka
herbata zielona
- cukinia z ryżem i twarogiem
- omlet z tuńczykiem i camembertem + sałatka z pomidorami i oliwkami
- serek wiejski z zieloną soczewicą
Coś mi podrażniło buzię Siedzę z czerwonymi plackami na twarzy
Lekko swędzi, trochę piecze...
Fakt, do wczorajszej wieczornej pielęgnacji użyłam czegoś nowego, ale jakby to było od tego to podrażnienie pojawiłoby się wcześniej niż po 12 godzinach, nie? Jak wstałam też było wszystko w porządku! Dopiero jak umyłam buzię i przejechałam po niej tonikiem, masakra.... Ostatni raz miałam taki cyrk po jakimś specyfiku od dermatologa, to znaczy dawno... i nie pamiętam już jak sobie z tym radziłam
Jedzonko:
- owsianka
kawa z mlekiem (chociaż wiem, że kawy na MM być nie powinno, niestety przegrałam z dzisiejszą aurą...)
- dzisiaj cukinia z papryką i pęczakiem
- kurczak w sosie szpinakowo - czosnkowym, do tego brokuł
- 2 jajka na twardo z sałatką polaną jogurtem naturalnym
Pogoda zdaje się być typowo wiosenna, czyli patrząc za okno zastanawiam się czasem, czy to nie jesień... Dopiero jak przyjrzę się pączkom na drzewach mogę odnaleźć się w czasoprzestrzeni i zauważyć, że ten deszczowo - buro - szary krajobraz, ma gdzieś tam akcenty zieleni.... Znaczy się wiosna