Na plus liczę to, że piłam dużo wody, co u mnie jest nie lada wyczynem... ale też niestety w pewnym momencie musiałam się 'wspomóc' colą, bo padałam na pyszczek, a jeszcze było tyyyyyyyyyle do zrobienia....
Za to 'odbiłam' to sobie ćwiczeniami... jakaś niesamowita ochota mnie ostatnio dopadła i wczorajszy dzień zakończyłam z takim oto ćwiczeniowym bilansem:
- 250 brzuszków (5 serii po 50)
- 15min jogi (wii Fit)
- 10min hula hoop (jw)
- 3min joggingu (jw)
- 30 'babskich pompek' na ujędrnienie biustu
Chyba nie jest tak tragicznie?