- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
14 czerwca 2014, 09:57
Witajcie! Wyszłam już ze szpitala - z oddziału zamkniętego i chciałabym się z Wami podzielić tym, co się ze mną działo, dzieje... Ze szpitala wyszłam z diagnozą na wypisie "Bulimia, Zaburzenia Depresyjno-Lękowe", a trafiłam tam jak już we wcześniejszym poście pisałam - z anoreksją. Po wyjściu ze szpitala dopadły mnie straszne stany depresyjne, zaczęłam się objadać, jadłam na okrągło głównie słodycze (w szpitalu jadłam tylko na spacerach, bądź przepustkach). Aktualnie ważę około 58kg przy wzroście 164cm. Oczywiście mam psychoterapię, ale czuję, że to nic nie pomaga. Od 4 dni ograniczyłam sobie dosłownie wszystko, jem tylko 3 posiłki dziennie - jakieś warzywko, owoc, jogurt, ale czuję, że nie wytrzymam tak dłużej. Nie potrafię przestać myśleć o słodyczach, o czekoladkach, batonikach, te myśli są okropnie natrętne. Dodam jeszcze, że mój typ bulimii jest przeczyszczający. Przyznam, że codziennie biorę ponad 20 tabletek. Nie potrafię już normalnie funkcjonować, cały mój dzień kręci się wokół "czego to bym sobie nie zjadła, ale nie mogę". Oczywiście powiedziałam to wszystko terapeutce, jednak terapia jaką ona prowadzi opiera się na zasadzie psychoanalizy. Psychoanalizę miałam w szpitalu i tak naprawdę nic, dosłownie nic nie pomogła, no może jedynie tyle, że potrafię mówić co czuję, dzielić się swoimi uczuciami z rodziną, najbliższymi. Czytałam również, że przy zaburzeniach odżywania najbardziej skuteczna jest psychoterapia behawioralno-poznawcza. No cóż... jak na razie nie mam możliwości zmiany terapeuty, więc musi zostać tak jak jest NIESTETY.
Dzisiaj rano pomyślałam sobie, że może by tak po prostu kupić sobie batonika/chipsy/bułkę, przeżuć i wypluć. Przed chwilką czytałam wiele o skutkach takiego "jedzenia", nie chcę mieć wrzodów na żołądku, czy próchnicy zębów, ale jak chociaż raz na 4 dni przeżuję i wypluję coś kalorycznego, to chyba nic się nie stanie... Tak, zdaję sobie sprawę z tego, że mogę popaść w następne uzależnienie, ale będę silna.
Po wyjściu ze szpitala tak naprawdę moje życie to jeden wielki CHAOS, wszystko co robię, nawet to, w jaki sposób tutaj piszę jest chaotyczny. Obiecałam sobie, że nie będę się załamywać... Jednak tym, kto w tym wszystkim jest najbardziej załamany jest moja mama, babcia, dziadek, to oni również cierpią i to przeze mnie. Czuję, że krzywdzę wszystkich tą chorobą. Najgorsze są stany agresji, kiedy patrzę się na swoje ciało, potrafiłam zbić szklankę, rzucić swoim telefonem, następnie płakać i nie wychodzić z domu przez jakieś 2 dni. Przyznaję, z dnia na dzień jest coraz lepiej, staram się panować nad emocjami. Lekarz psychiatra wypisał mi tabletki - Revita Sens, - na szczęście nie są to psychotropy. Biorę je dopiero od około tygodnia, najbardziej pomagały za pierwszym razem, z każdym następnym dniem zanika ich działanie, a może mi się tylko tak wydaje. W każdym razie na pewno mi coś pomogły i mam nadzieję, będą pomagać dalej.
Za tydzień mam swoją pierwszą w życiu wizytę u dietetyka, zdecydowałam się na nią, bo chcę się czuć bezpieczna. Chciałabym zacząć jeść normalnie, bez strachu o to, że przytyję. Dietetyk to moja ostatnia deska ratunku. Mam nadzieję, że jakoś wyjdę na prostą :)
14 czerwca 2014, 10:04
trzymam kciuki,zycze powodzenia w walce z chorobą!!!
14 czerwca 2014, 10:20
Ja też mam sporo problemów ze stosunkiem do jedzenia. Nikt mi nic nie diagnozował ale jak raz opisałam na jakimś forum co robię to 20 osób kazało mi iść do psychologa. Wtedy bardziej zaczęłam się zastanawiać nad wszystkim. I wyszło na to, że prawdopodobnie można mnie sklasyfikować jako osobę z bulimią nieprzeczyszczającą - nie wymiotowałam ale głodziłam się i ćwiczyłam do upadłego a potem pochłaniałam chore ilości pokarmu. Więc właściwie trzymałam cały czas jedną wagę. Potem zaczęłam o tym czytać. Przestałam się głodzić. Ale nadal się obżerałam bo nie potrafiłam nad tym zapanować z 60 kilo przytyłam do 80. W dość niedługim czasie. Od tego czasu mniejsze bądź większe wahania w zależności od tego jak bardzo radziłam sobie z opanowaniem jedzenia. Teraz jest dużo lepiej. Jedzenie to nie jest jedyny aspekt mojego funkcjonowania. Pomogło mi to, że prowadziłam dziennik, w którym zapisywałam co dziś się zdarzyło. Co zjadłam i o jakiej porze. Na początku wyznaczałam sobie cel, że nie mogę jeść częściej niż co półtorej godziny później zwiększałam czas między posiłkami. Bo na początku przez te myśli nie byłam w stanie więcej wytrzymać. Ćwiczenia (na wyładowanie i na rozluźnienie). Starałam się poprawić relację z innymi ludźmi i nawiązać nowe. Znaleźć nowe zainteresowania. Tworzyłam listy konkretnych celów do zdobycia w konkretnym czasie. Wszystko by nie myśleć o jedzeniu. Wychodziłam gdzieś i nie brałam pieniędzy by nic nie kupować i zrobić coś konkretnego (np.nauka w parku.) I widzę ogromną poprawę - dalej zajadam stresy, ale już nie tak jak kiedyś, nie potrafię tyle zjeść, nie myślę obsesyjnie o jedzeniu, częściej jem z nudów niż z przymusu. Czytałam gdzieś, że potrzeba dwóch czy trzech lat żeby ośrodek głodu i sytości w mózgu zaczął działać poprawnie, u mnie jeszcze ten czas nie minął ale widzę ogromną zmianę. Więc mam nadzieję, że to się jeszcze unormuje. I chociaż nie lubię tego, że nie jestem szczupła to akceptuję siebie. A wcześniej był i brak akceptacji i w ogóle negatywny stosunek do siebie. Więc z mojej perspektywy widzę, że jedzenie jest problemem - bo jest się od niego uzależnionym, ale jeszcze większym jest podejście do życia i życie w społeczeństwie. I kiedy zaczęłam sobie radzić z tym drugim było lepiej. W momencie kiedy mi się wszystko układało schudłam 8 kilo i nie był to straszny wysiłek. Potem problemy i waga wróciła. Bardzo pomogły mu rady na forach i stronach dla osób jedzących kompulsywnie. Poczytaj i wzoruj się. Do tego psychoterapia - sama widzisz, że jakaś zmiana jest - bo lepiej formułujesz myśli więc może z czasem będzie lepiej. Trzymam kciuki!
14 czerwca 2014, 10:25
A swoją drogą czemu jesz tylko 3 posiłki. Jedz normalnie, co trzy godziny bo pękniesz i znów będzie to samo. Pewnie tylko przytyjesz ze 2-3 kilo (ja przytyłam 20 bo jadłam 5000 kcal dziennie) a jak będziesz ćwiczyć to pewnie nawet nie a jakość funkcjonowania inna.
14 czerwca 2014, 10:32
bizzle piszesz jak bardzo rozsądna osoba, myślę, że pewnie jesteś nadwrażliwą dziewczyną i dlatego ta choroba cię dopadła. Z tego, co piszesz, dobrze diagnozujesz to wszystko, co się z tobą dzieje. Ja nie mam doświadczeń z tymi chorobami (bulimia, anoreksja), ale wydaje mi się, że kluczem do wyleczenia się jest zrozumienie mechanizmów działania w chorobie. U ciebie to jest, i ogromna chęć powrotu do zdrowia. Więc jestem pewna, że uda ci się wyleczyć Trzymam za ciebie bardzo mocno kciuki i pozdrawiam
29 czerwca 2014, 16:28
Ładny czas temu leczyłam się na anoreksję. Zgodzę się, polska służba zdrowia leży i kwiczy jeśli chodzi o terapię osób z zaburzeniami odżywiania, moja terapia właściwie opierała się tylko na przekonaniu mnie do jedzenie, nie szukano żadnego źródła mojej choroby, po prostu niczego...szybko zrezygnowałam z terapii...skończyło się to u mnie tym..że idąc do szpitala ważyłam jakieś 47kg...wychodząc ok. 53kg...w szybkim czasie znowu zeszłam poniżej 50kg, a później już była prosta droga do bulimii, puki się obżerałam i wymiotowałam waga się w miarę trzymała na 53-54kg...a później ze względu na moją drugą połówkę postanowiłam przestać wymiotować...bo robiłam to po każdym możliwym posiłku, a on nazwijmy to po imieniu stawał mi na drodze, bo ciągle mi towarzyszył...teraz w sumie się cieszę, że przestałam...ale napady obżarstwa były nadal i już jakiś rok później waga pokazała 71kg. Obecnie ważę 52kg i jestem na dobrej drodze by wrócić do szpitala, czego Tobie nie życzę...zanim zrobisz kolejne głupstwo zastanów się czy na pewno warto, nie głodź się bo to będzie powodowało kolejne napady...pokładam nadzieję w Twoim dietetyku, może to Ci pomoże...kochana nie niszcz sobie życia....(dodam, że mam 174wzrostu)
1 lipca 2014, 12:26
Całkiem niedawno sama błądziłam pomiędzy różnymi zaburzeniami odżywiania i teraz, z perspektywy czasu wiem, jak wielkim błędem było zareagowanie tak późno. Ty jesteś doskonale świadoma siebie i swojej choroby, a to już połowa sukcesu - naprawdę!
Najlepsze jest to, że jesteś pewna swoich chęci powrotu do zdrowia. Nawet na początku diety otrzymanej przez profesjonalistę może nie być łatwo, ale to wymaga czasu. Dlatego nie zniechęcaj sięęęę~! :) No i zawsze masz nas - użytkowników Vitalii - którzy chętnie wesprą radą i podzielą się doświadczeniem.