Sprzedajemy mieszkanie. Zbliża się świt a ja nie śpię. Ostatnio mam spore trudności z przespaniem nocy.
Niespodziewanie waży się nasze życie i moje miejsce na ziemi. Nie wierzę, że to się dzieje właśnie teraz..
Znalezliśmy kupca na mieszkanie i już wpłacił zaliczkę. Zaskakująco szybko i z moim TŻ byliśmy ogromnie zaskoczeni.
Myśleliśmy, że to potrwa tygodnie jak nie miesiące. A tutaj dwa dni i chętny kupiec.
No więc teraz informacja poszła do pana Adama właściciela domu. Ma dziś dzień w zadzwonić z odpowiedzią.
Sprzedaje - czy nie sprzedaje. Ostatnia szansa na wycofanie się.
Teraz albo umówimy się na podpisanie umowy kupna, albo będziemy szukali nowego domu.
Jest jeszcze opcja trzecia. Poprosi o więcej czasu do namysłu. Ja to rozumiem, to starszy człowiek i zapuścił tam korzenie. To jego dom i pewnie gdyby nie okoliczności nigdy by go nie sprzedał.
Ale to wodzenie za nos mnie wykańcza!
Mój TŻ ma spokojniejsze podejście do tematu i trzyma nas w ryzach. Ja totalnie się rozemocjonowałam, ale dla mnie to coś więcej niż tylko kupno domu.
W dzieciństwie czułam, że w moim rodzinnym domu nie ma dla mnie miejsca. Często czułam się jak intruz i rodzice dawali mi o tym znać.
Gdy pomalowałam farbami na kolorowo budę naszego psa, to dostałam duże lanie.
Głównie, że zrobiłam to bez pytania, bo rysunki każdemu się podobały.
Gdy zaiwesiłam huśtawkę w ogrodzie, to zdjeli ją, bo im przeszkadzała.
Gdy na pusty strych z którego nikt nigdy nie korzystał zaniosłam swój sprzęt do ćwiczeń i zrobiłam prowizoryczną siłownię - to następnego dnia ten strych był im potrzebny i musiałam wszystko z niego zabrać.
Najgorzej wspominam mój czas facynacją ogrodnictwem. Czytałam nałogowo książki o roślinach i założeniu ogrodu. Zapytałam rodziców o pozwolenie, aby zając nie używaną część działki.
Z dużym marudzeniem się zgodzili, a potem każdego dnia mnie kontrolowali... Oraz narzekali.
Jak tylko wyszłam z domu, to od razu któreś za mną szło sprawdzić co robię... To było chore.
Czułam się jakgdybym miała coś ukraść z własnego podwórka.
Na moje pytania, sprzeciwy czy konfrontacje zawsze odwracali kota ogonem. Próbując mi wmówić, że się czepiam i że to normalne, że wychodzą na ogród za każdym razem gdy ja to robię. Rzucając gotowanie obiadu czy inne zajęcia.. Pamiętam, gdy opowiadałam te historie terapeucie i gość nie dowierzał i nie potrafił zrozumieć ich zachowania.
Ja również do tej pory tego nie pojmuję, ale takie akcje zdecydowanie zniechęciły mnie do ogrodnictwa.
Niestety wykształciły również we mnie poczucie takiego terytorianizmu. Nie lubię jak ktoś wtrąca się w moje mieszkanie, wystrój czy dom. Od razu przypomina mi się przeszłość i reaguje bardzo obcesowo. Mam wtedy ochotę bronić mojego terenu i wyprosić daną osobę... Matko, jakie to głupie.
Muszę się bardzo powstrzynywać i trzymać nerwy na wodzy w takich sytuacjach.
A jak wiecie mieszkanie w mieszkaniu powoduje pewną wspólnotę i nieuniknionych sąsiadów.
Co samo w sobie jest dla mnie dużym wyzwaniem.
Myślę, że w domu w końcu w pełni poczuję, że to "moje" miejsce i mogę czuć się tu bezpiecznie.
Nawet jak ktoś mi powie, że powinnam zrobić to czy siamto, to nic.
Wiem, że sama na nie ciężko zapracowałam, zarobiłam, kupiłam i zadbałam.
Nie mogę się doczekać tego telefonu i jednocześnie boję się.
Zastanawiam się czy dobrze mi idzie z odchudzaniem. Moje dni ostatnio składają się z dwóch posiłków.
Śniadanie - głównie białko, potem kawa i odrobina słodyczy (piekę fit babkę lub robię kisiel).
Obiad - kawa.
Kolacja - Grillowane mięso, sałatka, warzywa.
No i bardzo dużo chodzę.
Ten styl życia wiąże się z dużym stresem. Czasami przygotuję normalny obiad i nie jestem w stanie go przełnąć. Potem w nocy muszę się powstrzymywać przed wycieczką na stację paliw po czekoladę.
Kompletnie leżę w stresowych sytuacjach.. No nic, trzymajcie kciuki jeszcze ten jeden raz.
Zamierzam się w końcu zważyć po wszystkim.
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
anita355
2 grudnia 2024, 18:31Powodzenia. Oby udało wam się kupić ten dom.
barbra1976
2 grudnia 2024, 09:03Strasznie przykro czytać o laniu za budę:( i całą resztę. Życzę ci tego wymarzonego domu z całego serca.
beaataa
2 grudnia 2024, 07:23powodzenia👍
tara55
2 grudnia 2024, 07:16😍
ojsetka
2 grudnia 2024, 05:38Życzę powodzenia nie tylko w odchudzaniu, ale i abyś wreszcie odnalazła to swoje miejsce na ziemi❤️
Kwiatowa.Zupa
2 grudnia 2024, 05:32Ale super! Rozumiem stres i wogole ale pozytywne zazdroszcze ekscytacji i mocno trzymam kciuki zeby sie udalo! A co do rodziny, mialaam bardzo podobna sytuacje, i doroslam z poczuciem ze na niczym materialnym mi nie zalezy i niczego nie potrzebuje, pewnie jako mechanizm obronny. Ale zeby znalez motywacje do zrabiania i pracy trzeba jednak czegos chciec, dzieci na szczescie bardzo w tym pomagaja hahaha Teraz jestem szczesliwa posiadaczka rozsadnej ilosci komfortowych wlasnosci i ciesze sie nimi. Jestem pewna ze tobie dom tez bedzie sprawial z powodu dziecisntwa dodatkowo extra wiecej radosci :D