- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
4 października 2019, 07:28
Mam 17 lat, 81,2kg I 172cm wzrostu. Schudłam już 5kg. Moja aktywność w roku szkolnym jest niestety słabsza niż w wakacje, ale myślę, że nie ma źle. Do szkoły jeżdżę rowerem. Mam 3km w jedną stronę. Jak jest zła pogoda to autobusem. 3 razy w tygodniu chodzę na badmintona co trwa 1h 30min I 1 raz co trwa 2h (Przez ten cały czas biegam za lotką z paletką w ręce jak powalona). W weekendy staram się żeby wpadala jakaś spontaniczna aktywność fizyczna. Do tego w domu mamie pomagam. No I 2-3 razy w tygodniu ćwiczę z alitness.
Mam 3h w tygodniu wf, ale na niego nie chodzę. Czy to źle uwzględniając moją aktywność w ciągu dnia ? Chcę też dodać, że szkołę mam bardzo dużą, więc sobie w szkole dużo pochodzę.
Widzę, że nie tylko ja mam problemy z wf. Tak, że ufff. U mnie w klasie z dziewczyn razem ze mną 3 osoby mają zwolnienie lekarskie. Wiem, że niektóre osoby chcą się wypisać, ale no trzeba zwolnienie lekarskie. Całą podstawówkę i gimnazjum chodziłam na wf chociaż tego nie lubiłam. W dodatku się ze mnie śmiali, ale nie tylko na wf. Teraz jestem w szkole sredniej i nauczycielka mi nie odpowiada, bo ma zawyżone wymagania i w dodatku krytykuje strasznie poniżająco jak nam coś nie wychodzi. Jest dużo gier zespołowych, a ja nie lubię. Jestem zdania, że nie ma sensu tracić czasu w życiu na coś czego się nie lubi, bo potem jest się wiecznie zmierzłym i nie zadowolonym z życia człowiekiem. Jasne, że niektóre rzeczy, których się nie lubi trzeba robić, ale wf raczej do tego nie należy. Co innego gdybym miała 0 aktywność fizyczną w ciągu dnia, ale nie mam 0. Mogłabym więcej dorzucić aktywności, ale nie mam czasu. Wolę za ten czas co mam mieć wf chodzić na korki z angielskiego, bo z tym przedmiotem jest u mnie bardzoo ciężko.
Edytowany przez Madzii16 4 października 2019, 18:24
4 października 2019, 18:49
Ale co wy tak jedziecie po dziewczynie, że na szkolny bylejaki wf nie chodzi??? Przecież wyraźnie napisała, że się rusza (moim zdaniem dużo). Lepsza jest aktywność, którą się lubi niż wymuszone zajęcia "na macie" (macie piłkę i grajcie) w szkole. I nie, za aktywność w dorosłym życiu wcale nie trzeba płacić, nie ma obowiązku chodzenia na fitnessy ani na siłownię. Większość z was pisze, że chodziła na wf i że autorka będzie kiedyś żałować, że nie chciała chodzić. Przyznajcie tak szczerze, co wam to dało? Ciekawe czemu siedzicie teraz na portalu o odchudzaniu z nadwagą a nawet otyłością.
4 października 2019, 19:29
Ciężko powiedzieć czy to źle, ale ja Ciebie rozumiem.
W podstawówce i gimnazjum chodziłam na WF, choć nie bardzo przepadałam. W LO przestałam chodzić , bo mieliśmy nauczycielkę, która czyniła przykre uwagi osobom, które nie umiały czegoś zrobić, nie radziły sobie z czymś itp. Przez to się bardzo zniechęciłam do przedmiotu.
4 października 2019, 20:18
Ale co wy tak jedziecie po dziewczynie, że na szkolny bylejaki wf nie chodzi??? Przecież wyraźnie napisała, że się rusza (moim zdaniem dużo). Lepsza jest aktywność, którą się lubi niż wymuszone zajęcia "na macie" (macie piłkę i grajcie) w szkole. I nie, za aktywność w dorosłym życiu wcale nie trzeba płacić, nie ma obowiązku chodzenia na fitnessy ani na siłownię. Większość z was pisze, że chodziła na wf i że autorka będzie kiedyś żałować, że nie chciała chodzić. Przyznajcie tak szczerze, co wam to dało? Ciekawe czemu siedzicie teraz na portalu o odchudzaniu z nadwagą a nawet otyłością.
Rżnęłam w siatkówkę ile się dało i wspominam ten czas wspaniale. To były cudowne chwile, masa zabawy i śmiechu. Potem graliśmy za blokami z chłopakami. To dopiero były emocje gdy przyszło dobierać serwy jakby "koń w piłkę kopnął" i spuścić łomot przeciwnikom . Przypatrz się kiedyś jak na plaży ludzie grają w siatkówkę czy inny rodzaj sportu a zobaczysz jak wielką radość potrafi dać taka zabawa. Dywanówka czy samotna jazda na rowerze nigdy temu nie dorówna.
5 października 2019, 01:52
Od 4 do 8 klasy podstawowki i przez całe liceum miałam zwolnienie z w-fu. Powody tego zwolnienia nie były prawdziwe. Nienawidzę siatkówki, a zawszw stanowiła on 90% zajęć. Nie czuję żebym jakkolwiek źle wyszła na tych zwolnieniach. Zaoszczędziłam sobie mnóstwo niepotrzebnego stresu. O aktywność fizyczną zawsze dbałam we własnym zakresie.
5 października 2019, 08:14
Jak ktoś zadaje pytanie o to co mi dał WF to ja zadaję mu pytanie co mu dała szkoła, lekcje matematyki, polskiego ?
5 października 2019, 13:07
Mnie dużo dały. Umiejętności, zabawę. W podstawówce byłam w różnych reprezentacjach szkolnych, więc dobre relacje z rówieśnikami, fajne wyjazdy. W liceum żeby się nad sobą nie roztkliwiać. Ćwiczyłam zawsze na 150% bo taka jest moja natura, nie mieliśmy pryszniców a ja mam azs, więc upiorne swędzenie całego ciała na pozostałych lekcjach sprawiało że ledwo byłam w stanie się skupić. Jasne, że mogłam iść na łatwiznę i wziąć zwolnienie, ale to nie w moim stylu ;)
5 października 2019, 17:06
Mnie dużo dały. Umiejętności, zabawę. W podstawówce byłam w różnych reprezentacjach szkolnych, więc dobre relacje z rówieśnikami, fajne wyjazdy. W liceum żeby się nad sobą nie roztkliwiać. Ćwiczyłam zawsze na 150% bo taka jest moja natura, nie mieliśmy pryszniców a ja mam azs, więc upiorne swędzenie całego ciała na pozostałych lekcjach sprawiało że ledwo byłam w stanie się skupić. Jasne, że mogłam iść na łatwiznę i wziąć zwolnienie, ale to nie w moim stylu ;)
A w moim totalnie i nie widzę w tym niczego złego. ;) Nie zmuszam się (niemal) do niczego, a życie lubię sobie umilać i ułatwiać zamiast utrudniać.
5 października 2019, 18:32
A w moim totalnie i nie widzę w tym niczego złego. ;) Nie zmuszam się (niemal) do niczego, a życie lubię sobie umilać i ułatwiać zamiast utrudniać.Mnie dużo dały. Umiejętności, zabawę. W podstawówce byłam w różnych reprezentacjach szkolnych, więc dobre relacje z rówieśnikami, fajne wyjazdy. W liceum żeby się nad sobą nie roztkliwiać. Ćwiczyłam zawsze na 150% bo taka jest moja natura, nie mieliśmy pryszniców a ja mam azs, więc upiorne swędzenie całego ciała na pozostałych lekcjach sprawiało że ledwo byłam w stanie się skupić. Jasne, że mogłam iść na łatwiznę i wziąć zwolnienie, ale to nie w moim stylu ;)
a ja lubię wyzwania, tak mnie mój tata wychował, zawsze mnie popychał do czegoś nowego i nawet jeśli tego na początku nie lubiłam to z czasem nawet pokochałam ;) Czasem na pole dance widzę dziewczyny, które chcą zrobić taką czy inną pozę, albo chcą umieć szpagaty, skorpiony itp. a potem nic z tym nie robią, taki słomiany zapał jest chyba najbardziej denerwujący. Ale jak ktoś nie ma takich celów, to spoko :)
5 października 2019, 18:40
a ja lubię wyzwania, tak mnie mój tata wychował, zawsze mnie popychał do czegoś nowego i nawet jeśli tego na początku nie lubiłam to z czasem nawet pokochałam ;) Czasem na pole dance widzę dziewczyny, które chcą zrobić taką czy inną pozę, albo chcą umieć szpagaty, skorpiony itp. a potem nic z tym nie robią, taki słomiany zapał jest chyba najbardziej denerwujący. Ale jak ktoś nie ma takich celów, to spoko :)A w moim totalnie i nie widzę w tym niczego złego. ;) Nie zmuszam się (niemal) do niczego, a życie lubię sobie umilać i ułatwiać zamiast utrudniać.Mnie dużo dały. Umiejętności, zabawę. W podstawówce byłam w różnych reprezentacjach szkolnych, więc dobre relacje z rówieśnikami, fajne wyjazdy. W liceum żeby się nad sobą nie roztkliwiać. Ćwiczyłam zawsze na 150% bo taka jest moja natura, nie mieliśmy pryszniców a ja mam azs, więc upiorne swędzenie całego ciała na pozostałych lekcjach sprawiało że ledwo byłam w stanie się skupić. Jasne, że mogłam iść na łatwiznę i wziąć zwolnienie, ale to nie w moim stylu ;)
Ja potrafię być ekstremalnie zdeterminowana, wytrwała, odważna i zdolna do rzeczy niemal niemożliwych - jeśli mi zależy. A jeśli mi nie zależy, to się nie zmuszam. O tak. ;)
Siatkówka na w-fie nie była moim celem, lecz cudzym wymysłem. Nie widziałam (i nadal nie widzę sensu) skakania pod cudze dyktando.
Edytowany przez EgyptianCat 5 października 2019, 18:41
7 października 2019, 11:21
Rżnęłam w siatkówkę ile się dało i wspominam ten czas wspaniale. To były cudowne chwile, masa zabawy i śmiechu. Potem graliśmy za blokami z chłopakami. To dopiero były emocje gdy przyszło dobierać serwy jakby "koń w piłkę kopnął" i spuścić łomot przeciwnikom . Przypatrz się kiedyś jak na plaży ludzie grają w siatkówkę czy inny rodzaj sportu a zobaczysz jak wielką radość potrafi dać taka zabawa. Dywanówka czy samotna jazda na rowerze nigdy temu nie dorówna.Ale co wy tak jedziecie po dziewczynie, że na szkolny bylejaki wf nie chodzi??? Przecież wyraźnie napisała, że się rusza (moim zdaniem dużo). Lepsza jest aktywność, którą się lubi niż wymuszone zajęcia "na macie" (macie piłkę i grajcie) w szkole. I nie, za aktywność w dorosłym życiu wcale nie trzeba płacić, nie ma obowiązku chodzenia na fitnessy ani na siłownię. Większość z was pisze, że chodziła na wf i że autorka będzie kiedyś żałować, że nie chciała chodzić. Przyznajcie tak szczerze, co wam to dało? Ciekawe czemu siedzicie teraz na portalu o odchudzaniu z nadwagą a nawet otyłością.
a ja tam lubie "samotne" cwicznienia, takie biganie czy trening silowy sam na sam to prawie jak cwiczenia mindfulness