Z cyklu miesiąc znów minął :)
Czas pędzi jak szalony. W niedzielę zawiozłam dzieciaki, psa, papugę na 2 tygodnie ferii do moich rodziców. Szarańcza ledwo spakowała się do samochodu- bagaże zabrała babcia swoim autkiem :) Dzieci zadowolone. Nawet jak telefonuję, to mówią, że jest git i mam się nie martwić, bo babci pomagają :)
U mnie dietkowo w normie. Odbyłam wizytę u nowego endokrynologa i dostałam nowe leki. Spora dawka ( 200), ale niestety tarczyca w rozsypce. Jestem na nich 2 tygodnie i od poniedziałku czuję się nieco lepiej tzn. pierwsze dwa tygodnie spałam po 7h i po pracy 2h :) gdyby nie mamcia to by rady nie dała. Problem w tym, że przywlekłam ze szpitala paskudne grypsko i byłam chora. Całe szczęście, ze dzieci się nie zaraziły a ja już doszłam do siebie.
Jestem w domu sama ( non stop po powrocie chodzi radio co by za cicho nie było) i wracam stosunkowo wcześnie, bo trasy ok i śniegu nie wyglądam. W piątek po pracy gnam do dzieciaków i planuję wizytę w Jaskini Raj oraz jakieś kino.
Upichciłam krem z białych warzyw i pulpety, więc do pracy pojemniczki wożę :)
Odkurzyłam hula-hop i wczoraj pokręciłam 25 minut. Dzisiaj rani przejechałam 10km, wypiłam kawę z cykorii ( zastępuję ekspresową). Wieczorem ma zaglądnąć Witek i zostało nam do zamontowania ostatnia rurka sufitowa w garderobie. Wiertarka już czeka :)
Z cyklu prezentów- moje ex teściowa (rozwódka ) postanowiła uregulować widzenia z wnukami i na 8 marca mam zaproszenie do Sądu Rejonowego na rozprawę :) Właśnie wizytowała mnie Pani kurator, zwiedzała dom - ale dość sympatyczna . Innymi słowy zaskakująca wizja. Gdyby była instytucja rozwodu z teściową, to musiałabym się jeszcze z nią rozwieść. Swoją drogą czy dzieci, to są jakieś zabawki aby każdy chciał sobie ustalać grafiki? Wrrr
W ramach odreagowania wskoczę jeszcze na rower.