Może po kolei.
Postanowiłam to już dawno ale początek zaplanowałam na 1 stycznia. Wyszło jak zwykle czyli inaczej niż to zaplanowane. Dlatego nie będę tu pisać o moich wielkich planach w odchudzaniu. Żadnych takich, że nie jem, ćwiczę codziennie i do maja ważę 65 kg. Oj nie, nie tym razem. Stawiam sobie małe cele. Kurde w końcu musi się udać.
Cel nr 1: KSW 26 Warszawa, 22 marzec, z przodu spodziewana 8 :)
Dziś to się popisałam: Rano nic nie jadałam i tak do 12, później wepchałam w siebie to co zobaczyłam, a później zdecydowałam, że czas zacząć. Znalazłam 10- tygodniowy plan biegania. Zaczynamy od 1 minuty biegu, 5 minut marszu i tak pięć razy co w sumie daje 30 minut. To jest plan na pierwszy tydzień. Ze względu na moją małą aktywność wcześniej pierwszy plan z pierwszego tygodnia powtórzę przez dwa tygodnie. Dziś pierwszy trening za mną. Kurde było na prawdę super (nie mówię tu o zmęczeniu, które było na prawdę duże), ale o moim samopoczuciu teraz. Po dzisiejszym jeszcze nie nienawidzę biegać. Ciekawe jak długo. Jutro jakieś szczegółowe pomiary na początek. Trochę się boję, ale potrzebuje tego by później widzieć rezultaty w cyferkach.
To chyba tyle. A Wy co myślicie uda się?
Czekam cierpliwie, ćwiczę wytrwale...
olgahg
26 grudnia 2013, 19:01Zdaje mi się, że prędko nie poczujesz NIENAWIŚCI do biegania, ono naprawdę uzależnia! :D Trzymam kciuki, fajnie, że startujesz powoli, a nie porywasz się z motyką na słońce. Życzę wytrwałości!
euufemiaa
26 grudnia 2013, 18:52Na pewno się uda! :) Kurdę, każdy biega a ja sie boję, że mnie ludzie będą widzieć ehh ;) Powodzenia !
Invisible2
26 grudnia 2013, 18:49Naaa pewno się uda! Ale jak można nie jeść do 12? Śniadanie jest najważniejsze! Trzymam kciuki :)