- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
19 lipca 2023, 13:11
Chłopiec ma rower z komunii, na którym podskakiwał, robił wyskoki, przewracał się, no ogółem dużo na nim jeździł i nie do końca szanował. Rower się popsuł i koszt naprawy to blisko 500zł(nie pytajcie, nie wiem dokładnie skąd taka kwota). Chłopak ma odłożone około 7000 zł z różnych okazji - chrzcin, komunii, urodzin. Wychowuje go mama, która uciekła z nim od ojca alkoholika, wynajmuje mieszkanie, zarabia trochę powyżej najniższej ale ogółem stara się żeby młodemu nic nie brakowało. Nie jest jej lekko, ale opłaca mu wycieczki, treningi, często wychodzą na pizzę, lody.
Mama chce żeby syn pokrył naprawę ze swoich pieniędzy, bo to dla niej dość duży wydatek. Jak uważacie? Mama powinna jednak zacisnąć pasa i naprawić ten rower ze swoich? Już raz naprawiała mu przebitą oponę za około 80 zł. Młody trochę się zdziwił, że musi to pokryć ze swoich. Jak to widzicie? Czy dziecko ma prawo czuć się pokrzywdzone decyzją mamy ?
19 lipca 2023, 14:32
gdyby to była jedyna rzecz i pierwszy raz to jeszcze bym się zawahała, naprawy u mnie dziecko pokrywa samo przeważnie z odłożonej kasy
19 lipca 2023, 14:37
Myślę, że jak sam naprawi za swoje pieniądze, to będzie bardziej szanował. Gdyby się zepsuł od normalnego użytkowania to jako rodzic bym zapłaciła, ale jeśli ewidentnie wina nieszanowania i wszystkiego co napisałaś, to sorry, ale naprawa po stronie młodego. Widocznie za łatwo mu przychodzi, skoro nie szanuje.
A tak abstrahując od tematu naprawy - co to za rower, którego naprawa kosztuje 500 zł i sie opłaca naprawiać? Kurde, moje dzieciaki (8, 11 lat) mają używki po 400 zł, bo wiadomo, że w pewnym wieku raz, że wyrastają co 2 lata i trzeba kupić większy i też tu gdzieś palną, tam gdzieś rzucą. A i tak te rowery są na prawdę spoko, bo też ktoś kupił nowy a używał rok czy dwa. To tak w nawiązaniu o matce wiążącej ledwo koniec z końcem. A domyślam się, że skoro opłaca się naprawiać za 500 zł, to sam rower tani nie był.
Szczerze to ten rower dostał na komunię dwa lata temu, kosztował wtedy około 2000 zł. Mama oddała go do naprawy i facet mówił że wyjdzie około 300 zł, a okazało się że 475 już po naprawieniu go
Aaa ok, to niepotrzebnie nakręciłam temat ;) W takim razie moim zdaniem, tak jak wspomniałam wcześniej - ze względu na nieszanowanie, powinien zapłacić młody - wychowawczo na przyszłość. Dzieciaki w dzisiejszych czasach dużo dostają rzeczy i przez to często ich nie szanują, bo to takie normalne, że się pojawiają i są. Myślę, że jak zapłaci za naprawę, to kolejnym razem się 3 razy zastanowi co z tym rowerem robić.
19 lipca 2023, 14:50
Myślę, że jak sam naprawi za swoje pieniądze, to będzie bardziej szanował. Gdyby się zepsuł od normalnego użytkowania to jako rodzic bym zapłaciła, ale jeśli ewidentnie wina nieszanowania i wszystkiego co napisałaś, to sorry, ale naprawa po stronie młodego. Widocznie za łatwo mu przychodzi, skoro nie szanuje.
A tak abstrahując od tematu naprawy - co to za rower, którego naprawa kosztuje 500 zł i sie opłaca naprawiać? Kurde, moje dzieciaki (8, 11 lat) mają używki po 400 zł, bo wiadomo, że w pewnym wieku raz, że wyrastają co 2 lata i trzeba kupić większy i też tu gdzieś palną, tam gdzieś rzucą. A i tak te rowery są na prawdę spoko, bo też ktoś kupił nowy a używał rok czy dwa. To tak w nawiązaniu o matce wiążącej ledwo koniec z końcem. A domyślam się, że skoro opłaca się naprawiać za 500 zł, to sam rower tani nie był.
A może on ćwiczy jakieś akrobacje ? Nie koniecznie że nie szanuje. Ja mam biegi w piaście i ewentualna naprawa to 9 stówek.
19 lipca 2023, 15:17
Pytanie co tak naprawdę rozumiesz przez "nie szanował". Dla mnie nieszanowaniem swoich rzeczy jest ciśnięcie rowera na polu w krzaki, tak żeby deszcz na niego lał, zamiast schowania go do garażu. Jak zardzewieje, to tak, nie szanował, koszty naprawy albo zakupu nowego powinien ponieść sam, z tych odłożonych pieniędzy. Natomiast to, że na tym rowerze skakał, jeździł po skateparku, czy jakiś leśnych wertepach to jak dla mnie nie jest nieszanowanie, tylko zabawa, hobby, fajny sposób na to, żeby się ruszał, a nie siedział przyklejony do komputera. Rolą rodzicą powinno być dobranie mu, za wczasu, takiego sprzętu który będzie realizację tego hobby umożliwiał w bezpieczny sposób. Czyli porozmawianie, że jeżeli np. dostał miejski rower, to może lepiej sprzedać, i kupić górski, czy bmxa, w zależności od tego gdzie jeździ. Albo te odłożone pieniądze zainwestować w dodatkowy rower, a tamten mu posłuży tylko do dojeżdżania do szkoły. Dopiero gdyby miał już odpowiedni rower, a brał np. ten miejski do jazdy po skateparku, wtedy bym wymagała że sam pokryje naprawę gdyby go zepsuł.
Na tej samej zasadzie, nie kazałabym ponieść kosztów naprawy dziewczynce, która zniszczyła buty, bo próbowała stawać na palcach bawiąc się w baletnicę. Oczywiście o ile to byłby pierwszy raz. Kupiłabym jej nowe buty, żeby jej nie zniechęcać. Zastanowiła się, że może ją zapisać na jakieś zajęcia/kupić jej buty do tańca, wyjaśniła że do tańca używamy tylko tych konkretnych. Kazałabym jej samej kupić sobie nowe buty z odłożonych pieniędzy dopiero gdyby nie posłuchała, i w taki sam sposób załatwiła kolejną parę (butów których miała używać tylko do chodzenia).
19 lipca 2023, 15:40
Pytanie co tak naprawdę rozumiesz przez "nie szanował". Dla mnie nieszanowaniem swoich rzeczy jest ciśnięcie rowera na polu w krzaki, tak żeby deszcz na niego lał, zamiast schowania go do garażu. Jak zardzewieje, to tak, nie szanował, koszty naprawy albo zakupu nowego powinien ponieść sam, z tych odłożonych pieniędzy. Natomiast to, że na tym rowerze skakał, jeździł po skateparku, czy jakiś leśnych wertepach to jak dla mnie nie jest nieszanowanie, tylko zabawa, hobby, fajny sposób na to, żeby się ruszał, a nie siedział przyklejony do komputera. Rolą rodzicą powinno być dobranie mu, za wczasu, takiego sprzętu który będzie realizację tego hobby umożliwiał w bezpieczny sposób. Czyli porozmawianie, że jeżeli np. dostał miejski rower, to może lepiej sprzedać, i kupić górski, czy bmxa, w zależności od tego gdzie jeździ. Albo te odłożone pieniądze zainwestować w dodatkowy rower, a tamten mu posłuży tylko do dojeżdżania do szkoły. Dopiero gdyby miał już odpowiedni rower, a brał np. ten miejski do jazdy po skateparku, wtedy bym wymagała że sam pokryje naprawę gdyby go zepsuł.
Na tej samej zasadzie, nie kazałabym ponieść kosztów naprawy dziewczynce, która zniszczyła buty, bo próbowała stawać na palcach bawiąc się w baletnicę. Oczywiście o ile to byłby pierwszy raz. Kupiłabym jej nowe buty, żeby jej nie zniechęcać. Zastanowiła się, że może ją zapisać na jakieś zajęcia/kupić jej buty do tańca, wyjaśniła że do tańca używamy tylko tych konkretnych. Kazałabym jej samej kupić sobie nowe buty z odłożonych pieniędzy dopiero gdyby nie posłuchała, i w taki sam sposób załatwiła kolejną parę (butów których miała używać tylko do chodzenia).
Zgadzam się w pełni. Najpierw przydałby się pełny oglad sytuacji a dopiero później iej ewentualne konsekwencje no trochę mało danych.
19 lipca 2023, 15:48
Chłopiec ma rower z komunii, na którym podskakiwał, robił wyskoki, przewracał się, no ogółem dużo na nim jeździł i nie do końca szanował. Rower się popsuł i koszt naprawy to blisko 500zł(nie pytajcie, nie wiem dokładnie skąd taka kwota). Chłopak ma odłożone około 7000 zł z różnych okazji - chrzcin, komunii, urodzin. Wychowuje go mama, która uciekła z nim od ojca alkoholika, wynajmuje mieszkanie, zarabia trochę powyżej najniższej ale ogółem stara się żeby młodemu nic nie brakowało. Nie jest jej lekko, ale opłaca mu wycieczki, treningi, często wychodzą na pizzę, lody.
Mama chce żeby syn pokrył naprawę ze swoich pieniędzy, bo to dla niej dość duży wydatek. Jak uważacie? Mama powinna jednak zacisnąć pasa i naprawić ten rower ze swoich? Już raz naprawiała mu przebitą oponę za około 80 zł. Młody trochę się zdziwił, że musi to pokryć ze swoich. Jak to widzicie? Czy dziecko ma prawo czuć się pokrzywdzone decyzją mamy ?
to nie chodzi o to że nie szanował tylko takie triki robią, mój robi to samo i w sumie za każde uszkodzenie płaci
19 lipca 2023, 15:59
Pytanie co tak naprawdę rozumiesz przez "nie szanował". Dla mnie nieszanowaniem swoich rzeczy jest ciśnięcie rowera na polu w krzaki, tak żeby deszcz na niego lał, zamiast schowania go do garażu. Jak zardzewieje, to tak, nie szanował, koszty naprawy albo zakupu nowego powinien ponieść sam, z tych odłożonych pieniędzy. Natomiast to, że na tym rowerze skakał, jeździł po skateparku, czy jakiś leśnych wertepach to jak dla mnie nie jest nieszanowanie, tylko zabawa, hobby, fajny sposób na to, żeby się ruszał, a nie siedział przyklejony do komputera. Rolą rodzicą powinno być dobranie mu, za wczasu, takiego sprzętu który będzie realizację tego hobby umożliwiał w bezpieczny sposób. Czyli porozmawianie, że jeżeli np. dostał miejski rower, to może lepiej sprzedać, i kupić górski, czy bmxa, w zależności od tego gdzie jeździ. Albo te odłożone pieniądze zainwestować w dodatkowy rower, a tamten mu posłuży tylko do dojeżdżania do szkoły. Dopiero gdyby miał już odpowiedni rower, a brał np. ten miejski do jazdy po skateparku, wtedy bym wymagała że sam pokryje naprawę gdyby go zepsuł.
Na tej samej zasadzie, nie kazałabym ponieść kosztów naprawy dziewczynce, która zniszczyła buty, bo próbowała stawać na palcach bawiąc się w baletnicę. Oczywiście o ile to byłby pierwszy raz. Kupiłabym jej nowe buty, żeby jej nie zniechęcać. Zastanowiła się, że może ją zapisać na jakieś zajęcia/kupić jej buty do tańca, wyjaśniła że do tańca używamy tylko tych konkretnych. Kazałabym jej samej kupić sobie nowe buty z odłożonych pieniędzy dopiero gdyby nie posłuchała, i w taki sam sposób załatwiła kolejną parę (butów których miała używać tylko do chodzenia).
Masz rację
19 lipca 2023, 17:50
moje mają własne pieniądze (że świat, różnych okazji, czasem babcia da), odkąd powiedziałam że sami mają płacić za swoje zachcianki (jakieś zabawki, itp), wogole nie kupują, lub patrzą na ceny bo szkoda im wydawac, za celowe zniszczenie roweru bym nie placila
19 lipca 2023, 18:56
krzywdzące nie jest to, kto ew. zapłaci za naprawe roweru. Krzywdzaca może byc jedynie narracja i forma przekazu, a tę to ja widzę w wielu miejscach wątku. Zastanawiam się jak jest w wypadku podejścia matki. Przede wszystkim rower zepsuł sie po dwóch latach od intensywnego uzytkowania tak jak to użytkują dzieci. I tyle. Jakby ktos nie wiedział, że rzeczy się zużywają od używania, to proponuje przesledzić historię własnych przedmiotów yyy... użytkowych. Co to jest w ogóle za okreslenie "szanowanie rzeczy"? Szczególnie poproszę o definicję osoby, które w tym samym zadaniu co "szanowanie rzeczy" (rzeczy! - przedmiotów nieożywionych nie reagujacych emocjonalnie na zachowanie wobec nich) nazywaja dzieci gówniarzami, gnojkami albo od razu miałyby ochotę dać wycisk i nauczke, bo, o zgrozo, rower sie popsuł (zbiła szklanka, rozlała woda, porysował ekran, połamała skuwka od długopisu). No dobra, wiem że to takie wyuczone z rozpędu, bo tak sie przez pokolenia wychowuje w szacunku do rzeczy nie do ludzi. Opierdo*** człowieka za rzecz i znów można żyć po bożemu. Nie wiem, opierdal*** tak same siebie, za utrącone ucho od kubka, połamanie klapki pilota, przypalenie garnka, wypadniecie oczka z pierścionka? Czy wtedy do siebie macie jednak wiekszy szacunek niż do rzeczy? Polecam zastanowieniu.
Nie wiem co sie stało z tym rowerem, ale jesli matka jest w stanie wykluczyć, że uszkodzenie nie powstało w wyniku braku serwisowania (ha ha), to zawsze można przekazać dziecku, że taki serwis należy co jakiś czas wykonać, że naprawy sprzetu są konieczne i umówić się z mlodym na partycypowanie w kosztach. I to nie bedzie krzywda. Przy odpowiedniej retoryce dziecko może byc nawet dumne z powierzonej mu dorosłej odpowiedzialności.
Edytowany przez Cyrica 19 lipca 2023, 18:57
19 lipca 2023, 19:12
Myślę, że to nie krzywda tylko cenna lekcja na przyszłość. Im wcześniej zrozumie, że trzeba ponosić konsekwencje swoich czynów tym lepiej dla niego bo wyrośnie na normalnego człowieka a nie rozczeniowego gnojka. Całe życie matka nie da rady ponosić konsekwencji jego zachowań. To już dość duży chłopiec.
Uwazam tak samo. To będzie cenna lekcja. To nie jest dwulatek, który nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji, 9-10 latek już zdaje sobie sprawę, że czyn niesie za sobą konsekwencje. U nas w domu też jest zasada, że jak syn coś zniszczy celowo, to musi to odkupić ze swojego kieszonkowego. Co innego normalne zużycie produktu. Ja np co chwilę kupuję dla syna buty, bo jak to chłopak, gania po parku, biega, skacze, wszędzie go pełno więc buty bardzo szybko wyglądają jakby miały kilka lat a nie kilka tygodni. W takiej sytuacji nie wymagam, żeby kupował ze swoich pieniędzy.
Edytowany przez Użytkownik4765320 19 lipca 2023, 19:16