Temat: czy jest tu ktoś taki?

Czy jest tutaj ktoś, kto po jakiejś małej porażce, potknięciu oczywiście dietowym nie może się spowrotem podnieść bo motywacja gdzieś wysiadła, i chciałby się nawzajem wesprzeć?
Dziękuje Ci :)
Jak narazie u mnie dzien prawidlowy, powiem szczerze ze nastawilam sie psychicznie do tych świąt - bez spiny, jakiegos liczenia dokladnego każdej kalorii i chęci spalania wszystkiego co zjem. Są święta, można się nie obżerać, ale spróbować wszystkiego i to próbuje sobie udowodnić.
Na śniadanie zjadłam stosunkowo mało i jestem bardzo zadowolona. Wymyśliłam jak tu rozłożyć posiłki w ciągu dnia i czuję, że przetrwam te święta. Jutro chlopak ma urodziny to tym bardziej nie bede miala czasu na jedzenie, bo po poludniu spotykam sie z nim i idziemy na piwko jakies albo kawę. Pierwszy raz czuję, że nie objem się niepotrzebnie w święta.
Ale niestety pogoda... straszna! Nawet na spacer nie chce się wyjść, a planowałam jakiś pod wieczór, z psem. Trochę ruchu nie zaszkodzi ;) A skończy się pewnie na krótkim, 15 minutowy wypadzie po osiedlu.
A jak u Ciebie po śniadaniu?
Zapomnialam Ci jeszcze wspomniec, ze moja mama robi od pewnego czasu taką babkę na święta z samych białek, jest przepyszna i namówłam ją jeszcze na ciasto marchewkowe - i tym sposobem tych słodkości sobie nie muszę aż tak strasznie żałować, mogę zjeść kilka kawalkow bez wiekszych wyrzutów sumienia. Dobrze, ze z mamą da się dogadać :D
Cześć. Nie pisałam długo, bo prawie całe dnie mnie było.  Ja dałam czadu z jedzeniem strasznie :(. Szczególnie z ciastami i innymi słodyczami zaszalałam. Dowodem jest +1,5 kg na wadze dzisiaj. Wiem, że to nie koniecznie na stałe, ale objętościowo też widać. Dziś powrót do rzeczywistości i diety, ale ciężko jest, bo syn dostał tyle słodyczy...szkoda, że wczoraj nie zdołałam zjeść wszystkich, nie kusiłoby :). Trudno, zaczynam od nowa a od jutra biegam już na 100% ! Powiem Ci, że jestem zmęczona już tym ciągłym pilnowaniem się i ograniczaniem. Ciągle jeden temat: jedzenie, figura itp. Nie umiem już się normalnie, racjonalnie odżywiać i nie myśleć wciąż o wadze. Albo przeginam w jedną, albo w drugą stronę. Ciekawe, czy już zawsze będę musiała ze sobą tak walczyć i wyrywać sobie samej czekoladę z ręki :).  A Tobie jak się przez następne dni udało?  Dałaś radę, czy też poległaś? Dobrze, że masz wsparcie i zrozumienie w mamie .
Pasek wagi
Ja tez poleglam i to tak zdrowo :P no ale coz, moj optymizm co do swiat jak szybko sie pojawil tak szybko zniknal:P
dzis tez nie poszlo mi za dobrze, ale probuje wrocic na dobre tory i sie ogarnac.
Widze super zmiane w brzuchu od hula i probuje sie tym motywowac :))
Tez mam tak jak Ty. Ciagle tylko ten temat chodzi po glowie, czasami juz mam dosyc...
Cześć. Mi się jakoś udało wrócić na "dobre tory". A co najważniejsze- dzisiaj biegałam !. Tzn. był to raczej marszobieg wg.planu Pumy (tylko dłużej), bo kondycji nie mam wcale i jeszcze te fajki  Fajnie było :). Wybrałam się k.9:30 i było pusto, a jak ktoś był, to też w tym samym celu, więc już się nie stresuję. Jutro też idę. Mam nadzieję, że mi entuzjazmu starczy na dłużej niż 3 dni. Ciekawa jestem efektów. Kiedy Ty zobaczyłaś jakieś u siebie?  Tyle o mnie. Jak u Ciebie? Nawróciłaś się już? A jak w szkole?
Pasek wagi
U mnie ciężko z nawracaniem się po świętach... Jutro idę balować z koleżankami, wpadnie alkohol - jakoś ciężko mi do tej diety wrócić :P
W szkole juz ostatnie wystawianie ocen, idę jeszcze do wtorku a potem uczenie do matury.
Ja roznice w ciele widzialam tak srednio po 2 tyg. zwlaszcza na pupie ale nigdy nie widzialam efektow odchudzajacych - moze dlatego ze jak raz najdluzej biegalam ponad miesiac to mialam kompulsy i i to przytylam.
Trzymam kciuki, zeby zapał nie zniknął! :)
Pewnie teraz balujesz, a ja znowu w domu, przed komputerem. No cóż...Ja już się wybalowałam . Za to dieta idzie mi dobrze, żadnych wpadek, choć już mnie korci. Po 3 dniach!, a ludzie się miesiącami potrafią kontrolować. W niedzielę, jeśli pojadę do rodziców to zaszaleję,siła wyższa :).Biegałam już 2 razy, dziś przerwa, ale jutro idę. Strasznie mnie bolą mięśnie nóg. Chodzę jak połamana. Trudno, pewnie niedługo minie. Pewnie się cieszysz, że koniec z chodzeniem do szkoły, tylko na pewno perspektywa pierwszych dni maja humor psuje :). Jak sobie poradziłaś z kompulsami? Od kiedy masz zamiar się teraz nawrócić? Tyjesz jak sobie odpuszczasz, czy nie ma różnicy? Może Ty w ogóle nie musisz się odchudzać, tylko ćwiczyć?
Pasek wagi
Wybacz ze sie nie odzywalam ale jakos nie mialam do tego glowy zeby wchodzic na dluzej na komputer. Znowu poklocilismy sie z chlopakiem, w dodatku po imprezie dostalam opieprz od mamy bo generalnie za duzo wypilam, o 1 wracalam do domu, chlopak musial po mnie przyjechac. Nieciekawie...
Co do kompulsow - dlugo z nimi walczylam i do dzis je mam, ale zdarzaja sie - kiedys raz na tydzien, teraz juz rzadziej. Probuje je eliminowac, przemawiac sobie jakos do rozsadku. Poczatki byly trudne. Kompulsy mialam w sierpniu i do konca roku z nimi walczylam na zmiane idac idealnie z dieta a potem wszystko zaprzepaszczajac. W nowym roku staram sie nie wracac do tej okropnej przypadlosci. Poki co sa wzloty i upadki.
Co do takiego zawalania to zalezy, na wadze zawsze sie to odbija, ale ostatnio jak sie mierzylam to nic nie przytylam - tylko uda mi delikatnie puchna jak nie trzymam diety, bo ja generalnie od diety ide zawsze BARDZO SZYBKO z dolu (biodra, uda, lydki) a gora to ciezka i zmudna praca. A co do tego odchudzania to ja jestem stosunkowo szczupla, naprawde, ale mam defekty takie jak opona na brzuchu, taka perfidnie wystajaca na dole, masakrycznie to wyglada :D galaretka na udach i cellulit. To nie chodzi o pozbywanie sie jakiejs nadwagi, po prostu wiesz, zeby sie lepiej ze soba czuc.
Ogolnie ja chcialam jednak rozpoczac treningi znowu, ale dzis pogoda nieciekawa, choc kto wie, moze zeby oderwac sie od problemow jeszcze uda mi sie przebrac w dresy i ruszyc w las. A jesli nie to bedzie hula hop. Dieta od wczoraj okej.
Zdaj relacje jak tam po wypadzie do rodzicow ;*
Jesteś :). Już myślałam, że masz mnie dosyć. U rodziców nie byłam, ale "poradziłam" sobie sama. W sob napchałam się słodyczami (czekolada, ciasto, ciastka), że aż się poryczałam. Mój prymitywny facet uważa, że to zwykłe łakomstwo (ale dla niego i depresja jest fanaberią-prostak). Mi się wydaje jednak, że to klasyczne kompulsy. Parę dni cacy a potem do oporu. Ze łakomstwa nie żrę co popadnie do potwornych buli brzucha a potem się katuję wyrzutami sumienia. Martwi mnie to, bo wcześniej tego nie robiłam a teraz nie umiem sobie z tym poradzić :(. Za to biegam. Dziś nie, bo pada cały dzień.  A o co poszło z chłopakiem? O ten wypad i stan w jakim cię dotransportował do domu?  Nie martw się, dogadacie się-jak zawsze:). Mamie też przejdzie, też nie raz tak podpadłam :).  Muszę lecieć z psem na spacer. Trzymaj się, będzie dobrze :).
Pasek wagi
Co Ty, nie mam Cię dosyć ;* ale uprzedzam że w najbliższych dniach mogę rzadko tu wpadać, bo matura coraz bliżej i przestaje chodzić do szkoły na rzecz nauki w domu - matematyko witaj!
Jezeli opychasz się do oporu to mogą to być kompulsy, ale one zazwyczaj wiążą się z jakąś złą sytuacją życiową, ja np. zajadałam stresy związane z chłopakiem, z ciałem, z psychicznym wykończeniem glodówkami.
Z chłopakiem poszło o taką błahostkę, jesteśmy ponad 2 lata ale ja czułam, że mu się nie podobam, że mnie nie akceptuje bo on zawsze lubił płaski brzuszek i w ogóle takie szczupłe dziewczyny i jak się poznaliśmy to powiedział mi, że jestem taka szczupła z ciałkiem (to wg niego miał być komplement) a dla mnie 'cialko' to lekka obelga :P i moja niska samoocena zaczęła się tym karmić i wpadaliśmy w głupi ciąg tego, że przestawałam mu wierzyć w akceptacje mnie, źle się czułam rozberana przy nim i w ogóle.. w końcu powiedzieliśmy sobie dość, dziś przyjechał i wyjaśniliśmy sobie. Czuję się trochę lepiej i pomału dopuszczam myśl, że może jednak kocha mój tłusty brzuch - tak samo jak ja to że jest chudy, mimo że preferuje generalnie dobrze zbudowanych facetów. Jak to jest - zawsze na partnera wybieramy kogoś odwrotnego do tego jak wyglądają nasze ideały.
Możesz się śmiać, że kłócimy się o drobnostki, ale jestem bardzo wrażliwą kobietą, a cała ta sytuacja ma jeszcze mnóstwo podsytuacji, które powoli wykańczały moją psychikę i i tak nadszarpaną samoocenę.
Ale się rozpisałam.
Ja planuję z rana jutro posprzątać i trochę potanczyć a po południu pobiegać bo pod wieczór zjadłam nieszczęsne parówki które próbuje odstawić jako mój nałóg i narazie cieżko idzie - a do tego pyszną maślaną bułeczkę.
Zastanawiam się czy na śniadanie, takie 2 do kawy, to chyba nie będzie aż taki duży grzech?
Teraz ja się nie odzywam, ale mam dużo pracy. Dobrze Cię rozumiem w kwestii Twoich problemów z facetem. Sama nie jesteś siebie pewna i uważasz, że on Cię też tak odbiera. Musisz pracować nad swoją samooceną (pozytywną), bo inaczej sama będziesz niszczyć (każdy) związek. Tak mi się w każdym razie wydaje :). Ja też się wykłócam o drobiazgi i to w każdej możliwej dziedzinie :). Mam jednak nadzieję, że już między Wami ok. Co do bułeczek na pewno nie zaszkodzą. Ja się trzymam tak średnio, jeżeli chodzi o jedzenie (znowu okres na horyzoncie). Biegam za to i ćwiczę. Na to moje obżarstwo myślę, że wpływa sama świadomość, że się mam odchudzać . Jak miesiącami odżywiałam się zdrowo ze względów zdrowotnych, a chudnięcie było miłym efektem ubocznym, nie miałam żadnych problemów. Muszę jakoś zmienić nastawienie do tego wszystkiego.  A Ty jak się trzymasz? Napisz, czy już zgoda z chłopakiem i mamą.
Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.