Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

MAm bardzo szerokie zainteresowania, jak to mówią moi znajomi jestem " kobietą renesansu" . Miałam być chirurgiem, zostałam prawnikiem ale wciąż uczę się czegoś nowego . Uwielbiam książki, zdobywanie wiedzy, wypady do klubów i wiele wiele innych

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1088247
Komentarzy: 43069
Założony: 5 stycznia 2007
Ostatni wpis: 31 grudnia 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Beata465

kobieta, 59 lat, Radom

173 cm, 110.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

11 stycznia 2016 , Komentarze (11)

taki jakiś ...ranek nawet znośny...pośniadaniałam i poleciałam do pani Ewuni robić pazury nagórne i nadolne. Wbrew ostrzeżeniom IMGW nie było ślizgawicy, więc było per pedes w obie strony . Po raz kolejny zauważyłam że się już tak nie pocę jak wcześniej ...widać jednak pomimo bytności na słońcu i powietrzu brakowało mi wit. D. 

Wróciłam do domu dośc późno bo koło 2 iiiiiiii....zamiast sobie odgrzać harirę, to zjadłam suchy prowiant, choć byłam głodna jak pies...nie miałam ochoty na zupę a na mój razowiec z masłem, szynką i pomidorkiem. No i głos rozsądku poszedł sobie do lasu ...do głosu zostało dopuszczone chciejstwo. Potem było jeszcze chciejstwo na delicje ale to wygasiłam herbatą owocową. I niemożebnie chce mi się spać....chyba się dzisiaj natleniłam . Teraz pada deszcz...ja walczę z opadającymi powiekami ale chyba się poddam, na godzinkę. Miałyśmy jechać wieczorem na koncert big bandu ale Kudłata nie dzwoni to pewnie jej coś wypadło. 

Tu podsyłam wam link do takiej ciekawostki :D drowie.gazeta.pl/Zdrowie/56,105806,15407487,Osobowosc_a_figura___jak_twoje_cechy_przekladaja_sie.html#BoxLSLink

miłego czytania 

10 stycznia 2016 , Komentarze (24)

hello hello , nie wiem czy wam pisałam że jak pojechałyśmy ubierać salę na Sylwestra, dowiedziałyśmy się że pan Z. wynajął " nasz klub" na klub pokerowy i zaproponował nam przeprowadzkę na górę do restauracji. Oczywiście Kudłatą mało szlag nie trafił i zaczęło się marudzenie, potem wyszła po Sylwestrze niespodzianka że wczoraj nasze tańce nie rozpoczną się o 19 jak zwykle ale o 21 bo sala jest wynajęta na jakiś pokaz, nooooooo i to dopiero się zaczęła jazda, dzwonienie do klientów, którzy zarezerwowali stolik i w ogóle. Kudłata to dobra kobieta ale w niektórych sprawach ma bzika na punkcie " profesjonalizmu" o czarnowidztwie nie wspomnę. Założyła że nie będzie ludzi i skończymy imprezę o 22 góra 23 i pojedziemy sprawdzić nowo otwarty hotel i restauracje, który podobno organizuje w soboty dansy.  Oczywiście pojechałyśmy na 19 w razie " jakby ktoś przyszedł" na szczęście pokaz skończył się o 20 , rzuciłyśmy się razem z hotelowym personelem do ustawiania sali i o 20 15 lokal był gotowy na gości. Na szczęście goście zaczęli się schodzić o 21 i ciut po , były jeszcze 2 rezerwacje i przyszło 20 osób z " ulicy" i gości hotelowych. Bawiliśmy się do 2 15 , ludzie suma sumarum zadowoleni, choć ci którzy byli w klubie, powiedzieli że tam atmosfera była lepsza , bo bardziej " klubowa" no ale ...wytłumaczyłam, że ..to se ne vrati, ale byli też goście, którym tu się bardziej podoba. Cóż tu nie ma kanap jak na dole, są stoliki i krzesła, parkiet do tańczenia mniejszy ...co wcale nie jest takie złe. U nas i tak przychodziło niewiele osób więc jak jest 30 - 40 osób to jest " tłok" :D, ale wychodząc wszyscy wyrażali zadowolenie, a jedna z pań spytała czy jest możliwość by na następną sobotę zarezerwowała dla siebie i przyjaciół całą salę na 50 osób :D:D . Kudłata mile zaskoczona, zapowiedziałam jej że jak będzie znowu jęczała i czarnowróżyła to ją zabiję torebką, na śmierć. Mała sala ma swoje zalety, bo jak się ludziom spodoba to chcąc się bawić będą musieli robić rezerwacje a wtedy my byśmy wiedziały czy będą klienci w piątek albo sobotę. Ja tam zawsze wypatrzę jakis pozytyw w przeciwieństwie do tej suchelizny.

Do łóżka trafiłam koło 4 , o 6 się przebudziłam z powodu lodowatych nóg, które za żadne skarby nie chciały się rozgrzać i bólu doopy a raczej biódr....od kicania, oczywiście skręcona noga przy chodzieniu boli ale kicać się jak najbardziej dało i mi nie dokuczała, stwierdziłam że winnam się poruszać " tanecznym krokiem" non stop. Jak już się wpakowałam w skarpetki i udało mi się zasnąć, do mnie obudził za chwilę skurcz w lewej nodze, to właśnie ona była sparaliżowana i po operacji dopadają mnie w niej straszne skurcze...od pośladka do kostki , najgorzej jest z tyłu uda, mówiłam o tym neurochirurgowi który mnie operował, powiedział że to niestety efekt tego że nerw kulszowy był długo uciśnięty i jest już nie taki jak powinien być, no ja cię piernicze...ból jest koszmarny i nic nie pomaga , leżę sobie, cichutko wyję, czasem pomaga walenie pięścią po skamieniałym mięśniu, jak mi ból pozwoli zgiąć nogę, dzisiaj pobolało ale jakoś udało mi się ból rozpędzić ...układaniem nogi tak i siak.

No dobra piękne popisałam a teraz mogę się pochwalić nową siedzibą. Miłej niedzieli i miłego grania :D:D

9 stycznia 2016 , Komentarze (22)

Jakiś ten dzień od rana dziwny, obudziłam się przed 6 bo Tequilla 

niemożebnie piskała, żeby ją wypuścić na dwór, do pana. Wywlekłam się z łóżka, posłałam jej parę wyjątkowo ciepłych słów, wypuściłam , wróciłam w pieluchy, zrobiłam prasówkę i po półgodziny stwierdziłam że ciemno i jakoś zimno i będę sobie słuchała muzyczki, wtulona w poduchy , jak postanowiłam tak zrobiłam i....obudziłam się o 10 :D Ochoty na wstanie nie przejawiałam, ale stwierdziłam że mój plan żywieniowy i tak już uległ zmianie więc jednak trzeba wyleźć ...najlepiej do kuchni. Przybyłam, wypiłam kawę , zjadłam żyto z miodem, jabłkami i cynamonem zalane mleczkiem i doszłam do wniosku że pora ugotować harirę. Bo soczewica i ciecierzyca należycie się moczyły przez noc. Otworzyłam przepis i zaczęłam gotować. No i tak sobie gotowałam , obsmażałam, dusiłam , aż zadzwoniła Kudłata, w czasie naszej trelekonferencji poczułam że coś mi się jara....z wrzaskiem poderwałam się od stołu, intuicyjnie rzuciłam się do pierwszego garnuszka i bingo....soczewica się paliła. Na moje szczęście wyczułam pożar w stadium zarodka i 90 % udalo mi się uratować. Zupa jest przepyszna ...przede wszystkim zachwyca mnie w niej smak przypraw orientu : kuminu, kurkumy, cynamonu i imbiru ale ...niezwykłości dodaje też skórka z limonki ( i sok z owej) a chrupiące kawałeczki selera naciowego ....mniam. Dobrze że poczekałam do kupna selera naciowego a nie wwaliłam tam bulwę selera, bo to nie byłoby to . A zupencja prezentuje się tak :

teraz wypije kubas mięty marokańskiej, ale mnie dzisiaj naleciało na Maroko :D i się troszkę polenię przed pracą. Miłego popołudnia wszystkim 

8 stycznia 2016 , Komentarze (10)

głodna po skromnym kalorycznie śniadanku I i II na obiadek skonsumowałam podudzie kurczaka w cieście francuskim a teraz gnam na spotkanie bo od poniedziałku będziemy monitorować sądy karne i trzeba podzielić sprawy :D miłego piątku . 

7 stycznia 2016 , Komentarze (19)

matkooooo jak to zabrzmiało, jakbym niemowlę zabierała na powietrze :Dten pierwszy raz, a to tylko ja wypełznę, pospacerować. Zdarzenie dnia dzisiejszego spowodowało mój wychód, nie powinnam się denerwować, więc wolę profilaktycznie wyjść z chałupy, obowiązki niech pełni szczeżuja domowa. Długoręka wczoraj nie przybyła z kłębowiskiem gadów, ma podjechać dzisiaj i zabrać deserek, oczywiście częściowy, a wyszedł wyjąąąąąąąątkowo pyszny, myślę też że to zasługa miejsca przechowywania. Bo tyrajniedźwiadku po zrobieniu wystawiłam do lodówki " schodowonastrychowej" a tam temperatura oscyluje w granicach 5 stopni :D i jak go próbowałam po południu mmmmmm....aksamitny, chłodny, z lekkim posmakiem goryczy z kawy i kakao no po prostu , co tu będę ściemniać...pyyyyyyyszny. Trex ani chybi struł się w święta i trucizna mu działa na ośrodek żarcia w tej jednej, no może dwóch komórkach mózowych. Je to co uczynię i nie boi się śmierci w stylu Sokratesa. Wczoraj zjadł pizzę, a wieczorem słyszałam jak szurał łopatką w naczyniu z tiramisu (tort), dzisiaj dziabnął kromeczkę razowca (chleb)... po prostu koniec świata. Swoją drogą  przybliżam się do maestrii, po prostu chleb pychowaty, przyznam że gdyby nie to iż moja świadomość jedzenia została przebudowana to bym go zjadła na śniadanie ze trzy razy tyle, wilgotny z wyczuwalnymi ziarenkami słonecznika, odpowiednio słony, mięciutki, skóreczka chrupiąca. Eeeee był pyszny z twarożkiem i pomidorkiem. Muszę poeksperymentować z innymi rodzajami pieczywka. Bułeczki pszenno orkiszowe cacy, chlebek tostowy pycha, razowy poezja, wieloziarnisty smakowity, teraz pora wyprodukować grahama :D 

Aaaaa jeszcze się troszkę pochwalę, obiecałam sobie że codziennie pól godziny poświęcę na hiszpański, oczywiście dupa z króla albo i zająca. Co drugi dzień....ale dochodzę do wniosku że jestem stara i mózg mi rdzewieje, bo te cholerne odmiany czasowników I grupy ,II grupy i III wcale mi się nie chcą wbić w zwoje mózgowe :D , widzę oczami krążek sera i wiem ...że to bezokolicznik - być :D:D , łatwiej mi idzie z pojedynczymi słówkami, a całkiem nieźle z tłumaczeniem czytanego tekstu ( inuicyjnie kojarzę co to może być i okazuje się , że kojarzę właściwie)   , hehehehe, jak to dobrze że w polskim tyle słów ma pochodzenie łacińskie, a swoją drogą niektóre słowa podobnie brzmią i w angielskim. Ale i tak najlepsze jest to że się posiada bogaty zasób słownictwa ( niekoniecznie parlamentarnego w każdym przypadku) :p Bardzo mi się podoba że są słówka które wyglądają tak samo ( prawie),  różnią się jedną, ostatnią literką a oznaczają co innego np. siostry i bracia :D albo prababcia i pradziadek :D  

Idę się troszkę popindrować i hajda w świat - idźmy ....nikt nie woła. 

Miłego dzionka

Adios

6 stycznia 2016 , Komentarze (31)

dla osoby, która się " kurzy" domowo to wcale nie jest miłe. Przydreptałam do kuchni, zjadłam śniadanie ...hmmmm kalorycznie zbyt małe :( no ale trudno więcej mi do żołądka nie wlezie. Zrobiłam razowiec, teraz sobie spokojnie wyrasta. Miałam dzisiaj gotować harirę....ale nie wszystko mam, więc ten wynalazek przełożę na przyszły tydzień a dzisiaj ....pizza :D z dużą ilością warzyw no i muszę wreszcie wyprodukować dla niezwykle użytecznego siostrzeńca obiecane tiramisu :D bo inaczej " przeklnie mnie i moje wiarołomstwo, przeklnie mnie i moje ...eee potomstwo" ? No nie....Paszczurów może nie tykać. Wczoraj w kinie byłyśmy na sekrecie w ich oczach, polecam, bardzo dobry film, gwiazdorska obsada a w domu obejrzałam " Zjawę", która dopiero pokaże się w naszych kinach a o której się mówi że wreszcie przyniesie Oscara Di Caprio- powiem jedno ten film to hardcore, dla osób z silnym żołądkiem - nie każdy może wytrzymać scenę jedzenia swieżych wnetrzności bizona , no ale generalnie cały film opowiada nieprawdopodobną historię " zmartwychwstania" pewnego człowieka, bardzo mocny film i dłuuuuugi, ponad 2,5 godziny, dobrze że go oglądałam we własnym łóżku a nie w kinie. Ale do kina oczywiście poleziemy na niego z Kudłatą , bo są filmy które obowiązkowo trzeba obejrzeć na dużym ekranie. No to idę powkuwać trochę hiszpańskich słówek , bo córka Kudłatej wysyła nas na wakacje do Alicante :D jej kumpel ma tam apartament nad samym morzem więc ...darmowe mieszkanie zapewnione , szkoda że tak daleka droga z Alicante do Barcelony no ale....nie będę marudziła :D  Pa las estrellas :D:D 

5 stycznia 2016 , Komentarze (25)

dzisiaj do mnie dotarła, to ta za branie w konkursie ( udziału oczywiście) , położyłam ją na stole żeby podrażnić Bankomat domowy ( on jest okropnym łasuchem) potem powiem suce z jakiej okazji ta bom boniera ( w ten sposób najlepiej nam się komunikuje ....czyli gadając do suki, kiedy małż stoi obok , bo wtedy wiem , że słucha, gdybym słowa skierowała bezpośrednio do niego, wyłączyłby fonię) iiiii......schowam ją do szafki ze słodyczami, taką nierozfoliowaną,niech sobie czeka na lepsze czasy :D:D:D i niech będzie ćwiczeniem mojej woli 

5 stycznia 2016 , Komentarze (19)

Dzisiaj witam was kubeczkiem kawy z wpienionym mleczkiem :D nie jestem fanką kawy z mlekiem ale...jak się ma w aparacie wpieniacz do mleka to trzeba się naumiać nim działać, bo anuż trafi się jakiś upierdliwy znajomy i będzie chciał " z pianką" to co? Piwo mam mu podać? (smiech) 

Dzisiaj miałam niespodziewane budzonko 6 20 ktoś nieznany zadryńdał do mnie, na szczęście się spostrzegł i Ricky Martin zaśpiewał tylko " aj ,aj , aj" ale mnie to wystarczyło , żeby posłać wiązankę telefoniącemu. Niemniej nie ma tego złego co by na gorsze nie wyszło, wyciągnęłam zakwas z lodówki, dokarmiłam go , jak wrócę do domu to zrobię razowiec...co prawda nie wiem kiedy wrócę bo plan mam napięty jak gumkę w majtkach ...teraz z mamą do lekarza, potem biegiem zakupy ( bo nie mam kompletnie warzyw i nabiału), potem z jęzorem na brodzie mamę do domu i siebie do domu, bo o 12 jesteśmy umówione na rozliczenie Sylwestra i przeniesienie dansów na górę do restauracji, po południu chcemy isć do kina bo dawno nas tam nie było a po późnym południu chcemy iść do nowej hiszpańskiej restauracji, sprawdzić czy radomska Hiszspania smakuje jak hiszpańska :D:D 

Na śniadanko mam dzisiaj tosty z mojego chlebka tostowego z dżemem....muszę wam powiedzieć że chlebek jest pyszny, chyba lepszy niż sklepowy mniaaaaammmmm, obok razowca i bułek pszenno orkiszowych wchodzi do mojego repertuaru. I to by było na tyle moi mili, kończę śniadanko i lecę grzać Ferdka :D:D miłego dzionka 

4 stycznia 2016 , Komentarze (59)

ale jestem zła, wszystko mi się przez to wczorajsze popołudnie pokręciło. Basenu niet,po tej hydroksyzynie spałam jak zabita aż do teraz. Było mi potwornie zimno aż małż bez marudzenia dostawił mi grzejnik elektryczny, zresztą grzejnik to od razu przyniósł , jak zadzwoniłam że się bardzo źle czuję i żeby przyjeżdżał ( razem z pogotowiem). Jestem okropnie zbulwersowana i bardzo współczuję wszystkim, którzy muszą mieć kontakt ze służbą zdrowia. Lekarz na izbie bardzo miły, podobnie jak ratownicy którzy w domu robili EKG i takie tam, ale pielęgniarki....ooooo ....sorry ale to krowy i do tego bez serca. Młode pindy...tlenione, pazury 4 cm, jak mi pobierała krew na badanie, to krew lała się po ręce aż do nadgarstka , no do cholery, porównując jej działania do działań sióstr ze stacji krwiodawstwa to....brakuje słów. Bolało mnie i nie miałam siły ( trudno mi było oddychać) powiedzieć jej co myślę o jej zachowaniu. Po badaniu prawie trzy godziny czekałam na krzesełku na wyniki, korytarz straszny, smutny, odrapany. Ludzie zmęczeni czekaniem , pani neurolog...jak ją szlag trafił to pacjenci kręcili się zdezorientowani , nie wiedzieli gdzie ona jest , wogóle nikt nie wiedział, a już w jęzor się ugryzłam, jak się łaskawie pojawiła w gabinecie, pani która na nią czekała podbiegła do gabinetu i pyta " czy pani doktor neurolog" " tak ale i tak musi pani czekać" - moment posiedziała w gabinecie potem znowu polazła, kobiecina wróciłam jak zbity pies na krzesełko . Potem się okazało ( długo potem), że osoba z którą przyjechała została odesłana do innego szpitala, nie mówiła (chyba udar albo wylew) , podobnie zachowywała się pani z rentgena , więcej jej nie było niż była, wrzeszczała na pacjentów, przeważnie starszych ludzi....no masakra, masakra, a naprawdę nie było tam wczoraj upierdliwców. No ale koniec refleksji ( niestety smutnych) w finale okazało się , że serducho pracuje  jak należy, trochę podwyższony potas ale to minimalnie. Pan doktor spytał czy przepisać przeciwbólowe, podziękowałam i powiedziałam że skoro serce zdrowe to z nerwobólami sobie poradzę. O i tak pechowo zaczyna mi się ten rok " o roku ów kto ciebie widział w naszym kraju....." Waga znowu pokazuje mniej :)

3 stycznia 2016 , Komentarze (38)

ojjjjj jakie potwory mi się śniły ..ni to wampiry ni to ciężkozniszczalne, podobno stworzył je Koran (eeeee) ale jeden był tak ...przystojny i seksowny że postanowiłam go " uczłowieczyć" tym bardziej że patyk którym go dźgałam śmiertelnie, z oszczepu zamienił mi się w gałązkę. A jak całował ! oczywiście potwór a nie patyk (smiech) kurcze już zleciłam poszukiwania jakiegoś imama z Koranem a tu ...buch, oczy mi się otworzyły i koniec ....po moim śnie i seksownej poczwarze ...eeeech. Wlazlam rano na wagę a tam...118,6 no proszę bardzo, walki na kije i ganianie za potworkami po dachach,  we śnie dają efekty :D:D jedzenie i picie tyż. 

Przybyłam na poranne papu, zagniotłam bułeczki pszenno orkiszowe, bo mój razowiec się kończy, a przy okazji zatęskniłam za tostami, więc wynalazłam przepis na chleb tostowy, ani chybi uczynię go na trzech króli :D  Mam za to dylemat z dzisiejszym obiadem czy makaron razowy z sosem szpinakowo śmietanowym, czy kopertki francuskie ze szpinakiem, serem bałkańskim i żurawiną. Jeszcze mam moment na zastanowienie, szpinak będzie na pewno :D 

No dobra piękne , pora mi kończyć śniadanie, czyli pożreć jego ostatni składnik ...melona. To do zobaczyska :D 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.