2 września 2012, 22:52
Zaczęłam się odchudzać po raz nie wiem który. I niby nie jest źle - ćwiczę, raz więcej, raz mniej, ale ćwiczę. Uważam na to, co jem, staram się pilnować max. 1500 kcal - z różnym skutkiem, ale zazwyczaj mi się udaje zmieścić w limicie. Walczę z podjadaniem. Widzę jakieś pierwsze minimalne efekty. I co? I czuję się dziwnie beznadziejnie, mam ochotę rzucić wszystko w cholerę i się poddać... Nie mogę tego zrobić, bo chcę w końcu chociaż raz móc spojrzeć w lustro i powiedzieć: ładnie wyglądam. Albo założyć leginsy i wąską tunikę, i pójść na imprezę. Chcę się raz na zawsze pozbyć wszystkich wałków tłuszczu, które sprawiają, że mimo zapewnień faceta ciągle nie czuję się w łóżku w pełni swobodnie. Chcę - ale mimo to mi się nie udaje. Ciągłe porażki mnie wykańczają psychicznie. Jeszcze walczę, ale boję się, że znów odpuszczę i skończy się znów kolejnymi dodatkowymi kilogramami. I tu moje pytanie do Was: jak pokonujecie kryzysy swojej motywacji? Może coś mi poradzicie? Liczę na Was.
2 września 2012, 23:04
ja jak mam kryzys to odpuszczam ćwiczenie i jem więcej, ale tak żeby nie przytyć tylko żeby waga stała
- Dołączył: 2011-04-28
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 1088
2 września 2012, 23:23
czasem trzeba sob ie po prostu odpuścić i pozwolić poczuć się troszkę gorzej. może narzuciłaś zbyt mocne tempo? może za bardzo skupiłaś się na samym odchudzaniu? wrzuć na luz i nie myśl że się odchudzasz ale że zmieniasz swoje życie raz na zawsze na lepsze. mi to pomaga :)
- Dołączył: 2012-03-20
- Miasto: Lublin
- Liczba postów: 4105
2 września 2012, 23:28
Też tak miałam... Każda moja nowo rozpoczętą dieta kończyła się niepowodzeniem właśnie przez taki kryzys na początku. Ale! Przeczytaj to, co sama napisałaś. To jest Twoja motywacja! Dość wałków tłuszczu, dość wysokiej wagi, swoboda w łóżku. Czy nie to jest właśnie najlepsze dla osiągnięcia celu? No pomyśl. Ja tak właśnie sobie myślę, za każdym razem kiedy mam chęć skończyć dietę teraz i utrzymać wagę tylko, ale mówię sobie: "ULA! Cholera jasna. Ileż razy można zaczynać dietę? Ileż razy można znów mieć żal do samej siebie? Co? Już nie chcesz rozmiaru spodni 36 i kurwików w oczach narzeczonego na Twój widok? A no właśnie! Chcesz! Więc brnij dalej w to, co zaczęłaś bo naprawdę dobrze Ci idzie!"
- Dołączył: 2012-03-17
- Miasto: Kęty
- Liczba postów: 5171
3 września 2012, 19:51
pamiętam do czego dąrzę i co chcę osiągnąć jeśli nie mogę sobie poradzić robię dzień/dwa planowanego obrzarstwa tj 2000 kcal i jakieś rzeczy na które sobie na diecie nie pozwalam, odpoczywam na tyle żeby nabrać sił do dalszej walki
- Dołączył: 2012-06-25
- Miasto: Longford
- Liczba postów: 642
25 września 2012, 20:49
jak jak wpadam wlasnie w takiego dola to ubieram sie i wychodze z domu .. nawet do sklepu .. ale bez kasy... albo slucham muzyki albo wlasnie wchodze na vitalie.pl i czytam rozne posty i wypowiedzi :) i czas leci i jakos wszystko mi sie uklada w glowie :) powodzenia :)
26 września 2012, 15:32
Witam, jakie macie sposoby na to by nie popadać w skrajności w
skrajność? Staram odżywiać się zdrowo i raczej mi to wychodzi jeśli
chodzi o jakość produktów i ich rodzaj, gorzej jest jeśli chodzi o
ilość. Przez dość długą historię z odchudzaniem nie potrafię wyczuć
momentu kiedy jestem najedzona a kiedy nie. Nie potrafię zdrowo zachować
umiaru.
Dość łatwo przychodzi mi niejedzenie niczego. A kiedy
postanawiam zjeść ładne śniadanko, obiad i rozsądną kolację to chodzę i
podjadam cały czas, bo cały czas mam ochotę coś przegryzać.. nie jestem
głodna tylko mam ochotę jeść. Wiecie o co mi chodzi? Znacie jakieś
sposoby jak z tym walczyć?