Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
O wszystkim i o niczym…….


Od ostatniego wpisu nie wiele się wydarzyło. Zważyłam się ostatnio i wychodzi, że bardzo powoli zaczyna waga spadać, na razie ze 102,2 do 101,9 ale jest to znak, że coś się ruszyło i to mnie cieszy. Staram się ćwiczyć codziennie, ale nie zawsze się udaje, wczoraj na przykład byłam tak zajęta, że nie zdążyłam poćwiczyć ale mam nadzieje, że dzisiaj mi się uda, chociaż przede mną jeszcze masa sprzątania.

W poniedziałek byłam na rozmowie kwalifikacyjnej, tak się zdenerwowała, że nic z tego nie będzie, zawsze się tak stresuje, że gadam totalne bzdury, normalnie wstyd. Musze bardziej nad sobą pracować, zrobić coś, żeby opanować stres. No ale już dosyć na ten temat, nie będę biadolić.

Wczoraj bardzo dobitnie przekonałam się jaki mój żołądek zrobił się ostatnio wrażliwy. A więc po południu byłam głodna ale byłam zbyt zajęta, żeby zjeść. Więc kiedy już znalazłam czas, postanowiłam zjeść zupę, którą ugotowała mama, była dobra chociaż trochę tłusta, była ciepła ale nie gorąca. Gdy doszłam do połowy dostałam momentalnie takiego bólu żołądka, że aż się cała spociłam. Wszystko przez to, że zupa była za tłusta i za zimna. Teraz wiem, że jak mam coś zjeść to musi być dobrze podgrzane a nie letnie. Mam nauczkę na przyszłość.

Jeszcze chwila i będzie Wielkanoc, może powinnam się jej bać ze względu na ilość jedzenia ale jakoś się nie obawiam, poradzę sobie, będę jeść jak normalny człowiek, nie będę się obżerać tak jakby miało to być moje ostatnie jedzenie w życiu. Bo chyba do tego dążę, żeby schudnąć ale żeby też nauczyć się jeść normalnie, nie myśleć ciągle o jedzeniu nie spinać się, życie nie może kręcić się tylko wokół lodówki. Prawda?

Jestem pozytywnie nastawiona, może to wysiłek fizyczny sprawił, że mam lepszy nastrój niż dwa trzy miesiące temu. Na razie jest dobrze i oby tak pozostało!

                             

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.