Zjadłam wczoraj drożdżówkę, poprawiłam bananem i tyle na ten temat. Miałam mega doła z powodu wzrostu wagi i cały dzień w związku z tym do dupy. I to nawet nie, żebym miała nieodpartą chęć zgrzeszyć, raczej na zasadzie, na złość mamie odmrożę sobie uszy. Głupota totalna. Ale doły żądzą się swoimi prawami. Dobrze, że choć poćwiczyłam jak co dzień i się opiłam wody, nie zawalając całkiem diety.
Dziś już lepiej. Pół kilo mniej na wadze, to i rogal na buzi. Zmieniłam też plan diety o sto kcal na plus, czyli zgodnie z ppm, znaczy 1400kcal dziennie. Po osiemnastej mam dostać nowy jadłospis, zobaczymy jak i co się zmieni. Tym razem będę miała, zamiast jednej opcji- siła błonnika, opcje mix ,czyli trzy warianty diety w jednym. Może mi to bardziej posłuży, bo błonnik zapchał mi jelita i bezskutecznie walczę z zaparciami.
Poleciałam do apteki, żeby kupić odchudzająco-oczyszczające herbatki, ale niestety to czego chciałam nie było. Kupiłam zatem wspomagacze trawienia z tego co było dostępne
i działam dalej.