Coś się jednak u mnie rusza, tzn zaczynam się nakręcać. W sobotę ubrałam się ciepło założyłam adidasy i poszłam na moje 7 km troszkę szłam troszkę biegłam ale przeszłam chociaż było daleko. Dużo lepiej jest biegać po lesie blisko domu. Niestety śnieg po kolana i nie da rady. Śnieg znowu napadał więc jeszcze trochę potu wypłynęło na odśnieżąnie.
To ciekawe z tym śniegiem moja szwagierka mieszka w górach i mówi, że u nich śniegu nie ma a u nas metrowe zaspy tego jeszcze nie było.
Niedziela upłyneła pod znakiem Wojciecha Cejrowskiego "Rio Anakonda" świetna książka i pedałowania na rowerku całe półtorej godzinki. Tylko te smaki jeszcze mnie nie opuszczają a rodzinka ciągle coś wymyśla żeby jeść i się paść.
jolanta.jola
8 lutego 2010, 21:23u mnie też w głowie ogólne napięcie jak przed oczekiwaniem na start...gotów brzmi w uszach...ruszymy nie długo z kopyta,hee ruszymy Mate!
lenka.krakow
8 lutego 2010, 13:30Kochana, ja jeszcze zupełnie niedawno miałam 74 więc daleko było mi do tego co mam teraz :) Najgorzej było się zawziąć he he he A potem to już górki ;) Pozdrawiam serdecznie
bebeluszek
8 lutego 2010, 10:40śnieg po pas, czy szaro i mżawka przez cały dzień. ale grunt to się ruszać, i byle do wiosny wytrwać. potem już będzie z górki! :)
musia0109
8 lutego 2010, 10:03ja też mieszkam w górach i faktycznie nie ma śniegu jest wszędzie mokro brudno szro bo śnieg się topi bleeeee:)