- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
3 października 2019, 16:38
Hej, miałyście kiedyś dylemat jaką dietę wybrać? Jest tutaj jakaś dziewczyna, która korzysta z cateringu i ma porównanie do diety Vitalii?
https://vitalia.pl/artykul11163_Dieta-pudelkowa-vs-dieta-online-ktora-wybrac.html
3 października 2019, 16:48
dieta od dietetyka albo ułożona przez samego siebie po uprzednim zapoznaniu się z danymi informacjami na temat odżywiania ogolnie, biokonwersji, suplementacji w przypadku diety niedoborowej jak weganizm, zależności pomiędzy szlakami metabolicznymi a lekami itd
4 października 2019, 07:38
Zdecydowałam się na smacznie dopasowaną - głównie ze względu na koszt. I tak muszę gotować dla rodziny, więc miałam dwie opcje: albo dokładać do diety pudełkowej i spędzać tyle samo czasu przy garach, albo kupić dietę pudełkową dla całej rodziny i zbankrutować;) Kolejna rzecz: jak przygotowuję posiłki sama, to przynajmniej teoretycznie wiem, z czego są zrobione. Pomijam już sytuacje, w których członkowie rodziny stwierdziliby, że mają ochotę na coś zupełnie innego, niż jest w pudełku...
Kolejna sprawa jest taka, że ja po prostu lubię stać przy garach;)
Za to gdybym mieszkała sama, to prawdopodobnie głębiej zastanowiłabym się nad dietą pudełkową. Przede wszystkim dlatego, że niektóre produkty ciężko kupić w takiej ilości, żeby pasowały do diety i żeby potem nie musieć ich wyrzucać. Pusta lodówka, czyste naczynia, żadnego brudu w kuchni - w sumie kuchnia stałaby się niepotrzebna. I wtedy czas normalnie przeznaczany na gotowanie i zakupy można by było przeznaczyć na samorozwój (lub - jakby to pewnie wyglądało w praktyce - na leżenie na kanapie:P).
4 października 2019, 08:49
Zdecydowałam się na smacznie dopasowaną - głównie ze względu na koszt. I tak muszę gotować dla rodziny, więc miałam dwie opcje: albo dokładać do diety pudełkowej i spędzać tyle samo czasu przy garach, albo kupić dietę pudełkową dla całej rodziny i zbankrutować;) Kolejna rzecz: jak przygotowuję posiłki sama, to przynajmniej teoretycznie wiem, z czego są zrobione. Pomijam już sytuacje, w których członkowie rodziny stwierdziliby, że mają ochotę na coś zupełnie innego, niż jest w pudełku... Kolejna sprawa jest taka, że ja po prostu lubię stać przy garach;)Za to gdybym mieszkała sama, to prawdopodobnie głębiej zastanowiłabym się nad dietą pudełkową. Przede wszystkim dlatego, że niektóre produkty ciężko kupić w takiej ilości, żeby pasowały do diety i żeby potem nie musieć ich wyrzucać. Pusta lodówka, czyste naczynia, żadnego brudu w kuchni - w sumie kuchnia stałaby się niepotrzebna. I wtedy czas normalnie przeznaczany na gotowanie i zakupy można by było przeznaczyć na samorozwój (lub - jakby to pewnie wyglądało w praktyce - na leżenie na kanapie:P).
Masz na myśli jakieś konkretne produkty? Z jakimi jest dla Ciebie ciężko?
Jak rodzinie smakują posiłki z diety? :)
4 października 2019, 12:00
Masz na myśli jakieś konkretne produkty? Z jakimi jest dla Ciebie ciężko?Jak rodzinie smakują posiłki z diety? :)Zdecydowałam się na smacznie dopasowaną - głównie ze względu na koszt. I tak muszę gotować dla rodziny, więc miałam dwie opcje: albo dokładać do diety pudełkowej i spędzać tyle samo czasu przy garach, albo kupić dietę pudełkową dla całej rodziny i zbankrutować;) Kolejna rzecz: jak przygotowuję posiłki sama, to przynajmniej teoretycznie wiem, z czego są zrobione. Pomijam już sytuacje, w których członkowie rodziny stwierdziliby, że mają ochotę na coś zupełnie innego, niż jest w pudełku... Kolejna sprawa jest taka, że ja po prostu lubię stać przy garach;)Za to gdybym mieszkała sama, to prawdopodobnie głębiej zastanowiłabym się nad dietą pudełkową. Przede wszystkim dlatego, że niektóre produkty ciężko kupić w takiej ilości, żeby pasowały do diety i żeby potem nie musieć ich wyrzucać. Pusta lodówka, czyste naczynia, żadnego brudu w kuchni - w sumie kuchnia stałaby się niepotrzebna. I wtedy czas normalnie przeznaczany na gotowanie i zakupy można by było przeznaczyć na samorozwój (lub - jakby to pewnie wyglądało w praktyce - na leżenie na kanapie:P).
Miałam na myśli produkty, które szybko się psują i które zazwyczaj kupuje się pakowane w większej ilości: mięso, ryby, itp. Tak - zdaję sobie sprawę z tego, że można kupić mniej na wagę, ale zazwyczaj kupuję w sklepach, gdzie właśnie są pakowane;) Czasem mam też problem z produktami w konserwach - zalega mi tuńczyk z puszki, kukurydza, fasola, ciecierzyca itp. Czasami mleko lub mleko roślinne. W tej chwili to nie jest problem, bo wszystko da się "upłynnić" w posiłkach dla rodziny lub ewentualnie powymieniać posiłki w taki sposób, żeby wszystko zużyć, ale w sytuacji, w której mieszkałabym sama ciężko byłoby wcisnąć gdzieś np. pół brzoskwini, pół puszki tuńczyka albo 3/4 puszki fasoli.
Co do rodziny: to zależy od potrawy. Jak w diecie mam coś, co potencjalnie mogłoby im pasować, to robię to samo. Czasem robię im inne danie na tej samej bazie, którą mam do swojej potrawy (np. robię sos do makaronu z soczewicą i rodzinie dodaję do sosu mięso, a sobie soczewicę). Czasem coś usmażę na oleju zamiast gotować albo smażyć na suchej patelni. W tej chwili mam ustawioną dietę semiwegetariańską, a rodzina je mięso, więc zdarza mi się robić po dwa obiady - jeden mięsny i jeden dla siebie;) Dzieciaki uwielbiają wszelakie koktajle owocowe i owocowo-warzywne (nawet z dużym udziałem jarmużu i szpinaku). Co mnie zdziwiło - zdecydowanie nie smakowała im granola kakaowa z jogurtem. Dzieciom nie pasowały płatki owsiane, a mój mąż-kebabożerca stwierdził, że to jest za ciężkie i że przy takim jedzeniu na pewno się nie schudnie (!). Ostatnio pogardzili też łososiem gotowanym na parze, co bardzo mnie zaskoczyło - mi smakował, ale może zrobiłam coś nie tak;) Nieraz też słyszę (od męża), że niektóre dania - szczególnie te składające się z samych warzyw - są trujące;) Ale mąż nie należy do osób interesujących się zdrowym odżywianiem - od zawsze był szczupły, więc myśli, że nie musi. I nie da sobie powiedzieć, że źle myśli;)
Najbardziej tolerancyjnym odbiorcą dietetycznych dań jest mój niespełna dwuletni syn - jeszcze nie ma ugruntowanych preferencji smakowych i próbuje wszystkiego.