Dzień 24
Spokój, cisza... Ugotowałam garam masalę i z przyjemnością się opchałam. Z jaką miłą chęcią było dostarczyć sobie tak intensywne w smaku danie. Garam masala znana również jako curry, w moim wydaniu było doprawione przyprawami dostarczonymi z Maroko.. Ahh.. Pyszności. Ciekawe ile miało kalorii.
Kolejny dzień przysiadów, a jutro z pogańskiego rana powrót do Łodzi. Cieszę się, że znowu mogę tam pojechać. Mam przed sobą mnóstwo wyzwań, którym stawię czoła. A przynajmniej na to liczę ;)