Tydzień pod względem spadków wagi, zaliczam do nieudanych. Po dniu warzywno-owocowym i dwóch białkowych, spadku w sumie brak.
Wiem przynajmniej czemu mi tak marnie idzie. Bynajmniej nie przez obżeranie sie, nietrzymanie diety, czy grzeszki. Dopadło mnie coś, co kiedyś każdą kobietę dopadnie.
Menopauza. Franca jedna. Od kilku dni mam uderzenia gorąca, więc przyszła na mnie pora. Może gdyby to się działo bezobjawowo, byłoby jeszcze do zniesienia, ale te poty co jakiś czas, to istny koszmar. Będę się musiała zaopatrzyć w jakiś suplement z soją, bo o braniu hormonów nie ma mowy. No i trzeba chyba obciąć kaloryczność diety, skoro metabolizm zwolnił. Rezygnować z odchudzania byłoby głupotą, bo w tym okresie tyje się z powietrza. Podłamana jestem.
Już nie zamulam, bo zaraz Święta, czas radości, więc życzę wszystkim zdrowych, rodzinnych i dietetycznych Świąt Wielkanocnych.