Pamiętnik odchudzania użytkownika:
eszaa

kobieta, 58 lat, Wałbrzych

162 cm, 79.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

18 listopada 2015 , Komentarze (4)

Zjadłam wczoraj drożdżówkę,  poprawiłam bananem i tyle na ten temat. Miałam mega doła z powodu wzrostu wagi i cały dzień w związku z tym do dupy. I to nawet nie, żebym miała nieodpartą chęć zgrzeszyć, raczej na zasadzie, na złość mamie odmrożę sobie uszy. Głupota totalna. Ale doły żądzą się swoimi prawami. Dobrze, że choć poćwiczyłam jak co dzień i się opiłam wody, nie zawalając całkiem diety.

Dziś już lepiej. Pół kilo mniej na wadze, to i rogal na buzi:). Zmieniłam też plan diety o sto kcal na plus, czyli zgodnie z ppm, znaczy 1400kcal dziennie. Po osiemnastej mam dostać nowy jadłospis, zobaczymy jak i co się zmieni. Tym razem będę miała, zamiast jednej opcji- siła błonnika, opcje mix ,czyli trzy warianty diety w jednym. Może mi to bardziej posłuży, bo błonnik zapchał mi jelita i bezskutecznie walczę z zaparciami.

Poleciałam do apteki, żeby kupić odchudzająco-oczyszczające herbatki, ale niestety to czego chciałam nie było. Kupiłam zatem wspomagacze trawienia z tego co było dostępne

 i działam dalej.

17 listopada 2015 , Komentarze (11)

Pisałam ostatnio, że mam problemy ze snem. Po tabletkach nasennych tyję, więc wzięłam lek ziołowy. W składzie melisa, korzeń kozłka, magnez i vitB. Samo zdrowie.

Spało mi się wyśmienicie, ale rano przeżyłam szok. Na wadze aż o 700g więcej.(szloch)Kolejne nadprogramowe gramy, które w chwili obecnej są już prawie dwoma kilogramami. Jeszcze chwila, a dobije do wagi początkowej z paska, masakra.

Przekopałam internet i znalazłam winowajce- melisa, bingo.

"melisa ma właściwości uspokajające. Poza tym spowalnia przemianę materii. Więc gdy zastanawiasz się jak przytyć, sięgnij po filiżankę melisy."

Zamiast dwóch kapsułek, wzięłam wieczorem dla pewnosci trzy. No i się narobiło.

16 listopada 2015 , Komentarze (6)

Mam dylemat. Wyspać się , czy schudnąć? oto jest pytanie!

Od paru dni męczy mnie bezsenność, a właściwie to problem z zasypianiem. Zespół niespokojnych nóg i wrzody żołądka, tak mi ochoczo umilają czas przed zaśnięcie.  No nie da się zasnąć, nie da się! Wstaje, chodzę, patrzę na zegarek, kładę się, kręcę, wierce, wstaje i tak w kółko, dobre dwie godziny. Pewnie gdybym coś zjadła minąłby ból żołądka, ale przecież jestem na diecie, więc trzymam sie dzielnie, mimo że ssie.

W ruch poszły zatem tabletki nasenne. Cudownie działające i pozwalające odetchnąć po wieczornej walce o zdrowy sen, ale... mają jedną, zasadniczą wadę. Tyję po nich. Co rano jest mnie o 400g więcej. Napisane jak byk w ulotce, że się po nich tyje, wiec nie ma bata, przybieram na wadze.

Dziś już chyba wybiorę bezsenność, bo mimo starań i trzymania się diety, nie o to chodzi, żeby tyć. Choćby miała być to tylko woda, to strasznie mnie dołuje widok dodatkowych kilogramów na wadze :(

15 listopada 2015 , Komentarze (2)

Kupiłam jakiś czas temu lampkę z czujnikiem ruchu. Mąż mi ją zamontował, wedle życzenia, w kuchni.  Fakt, że ona czasem żyje własnym życiem, ale generalnie się sprawdza. Włączam ją zwykle wieczorem, żeby niepotrzebnie nie zapalać dużego, górnego światła. Kiedy mam ochotę zgrzeszyć przypadkiem, po kolacji i udaje się z tym zamiarem do kuchni, lampka mnie wyczuwa z pewnej już odległości i krzyczy:

- a kuku! Widzę cię! Idziesz zgrzeszyć? Mamy cię!

Na co ja:

-ależ skąd, kierunki mi się pomyliły...

I wracam skruszona do swojej norki, gdzie posłusznie pije wodę, żeby zagłuszyć ochotę na słodkie. Po omacku bym znalazła moje suszone owocki, a tak to nie ma jak ;)

 Ta mała, wredna bestia kosztowała niecałe 15 zł i zaczynam się cieszyć, że ją mam.

15 listopada 2015 , Komentarze (6)

Odkryłam super sprzęt do modelowania ciała. Właściwie to odkopałam, bo gdzieś mi się ukrył kiedyś.

 Nie lubię typowych ćwiczeń, brzuszków nie mogę, inne mnie nudzą i okrutnie męczą. Co innego hula hop, czy wspomniana już agrafka.

Uda mam grube, więc wyszczupli, biust mam mały więc powiększy:D Cudo moje zapomniane wraca do łask. 

Nie wiem tylko jak to zastosować, żeby jeszcze tłuszcz z brzucha zszedł, hmm ?

14 listopada 2015 , Komentarze (6)

Od rana mnie ssało. Mimo zjedzenia dwóch śniadań, ssało mnie koszmarnie. I mimo, że to był serek z dżemem, więc słodkie i mój ulubiony jogurt z musli, nie najadałam się. Nie pomagało picie wody. Nie pomagało wymyślanie sobie zajęć, zresztą i tak się nie umiałam na niczym skupić. Hula hop mi co rusz spadało, w brzuchu burczało. Myśli o nadchodzącej uczcie , chyba tak na mnie podziałały. Perspektywa rychłego pochłonięcia „normalnego” żarcia, nie dała się niczym zagłuszyć. Czułam się pusta, jakbym tydzień nie jadła. Od paru dni obiecywałam sobie pizze i mi to psychikę zryło dokumentnie.

Odliczanie… jeszcze dwie godziny, jeszcze godzina… do złożenia zamówienia. Potem czekanie na dowóz i coraz większy głód, niemal stres. Masakra, napięcie rośnie, jak w jakimś horrorze. Rozdrażnienie, pobudzenie, jak u narkomana czekającego na działkę.

Nareszcie jest…moja pizza. Co za szczęście, ten aromat, ten smak, mmmmniam.  Pierwszy gryz… Ulga i euforia. Prawie jak orgazm.;)

Nie wiedziałam, że aż tak byłam wyposzczona, że jedzenie może aż tak uszczęśliwiać.

Dwa kawałki z sosem czosnkowym. Drugiemu ledwo dałam rade, ale nie wiadomo kiedy znów się zdarzy, więc lepiej się najeść na zapas.:D

Jestem przeszczęśliwa i gotowa do dalszej walki z nadprogramowymi kilogramami. Grzechom kategorycznie mówię, stop! nie! ani mi się waż!

 Do następnego tygodnia przynajmniej.:) Jeżeli ten system zadziała, będę grzeszyć regularnie. Chwilowo jestem szczęśliwa, syta i odporna na pokusy.

 

13 listopada 2015 , Komentarze (7)

Spacer zaliczony, 3,3km. Do Biedronki i z powrotem, na piechotkę i po górkę (powrót) Spociłam sie jak mysz, a według wskazań aplikacji spaliłam tylko 190kcal. No dobre i to, wieczorem na bieżni spale drugie tyle ;)

Wszystko ładnie, pięknie, ale moje dzisiejsze kontrolne ważenie zwaliło mnie z nóg, bo przytyłam w tym tygodniu 400gram. Porażka. Gdzie jest moje obiecane gubienie tygodniowo 0,9kg? Zastój przeczekałabym cierpliwie, ale wzrost wagi? Oddala sie wizja ujrzenia szóstki z przodu do końca roku, właściwie do świąt, bo w święta wiadomo :) dyspensa.

Napisałam do dietetyczki, ciekawe czy coś wymyśli, co by mi pomogło w moich zmaganiach. Diety oczywiście nie przerywam, ani aktywności fizycznej, tym bardziej. Chciałabym jednak widzieć jakieś spektakularne efekty. Nic tak nie motywuje jak spadki wagi.

12 listopada 2015 , Komentarze (1)

Szukam odpowiedniej dla siebie formy ruchu, żeby nie był to tylko spacer. Dziś porwałam się na Skalpel, Ewy Chodakowskiej. Niestety, starość nie radość. Ćwiczenia nieskomplikowane, ale mój zakres ruchu jest ograniczony. Strzelały mi stawy, a po ćwiczeniach w półprzysiadzie, wysiadły kolana. No trudno, przecież nie będę ćwiczyć kosztem zdrowia. Nie wszystko się nadaje dla osób w moim wieku.

Zumba niestety też odpada, ale ćwiczę sobie dość statyczny kawałek znaleziony na youtube  moja zumba.   

Na razie skupiam się na krokach, kręcenie bioderkami przyjdzie z czasem :)

Mam jeszcze w planach próbę ćwiczeń callanetics, ale to już nie dziś. Dziś czeka mnie jeszcze bieżnia, a zaliczone mam kilkukrotne w ciągu dnia, podejścia do kręciołków hula-hopem. Boczki skutecznie poobijane, może w obwodach coś zejdzie, bo z wagi nie spada nadal.

Dzisiejsza dieta zaliczona bez grzeszków, wody 2,70l też dam rade dziś wchłonąć, bo już tylko trzy szklanki do celu zostały.

11 listopada 2015 , Komentarze (5)

Oczywiście ciasta urodzinowego męża, skosztowałam. Nie mam sobie za złe, bo nie pochłonęłam pół blachy, jak to kiedyś miałam w zwyczaju, tylko właśnie skosztowałam. Nadprogramowe kalorie znajdowały się w krojonych brzoskwiniach i serowej masie, takim serowym brzoskwiniowcu, samo zdrowie :D

 Za to na zdecydowany plus dzisiejszego dnia mogę zaliczyć odkurzenie rowerka i zrobienie… rozgrzewki. Treningiem tego mizernego pedałowania nazwać nie można. Ale na super luziku tez nie było, tyko z lekkim obciążeniem, więc śmiało mogę powiedzieć że pod niewielką górkę wjechałam :). Czułam w udach te 15 minut.

Drugi plus, odkurzyłam hula-hop. A mam takie śliczne, kolorowe z wypustkami od wewnątrz. Prawie dziesięć minut kręciłam zanim z hukiem spadło. Nie wyszłam z wprawy :). Jutro na pewno dotkliwie poczuje ten masaż.

 No i oczywiście codzienna dawka ruchu na bieżni. Dziś zaliczone 40 minut marszu, spalone 200kcal.

Zaczęłam też walkę z dobijającymi mnie zaparciami. Suszone śliwki i woda po nich, zażyte rano, przyniosły niewielką ulgę. Jeśli w ciągu trzech dni nie będzie znacznej poprawy, sięgnę po drastyczne środki, czyli olej rycynowy.

Waga mi pewnie stoi przez te zaparcia. Albo przez to, że limit kaloryczny 1300kcal to za mało, skoro ppm mam 1400. Pogadam z dietetyczką po piątkowym, kontrolnym ważeniu. Dwa tygodnie zastoju, to być może norma, ale trochę niepokoi. W końcu to miała być dieta odchudzająca.

10 listopada 2015 , Komentarze (7)

Jestem grzeczna jak dawno nie byłam.Trzymam się diety skrupulatnie, pije wodę i herbatki. Waga mnie nie rozpieszcza, bo zamiast w dół, to dziś lekko w górę. Ponad tygodniowy zastój, ale nic to, trwam niewzruszona w silnym postanowieniu schudnięcia. Nikt nie mówił, że będzie lekko.

 Wsparcia zero, na dodatek mąż mi ciągle kłody pod nogi rzuca, w postaci niedozwolonych pokarmów. A to banany kupi, a to winogrona, dziś kupił ciasto. No porażka normalnie. Wiem, na diecie nie jest ani on, ani syn, ale żeby mnie tak dobijać co dzień? Ma jutro urodziny, a wiadomo ja ciasta mu nie upiekę, to kupił. I stoi teraz w lodówce to ciasto i kusi. Całe szczęście, że nie na widoku, bo nie wiem czy bym sie opanowała. Jeszcze jutro będzie mnie tak szczuć tym ciastem, a ja biedna nie mogę. To znaczy mogę, ale nie chcę.

Dziś nie chce, nie wiem jak będzie jutro. W najgorszym razie wprowadzę w życie pierwszy w czasie diety, cheat meal. Może i by na dobre wyszło, bo trzeba chyba kopa dać mojemu metabolizmowi. Sama nie wiem... Z drugiej strony zaplanowałam sobie cheat meal na sobotę i pizze mam w planach w ramach tego zjeść.

Trudny wybór, między zgrzeszyć, a nie zgrzeszyć ;) zgrzeszyć dziś, jutro, czy w sobotę?

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.