Temat: Co z tym jutro zrobić?

Mam do Was pytanie. Nie jestem na diecie, ale staram się utrzymywać stałą wagę. W związku z tym na codzień jem co chcę (również słodycze), ale staram się mieścić w 1700 kcal dziennie. Takie jest moje zapotrzebowanie, bo mam siedzącą pracę i zero ruchu. Ważę obecnie 50 kg i mam 160 cm wzrostu. Jedząc te 1700 kcal nie chudnę, ani nie tyję więc jest idealnie.

Jednak nieraz wypadną jakieś urodziny, imieniny, impreza etc. i wtedy znacznie przekraczam zapotrzebowanie. Na następny dzień i tak czuje się pełna więc prawie nic nie jem i bilans sie wyrównuje tak więc nie przybieram na wadze.

Dziś natomiast pobiłam rekord... Była rocznica ślubu moich znajomych i tyle pyszności, że jak to podliczyłam to wyszło mi prawie 4000 kcal łącznie przez cały dzień... Sęk w tym, że były to głównie słodycze, którymi za specjalnie najeść się nie da, więc jakoś szczególnie pełna się nie czuje i jutro pewnie będę miała normalny apetyt. Nie mniej jednak jestem jakieś 2000 kcal na plusie co generalnie (przyjmując, że kilogram to 7000 kcal nawyżki) odłoży mi się pewnie w postaci jakichś 300 gramów. Ok, to nie wiele, ale wiecie jak to jest, tu 300, tam 300, nie długo święta i wyjdzie na to, że za pare miesięcy uzbiera się pokaźne pare kilo w przód.

Tak więc moje pytanie brzmi - czy jutro przemęczyć się jakoś i zrobić sobie głodówkę żeby wyrównać bilans, czy lepiej przez kilka następnych dni jeść o pare set kalorii mniej i wyjdzie na to samo? Słyszałam że bilans liczy się tygodniowy więc powinno mieć to sens, ale jak jest Waszym zdaniem?

Podkreślam że nie jestem na diecie. Jem zgodnie z zapotrzebowaniem, tyle, że chcę utrzymywać moją wagę na stałym poziomie.

*

W tym tygodniu zwiększenie aktywności nie wchodzi w grę. Pomijając brak czasu mam zwichniętą kostkę i przemieszczam się tylko podpierając na kuli, a tak to staram się siedzieć, bo i tak rwie. Poza tym ze względu na rodzaj pracy i tak głównie siedzę. 

Pytanie zatem odnoszę do tego jak jeść, bo tylko tak jestem w stanie regulować teraz bilans. Ktoś doradzi? :)

Lepiej ucinaj po trochę każdego dnia niż jakieś głodówki robić. Trzymasz sie w ryzach, masz dobrą wagę, szkoda byłoby to rozchwiać. Nie wiesz, jak zareagujesz na chćby jednodniowe podgłodzenie się.

Ja po seansach słodyczowych następnego dnai czuje się podtruta zazwyczaj, więc mi sie chce jeść potem później i coś konkretnego raczej. Może u Ciebie też tak będzie. Zjedz jutro pierwszy posiłek dopiero, jak poczujesz wyraźny głód.

ifive dzięki za konkretną odpowiedź :) Szczerze mówiąc lepiej zniosę pewnie jednodniową głodówkę niż obcinanie po trochu z każdego dnia. Jutro jakoś się przemęczę, bo jest niedziela więc pewnie dłużej pośpię i rano głodna nie będę, potem przekąszę jakiś owoc i po południu najwyżej lekkie kanapki tak żeby zmieścić się w powiedzmy 600 kcal. Wtedy i tak będę z 1000 kcal na plusie ale lepsze to niż 2000. 

Natomiast jakbym obcinała codziennie to codziennie będę czuła niedosyt i się pewnie potem przy pierwszej lepszej okazji rzucę na jedzenie tym razem nie tylko z łakomstwa ale i z głodu.

Także opcja jednego dnia częściowego postu odpowiada mi bardziej, tylko nie wiem czy to nie spowolni mojej przemiany materii. Co prawda nieraz już tak robiłam i nic złego się nie działo, ale może to tylko przypadek dlatego ciekawa jestem czy ktoś ma może bardziej naukową wiedzę na ten temat :)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.