Wstaję rano z postanowieniem, że się odchudzam.. Z kazdą godziną moja determinacja i motywacja słabną, a wieczorem to już są takie myśli typu: "a po co masz to robić?" "Nie wysilaj się." "Lepiej zjedz, dlaczego masz sobie czegokolwiek odmawiać?" " Czemu masz żyć inaczej niż chcesz?" ... I tw wszystkie myśli doprowadzają mnie do tego, że zaczynam jeść..Gdy już "tradycji" stanie się zadość pojawiają się wyrzuty.. I tak jest caly czas.. Nie umiem w sobie znaleźć chęci do dalszej pracy nad tym, a powody są proste:
Nie mogę zorganizowac ogolnie swojej pracy, czuję się sama w domu, bo moja mama od niedlugiego czasu zaczela pracować i te pustke zapelniam jedzeniem, jem- żeby nie myśleć o obowiązkach no i jem, żeby sprawić sobie jakąś przyjemność.. Chyba wychodzę własnie z tego założenia: "Muszę jeść, bo to moja jedyna rozrywka" Co Wy na to?
Boli mnie, że Was i samą siebie ciągle zawodzę, ale nie mam nikogo- tak jak wcześniej byla moja mama- kto by mnie zmotywował i przypilnował...
awalyna
18 października 2013, 13:30wiem, to ciężkie.. też tak czasem mam, musisz po prostu być silna i walczyć! ;)
WildBlackberry
17 października 2013, 21:08przy Twoim wzroscie powinnas wazyc jakies 54,53 kg - poza tym mloda jeste, nie swiruj z tym odchudzaniem
streaker
17 października 2013, 21:03też tak miałam. przytyłam 15 kg po wyprowadzce mamy z domu, zajadałam smutki, pustkę. to nie jest dobre. wytykając jej to, ona mówi mi że przytyłam ze swojej winy, bo żarłam i już. przykre to jest.