Temat: Brak pomyslu na siebie

...nie mam na siebie pomysłu.

W tamtym roku szło mi całkiem niezle. Moje dziecko miało zaledwie pol roku . Jak spala to ćwiczyłam. Skakałam na skakance byly tez ćwiczenia z yt.

Teraz jest tragedia. Nie dość ze nie idzie mi z odżywianiem to jeszcze z ćwiczeniami.

Córka ma 2 lata. Wstaję wcześniej w ciagu dnia śpi krótko Na skakance nie poskacze bo albo sie kreci a jak już spi to ja budzę. Jak robię ćwiczenia z yt to też jęczy po 5 minutach.

Z dieta jak jeden tydzien się trzymam to przychodzi weekend i wszystko szlak trafia. Ciagle podjadam. Słodycze pochłaniam kilogramami a drożdżowe bułki to bez końca

Nie umiem jesc warzyw. Nie mam pomyslu jak je przyrządzić żeby nie byly nudne (nie mam piekarnika).

Slodyczy z domu nie wyrzucę bo mąż je kupuje. Nie wiem jak ulozyc sobie diete żeby zacząć chudnąć nie byc glodnym nie podjadac.

Jak wy planowalyscie odchudzanie? Jak wam sie to udaje przy dziecku.

Ja też miło wspominam spacerowanie z wózkiem. Do tego stopnia, że jak syn miał 2 lata i wsadzenie go do wózka graniczyło z cudem, to brałam ze sobą wózek choćby po to żeby wszystko co mam (torba, rzeczy na zmianę, jedzenie, ewentualne zakupy) jeździły wózkiem a ja miałam dzięki temu wolne ręce i w razie czego mogłam łapać małego bo miał niespożytą energię i trzeba było mieć oczy w okół głowy a wolne ręce bardzo się przydawały jak trzeba go było łapać ;) A samo trzaskanie kilometrów o wiele łatwiejsze jak pchasz coś na kółkach. Ja zdecydowanie wolałam spacery w wózkiem niż chodzenie tak o samej sobie dla trzaskania kilometrów - bo jednak nie lubię chodzić bez celu. Syn miał dobry sen w wózku, więc 3 godziny to był standard dzień w dzień niezależnie od pogody. No chyba, ze była mega ulewa oczywiście, to wtedy nie szłam.

Pasek wagi

.nonszalancja. napisał(a):

Angelofdeath napisał(a):

AnabelLee napisał(a):

.nonszalancja. napisał(a):

Jak nie pracujesz, to wstajesz rano szybko ogarniasz obiad i podstawowe porządki, pakujesz do wózka picie, jedzenie, ubranie adekwatne do pogody i co tam jeszcze chcesz, a potem zabierasz dziecko na całodzienny spacer, albo w jakieś fajne miejsce. Oczywiście wszędzie piechotą. 

Nie ma to jak dobra zabawa na świeżym powietrzu. Dziecko wybawione, wybiegane, a ty masz mnóstwo ruchu , brak czasu na podjadanie itd. 

ahahaha

wstajesz i szybko ogarniasz obiad

zarąbista notka

fajnie się ogarnia podstawowy obiad o godzinie 5:30, która jest dosyć częstą porą pobudki wielu dwulatków ?

A później czy deszcz czy 30 stopniowy upał cały dzień spędzać w maratonie ze spacerówką z obiadem na plecach w pojemniku, byle trzymać się z dala od szafki ze słodyczami, omijać wszystkie sklepy i delikatesy szerokim łukiem a przechodni jedzących lody lub gofry uśmiercać wzrokiem? o zgrozo wrócić o 18 z płaczącym i zmęczonym dzieckiem, purchlem na pięcie, w podłym humorze i opierdzielić całą szafkę słodyczy ???

ja bardzo sobie chwalę czasy kiedy byłam z córką w domu i mogłam organizować sobie czas po swojemu, pilnować por posiłków i dużo czasu spedzac na dworze , także w deszczowe dni , bo tak się buduje odporność dziecka, dwa nie przesadzajmy nie leje u nas non- stop 

poza tym nikt nie mówi, że autorka ma przechodzić kolo budek z goframi i tworzyć sobie w głowie różne wariacje na ich temat (a może należy pozamykać wszystkie sklepy co by autorki nie kusić? Nie dochodzmy do jakiś absurdów) ,  autorka ma iść z dzieckiem na plac zabaw, nad jezioro, do lasu , na jakieś warsztaty czy ciekawe zajęcia dla dzieci , zresztą dziewczyna już pisała że spaceruje 10 km dziennie 

akurat u mnie to się sprawdziło i w tym czasie najłatwiej było mi trzymać formę , a dziecko było zadowolone, małe dzieci mają mnóstwo energii która nigdy się nie kończy, poza tym nie ma problemu żeby odpoczęło sobie w wózku 

p.s. 

wozki mają na dole koszyki i torby na rączkach więc nie trzeba nic nosić na plecach, ale chyba nie masz zbyt dużo doświadczenia jako matka 

No właśnie, chodzi już na spacery i to długie więc chyba nie w tym tkwi jej problem. Raczej poprostu trzeba bana na słodkie i tyle.

Pasek wagi

Ja mam córkę 1,5 roku i nawet nie próbuje przy niej ćwiczyć bo szkoda nerwow. Zarządziłam ze chodzę 3 razy w tyg na fitnes, jak się uda to idę więcej i choćby nie wiem co wychodzę i ćwiczę. W domu zawsze jest coś ważniejszego do zrobienia a jak już wyjdę to mąż musi małej pilnować a ja mam tez wychodne i głowa odreagowuje. Ciężko było to wywalczyć mąż szukał wymówek aby mnie od tego odwieźć ale szlam w zaparte i to najlepsza decyzja. A co do diety to polecam po prostu jeść mniej, brzmi banalnie ale działa. Tam gdzie możesz tam odejmuj sobie z michy bez większej presji a pomału zacznie waga spadać bo nawet 100 kcal dziennie mniej to już deficyt. Tylko nie oczekuj szybkiego tempa chudnięcia.

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.