ja. studentka. 20 lat. normalna. 168cm.
start odchudzania 01.11.2010 z wagą około 65kg.
dzis 10.05.2011 waga 53.
Konca nie widac. Welcome in my world. Eating disorders.
Pisze na forum, bo wiecej osob byc moze sie wypowie, mam nadzieje.
Bardzo liczę sie z wszytskimi opiniami. Byle by szczerze, i chyba zeby to było dobre rady.
*** Otrzeźwiałam co sie dzieje ze mna nie tak 2 mce temu.
Od tej pory z tym walcze, Raz symptomy anoreksji raz bulimi. Mam dosc. DO dzis dnia nikogo nie prosilam o rady.
Bedzie to dlusza notka, jednak bardzo tresciwa. jesli znalas, znasz, osobe z podobnymi problemami, napisz pare zdan,
rad, a napewno wezme je do siebie. jedno słowo, drugie trzecie, w glowie jednak cos pozytywnego buduję...
1. psycholog odpada. poprostu odpada na 100%
2. wsparcie najblizszych dorownuje psychologowi, odpada na 200% - nic nikt nie wie!!!!
3. slowo dieta to: od 1300-1400kcal, jakies cwiczonka.
4. posiłki, godziny, kcalorycznosc ułozone na nast. dzien, co do minuty
Moje przykladowe 2 tygodnie, jak wygladają od 2 miesiecy... reakcje na sytyuacje, mysli moje...
zacznijmy od czwartku.
czwartek. dieta idzie super.
piatek. (wyjazd do domu, konfrontacja z miastem), sniadanie ok, drugie rowniez. Potem mąż, kupuje mi hamburgera. musze go zjesc. jest godzina 14.00. - plan dnia szlag trafił. powrot do domu. 5xWc do godziny 24.00. czyli dzien nie zaliczony, brak planu na sobote.
sobota w domu brak dietetycznych dan, domowe bombki kcal. jedzenie z rodzina. do wc 10x na dzien. sobota niezaliczona. motywacja spada. brak sił. zdenerwowanie. panika. plan na niedziele - zbieranie się.
niedziela - wyjazd do studenckiego mieszkania. male sniadanie, drugie ok, obiad kombinuje ze tez wychodzi ok. robie cwiczenia, jest wszytsko ok. dieta do przodu. dzien 1!!
poniedziałek - dieta ok.
wtorek - dieta ok.
sroda. dieta ok
czwartek. hello ana. 3dn diety, motywuja bardziej. posiłki co dod minuty i sekundy odliczone. kalorycznosc obliczona. z 1200 kcal, robi sie 1000. brak miejsca w menu, zeby zmiescic wszystko co potrzeba (ciepły posiłek, pieczywo pełnoziarniste, warzywa, owoce, chudy nabiał), dlatego robie menu na dwa dni. wychodzi po 800 kcal. - zapasy w lodowce i pos zafkach powiekrzaja sie. ja panicznie ukladam menu, na kolejne dni
piatek - 800kcal.
sobota 700 kcal. mimo pobytu w domu, nic nie jem, mam siłe.
niedziela. do 23.30 jest ok, potem mąż czestuje mnie gryzem kanapki. spada lawina, napad na lodowke, placz, zlosc, wc, obojetnosc.
poniedziałek. zimno, brak uczuc, stres, rzucanie sie na jedzenie.
wtorek - stres. 15x wc. mysli - tak nie moze byc trzeba sie ogarnac. fakt: nastepnego dnia jest symptom nienajedzenia i kazdy kęs nawet jogurt na sniadanie wywołuje kompulsy. ;/, wiec postanawiam ze bedzie glodowka.
sroda - głodowka...
(...)
glodowka dopoki ktos znow nie wchrzani mi sie w menu. i tak w kolko.
co byście radziły? jak pozbyc sie tej mysli ze oblizniecie łyzeczki "nie o tej godzinie" z jogurtu nie jest katastrofa?
jakie podjełybyście kroki. dzis jestem na etapie ze od jutra restart czyli glodowka. bo dzis było nieciekawie. mimo czystych 8 dni.
moze ten post kogos smieczyc. ale jak mam opisac wszystko w paru zdaniach, mysle ze znajda sie osoby co mnie zrozumieją.
i rada typu: zjedz jutro normalne sniadanie nie pomoze, gdyz potrzebuje psychicznego kopa : typu : nie jadlas wczoraj nic, to dzis zacznij normal diete (1300kcal) i bedzie ok. 2rada typu jedz wiecej, - probowałam. ale co z tego ze ułoze sobie menu na 1600 kcal. - jak zjem ciastko do obiadu, nie planowane i wszystko mi sie rujnuje... rada3 - nie planuj, nie licz kcal. niestety nie umiem...
co myslicie......
Pozdrawiam:)