Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Chyba pora coś zmienić bo cukrzyca puka do drzwi...

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 3166
Komentarzy: 51
Założony: 13 stycznia 2025
Ostatni wpis: 14 kwietnia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Tetania

kobieta, 34 lat, Tak

172 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

14 kwietnia 2025 , Skomentuj

Dzisiaj dużo mi wyszło z aktywności spalonych kalorii, bo prawie 500. Kroki, orbitrek, trening z Chinką. Robię od nowa to wyzwanie co ostatnio. Tylko wzięłam cięższe hantle (1,5 kg) i cięższą taśmę oporową. Kalorii zjadłam 2000. Jutro przydałby się jakiś dzień regeneracji.

13 kwietnia 2025 , Skomentuj

Dzisiaj pogoda prawie jak latem. Mąż od paru dni mi mówił, że w niedzielę idziemy na rower i przygotował mi mojego rumaka. No nie dało się wykręcić. I tak zaliczyliśmy pierwszą w tym roku przejażdżkę. Godzina z przerwą w środku, 15 km, spalone 270 kcal. Po ścieżce rowerowej i asfalciku miejscami dziurawym. Pierwsza połowa z wiatrem, powrót pod wiatr. Mąż mi tak rower podrasował, powymieniał to i owo, że śmiga aż za szybko jak dla mnie. Ja to jeżdżę ostrożnie, lubię czuć nawet lekki opór niż jak mi rower się rozpędza za łatwo. Wtedy czuję, że ta jazda coś daje, a nie jest jak jazda na hulajnodze. No teraz mój rower jest tak szybki i zwrotny, że żeby czuć ten sam opór co czułam w zeszłym roku na przerzutce 2 muszę przełączać na 3. 

Po przejażdżce mąż pojechał jeszcze na 2 godziny swojego treningu rowerowego, a ja stwierdziłam, że pochodzę na orbitreku, by dorobić do 400 spalonych z aktywności. Tym sposobem mogłam dzisiaj zjeść nie 1800, a 2000 kalorii.

Miałam namoczyć kiełki, nowy słoik wstawić bo pół groszku już wyjadłam. Nie chce mi się, a to tak mało roboty...

12 kwietnia 2025 , Komentarze (2)

No i w końcu coś się zadziało na tej wadze. 73,7 kg, czyli schudłam w tydzień 0,7 kg. Jak widać liczenie kalorii działa, a efekt jest dla mnie zadowalający. Fajnie byłoby w takim tempie chudnąć co tydzień no ale zobaczymy jak to będzie w praktyce.

Dzisiaj również pochodziłam na orbitreku, bo spacer mieliśmy krótki, na 5000 kroków. A i wymyśliłam sobie, że jak spalę w ciągu dnia 400 kalorii aktywnością, to mogę zjeść 2000 kalorii. To mnie dodatkowo motywuje do ruchu. Bo mam już w sobie taką wewnętrzną potrzebę ruchu, że strasznie niekomfortowo jest mi zalegać pół dnia na kanapie nawet jeśli mam taką możliwość. 

Byliśmy z mężem na zakupach spożywczych i kupiłam parę rzeczy, których bardzo dawno nie jadłam albo wcale nie jadłam. Tak by urozmaicić codzienną dietę, bo z przyzwyczajenia kupuję ciągle te same rzeczy. Kupiłam cały koszyk kiwi (z parę lat nie jadłam), winogrona (ostatnio jadłam chyba latem). Z nowości to Activia bez cukru, ma 111 kcal i posłużyła mi jako drugie śniadanie. No i zjadłam kiełki groszku cukrowego, które sama wyhodowałam w słoiku. Jakiś czas temu zamówiłam paczki różnych kiełków i testuję. Nawet mi to idzie. Jadłam już kiełki rzodkiewki i rzeżuchy. Te z groszku podsmażyłam na oliwie, bo niby nie bardzo można ich jeść na surowo. A na obiad zrobiłam pierwszy raz w życiu gulasz z wołowiny (zawsze był ze świni albo kurczaka) z papryką, pieczarkami i cebulą. 

11 kwietnia 2025 , Skomentuj

Wreszcie koniec tygodnia... Jestem jakaś przemęczona. Dzisiaj znowu poszłam na drzemkę po obiedzie. Potem trening. Powiedzieć, że nie miałam mocy, to nie powiedzieć nic. Ech. Ale zrobiłam 30 minut na orbitreku, a potem ostatni trening z Chinką. Ostatni, bo skończyłam cały plan treningowy. Od poniedziałku zacznę go od nowa. 

Tętno dalej szaleje. Najniższe miałam 54. Jem 4 posiłki i zauważyłam, że spada między 2 śniadaniem a obiadem. 2 śniadanie jem małe, to zazwyczaj pozostałości ze śniadania (rano nie mam apetytu by zjeść wszystko więc co zostaje zjadam potem) plus owoc. Oraz gdy długo nie jem, przed kolacją. Nie chcę mieć rozrusznika. Mój dziadek ma, ale dopiero po 80-tce mu wszczepili. Jakiś czas temu trafiłam w necie na artykuł, że jakiś anorektyk schudł z 88 kg do 62 i mieli wszczepić mu rozrusznik. Dziwne, bo miał BMI 20, więc to nie była nawet niedowaga a już takie powikłania z odchudzania. Trochę mnie to przeraziło. Nie mam anoreksji, ale mam zaburzenia elektrolitowe (tężyczka utajona) a w artykule coś było że to wyzwala problemy z sercem. No dzisiaj mnie kłuło serce i dlatego poszłam na drzemkę, nawet bałam się trochę ćwiczyć, ale jakoś poszło. Zjadłam dzisiaj 2000 kalorii bo tak jak pisałam, w dni treningowe będę jeść więcej. A jak będzie trzeba, to zawieszę dietę i będę na zerze kalorycznym bo zależy mi bardziej na zdrowiu niż na odchudzaniu się za wszelką cenę. Byle już nie tyć. 

Tylko jak w takim razie pokonać insulinooporność jak się ma nieszczęsny kałdun trzustkowy? Chociaż ja chyba miałam insulinooporność już jak ważyłam 65 kg i miałam 21 lat bo wtedy zaczęły mi rosnąc włoski na brodzie. A może nawet jeszcze mniej ważyłam, nie pamiętam. Mam za sobą wiele epizodów głodzenia się i tycia. Pewnie to mi rozwaliło zdrowie.

10 kwietnia 2025 , Skomentuj

Od paru dni liczę kalorie i dochodzę do wniosku, że to chyba za mało. Jak na razie czuję się okrutnie głodna. Mam zachcianki na jedzenie, ale są typu, że zjadłabym 3 banany, całą tabliczkę czekolady wedla 64% albo całą paczkę tortilli. 

Jest mi też często zimno, więc chyba jestem w deficycie. 

To, co mnie jeszcze martwi, to powrót bradykardii. Znowu mam tętno 56. A przez ostatni miesiąc cieszyłam się, bo miałam tętno 60. Podejrzewam, że to z hipoglikemii reaktywnej.

Drugi niepokojący mnie objaw to dziwne widzenie rano. Wszystko widzę przejaskrawione i jakieś plamy przezroczyste latają przed oczami. Albo to światłowstręt związany z tężyczką albo coś nie tak z cukrem. Przechodzi jakoś o 10, czyli 2 godziny po śniadaniu.

Nie przypominam sobie, żeby przy poprzednich próbach odchudzania tak szwankowało mi zdrowie... Ech. Przecież jem 1800 kalorii dziennie. Czy to może być za mało? Spalam tak ok. 2200. Planuje w dni treningowe dodać sobie +100-200 kcal bo już nie mam pomysłu, co robić.

No i zmęczona jestem. Dziś wpadła drzemka. Potem, żeby się poruszać pochodziłam 30 minut na orbitreku. Mega wolnym tempem, a mimo to czułam totalny brak sił. 

A jeszcze... mój mąż schudł kilogram i waży 83 kg. Mimo zjedzenia 7 pączków dubajskich w ostatnich dniach i snikersa. No dobra, poza tym je owsiankę w pracy, na śniadanie jajka sadzone z kiełbasą, a na obiad ryż z warzywami i kurczakiem. I robi jakieś interwały na rowerze prawie codziennie. Garmin wyznacza mu treningi. Kurde też tak chcę. W sensie mieć moc do ćwiczeń. Ale z moją tężyczką to se mogę pomarzyć. 

9 kwietnia 2025 , Skomentuj

Poćwiczone. Śpiąca 😴

8 kwietnia 2025 , Skomentuj

Poćwiczyłam chociaż to nie jest mój dzień treningowy. Uznałam, że dodatkowa dawka ruchu się przyda... I chodziłam jakieś 45 minut do odcinka dr House'a.

Kalorie skrupulatnie liczone, kończę na 1800 kcal. Na śniadanie też naleśniki owsiane, ale już bez wszystkich dodatków... Suche, z 3 kostkami gorzkiej czekolady. Na 2 śniadanie jabłko. Na obiad zupa z wczoraj. Kolacja - najlepsze zostawiłam na koniec - pistacje, nachosy i pieczone ziemniaczki z serkiem zakopiańskim, czosnkiem i papryką. 

Martwi mnie tylko ten głód między posiłkami, i że znowu źle widzę im bliżej posiłku. I rano gdy wstaję też źle widzę. A potem rzucam się na posiłek i pochłaniam go w 5 minut. Nie umiem nad tym zapanować.

A i jeszcze - mój mąż przyniósł wczoraj 2 pączki dubajskie z pracy, bo rozdawali im w jakąś nagrodę. Sam zjadł 5 takich pączków i jeszcze do domu przyniósł. Nawet ich nie widziałam na oczy, wiem, że leżą w lodówce zawinięte w ręcznik papierowy. Są mi obojętne. Może kiedyś, jak będę już mniej ważyć, spróbuję, ale w sumie po co. Może lepiej nie wiedzieć jak smakują, żeby potem nie cierpieć, że nie można ich żreć tonami. Taki problem mam teraz że jadłam tyle słodyczy jako dziecko, nastolatka i młoda dorosła... Oby tylko dało się to odwrócić.

7 kwietnia 2025 , Komentarze (2)

Odkryłam, co robię nie tak. To nie było zatrzymanie wody ani efekt plateau, spowolnienie metabolizmu i inne takie. Nie jadłam za mało w stosunku do ćwiczeń, nie.

Ja po prostu nie byłam w deficycie. Nieświadomie weszłam na zero kaloryczne. 

Jak to odkryłam?

Policzyłam dzisiaj kalorie ze śniadania. Od jakichś 2 tygodni jem iście królewskie śniadania na słodko: naleśniki z mąki owsianej. No to zaczęłam liczyć. Mąka owsiana 40 g, 2 jajka, odrobina mleka, odrobina masła kokosowego nawet nie pół łyżeczki... Cały czas wygląda ok. Ale doszłam do dodatków. Skyr waniliowy, banan, 3 kostki czekolady 64%, łyżeczka masła orzechowego.

I się załamałam. Wyszło mi 900 kalorii!!! To połowa mojego zapotrzebowania na redukcji. A ja oprócz tego jadłam 2 śniadanie, obiad, kolację.

Jako że trzymam cały czas wagę 74 kg, musiałam jeść idealnie pod zero kaloryczne. Ale to mnie nie cieszy. Bo ja cały czas czułam, że jestem na diecie, że jem za mało i jestem głodna... Przecież jadłam jakieś 2200 kcal dziennie, to dużo kalorii!

I tu wchodzi kolejny powód, czemu nie schudłam. 

Przez ten miesiąc odkrywałam świat fit produktów proteinowych i zajadałam się serkami proteinowymi. Piłam też codziennie kreatynę.

Czy nie jest dziwne, że dziś pierwszy artykuł jaki mi wyskoczył w proponowanych w telefonie to były najnowsze odkrycia na temat popularnego słodzika. Weszłam tam i czytam, że sukraloza tak chętnie dodawana do wszystkiego "fit" powoduje, że jesteśmy bardziej głodni...Mimo że nie ma kalorii, to zwiększa uczucie głodu i zamiast hamować chęć na słodkie, to zachęca do podjadania.

Nosz k*******. A ja jadłam prawie codziennie serek proteinowy z sukralozą i piłam kreatynę, która również ma sukralozę. Dałam się nabrać. Dałam się nabrać producentom fitżywności, którzy wcale nie chcą widać pomóc ludziom. Przeciwnie, chcą chyba żeby wszyscy mieli otyłość i byli nieszczęśliwi.

Dlatego rozgrzeszam się, bo nie wiedziałam, co czynię. Myślałam, że robię dobrze, zastępując słodycze tymi wynalazkami. Teraz to g*** out, nie tknę więcej. Ale straciłam już zaufanie do słuchania własnego organizmu. Zaufanie do ludzi zajmujących się dietetyką, co bredzą o jedzeniu intuicyjnym. Trzeba być metabolicznie zdrowym, żeby móc sobie na takie coś pozwolić. Ja nie zamierzam się dalej kręcić w kółko. Wracam do liczenia kalorii. Świat nie sprzyja nam, którzy chcemy być szczupli. Zewsząd brutalnie rzucają kłody pod nogi. 

To jednak jeszcze nie wszystko. Zapomniałam o Doritosach... Tak, odkryłam również niebezpieczny świat naczosów różnych smaków. Całkowicie wyparły u mnie cheetosy. A są cięższe od cheetosów i mają mniejszą objętość, więc żeby wypełnić miseczkę sypałam ich pewnie więcej. Parę dni temu odkryłam też że mają paskudne składy, ale tylko dla konsumentów w Polsce - jest olej palmowy, a dla Niemców jest np. olej słonecznikowy. 100% lepszy skład mają nachosy z biedronki albo firmowe z auchan. Problem jest tylko taki, że zrobiłam zapasy i muszę dojeść przynajmniej te otwarte paczki, a resztę schować na jakieś szczuplejsze czasy. 

Z tego wszystkiego planuję zamówić kaszę jaglaną 2 kg i odżywiać się tylko nieprzetworzoną żywnością. Dziś z wściekłości nie zjadłam 2 śniadania, a na obiad ugotowałam chudą zupkę na piersi z kurczaka z kalafiorową z mrożonki i kapustą kiszoną. Potem jadłam tą smutną zupę na obiad, aż wypełniła mi 120% objętości żołądka. Powiem Wam, że to działa. Nawet było wrażenie, że się coś najadłam. A jakie gazy potem po zdrowej zupce! Na kolację smutna sałatka z 2 rodzajów sałaty i 40 g fasoli z sosem salsa i pistacje i tortille. Odważone. Co do grama. Dzień kończę na jakichś 1850 kcal. Mam nadzieję, że jutro będzie łatwiej. 

6 kwietnia 2025 , Skomentuj

Dzisiaj pochodziłam rano na orbitreku pół godziny, bo myślałam, że przez pogodę nie pójdziemy na spacer. Wczoraj było okropnie zimno i wiało, nie dało się chodzić. No ale okazało się, że dzisiaj nie jest tak źle więc zaliczyliśmy spacer jeszcze.

Od wczoraj jestem strasznie zmęczona i śpiąca. Może przez tą zmianę pogody. Poszłam wczoraj po obiedzie na drzemkę i zmogło mnie na 3 godziny. Myślałam, że po drzemce nie będę mogła zasnąć, a o 23 już zaczęło mnie ścinać. I spałam do 8:30. Teraz też mi się już chce spać, ale jeszcze za wcześnie by się położyć...

5 kwietnia 2025 , Skomentuj

Zważyłam się rano i waga dalej stoi. Zepsuło mi to humor na początku dnia. Ale potem zaczęłam myśleć, że przynajmniej utrzymuję wagę i mam zdrowsze nawyki. Nie jem słodyczy ani pszenicy. Ćwiczę mimo że mi się nie chce. I podoba mi się ten nowy styl życia, nie chcę wracać do tego co było kiedyś. 

Może z czasem coś ruszy. Od wczoraj piję olej z czarnuszki i ocet jabłkowy. Dzisiaj jeszcze dodałam omegę-3. Ja mam w domu mnóstwo różnych suplementów, bo się zawsze interesowałam tym tematem, problem w tym, że nie brałam ich codziennie. Teraz chcę tego bardziej pilnować. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.