Pamiętnik odchudzania użytkownika:
eszaa

kobieta, 58 lat, Wałbrzych

162 cm, 79.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

26 marca 2016 , Komentarze (5)

Tydzień pod względem spadków wagi, zaliczam do nieudanych. Po dniu warzywno-owocowym i dwóch białkowych, spadku w sumie brak.

Wiem przynajmniej czemu mi tak marnie idzie. Bynajmniej nie przez obżeranie sie, nietrzymanie diety, czy grzeszki. Dopadło mnie coś, co kiedyś każdą kobietę dopadnie.

Menopauza. Franca jedna. Od kilku dni mam uderzenia gorąca, więc przyszła na mnie pora. Może gdyby to się działo bezobjawowo, byłoby jeszcze do zniesienia, ale te poty co jakiś czas, to istny koszmar. Będę się musiała zaopatrzyć w jakiś suplement z soją, bo o braniu hormonów nie ma mowy. No i trzeba chyba obciąć kaloryczność diety, skoro metabolizm zwolnił. Rezygnować z odchudzania byłoby głupotą, bo w tym okresie tyje się z powietrza. ;( Podłamana jestem.

Już nie zamulam, bo zaraz Święta, czas radości, więc życzę wszystkim zdrowych, rodzinnych i dietetycznych Świąt Wielkanocnych.

e menopauzy potrzebuje o 200–400 kcal mniej niż wcześniej. Powodem mniejszego zapotrzebowania jest wolniejszy metabolizm.

zbędnego minimum ilość tłuszczów, zwłaszcza zwierzęcych. Gdy organizm przestaje produkować estrogeny, które utrudniają odkładanie się złogów cholesterolu w tętnicach, zwiększa się ryzyko miażdżycy.

23 marca 2016 , Komentarze (29)

Wczoraj przesadziłam ze szpinakiem i miałam już go wykreślić na amen z diety, ale... dziś kolejna próba zaprzyjaźnienia się z tym zielskiem. Falstart był za sprawą Vitalii, która mi zaproponowała wrzucenie do koktajlu aż 200g szpinaku. Co przy niewielkim dodatku, gotowanych jabłek, banana i jogurtu, stworzyło błotnistą breje o paskudnym smaku. Wydaje mi się, że przy takiej ilości, nawet wielki fan tego zielska, by nie przełknął powstałej mikstury.

Dziś było delikatniej:) Sugerując się wczorajszymi komentarzami, stworzyłam coś takiego: garść szpinaku, kilka truskawek, pół banana, kawałek gruszki, sok z cytryny. No i to , to ja lubie ;) zielenina była widoczna, ale generalnie koktajl był blado czerwony i bardzo smaczny. Nie pokochałam szpinaku, ale mogę go spokojnie tolerować w minimalnych ilościach.

Dziś waga znów bez zmian, co jest dość dziwne, bo wczoraj miałam dzień owocowo-warzywny. Widocznie cała ta woda z wczorajszego menu nie zdążyła się wydalić. No i jelita pełne od trzech dni tez zrobiły mi krecią robotę. No nic to, dziś jem normalnie, vitaliowo, jutro i pojutrze same białka. Spadek wagi gwarantowany:)

22 marca 2016 , Komentarze (14)

Po wczorajszym jabłecznikowym obżarstwie, na wadze zmian brak ;) Mimo to, postanowiłam zrobić sobie jedzeniowo lżejszy dzień i dziś jest znów vitaliowy detoks. Ciężka się czuję i objedzona po wczorajszym. Chyba ta kasza jaglana tak mnie trzyma.

Tak więc dziś bez kasz, ziemniaków i chlebka. W menu- banany, jabłka, truskawki, buraczki, marchew, jogurt. 

 I dziś ma swój debiut szpinak. Z dzieciństwa pamiętam że smakował zielskiem i w dorosłym życiu omijałam go szerokim łukiem. Dziś zaryzykowałam. W formie koktajlu, zmieszany z bananem, jabłkiem, jogurtem. Wygląd i konsystencja błota, a smak?  Nie wiem, czy to niefortunne dobranie składników, czy ich ilości, ale... nigdy więcej. No może jeszcze raz, dla dania mu szansy, ale to tylko dlatego, że mi sporo zostało i może faktycznie było go za dużo w moim koktajlu. W każdym razie nie zapałałam miłością, rozstanę się bez bólu i nie będę za nim tęsknić. Może mi ktoś podrzuci przepis na koktajl ze szpinakiem, w którym nie będzie go czuć? Ale tak z proporcjami, żebym nie przedobrzyła znów.

W celu poznania kolejnych diet, zakupiłam następny pakiet książek. O diecie paleo i warzywno-owocowej.

Tyle się o tych dietach mówi, a internet nie zawsze jest wiarygodny. Może kiedyś przyjdzie na nie czas. Na pewno nie zaszkodzi poczytać :)

21 marca 2016 , Komentarze (23)

Niby mam już zaplanowane co upiekę/zrobię na święta, ale jakoś marnie mi wyglądają tylko dwa serniki, więc pomyślałam o jabłeczniku dla odmiany. Oczywiście musi być bezglutenowy i musi być niskokaloryczny. Znalazłam idealny ;) Ale żeby mieć pewność, że na święta na pewno wyjdzie, upiekłam wersje testową już dziś. W składzie, poza jabłkami oczywiście, jest kasza jaglana i mąka kukurydziana. Zero jaj, tłuszczu, cukru, pszennej mąki- samo zdrowie. Jeść i się nie zastanawiać ;)

Bardzo łatwo i szybko sie robi, wychodzi przepyszny i znika w moment ;) Synuś zjadł ze smakiem i zaakceptował. Mąż bez zastanowienia zjadł , nie komentował, więc go nie wprowadzałam w szczegóły, z czego to ;) Ja, jako niereformowalny łakomczuch, objadłam się do bólu brzucha. I szkoda, że do jutra nic nie zostanie, bo podejrzewam że jakby sobie tak poleżakował i ponasiąkał, byłby jeszcze lepszy.

Po moich korekcyjnych zmianach w oryginalnym przepisie Olgi Smile, Vitalia wyliczyła kaloryczność na 135kcal w 100g, więc na prawdę jest idealny, mimo że te kalorie pochodzą w sumie z samych węglowodanów.

przepis tu

Od wczoraj waga nie wzrosła, za to pewnie jutro będę płakać po dzisiejszym łakomstwie. A co tam ;)

20 marca 2016 , Komentarze (2)

Po trzech dniach na proteinach, waga spadła w sumie o 1,2kg. Po przejściu na SD wróciło 0,5kg po pierwszym dniu, co jest jak najbardziej normalne, ale nie znaczy że cieszy. Na klasycznym Dukanie też są wzrosty wagi na dniach białkowo-warzywnych, a ja wprowadziłam konkretne węglowodany. Teraz już tak będzie jak na huśtawce. Białkowe spadki i węglowodanowe wzrosty. Trzeba się uzbroić w cierpliwość i stoicki spokój. Robić swoje i nie dołować. Po pierwszym cyklu 2/0 będę wiedziała coś więcej, bo na razie to takie testowanie w ciemno. Dukan się o tym systemie nie rozpisywał, tylko nadmienił, że można wybrać taką opcje. A moja główka już pracuje, jakby to podkręcić:) i wymyśliłam, że w razie dużych wzrostów wagi będę skracać dni na SD z pięciu do czterech czy nawet trzech, o! :) nijak się to ma do cierpliwości i stoickiego spokoju,wiem. Strasznie jestem ciekawa, co jutro z rana pokaże waga, czym mnie zaskoczy. Uzależniłam się totalnie od porannego, codziennego ważenia, ratunku ;) To prawie jak czekanie na wygraną w totka ;) jest dreszczyk emocji i adrenalina, chyba powinnam się leczyć :) ale nie chce.

18 marca 2016 , Komentarze (19)

Po drugim dniu proteinowym, spadek o kolejne 400g ;) i zrobiło się 68,6 kg. Dziś dzień trzeci i ostatni, bo pobolewa mnie od wczoraj głowa i wydaje mi się że to od nadmiaru protein.

A dziś jadłam tak:

Kto zgadnie co to? :) Szukając inspiracji na dania białkowe znalazłam pomysł na... bezy. No czemu ja na to sama nie wpadłam, przecież to czyste białko. Prawie mi się udały. Gdyby nie to, że przedobrzyłam z temperaturą piekarnika, byłyby idealne. Ale mam popsuty termostat i piekę na wyczucie. Zjadliwe były, mimo nadmiernego przypieczenia. 

Eksperyment nr 2, to rybne kotlety zapiekane w piekarniku, w ramach obiadu. Pyszne wyszły, tylko następnym razem muszę jednak zmielić rybkę, nie tylko widelcem rozdrobnić.

I eksperyment nr 3,  placuszki twarogowe na słodko , danie na kolacje

Przepyszne wyszły, całkiem jak sernik na ciepło.

Poza tym był w menu serek homogenizowany naturalny i dwa jogurty owocowe 0% tłuszczu.

A to wczorajsza kolacja

jajka w sosie musztardowo-jogurtowym

Od jutra znów smacznie dopasowana, przez 5 kolejnych dni. Potem dwa dni białkowe i akurat na czas świąt wypadają dni normalnego jedzenia :)

17 marca 2016 , Komentarze (11)

Po wczorajszym dniu proteinowym, dziś spadek o 400g i mam znów swoje równiutkie 69kg. Straty odrobione, teraz kolej na prawdziwe spadki. Zastanawiam się czy nie przedłużyć sobie fazy uderzeniowej z trzech do czterech dni, bo mi zdecydowanie pasuje takie białkowe menu. I o dziwo nie ciągnie do pieczywa, że o słodyczach nie wspomnę. Nie wiem tylko czy mi inwencji twórczej na posiłki starczy.

Wczoraj na obiad trochę odstępstwo od normy, bo była wątróbka wieprzowa, a tej Dukan nie dopuszcza w diecie. I to tylko dlatego, że ma 2,5g skrobi. Za to białka ma aż 22g, więc jak dla mnie ok. Wmontowałam tą wątróbke w jajecznice:) pyszne było, tyle że cholesterolu od groma.

Kolacja za to była pod hasłem- rybka :) Zrobiłam sałatkę z jajek i wędzonego łososia z jogurtem. I chodził za mną śledź marynowany to sobie też zaserwowałam.

Na dzisiejsze śniadanie był serek homogenizowany naturalny ze słodzikiem i aromatem pomarańczowym, 400g (400kcal), potem dwa jogurty 0% tłuszczu, za to owocowe. Dukan dopuszcza dwa takie jogurty dziennie, to zjadłam dwa ;) 300g- 225kcal. Musze zacząć liczyć kalorie, żeby w tym szale nie przekraczać jednak dziennego zapotrzebowania.

Dziś mam ochotę na jajka w sosie musztardowym, najpewniej na kolacje zrobię. Co do obiadu mam dwie opcje do wyboru. Albo pulpety z wołowiny, albo pierogi leniwe. Trudny wybór. 

Wiosna się u mnie wreszcie dziś pokazała, więc zaliczyłam z rana spacerek. Spalone 250kcal :)

16 marca 2016 , Komentarze (22)

Znalazłam kompromis, miedzy zbilansowaną dietą , a dietą Dukana. Wczoraj po raz kolejny poczytałam sobie :

Tak chodził za mną i chodził ten Dukan i kusił, ale nie przekonywał do końca. Brak mi wcześniejszej determinacji i desperacji w sumie też . Kiedyś był dla mnie jak Guru, dziś mądrzejsza o wiedze dietetyczną nie jestem już tak zapatrzona jak w obrazek.

Ale znalazłam ciekawy urywek, na który nie zwróciłam kiedyś większej uwagi, zafascynowana całością. Dotyczy drugiej fazy, czyli fazy naprzemiennej.

"Innym wariantem jest 2/0 to znaczy dwa dni w tygodniu czystych protein i pięć dni zwyczajnych, bez specjalnej diety, lecz również bez zbytnich ekscesów... Kuracja ta pozwala uzyskać doskonałe wyniki w miejscowej utracie kilogramów, oszczędzając w jak największym stopniu górną część ciała" - czyli nie stracę cycków :) a odchudzę biodra i uda.

Reasumując.. od dziś zaczynam fazę uderzeniową trzydniową, potem przechodzę na cykl 2/0 czyli dwa dni protein, pięć dni diety Vitaliowej. Tylko autor nie rozwinął tej koncepcji i nie wiem czy lepiej te dwa dni, jeden po drugim, czy mogę je rozłożyć np. na wtorek i piątek, a reszta normalnie.

Tak czy inaczej, dziś proteinki. Zakupy zrobione

W menu na dziś na pewno będzie jogurt i na pewno jajecznica i łosoś. Jak to pokomponuję to jeszcze do końca nie wiem. W każdym razie nie liczę dziś kalorii i jem ile wlezie ;)

Waga na dziś: 69,4kg

14 marca 2016 , Komentarze (11)

Pojawiły się w jadłospisie Vitalii ciekawe grupy posiłków, więc postanowiłam spróbować profesjonalnego detoksu. Szału nie ma w posiłkach do wyboru, ale jakoś udało się skomponować menu pod mój gust.

Nie ma na detoksie mięsa, jajek, makaronu, pieczywa, typowych kasz. Za to zastanawiają mnie banany i ziemniaki, które jako posiadające dużo skrobi, według mnie nie powinny znaleźć się w tej opcji. No ale nie jestem dietetykiem, mogę się mylić. Dla mnie te dwie rzeczy są jak najbardziej lubiane, więc czemu nie? :)

Wyszło tak:

Śniadanie: owsianka z bananem i suszonymi śliwkami. Przygotowana wczoraj wieczorem. Duuużo było banana;) szkoda, że śliwki tylko dwie, bo też uwielbiam. pyszota ogólnie

II Śniadanie: Koktajl truskawkowo-bananowy z sokiem pomarańczowym- wybrałam opcje bez blendowania, bo zdecydowanie wole na diecie jeść, niż pić :)


Obiad: Ziemniaczki z ziołami

I w kwestii obiadu, to jestem z siebie dumna :) Nie zjadłam wszystkiego. Często mi się zdarza, że porcja obiadowa mnie przerasta a ja mimo sytości, pcham na siłę do końca. Dziś się opanowałam, brawo ja;) Najadłam się, a nie jak zazwyczaj, przejadłam.

 Przekąska: Jogurt ze słonecznikiem
Pewnie zamiast słonecznika wsypie siemie lniane, bo według mnie bardziej pasuje do jogurtu. I chyba nawet zdrowsze niż słonecznik. Na sprawy kibelkowe na pewno:x

Kolacja: ciasteczka owsiane z rodzynkami.

Już upieczone i schowane, co by mi nikt z domowników nie podprowadził :) no i żeby mnie samej nie kusiły.

Całkiem przyzwoita ilość, jak na kolacje.

Wszystko razem ma kaloryczność zgodną z założeniami, czyli 1500-1600kcal.

Waga nadal stoi- 69,6kg ;(

12 marca 2016 , Komentarze (14)

Waga jak to waga, żyje swoim życiem i nie przestaje mnie oczywiście wkurzać. No bo jak to? po głupim talerzu białego ryżu? podskoczyła sobie o 300 gram. W bilansie było wliczone, a nie jakieś grzechy mega, nożeszku. Następnego dnia znów 300gram w górę, chyba na znak, że się przetrenowałam i spaliłam 500kcal. Małpa wredna. no i tak sie zrobiło 69,6kg, buuu.To już chyba wolałam tygodniowe zastoje. Teraz będzie odrabianie strat, zamiast regularnego spadku,ech. Żebym jeszcze grzeszyła, podjadała, godzin posiłków się nie trzymała, czy o wodzie zapomniała. Ale ja wszystko według zaleceń, grzecznie, nie grzesznie. Słodyczy nie jadłam od wieków. Niewdzięcznica jedna.

Ale jest plus i to wielki:) Obwooody... te spadają. Ubyło mi 5 cm w biodrach, w skali miesiąca, wiec mój trud jednak nie idzie na marne.Tłuszcz się wytapia i jest go według Vitalii 30%. Według tego co podają w internecie, zawartość tłuszczu dla mojej płci i grupy wiekowej, uwaga... w normie :D według jednego z kalkulatorów, moja sylwetka na podstawie wartości obwodów, mieści sie w skali- sylwetka idealna :DNo to chyba zbyt łaskawe, bo jednak mam parę kilo nadwagi i do tej idealności mi trochę brakuje.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.