Temat: Potrzebuję pomocy.

Nigdy nie sądziłam, że będę pisała na forum w takiej sprawie. Zawsze myślałam, że jestem na tyle silna i zdyscyplinowana, że dam radę odchudzić się sama. No niestety, ale waga prawie 100 kg na to nie wskazuje. Przez ostatnie pół roku bardzo dużo przytyłam. Głównie pewnie przez zmianę trybu życia na beznadziejny, siedzący, a właściwie to leżący. Wróciłam zza granicy z planem wielkich zmian w swoim ciele. Zawsze byłam grubsza i już waga 75 kg to była dla mnie jakaś tragedia (mam 155 cm). Odkąd pamiętam nienawidziłam ciała, ale nigdy nie sądziłam, że dobiję setki. Z jednej strony cieszyłam się, że wracam do domu, z drugiej bałam się reakcji ludzi. Oczywiście nikt mi wprost nic nie powie, ale ja czuje się tragicznie. Odbija się to na mojej psychice.

Do rzeczy - od dwóch miesięcy próbuję się spiąć, wykupiłam karnet na fitness, staram się stosować dietę od dietetyka (generalnie 5 posiłków, co 3-4 godziny, zróżnicowane). I niby wszystko byłoby pięknie, ale ja wytrzymuję 3-4 dni, a potem? Rzucam się na jedzenie. I o ile byłyby to lekkie grzeszki typu jeden batonik to może nie byłoby tragedii, ale zazwyczaj to ja jadę na maksa: czekolada,a to może jeszcze kebab, a to może jeszcze coś. Potem czuje się tragicznie i od następnego dnia postanawiam poprawę. Z ćwiczeniami jest tak, że pochodzę chwilę regularnie, ale skoro i tak się obżarłam to nie ma sensu iść. I później znowu nie chodzę przez jakiś czas.

Czego oczekuje od Was? Sama nie wiem. Nic już na mnie nie działa. Możecie mnie wyzywać od tłustych świń, kazać ruszyć dupsko. Codziennie przeglądam jakieś motywacje. Nawet zapisałam sobie 10 powodów dla których chcę schudnąć ( i to wyłączając zdrowie, bo to jest oczywiste i najważniejsze, ale nawet takie głupia możliwość kupienia fajnych ciuchów).

Myślę, że może pomogłaby mi taka bratnia dusza, z którą mogłabym się dzielić sukcesami i porażkami. Najlepiej z podobną wagą.
Naprawdę nie wiem już co mam robić. Nic na mnie nie działa. Mam ochotę usiąść i płakać.
Razem raźniej. Możesz na mnie liczyć
Pocieszę Cię kochana, wytrzymujesz te 3-4 dni, powinnaś być z siebie dumna i to powinno być twoją motywacją na kolejne dni. Sama pomyśl, pomyśl gdy tylko zobaczysz coś słodkiego czy warto przerwać cykl dla jednego głupiego batonika? jak wytrzymasz dwa tygodnie to twoje kubki smakowe nieco odzwyczają się od słodyczy i nie będziesz miała takiej ochoty na słodkie. Tak wiem, prosto się mówi.. sama mam z tym problem, tylko ja nawet 3 dni wytrzymać nie mogę ! trzymam za Ciebie kciuki i za siebie też przy okazji, zmobilizujemy się i damy radę! pozdrawiam :*
Trzymam za Ciebie kciuki Sama zaczynam walkę .W grupie raźniej :)
Pasek wagi
Nastaw się pozytywnie i uwierz w to że możesz schudnąć, powtarzaj to sobie na okrągło! :)
No właśnie wiem, że jak wytrzymam nawet ten tydzień, to już ten drugi będzie coraz łatwiejszy i kolejny i kolejny. I cały czas sobie powtarzam - wytrzymaj ten głupi jeden tydzień. No i jeszcze mi się nie udało xD
Zupełnie jakbym słyszała swoją historię... Uda Ci się w końcu, ale musisz naprawde tego chcieć i tyle :)
Dasz radę ! ! ! Od tego tu jesteśmy, aby się wspierać, pomagać ! ! ! Głowa do góry
Cały czas staram się sobie powtarzać, że dam radę. I kurczę, kiedyś udało mi się łądnie trzymać dietkę, ludzie mogli mi pod nos podstawiać czekolade czy cokolwiek a ja twardo nie. A teraz? Wieczne wymówki. Nie wiem co mam ze sobą zrobić. 

AryaS napisał(a):

Cały czas staram się sobie powtarzać, że dam radę. I kurczę, kiedyś udało mi się łądnie trzymać dietkę, ludzie mogli mi pod nos podstawiać czekolade czy cokolwiek a ja twardo nie. A teraz? Wieczne wymówki. Nie wiem co mam ze sobą zrobić. 


Co masz zrobić? Uwierzyć w siebie :)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.