- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
15 lutego 2022, 21:04
Hej dziewczyny, może któraś wspomoże chociaż dobrym słowem, bo ja już nie mam siły.
w wielkim skrócie - zawsze byłam albo gruba, albo z wagą w normie ale kosztem rzygania kilka razy dziennie. Przestałam wymiotować może pięć lat temu ale kompulsy idą że mną ręką w rękę. Nienawidzę sportu. Każda próba ćwiczeń z YT kończy się frustracja. Jedynie co to w miarę dużo chodzę (mamy 20 minut pieszo do żłobka w jedną stronę plus spacery z psem) i biegam za dzieckiem. Siłownia była w miarę ok ale w czasach pandemii się zwyczajnie boję.
nie wierzę już w siebie. Nie mam siły. Ważę 100 kg przy 173 cm wzrostu i nienawidzę swojego ciała.
Przepracowalam moje zrabane dzieciństwo na terapii ale nie potrafię już normalnie jeść. Teraz nie mam nawet pieniędzy żeby myśleć o nowej terapii.
czy którejs z Was udalo się zacząć żyć normalnie? Polubić sport? Przestać siebie nienawidzić?
EDIT. Moze jeszcze dodam, bo wczoraj bylam zmeczona, ze chyba najbardziej zalezy mi na tym, zeby uslyszec, ze mozliwe jest wyjscie z tego szamba. Ze Wam sie udalo polubic sport, przestac zrec albo znacie kogos kto wyszedl z depresji, bo chyba tego tematu juz dotykam. Dziekuje za dotychczasowe odpowiedzi. Podejscie do sportu jak do higieny jest bardzo dobrym pomyslem, tylko... jak juz jestem w ciagu obzerania sie to nawet nie mam ochoty na prysznic, mycie zebow, o cwiczeniach nie wspominajac. Niestety jest u mnie albo czarno, albo bialo (spoko jedzenie, troche sportu, balsamy, maseczki). Wstyd mi. Chcialabym umiec rozladowac swoje smutki i frustracje w inny sposob niz zapychajac ryja paczkami.
Rada o sluchaniu podkastow super, sprobuje, nie wpadlam na to. Niestety nie mieszkam w Polsce wiec terapia na nfz nie jest mozliwa.
Dzieki za kazde dobre slowo.
Edytowany przez plainwhitedress 16 lutego 2022, 07:59
15 lutego 2022, 22:00
Czy jest jakiś sport który lubisz uprawiać? Przy Twojej wadze najlepszy byłby basen. Jeśli nienawidziłabym ćwiczyć to bym tego po prostu nie robiła. Żeby schudnąć najważniejsza jest dieta, możesz się katować ćwiczeniami a bez deficytu nie schudniesz, wiadomo.... ciało lepiej wygląda ale sport to nie jest wymóg żeby zrzucić wagę. Ja zrzuciłam 20 kg bez żadnych ćwiczeń. Teraz też nie ćwiczę specjalnie, uprawiam tylko taki sport który naprawdę sprawia mi przyjemność. Skup się na diecie a może z czasem znajdziesz jakąś aktywność którą polubisz.
Lubiłam tańczyć ale po urazie kolana w zasadzie każdy ruch sprawia mi ból, mimo pracy z fizjo. No i ciężko o dietę kiedy żarcie jest jedynym ukojeniem w nieszczęściu. Oczywiście wiem, że ta ulga to chwilowe złudzenie.
to może jakieś inne zajęcie? dzięki któremu choć na chwilę da się zapomnieć o jedzeniu, często je się z nudów. Ja tak mam, że jak się w coś bardzo zaangażuje to nie myślę o tym żeby podjadać... Jak mam dużo pracy, albo zacznę czytać to nie myślę o tym co by sobie skubnąć
16 lutego 2022, 08:24
Ja byłam w podobnej sytuacji, nawet trochę cięższa i nie lubiłam sportu, bo w szkole na WF zawsze byłam obiektem drwin. Jednak pewnego dnia na studiach zmobilizowałam się, żeby pójść na siłownię i odkryłam, że klasyczna siłka z wolnymi ciężarami to mój sport a do tego... pokochałam bieganie, którego wcześniej bałam się jak ognia.
16 lutego 2022, 09:13
może zacznij słuchać postów psychodietetyka, nie polecam żadnego bo jedna pani szczególnie mnie wk...ale są też fajne...
korzystałam z usług psychologa faceta i powiedział, że sport ma być jak mycie zębów, codziennie bez gadania taki nałóg, zwyczaj itp. mi to pomogło, sport kiedyś to było katowanie się godzinami, kontuzja lub nawet operacja kolan i nie ćwiczenie pół roku i znowu. Teraz po prostu ćwiczę. Mam syf w domu ćwiczę, mam milion rzeczy do pracy ćwiczę i tak codziennie przez ok 30 do 60 min. Jak okres to też ćwiczę ale jogę. Nie wiem ile masz lat, ale w pewnym wieku należy ćwiczyć dla zdrowia. Mój były facet mieszkał i wychował się zagranicą, tam czy gruby czy chudy ćwiczy min. 2 razy w tyg. Moja mama styrana życiem, ciężko chora siada codziennie na rowerek stacjonarny i pedałuje równo pół godziny, bez gadania bez forów, ciocia codziennie 2 okrążenia parku czyli uwaga 6,5 km ma 75 lat. Ja sobie myślę, że to taka higiena i nic więcej. Bez wielkich planów treningowych, bicia rekordow itp. Nawet nie oczekuję fajerwerków itp. Po latach przychodzi korzyść np. w moim przypadku chodź jestem gruba to mam bardzo wysoką ilość mięśni i dzięki temu mogę więcej jeść i być sprawna, ludzie dają mi 10, 15 lat i 10 kg mniej niż mam. Życzę powodzenia i jesteś piękna
Bo często jest tak, że trzeba sobie taki nawyk wyrobić. Jeżeli autorka nie lubi ćwiczeń, to niech chodzi. Znajomy mamy schudł chodząc po 20 km. Oczywiście to jakieś ekstremum (to ze 3,5 godziny marszu), ale wystarczy dziennie np. 10 km. No i regularne jedzenie. Ja mam problem ze słodyczami, ale gdy regularnie i odpowiednio jem, to nie rzucam się na nie jak łysy na suchary. Zweryfikowałabym też hormony czy jest ok. I IO. Druga rzecz- ja przy przekroczeniu pewnego progu wagowego czuje się fatalnie. Jestem zmęczona, nic mi się nie chce, jestem otępiała i słabo kojarząca.
A co do wagi- np. osoby ćwiczące sumo, pomimo wagi są zdrowe, bo nie są otłuszczone wewnętrznie ze względu na to, że regularnie i ciężko ćwiczą.
Edytowany przez agazur57 16 lutego 2022, 09:14
16 lutego 2022, 09:47
Na stacjonarną boisz się chodzić, to może siłownia w plenerze? Masz gdzieś taką pod nosem? Teraz wyrastają jak grzyby po deszczu (i wbrew pozorom lub głupim komentarzom, że to rodzaj aktywności dla emerytów, bardzo sobie to chwalę). Niegdyś schudłam na niej 3kg nie zmieniając nic w swojej diecie (starałam się ćwiczyć codziennie lub co drugi dzień po 1h - oczywiście na różnych sprzętach).
16 lutego 2022, 11:38
Hej dziewczyny, może któraś wspomoże chociaż dobrym słowem, bo ja już nie mam siły.
w wielkim skrócie - zawsze byłam albo gruba, albo z wagą w normie ale kosztem rzygania kilka razy dziennie. Przestałam wymiotować może pięć lat temu ale kompulsy idą że mną ręką w rękę. Nienawidzę sportu. Każda próba ćwiczeń z YT kończy się frustracja. Jedynie co to w miarę dużo chodzę (mamy 20 minut pieszo do żłobka w jedną stronę plus spacery z psem) i biegam za dzieckiem. Siłownia była w miarę ok ale w czasach pandemii się zwyczajnie boję.
nie wierzę już w siebie. Nie mam siły. Ważę 100 kg przy 173 cm wzrostu i nienawidzę swojego ciała.
Przepracowalam moje zrabane dzieciństwo na terapii ale nie potrafię już normalnie jeść. Teraz nie mam nawet pieniędzy żeby myśleć o nowej terapii.
czy którejs z Was udalo się zacząć żyć normalnie? Polubić sport? Przestać siebie nienawidzić?
EDIT. Moze jeszcze dodam, bo wczoraj bylam zmeczona, ze chyba najbardziej zalezy mi na tym, zeby uslyszec, ze mozliwe jest wyjscie z tego szamba. Ze Wam sie udalo polubic sport, przestac zrec albo znacie kogos kto wyszedl z depresji, bo chyba tego tematu juz dotykam. Dziekuje za dotychczasowe odpowiedzi. Podejscie do sportu jak do higieny jest bardzo dobrym pomyslem, tylko... jak juz jestem w ciagu obzerania sie to nawet nie mam ochoty na prysznic, mycie zebow, o cwiczeniach nie wspominajac. Niestety jest u mnie albo czarno, albo bialo (spoko jedzenie, troche sportu, balsamy, maseczki). Wstyd mi. Chcialabym umiec rozladowac swoje smutki i frustracje w inny sposob niz zapychajac ryja paczkami. Rada o sluchaniu podkastow super, sprobuje, nie wpadlam na to. Niestety nie mieszkam w Polsce wiec terapia na nfz nie jest mozliwa.
Dzieki za kazde dobre slowo.
U mnie objadanie się było lekarstwem na lęki ,żale ,ból duszy .Walczyłam ze sobą ,ze swoimi myślami wiele lat.Walczyłam nieświadoma tego ,że jeśli z czymś walczę to to wzmacniam .Wiem ,że jeśli nie liznęłaś tematu rozwoju duchowego ,prawa przyciągania ,fizyki kwantowej czy innych nauk ,które o tym mówią nie zrozumiesz .Wspaniałą technikę uwalniania opracował David Hawkins(psychiatra) w książce Technika Uwalninia .Nauczyłam się akceptować życie ,swój los i nie robić problemu z tego co problemem nie jest .Twój problem jest w twojej głowie.Teraz stosuję dietę wysokotłuszczową i dzięki niej nie czuje głodu .Chudnę szybko .Nie wymuszam nic na sobie ,nawet ćwiczeń .Staram się robić tylko to co lubię ,co sprawia mi przyjemność ..Z niczym nie walczę a dotychczas byłam na wojnie z samą sobą. Z tego co napisałaś wnioskuję ,że jesteś aktywną osobą ,ponieważ dużo chodzisz (spacery ,dziecko).Nie zmuszaj się zbytnio do niczego i pomyśl o tym co lubisz ,co sprawia ci przyjemność .Przestań żyć przeszłością!!!!!Jej już nie ma!!!!!! Pamiętaj ,że to ty tworzysz swoje życie i zacznij się bawić życiem .Dodam ,że tu nie chodzi o to by zmieniać (jeśli coś chcesz zmienić to automatycznie walczysz czyli ....wzmacniasz)ale o to by tworzyć nowe życie dla siebie. Zmienianie czegoś a tworzenie nowego to coś zupełnie innego .Dużo czytałam na ten temat ,dużo się uczyłam ,aż w końcu załapałam .Stań się scenarzystą i reżyserem swojego życia ,ale by to zrobić musisz wiedzieć czego ty naprawdę chcesz ,potrzebujesz ,pragniesz ,co lubisz a czego nie .Wiem ,że kiedy to czytasz to myślisz ,że to jakieś frazesy nawiedzonej baby ,bo ja tak bym kiedyś pomyślała .Nie są to frazesy .Ja zmieniłam swoje życie a właściwie postrzeganie życia .Nauczyłam się bawić życiem ,bawię się dietą(wysokotłuszczową ,więc nie czuję głodu).Naucz się słuchać siebie ,swojej intuicji .Nie znaczy to ,że będzie idealnie, ale będzie lżej.Ja tłumaczyłam sobie to w ten sposób .Mogę płakać ,rozpaczać ,biadolić ,cierpieć ale mogę też zaakceptować wszystko i bawić się życiem .Co wybierasz ?..Jest wielu nauczycieli dziwnie brzmiącego ,,rozwoju duchowego" i wiele książek na ten temat .Nie zmarnuj sobie życia użalając się nad sobą ,rozpamiętując przeszłość czy obecne problemy .Idź do przodu ....
Edytowany przez Oliwia1234 16 lutego 2022, 11:51
16 lutego 2022, 17:05
Ja też miałam przez wiele lat problemy z jedzeniem. Tak jak piszesz albo czarno albo biało tzn albo objadałam się przy każdej okazji i wymiotowałam żeby nie tyć aż tak szybko (choć i tak to nie daje super efektów, bo część kcal się zdąży wchłonąć) Albo super ostra dieta np 1000kcal i ćwiczenia i tak w kółko. Ale potem zaangażowałam się w związek, wspólne hobby, znalazłam swoje hobby. Nie umiem też zwymiotować jak ktoś jest w domu więc nawet jak miałam napad obżarstwa to nie mogłam nic zrobić, ale przez inne zajęcia jakoś tak naturalnie wyszło że już nie mam takich dni. Zaczełam po czasie normalnie odczuwać głód kiedy faktycznie jestem głodna a nie jak kiedyś miałam cały czas ochotę na jedzenie czegokolwiek byle dużo. Także da się z tego wyjść. Mi waga na początku wzrosła ale teraz jestem w stanie ją trzymać w normie ( choć gruba byłam tylko jako dziecko). Bez terapii itp. A trwało to u mnie przez kilka lat z przerwami, bo zaczęłam wymiotować będąc nastolatką. No i nie licz kcal. Bo to nawet u mnie nadal powoduje taki stres że od razu schodzę z kcal bardzo nisko a to się od razu odbija napadami. No i powinnaś mieć wsparcie. Twój partner/przyjaciele wiedzą o Twoich problemach?
16 lutego 2022, 19:32
Hej dziewczyny, może któraś wspomoże chociaż dobrym słowem, bo ja już nie mam siły.
w wielkim skrócie - zawsze byłam albo gruba, albo z wagą w normie ale kosztem rzygania kilka razy dziennie. Przestałam wymiotować może pięć lat temu ale kompulsy idą że mną ręką w rękę. Nienawidzę sportu. Każda próba ćwiczeń z YT kończy się frustracja. Jedynie co to w miarę dużo chodzę (mamy 20 minut pieszo do żłobka w jedną stronę plus spacery z psem) i biegam za dzieckiem. Siłownia była w miarę ok ale w czasach pandemii się zwyczajnie boję.
nie wierzę już w siebie. Nie mam siły. Ważę 100 kg przy 173 cm wzrostu i nienawidzę swojego ciała.
Przepracowalam moje zrabane dzieciństwo na terapii ale nie potrafię już normalnie jeść. Teraz nie mam nawet pieniędzy żeby myśleć o nowej terapii.
czy którejs z Was udalo się zacząć żyć normalnie? Polubić sport? Przestać siebie nienawidzić?
EDIT. Moze jeszcze dodam, bo wczoraj bylam zmeczona, ze chyba najbardziej zalezy mi na tym, zeby uslyszec, ze mozliwe jest wyjscie z tego szamba. Ze Wam sie udalo polubic sport, przestac zrec albo znacie kogos kto wyszedl z depresji, bo chyba tego tematu juz dotykam. Dziekuje za dotychczasowe odpowiedzi. Podejscie do sportu jak do higieny jest bardzo dobrym pomyslem, tylko... jak juz jestem w ciagu obzerania sie to nawet nie mam ochoty na prysznic, mycie zebow, o cwiczeniach nie wspominajac. Niestety jest u mnie albo czarno, albo bialo (spoko jedzenie, troche sportu, balsamy, maseczki). Wstyd mi. Chcialabym umiec rozladowac swoje smutki i frustracje w inny sposob niz zapychajac ryja paczkami. Rada o sluchaniu podkastow super, sprobuje, nie wpadlam na to. Niestety nie mieszkam w Polsce wiec terapia na nfz nie jest mozliwa.
Dzieki za kazde dobre slowo.
U mnie objadanie się było lekarstwem na lęki ,żale ,ból duszy .Walczyłam ze sobą ,ze swoimi myślami wiele lat.Walczyłam nieświadoma tego ,że jeśli z czymś walczę to to wzmacniam .Wiem ,że jeśli nie liznęłaś tematu rozwoju duchowego ,prawa przyciągania ,fizyki kwantowej czy innych nauk ,które o tym mówią nie zrozumiesz .Wspaniałą technikę uwalniania opracował David Hawkins(psychiatra) w książce Technika Uwalninia .Nauczyłam się akceptować życie ,swój los i nie robić problemu z tego co problemem nie jest .Twój problem jest w twojej głowie.Teraz stosuję dietę wysokotłuszczową i dzięki niej nie czuje głodu .Chudnę szybko .Nie wymuszam nic na sobie ,nawet ćwiczeń .Staram się robić tylko to co lubię ,co sprawia mi przyjemność ..Z niczym nie walczę a dotychczas byłam na wojnie z samą sobą. Z tego co napisałaś wnioskuję ,że jesteś aktywną osobą ,ponieważ dużo chodzisz (spacery ,dziecko).Nie zmuszaj się zbytnio do niczego i pomyśl o tym co lubisz ,co sprawia ci przyjemność .Przestań żyć przeszłością!!!!!Jej już nie ma!!!!!! Pamiętaj ,że to ty tworzysz swoje życie i zacznij się bawić życiem .Dodam ,że tu nie chodzi o to by zmieniać (jeśli coś chcesz zmienić to automatycznie walczysz czyli ....wzmacniasz)ale o to by tworzyć nowe życie dla siebie. Zmienianie czegoś a tworzenie nowego to coś zupełnie innego .Dużo czytałam na ten temat ,dużo się uczyłam ,aż w końcu załapałam .Stań się scenarzystą i reżyserem swojego życia ,ale by to zrobić musisz wiedzieć czego ty naprawdę chcesz ,potrzebujesz ,pragniesz ,co lubisz a czego nie .Wiem ,że kiedy to czytasz to myślisz ,że to jakieś frazesy nawiedzonej baby ,bo ja tak bym kiedyś pomyślała .Nie są to frazesy .Ja zmieniłam swoje życie a właściwie postrzeganie życia .Nauczyłam się bawić życiem ,bawię się dietą(wysokotłuszczową ,więc nie czuję głodu).Naucz się słuchać siebie ,swojej intuicji .Nie znaczy to ,że będzie idealnie, ale będzie lżej.Ja tłumaczyłam sobie to w ten sposób .Mogę płakać ,rozpaczać ,biadolić ,cierpieć ale mogę też zaakceptować wszystko i bawić się życiem .Co wybierasz ?..Jest wielu nauczycieli dziwnie brzmiącego ,,rozwoju duchowego" i wiele książek na ten temat .Nie zmarnuj sobie życia użalając się nad sobą ,rozpamiętując przeszłość czy obecne problemy .Idź do przodu ....
U mnie było tak samo i podpisuję się pod autorką obiema rękami! Dodam tylko, że sama siebie sabotowałam, podczas napadu obżarstwa nie zastanawiałam się dlaczego mam napad. Tak sobie radziłam z emocjami. Dopiero gdy zaczęłam rozmawiać sama z sobą (a też mi zajęło dużo czasu zanim nauczyłam się tuż przed napadem zatrzymać i pomyśleć co ja robię), dlaczego chcę się objeść, co się wydarzyło, co teraz czuję, dlaczego tak reaguję - wtedy nauczyłam się kontrolować. Dzieciństwa nie wymażę ale lituję się nad tą dziewczynką, którą byłam, szczerze jej współczuję, myślę o niej ciepło i podziwiam za to, jaka była dzielna. Dopiero to ukochanie siebie pomogło mi wyjść z tego błędnego koła. Ćwiczenia pomagają bo po nich jestem szczęśliwsza, zalewają mnie endorfiny. Ja akurat lubię sobie dać w kość ćwicząc. Wtedy czuję, że żyję, to mnie utwierdza w tym, że jestem silna i cokolwiek by się nie działo, zawsze stanę po swojej stronie. Życzę Ci powodzenia :)