18 listopada 2013, 21:08
jak często ponosicie porażki w swoich dietach? bilans jest raczej na plus czy minus? jak wpływają na Was "dni słabości" - takie obżarstwo do upadłego... xd i jak się z tego podnosicie? mi z tym strasznie ciężko, każde najmniejsze odstępstwo od diety mnie od niej odtrąca...;(
19 listopada 2013, 16:26
"UNODOSSTRES" możesz podzielić się swoim sensownym planem? ;) zaczynam od nowa i chcę wiedzieć czy na dzień dobry nie popełniam błędów..
19 listopada 2013, 18:46
ja co tydzień jem ile chce i co chce, i jest okej choć mam obawy to zawsze jest jak było nie przytyję, ale poza tym staram się jak najdłużej nie mieć takiego sytego dnia :P
- Dołączył: 2013-10-14
- Miasto: Nrw
- Liczba postów: 21
22 listopada 2013, 22:16
Ja mam zawszę kryzys w środę. Wtedy jestem przemęczona po pracy. Jestem sama w domu i się zaczyna. Może przemęczenie. Za dużo ćwiczeń. Chciałabym coś z tym zrobić.
30 listopada 2013, 23:47
Takie dni hardcorowego obżarstwa mam mmm może raz na miesiąc/dwa, wtedy waga leci +2kg do góry i w ciągu ok. półtora tygodnia spada do wcześniejszej. Teraz powiedziałam sobie STOP i żyję z myślą 'co cię nie zabije to cię wzmocni'.
Dodatkowo czasem mam dni kiedy po prostu troche wiecej zjem, ale no...
- Dołączył: 2011-02-22
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 836
3 grudnia 2013, 15:24
różnie- czasami nawet 5 dni w tygodniu, a czasami tylko w weekend lub raz na 2 tygodnie. jednak "ratuje" mnie to,że gdy mam napad,to pózniej zwracam przynajmniej połowę z tego..czasami jak mam napad,ale wiem,że nie będzie mi się chciało pózniej wymiotować,to jakoś się hamuję
4 grudnia 2013, 10:04
Jedna porażka. Trzymałam się diety i przez pół roku schudłam tylko 5kg. Po czym w jeden weekend zaszalałam. Nie jadłam słodyczy itd, ale jadłam dużo sałatek, mięs (małe "imprezy") i przytyłam 1,5kg. Tak jakbym przez 2 miesiące nie robiła nic. Masakra. Na szczęście się nie załamałam, tylko kontynuowałam dietę, na razie udało mi się zrzucić 0,5 kg z tych nabytych.
- Dołączył: 2010-05-12
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 108
4 grudnia 2013, 10:20
każdy ma czasem porażki. Jak kiedyś zaliczałam wpadkę, to rezygnowałam z diety. Teraz jak mi się coś takiego przytrafi, to od następnego dnia wracam do swoich zasad. Bilans jest ok, bo stale, choć powoli chudnę. Gorzej u mnie z ćwiczeniami. Nie mogę się zmotywować. Raz ćwiczę, raz nie. Strasznie mnie to wkurza, ale jakoś nie mogę się wziąć w garść
- Dołączył: 2013-12-08
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 189
8 grudnia 2013, 19:58
Ja niestety często grzeszę takimi "małymi grzeszkami" ale potem staram sie po prostu nie przekroczyć w bilansie, i tłumacze sobie że póki bilans nieprzekroczony to nie będzie tak źle. Bywają dni, że idzie mi bardzo dobrze i przez myśl nie przejdzie coś "ponadprogramowego" a innym razem jem i jem i najeść się nie mogę tymi sałatkami czy zdrowym jedzonkiem, ale lepiej przekroczyć bilans czymś zdrowym niż chipsami czy batonikami....
9 grudnia 2013, 00:18
Dzisiaj porażka! Zjadłam: pistacje, paluszki, 2 kinder bueno i sporo takich małych batoników. Jestem zła na siebie. Ale od jutra ostro się biorę do roboty!!
- Dołączył: 2013-12-08
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 189
9 grudnia 2013, 08:33
z pistacji możesz się kochana rozgrzeszyć ;) to bardzo zdrowe tłuszcze, które też pomagają w odchudzaniu ;)