- Dołączył: 2010-01-01
- Miasto:
- Liczba postów: 6894
25 lipca 2010, 13:20
Zapraszam do rozmowy wszystkie osoby, które nie chcą zmarnować najbliższych 70 dni :)
Wszelkie cele i postanowienia mile widziane: chcesz schudnąć, przytyć, rzucić palenie czy wyhodować kwiatka ;)
Odliczanie zaczyna się jutro - 26lipca. Ale dołączyć można w każdej chwili, każdy niezmarnowany dzień jest cenny.
Chodzi o to, żeby było miło i sympatycznie, bez wyścigów, tabelek. Opowiadamy o czym tylko chcemy, wymieniamy się doświadczeniami.
Ja mam dość czasu, który przecieka mi przez palce i nie chcę już żałować, że nic nie zrobiłam. Spróbuję każdego dnia zdziałać coś dobrego dla siebie.
Każdą chętną proszę, żeby w pierwszym poście napisała co postanawia ( np. nie jeść słodyczy, ćwiczyć codziennie ) lub jaki ma cel ( jakaś waga, czy choćby suma zaoszczędzonych pieniędzy ).
Mam nadzieję, że spodoba Wam się taka forma i nie zmarnujemy tego czasu, który i tak przecież upłynie. :)
9 października 2010, 21:22
możesz pozwolić sobie na takie jedzenie, bylebyś tylko nie wiązała z nim negatywnych emocji. nic się nie stanie, jeśli zjesz więcej od czasu do czasu. trzeba tylko uważać, żeby nie traktować tego jako nagrody, bo wtedy dopamina zacznie przemawiać i będzie się chciało więcej i więcej.
nie można jeść śmieci, kiedy emocje zaczynają domagać się swojej porcji pocieszenia.
można je jeść, kiedy czuje się głód, bo wtedy dodatkowe kalorie nie będą gromadziły się w postaci poczucia winy.
- Dołączył: 2010-01-01
- Miasto:
- Liczba postów: 6894
9 października 2010, 21:35
to są takie ważne rzeczy... 'normalni' ludzie nie mają takich jazd. po prostu jedzą co chcą i jest spoko.
ale naprawdę taaak się cieszę, że nie zaczęłam dziś pochłaniać. bo wiem że poczucie winy by mnie zżerało. znam ten schemat bardzo dobrze. przy jutrzejszej wizycie w galerii pewnie kupiłabym sobie tonę śmieci, bo i tak już wszystko jedno.
jak to możliwe, że niczego nieświadome dziewczyny po prostu zaczynają się odchudzać, tak bez żadnej wiedzy, gubią po kilkanaście kilogramów i nie mają jojo?
9 października 2010, 21:40
nie znam żadnej osoby, która chudłaby w ten sposób.
9 października 2010, 22:00
Miałam dzisiaj cudowny dzień, obudziłam się wcześnie, pojechałam za miasto do Niego, poszliśmy na spacer, zrobiliśmy obiad, drzemaliśmy, gimnastykowaliśmy się, znowu poszliśmy na spacer, wszędzie leżały suche liście, świeciło słońce i było cicho. Spotkałam się z J. były śmiechy i rozmowy, poszliśmy do kina. Wszyscy mi dzisiaj mówili, że ładnie wyglądam, faceci się za mną oglądali na ulicach i ogólnie było fajnie.
Wróciłam pół godziny temu, właśnie skończyłam się obżerać :/. Nie wiem o co chodzi. Nie mam zamiaru się tym jakoś za bardzo przejmować, ale boli mnie brzuch i jestem już tym wszystkim zwyczajnie zmęczona :/.
Odwyk od cukru. Trzy ostatnie tygodnie października, 21 dni od poniedziałku, udowodnię sobie, że potrafię, i że mogę mieć silną wolę. 21 dni bez słodyczy, bez cukru.
- Dołączył: 2010-01-01
- Miasto:
- Liczba postów: 6894
9 października 2010, 22:10
flame, dzień jak z jakiegoś filmu :) a jesteś pewna tego odwyku ? żeby to nie była zbyt pochopna decyzja, bo Ci się zarejestruje zakaz dostępu i zaczniesz świrować. przynajmniej u mnie to był wstęp do kompulsu.
9 października 2010, 22:42
.
Edytowany przez pietrucha19 6 grudnia 2010, 21:51
9 października 2010, 23:01
Pietrucha, pewnie nie tylko ja tutaj Cię rozumiem :), głowa do góry, rozwiązania Ci na to nie dam, ale wiem, ze dołowanie w niczym nie pomaga, choć łatwo nie jest :).
Ja dziewczyny znikam z viatli na jakiś czas, strasznie mi szkoda naszego forum, bo lubię bardzo tu pisać i przede wszystkim was czytać :D, ale odezwę się jak tylko ogarnę choć trochę rzeczy z mojej listy.
Pikej jestem pewna mojego odwyku, nie tylko od słodyczy, ale od tego wszystkiego co związane z jedzeniem, odchudzaniem itp. :)
Trzymajcie się ciepło :*
- Dołączył: 2010-01-01
- Miasto:
- Liczba postów: 6894
9 października 2010, 23:02
pietrucha, no niestety nie jest lekko i mam świadomość jak to ciągnie w dół.
to że mam zaburzenia odżywiania wiem od dłuższego czasu. nie wiem czy z medycznego punktu widzenia mogę to tak nazwać, ale z definicji zdecydowanie pasuje. muszę o tym poczytać.
jedyne co zostaje to próbować z tym walczyć i się nigdy nie poddawać jeśli coś nie wyjdzie. banalne, ale nie wiem czy istnieją lepsze rady.
chyba pójdę już spać, nie mogę doczekać się śniadania, bo mnie już ssie
- Dołączył: 2010-01-01
- Miasto:
- Liczba postów: 6894
9 października 2010, 23:03
flame, szkoda że nas opuszczasz. ale trzymaj się, czekam aż wrócisz z dobrymi wieściami :-)
10 października 2010, 08:09
akceptacja siebie przychodzi z czasem. jeszcze 2 lata kpiłam z tego, bo myślałam, że to mit wymyślony, by ogłupiać ludzi. kiedyś po każdym złamaniu zasady, było mi wszystko obojętne. rzucałam się na jedzenie, jakby to miał być mój ostatni posiłek. kończyło się niezadowoleniem i poczuciem winy, więc karałam się jeszcze bardziej. jadłam, aż żołądek mnie bolał, aż nie mogłam oddychać, ani się ruszyć bez bólu brzucha.
teraz zjedzenie dodatkowego batona, czy zjedzenie czegokolwiek ponad limit, nie wywołuje poczucia winy. po kompulsach nie czuję psychicznego dyskomfortu. fizycznie jestem ociężała, ale tylko tyle. mija 5 lat odkąd nie miałam prawdziwie łapczywego kompulsu. nie jem już 7-9 tysięcy kcal. nie pracowałam nad sobą, żeby to zmienić. po prostu czytałam dużo, żeby siebie zrozumieć. no i odkąd ćwiczę poczucie winy po jedzeniu zniknęło, bo wiem, że ewentualny kompulsowy szczyt góry lodowej spalę.
trzeba czasu. trzeba czekać, żeby siebie zaakceptować i nie karać się jedzeniem za jedzenie. nadal jedzenie jest moją formą biczowania, ale teraz mam inne powody ku temu. powoli odnajduję kontrolę. odkąd znam siebie na wylot, odkąd znam źródło każdego zachowania, wiem jak walczyć z wrogiem.