Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

MAm bardzo szerokie zainteresowania, jak to mówią moi znajomi jestem " kobietą renesansu" . Miałam być chirurgiem, zostałam prawnikiem ale wciąż uczę się czegoś nowego . Uwielbiam książki, zdobywanie wiedzy, wypady do klubów i wiele wiele innych

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1089845
Komentarzy: 43069
Założony: 5 stycznia 2007
Ostatni wpis: 31 grudnia 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Beata465

kobieta, 59 lat, Radom

173 cm, 110.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 maja 2017 , Komentarze (41)

i to z 5 razy w  czasie pływania :D:D . Oj dużo ludzi było dzisiaj w wodzie a mnie się trafił ...demotywator :( No cóż...człowiek pływa bardzo dziwnie, w zasadzie kraulem, porusza jedną ręką i płynie wolno, zrywami, na nawrotach wpływa pod " nogi" no ale...pomyślałam sobie że może chory, może jedna ręka słabsza i w związku z napływem tolerancji ....brałam go brałam co 5, 6 długość :D. No to że on wolny nie oznacza że ja też mam się wlec. Jest cudnie...cudnie...pływalnia też skąpana w słoneczku i tak jakoś się chciało rękami mocniej ruszać. Co prawda zapowiadają upały a to mnie już nie cieszy, bo przecie dyrdam do kata ale ...jutro mogę wreszcie rozpocząć sezon grillowanej chichohotamki :D nareszcie ...wystawię skórkę na słoneczko, będzie mnie lizało, tu i tam i tam i tu ...naaaaareszcie. Wcześniej będę musiała popracować, bo mam zamówienie na następne ciacho ....oj chyba się małż będzie cieszył ...bo muszę wypróbować jakieś nowe ciacha ...poszerzyć repertuar :D:D Ostatnio zrobiony sernik byłby wspaniały gdyby nie ...spód, nosz kurza mać znowu przepis ...dziwny. Ale już wiem co poprawić i już go skoryguję :D Życzę wam cudownego dnia , wspaniałego początku weekendu . U nas chyba dzisiaj przybędzie nowy członek rodzinki...bo siostrzenica męża od środy w szpitalu i czeka na cesarkę - kolejka jest :D:D  Niech Zuzia zdrowo i cało przybywa na świat. I to by było na tyle , ahoj przygodo ahoooooooooooooooooojjjjj

18 maja 2017 , Komentarze (35)

dla mnie zbyt ciepło. Wypełzłam już na spacerek, poszłam odebrać " holenderską dostawę" . Klientka, której mąż pracuje w Holandii co jakiś czas obdarowuje mnie serem , ostatnio dostałam pyszny z jakimiś ziółkami, do dzisiaj się nie dowiedziałam co to za pychota. Słońce piękne, cieplutko i ...dla mnie jak wspomniałam za cieplutko. Jestem już cała mokra...szlag , a co będzie jak na zewnętrzu 20 i więcej się pokaże. Maaaaasakra . Idę popić wody a potem coś wymyślę...może zmienię zawartość szafy...wyrzucę zimę a rozpakuję lato :D Miłego czwartku wszystkim 

17 maja 2017 , Komentarze (22)

haaaaaaaaa...właśnie mnie endzio mondzio poinformowało iż zostałam rekordzistką(puchar) ...wg niego przepłynęłam kilometr w 33 , 38 min i podobno to jest szybciej o 41 sek niż mój ubiegły rekord. Hmmmm...jak widać chichohotamy są w stanie się ...storpedować :D. Swoją drogą dołożyłam dzisiaj i odległości. Wylazłam po 56 długościach.  Przynajmniej równowaga w przyrodzie jest ...nie podoba mi się waga, bo poszła w górę i to sporo za to prędkość mi się zwiększa, co zdaje się ma swoje uzasadnienie w fizyce ( której nienawidziłam szczerze , zresztą pamiętając moje oceny ..ze wzajemnością) . Zresztą ja generalnie nie byłam " ściśniętym umysłem", no może chemia z tego najlepiej mi szła, zawsze byłam luzacka umysłowo a językowo to wręcz ...rozwiązła. Dzionek piękny od samiuśkiego ranka a ja chyba muszę popracować jako sprzątaczka, ta mała bestia znosi do domu przeróżne skarby z podwórka : szyszki, patyki, kawałki papierków , listeczki ...wrrrrrrrrrrrrrrrrrr.....zamordowałabym gdyby nie była taka urocza. (smiech) No to miłego dzionka wszystkim zaczynam się nawadniać i karmić. Bye bye

16 maja 2017 , Komentarze (16)

było poranne parkowe wściekanko jest w słoneczku odpoczywanko. Niech ktoś spróbuje ściągnąć Wisky z Tequilli :D

mykam w miasto, miłego dnia wszystkim 

15 maja 2017 , Komentarze (21)

a czarno kuro nie jestem. O ludzie ...właśnie wpadłam do domu , nie wiem co mam najpierw robić...kłamię, wiedziałam sikuuuuuuuuuuuuuuu.....teraz nie mam pojęcia czy najpierw jeść czy pić.  Pojechałam raniutko tradycyjnie na basenik, dzisiaj odpokotuowywałam wczorajsze grzechy, popełnione na komunijnym przyjęciu. Może nie było tego aż tyle ilościowo ..niemniej to co zjadłam w ciągu 5 godzin w domu bym zjadła w dwa dni :DNa zupę był krem ...chyba z selera, bo nie podejrzewam żeby był z pietruszki. Gorący, gęsty, leciutki do tego chips z wysmażonego boczku :pmniam. Na drugie była cielęcina duszona w sosie, ziemniaki z wody i warzywa z wody ..i to już mnie nie zachwyciło, bo było ledwo ciepłe a do tego ani słone ani pieprzne. Potem deser...coś..podobnego do sorbetu, na wierzchu malutki kawałek lodów waniliowych i bita śmietana. potem co kto chciał, ja chciałam wody, i wina i seksu na plaży a potem mohito, o ile seks na plaży był boski o tyle mohito ...do ...chrzanu, w ogóle nie czuć było mięty. Potem zagryzłam małymi kawałeczkami sernika - niedobrego, bo suchego, tiramisu ale takiego jakiegoś ni słodkiego ni gorzkiego za to szarlotka była boska. Po 17 podano nam coś a la zupa gulaszowa ..tyle że do wołowinki, papryki świeżej dołożono oliwki i kluseczki kładzione ..więc nie wiem czy to była ..gulaszowa. Nie było tego wiele ale ...za często jak na mój żołądek. Jak wpadłam do domu to dopięłam się do butelki z mineralną i wydoiłam 1,5 l. Wypiłam i sikałam :)co pięć minut. Dzisiaj grzeczniutko wypływałam ( i nie tylko wypływałam) grzeszki. 54 baseniki zaliczone, wróciłam i pojechałam po mamę i z nią do onkologa dowiedzieć się co tam w wynikach piszczy. Niech to szlag....pani mi powiedziała na 11, więc z mamą byłyśmy już 10 15 okazało się, że wejdziemy nie o 11 tylko jak nas wyczytają. Mało tego pan doktor zamiast od 11 zaczął przyjmować od 11 30 bo " się spóźnił" po 12 moja mama zaczęła już marudzić niczym dziecko. Weszłyśmy przed 13, potem do apteki wykupić recepty ( na szczęście w mammografii i usg nic nie wyszło) , potem po moje tradycyjne zakupy i w domu pokazałam się po 14 ....wszystko mnie boli i z głodu i od siedzenia i w ogóle. Bardzo współczuję wszystkim mającym problemy ze zdrowiem i cieszę się że moja dziura kręgosłupowa nie dokucza mi na tyle ...bym musiała być pacjentką ( częstą) polskiej służby zdrowia. No to lecę pić i jeść a wam życzę miłego popołudnia . Bye

14 maja 2017 , Komentarze (83)

...ku zgrozie wymyśliliśmy tak. 

całość wygląda tak, na wierzch jest czarny leciutki sweterek obszyty czarnymi cekinami do tego torebka ciut ciemniejsza niż kwiaty na sukience :P 

11 maja 2017 , Komentarze (34)

hehehehe....pardon, nie powinnam rżeć ale już na to hasło dostaję głupawki. Irytuje mnie do kwadratu , jednak chyba jak mówi mój kat , za bardzo kocham jeść żeby być chudą. Jak go posłucham ( fakt że on teraz jest na tej głupiej diecie tłuszczowej) ale to ciągłe ważenie co do grama, tego nie , tamtego nie, węglowodany teraz a nie potem, coś tam coś tam to dochodzę do wniosku że do dupy takie życie. Po prostu do dupy.Świat i tak nie daje nam samych radości a dodatkowo katować się? I co może jeszcze sobie pal powinnam postawić na podwórku i siedzieć na nim niczym Szymon Słupnik? Ooooo nie ....nie chcę być ascetką, zdecydowanie wolę sybarytką. Ruszam się, wybieram zdrowe jedzenie ( na ile mogę), łażę koło tego  , staram się ...w granicach rozsądku , więcej nie będę. " Genialną" dietę Dąbrowskiej przypłaciłam ruiną paznokci, teraz odstawiłam wszystko ...poza Belisą intense i wg, pani Ewy pazury zaczynają odżywać. No to z marudzenia tyle a z pozytywów. Śniadanko białkowo tłuszczowe 50 g chudego boczku a na nim 3 jajeczka posadzone do tego dwie łyżki pysznej surówki z kapusty pak choi , papryki, pomidora, pora z oliwą i odrobiną miodu. Na drugie śniadanko mam już przygotowany miks z malin i szpinaku. Na obiad łosoś z grilla z poranną surówką i  zaraz będę produkowała kopytka z kaszy jaglanej, te które zostaną zamrożę ( na gorsze czasy), ciasto na bułeczki z rabarbarem i kruszonką rośnie. Bułeczki zostawię ze 4 do konsumpcji , resztę zamrożę , a co niech sobie gniją w zamrażarce;) Poza tym miseczka warzyw na wieczór już naszykowana : marchewka, kalarepka, cukinia i pomarańcza. Pranie zrobione, gary doprowadzone do czystości, mogę się oddawać czytaniu ...kodeksu rodzinnego a potem Wędrowycza. Aaaa jeszcze pofikam z Nikodemem bo muszę dzisiaj siedzieć w domu. Wczoraj mnie nawiedziła Ochrona Środowiska i ustawiła mi " hałasoradar" na podwórku, badają natężenie hałasu samochodowego. Ciekawe jaki pomiar im wyjdzie , czy będę mogła wnosić do miasta o " rekompensatę z racji utraty słuchu i nerwów z racji samochodowego hałasowania" ;). No i w związku z tym mikrofonem na badylu siedzę i czekam na pana miernikarza aż przyjedzie sprzęcior zabrać. Więc fizycznie będę dzisiaj kobietą upadłą...co , przyznam , nieskromnie ...lubię.:D Miłego dzionka wszystkim. Ahoooooj

Ps. właśnie wywlekam bułeczki , mało słodkie, a nadzienie wręcz kwaśne, zrobiłam wersję z kruszonką, ale jak ktoś woli słodsze to proponuję bez kruszonki za to polukrować...u mnie tym razem kwaśno, mało słodko :D 

10 maja 2017 , Komentarze (21)

Był ciepły, sierpniowy wieczór. Słońce łagodnie zapadało za horyzont. Pośród drzew w

sadzie Jakuba Wędrowycza płonęło nieduże ognisko. Na ogniu, oparty na kilku cegłach,

bulgotał leniwie potężny trzystulitrowy kocioł. Z jego pokrywy sterczała rurka, zaopatrzona w

archaiczny termometr laboratoryjny. Termometr był stłuczony i dawno przestał działać, ale

dzięki jego obecności całe przedsięwzięcie wyglądało niezwykle profesjonalnie. Rurka

rozgałęziała się. Ramię opadające do ziemi niknęło we wnętrzu wymontowanej ze stara

chłodnicy. Z dolnej jej części wychodził kawałek gumowego szlaucha, który kończył się w

wiadrze. W chłodnicy coś delikatnie hurgotało. Jakub ziewnął rozdzierająco i popchnął stopą

kawałek drewna do ogniska. Siedzący obok Semen także ziewnął i blaszanym kubkiem

zaczerpnął z kubła mętnej cieczy. Wypił połowę, a resztą chlusnął w ogień. Buchnął błękitny

płomień.

– Galantny bimber – stwierdził. – Sześćdziesiąt procent mocy jak obszył.

Jakub nabrał sobie bimbru słoikiem i także wypił.

– I żadnych gliniarzy w zasięgu wzroku – powiedział Jakub z satysfakcją. – Dobry był

pomysł.

Powiew wiatru przyniósł, woń spalenizny. W gospodarstwie na lewo od jego domostwa

stos zwęglonych belek znaczył miejsce gdzie dwa dni wcześniej spłonęła stodoła. W

gospodarstwie po prawej stronie kupa cegieł i wypalony wrak traktora pokazywały, gdzie

ogień strawił szopę.

– Kon-fi-den-ty – wydukał Jakub świeżo przyswojone słowo. – Za następny donos spalę

im chałupy.

– Teraz już pewnie nie odważą się. Widzą, że nie rzucasz słów na wiatr – powiedział

Semen.

Zaczerpnął sobie jeszcze jeden kubek.

– Nie za dużo? – zaniepokoił się Jakub. – W twoim wieku?

– Dobra dobra. Nie mam stu lat!

– Sto sześć. To znaczy, że już masz sto i jeszcze trochę.

– Gówno. Ważne że nie sto, a reszta... Kto by się zagłębiał w takie podrobnosti. Lepiej

pomyśl o sobie.

– Że niby co?

– Ile masz lat?

– Osiemdziesiąt sześć. Też nie sto.

– Cholera, to ty jesteś stary pryk. A nie wybierasz się czasem?

– Dokąd? – Jakub nie lubił niezrozumiałych aluzji.

– Na tamten świat.

– No co ty. Widziałem dwie wojny światowe, chcę jeszcze rzucić okiem na trzecią.

Wiesz, byłem u syna, puścił mi na wideło filmidło o takich atomowych wybuchach. A potem

leżały stosy czaszek i latały takie metalowe roboty jak szkielety z czerwonymi oczkami.

Ogień się w nich odbijał. Cholernie to dekoracyjnie wyglądało.

Semen zakrztusił się śmiechem.

– Metalowe roboty? W kształcie szkieletów? Czego to ludziska nie wymyślą.

Zaskrzypiała brama. Popatrzyli w stronę drogi. Coś tam stało. Jakub westchnął ciężko i z

kieszeni wyciągnął okulary. Nasadził je na nos, czerwieniąc się ze wstydu. Noszenie

okularów było w Wojsławicach uważane za hańbę większą niż umiejętność czytania i pisania.

– Ok...! – zaklął. – Wykrakałeś.

Semen wyciągnął swoje okulary i zrobił się blady z przerażenia.

– Widzisz to samo co ja? – jęknął.

Od bramy kroczył w ich stronę kościotrup z kosą na ramieniu.

– Ciekawe po kogo – zastanowił się Jakub. – Jakby co, to ty jesteś o dwadzieścia lat

starszy.

– Ale widzimy to obaj. A to znaczy... Swoją drogą ciekawe dlaczego. Z czego napędziłeś

tego bimbru, trucicielu?

– Wara od mojego bimbru – zaprotestował Jakub. – Nie mogliśmy się nim zatruć na

śmierć. Cholera. Białe te kości. I oczy nie są czerwone.

– Czyś ty się, durniu, szaleju najadł? To nie robot z filmu tylko prawdziwa kostucha!

Jakub poskrobał się po głowie, a potem wypił jeszcze pół słoika.

– Te, ty tam – zawołał w stronę śmierci. – Po kogo dzisiaj?

Szkielet podniósł dłoń i pokazał dwa palce.

– Po obu – skwitował Semen. Niespodziewanie poderwał się i pobiegł w ciemność.

Rozległ się łoskot, jakby na coś wpadł.

– Co z tobą? – zagadnął Jakub.

– Ściana. W powietrzu. Nie puszcza. Wrócił do ogniska. W oczach miał obłęd.

– Zrób coś! – wrzasnął na egzorcystę. – Złotem zapłacę! Ja chcę żyć!

Jakub flegmatycznie wychylił słoik. Śmierć stała spokojnie i uśmiechnęła się żółtymi

zębami, po czym kościotrup wyciągnął spomiędzy żeber osełkę i zaczął ostrzyć kosę.

– Ano czas – powiedział Jakub, zagryzając ogórkiem. Odszedł kawałek od ogniska i

podniósł omszały głaz.

Z wnętrza bunkra wydobył pancerfaust. Oparł rurę na ramieniu i wyciągnął zawleczkę.

– Nikt tego jeszcze chyba nie próbował – powiedział do osłupiałego kumpla. – Jeśli się

uda, będziemy pierwsi.

Kostucha nadal ostrzyła kosę monotonnym fachowym ruchem. Jakub wycelował.

Kościotrup podniósł głowę. Ich spojrzenia spotkały się.

– Poszła w czortu aprijti tu jeszczo raz kakja tiebia uże proklataja! – wrzasnął Jakub. – Nu

pagadi!

Szarpnął za spust. Pocisk przeciwpancerny trafił szkielet w korpus. Eksplozja rozniosła

go na strzępy.

Semen zemdlał.

Świt był paskudnie chłodny. Stary kozak otworzył oczy. Ognisko wygasło. Okopcony

kocioł wynurzał się z mgły. Semen podczołgał się do wiadra i wypił kubek zimnego bimbru.

Powoli wracała pamięć. Rozejrzał się za Jakubem. Egzorcysta siedział pod drzewem i osełką

ostrzył dużą, zardzewiałą kosę. Na widok kumpla uśmiechnął się.

– Przyda się do sianokosów – zachichotał. – Nie sądzę, żebyśmy zupełnie załatwili

kostuchę, ale namyśli się, zanim znowu spróbuje.

Semen ponownie zemdlał.

10 maja 2017 , Komentarze (26)

mocno się trzyma. Dzisiaj było jeszcze zimniej niż wczoraj - 2 , jedyne pocieszenie ...nie ma śniegu jak u niektórych. Ja jestem uziemiona. Leje się ze mnie ( skutki odstawienia tabletek) więc basen z głowy dzisiaj. Z głowy również z tego powodu że jestem ...nożna, w poniedziałek urwało się koło Ferdkowi, małż mnie przesłuchiwał jak mi się jechało. Ja na to " normalnie i ostrożnie, bo padał deszcz  i wiem że ślisko" , a ja potrafię czasem " dynamicznie " wejść w zakręt na 4 , choć staram się tego nie robić:D. A on znowu" nic ci nie szarpało, nie znosiło" nie mówię a co ? A ten mi, że odprowadził Ferdka do samochodologa bo ...urwało mu się koło. Widać nagrzeszyłam odpowiednio i pan Bócek mnie trzyma na poprawę (uff). Wczoraj jak wspomniałam się wykrwawiłam należycie hehehehe mogę śmiało powiedzieć że Stacja zapoczątkowała u mnie " krwiodawstwo" na dłużej. No ale żyję pomimo tej kumulacji i mam się nieźle. O tak...

i tylko nie wiem jak to określić...wersja wiosenna, czy wciaż jeszcze zimowa. No dobra my tu pisu , pisu a czas leci. Zbieram szlachetny kuper i lecę do pazurowania. Miłego dzionka. I ciepłoty niekoniecznie ciała...bardziej zewnętrza. Bye

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.