Temat: Wychodzenie z deficytu kalorycznego. POMOCY!

Witam. Błagam o pomoc/poradę kogokolwiek, kto jest w stanie mi coś doradzić, podpowiedzieć, ponieważ sama jestem zagubiona i już naprawdę nie wiem, co mam robić. Choruję na zaburzenia odżywiania. Już wychodziłam z anoreksji, udało mi się wygrać z chorobą i na pewien czas wyjść na prostą. Jednak niestety, po jakimś czasie popadłam ze skrajności w skrajność i przytyłam, nie mogłam się z tym pogodzić i tak oto od lutego 2019 roku ''wzięłam się za siebie'', żeby zrzucić kilka kilogramów, a raczej skupić się na efekcie wizualnym, wprowadzić ruch i wyglądać i czuć się lepiej. Z początku postępowałam zdrowo - eliminacja produktów przetworzonych, fast foodów itp. itd. więcej ruchu, warzyw, owoców. Było okej, w bardzo wolnym tempie ale zdrowo kilogramy leciały w dół ale przede wszystkim wyglądałam i czułam się lepiej. W pewnym momencie, nawet nie wiem kiedy tak naprawdę, podstępna choroba wróciła ze zdwojoną siłą i nawet nie wiem kiedy zaczęłam obsesyjnie liczyć kalorie, ucinać je drastycznie, ćwiczyć godzinami... i tak oto schudłam o wiele więcej niż chciałam, anoreksja znów wzięła nade mną górę, niestety... Teraz ważę 44 kilogramy, mam 154 cm wzrostu, niby według kalkulatorów BMI, wyliczeń jest to moja prawidłowa waga na granicy, ze względu na tak niski wzrost. Chciałam już coś zrobić w tamtym tygodniu, ale niestety ze względu na chorobę, która mnie dopadła (grypa żołądkowa) nie byłam w stanie prawie nic przełknąć, dużo wymiotowałam i czułam się tragicznie, co przyczyniło się do tego, że nie udało mi się to. Od tego tygodnia postanowiłam, że choćby się waliło i paliło zaczynam zmierzać w dobrym kierunku i nic mnie już nie powstrzyma. Wyliczyłam, że w ostatnim czasie spożywałam w skali tygodnia jakoś 880-900 kalorii dziennie (uwzględniając już aktywność fizyczną). I teraz moje pytanie - co powinnam zrobić, jak postępować, żeby wyjść z tego wszystkiego - z tak dużego deficytu i restrykcyjnej ''diety'', z tak niskich kalorii żeby dojść do swojego zapotrzebowania prawidłowego, ale jednocześnie uniknąć efektu jojo i utrzymać obecną wagę? Ze względu na moją psychikę, nie chcę ''od razu wskakiwać'' na swoje zapotrzebowanie, bo wiem, że drastyczny skok wagi tym spowodowany, efekt jojo itp. spowoduje, że moja psychika ucierpi jeszcze gorzej i będę się cofać w tył, zamiast iść w przód... Postanowiłam, że teraz, w tym tygodniu od wczoraj zwiększę ilość spożywanych kalorii w skali tygodnia o 80 kalorii, w następnym o kolejne 80, potem 90, 100... Jednocześnie zachowam aktywność fizyczną, którą już uwzględnię oczywiście w tym tygodniowym bilansie, w postaci spacerów i rowerka stacjonarnego. Dojście do mojego zapotrzebowania kalorycznego, które wynosi około 1500 kalorii/dzień taką drogą zajmie mi około 6-7 tygodni. Czy jest to dobry plan i takie powolne zwiększanie kalorii sprawi, że uniknę efektu jojo, drastycznego skoku wagi i będzie to dla mnie zdrowe i dobre? Bardzo proszę o pomoc. 

Drzewo222 napisał(a):

badcopingmechanisms napisał(a):

Drzewo222 napisał(a):

ale pierdololo z tym " nie można wyjść z zaburzeń i nie przytyć " - oczywiście ze się da, ale wszytsko z głowa. Przy "pierwszym" etapie ed nawet nie wiem ile jadłam kalorii, raz 200, raz 2000, po prostu nie wiem ile, nie liczyłam tego. Kiedy osiągnęłam wymarzona wagę to zaczynałam od 500 - co tydzień dodawałam 100 kcal. Jak weszłam na 800 to od razu przeskoczyłem na 1200 - ta sama aktywność - nie dość ze czułam się oczywiście o wiele lepiej to jeszcze schudłam - oczywiście przez jakiś czas, z własnej głupoty przestałam potem liczyć kalorie, ale naprawdę, jeśli wychodzi się z ed stopniowo, powoli i z głowa, to nie przytyjesz, maksymalnie do 2kg bo może jeszcze urośniesz. Utrzymywałam potem wagę na 1200, jak przeszłam stopniowo w 1500 to właśnie urosłam od razu w sumie 2cm i tez waga podskoczyła o 1.5kg, potem zwiększyłam stopniowo i waga była stała - a nadal to była niedowaga.Sama teraz wychodze z niskich limitów i jem 1000-1200 przez 2 tygodnie, zwiększę o 100 wpolowie października. Obliczyłam ze żeby normalnie funkcjonował organizm na normalnych limitow trzeba poczekać do kwietnia
Z tego co piszesz wynika, że nigdy z zaburzeń nie wyszłas, wiec średni to przykład.
Nie chodzi o wyjście z zaburzeń a wyjście z deficytu 

A to sorki,  pierwsze zdanie mnie zmylilo "ale pierdololo z tym " nie można wyjść z zaburzeń i nie przytyć " - oczywiście ze się da". Wyjść z deficytu się da jak najbardziej, nawet z tego co sie orientuje często tak jest, że po głodówce przez jakiś czas można jeść wręcz w ch.j a wagę się utrzyma z niewielkimi wahaniami. Ale to nie jest wyjście z zaburzeń, które objawiają się właśnie m.in. strachem przed przytyciem i obsesyjnym liczeniem kalorii. Dlatego myślę, że nie da się wyjść z zaburzeń bez przytycia, bo jeśli ktos pozbędzie się strachu przed tyciem i nie będzie liczył każdej kalorii to naturalnie cos tam przytyje.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.