- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
14 sierpnia 2016, 18:24
Wszędzie teraz trąbi się, że należy akceptować siebie, swój wygląd, swoje ciało. Na Vitalii dziewczyny piszą, że schudnąć uda nam się tylko, jeśli zaakceptujemy mankamenty swojej urody. Musimy kochać nasze ciało, z wszystkimi jego wadami i zaletami.
A ja? Ja się w tym zatracam.
Odnoszę wrażenie, że właśnie łatwiej mi się chudło rok temu, kiedy to byłam pogrążona w depresji. W szkole ludzie naśmiewali się ze mnie i wytykali mi moją wagę. Wydawało mi się, że nie mam przyjaciół, a moja rodzina mnie nie kocha i w ogóle, że wszystkim przeszkadzam. W dodatku, sama siebie chciałam unicestwić, chciałam zniknąć, jak najszybciej pozbyć się każdego grama mojej tuszy... z takim oto nastawieniem udało mi się zrzucić 15 kilogramów w około 3 - 4 miesiące.
I wtedy kochałam siebie! Uwielbiałam swój wygląd, to, jak zmieniło się moje ciało, to, jak wyostrzyły się moje rysy twarzy, to, że mieszczę się w co tylko zapragnę, to, że ludzie wreszcie się ode mnie odczepili...
Od kiedy przytyłam, bezskutecznie próbuję zrzucić ten nadmiar. Ale coraz częściej mam nadzieję, że w liceum ludzie mnie nie zaakceptują, że znowu będę wyśmiewanym wyrzutkiem, przezywanym i dręczonym, bo dochodzę do wniosku, że jedynie z taką motywacją mam szansę cokolwiek schudnąć. Bo od kiedy naczytałam i nasłuchałam się (np. od matki. Łatwo jej mówić, jak jest chuda) tych bzdur, że trzeba siebie akceptować nawet, jeśli nie podobamy się sobie (to są jakieś kpiny), to za każdym razem, kiedy patrzę w lustro, mówię sobie "nie jest tak źle", "nawet jak nie schudniesz, z tą wagą będziesz wyglądać w miarę ok", "wiesz... może nawet tak zostać", "nie jesteś najchudsza, ale jesteś najpiękniejsza" i tym podobne bzdety... i co? Rzucam na jeden dzień dietę, bo twierdzę, że tyle mi wystarczy i "utrzymanie wagi". Mówią, że jeśli chce się powstrzymać napad na lodówę, to trzeba spojrzeć w lustro i się nam odechce... ja patrzę i co? Widzę "szczupłą" osobę i idę jeść... a następnego dnia jestem opuchnięta, nie wchodzę w spodnie (i w ogóle w nic, nie mam w ogóle w czym chodzić, tak przytyłam), a jak staję na wadze, to idzie się załamać. Zryw! na dietę i koło się zamyka, bo jak tylko schudnę troszkę, to znów się zaczyna...
Chcę ważyć 50, a jednocześnie nie chcę. MINDFUCK.
Obecnie balansuję na granicy wagi prawidłowej i nadwagi. W głowie mi buzuje od sprzecznych myśli. I JAK JA MAM SIĘ WZIĄĆ W GARŚĆ W TAKIEJ SYTUACJI???
Edytowany przez Cassie.McFly 14 sierpnia 2016, 18:34
14 sierpnia 2016, 19:45
Jeszcze mnie wkurzają niemiłosiernie takie kwiatki: 1. Od kiedy przesiaduję na Vitalii, nie udało mi się schudnąć ani grama, wręcz przeciwnie - sporo przytyłam 2. Kiedy sama stosuję jakąś dietę, nie czytając super mądrych opinii internautów na jej temat, to jest mi cudownie. Chudnę, czuję się lżejsza i nie myślę o porzuceniu jej. Ja nawet na diecie 500 kcal nie mam zawrotów głowy/anemii/omdleń/wypadających włosów/zniszczonych paznokci/obwisłej skóry/mroczków przed oczami czy czego tam... A potem coś mnie nachodzi i czytam te genialne artykuły i porady Vitalijek, i to ich straszenie jojem, niepożądanymi objawami itp. (wiecie, o co chodzi) i przechodzi mi motywacja. Nie, że zaczynam się źle czuć czy coś, albo że o to się boję. Po prostu jakiś taki irracjonalny lęk, że np. przez moją "głupotę" stanie mi serce, albo, że nie będę umiała dobrze wyjść z diety i przytyję/będę musiała się pilnować tak, jak w zeszłym roku (bałam się podwyższać kalorie, bo przeczytałam jakiś durny post jednej Vitalijki i inne, ochoczo mu przytakujące, o tym, że po "głodowych dietach" 1000 kcal nawet, jak będę zwiększać o 100 kcal tygodniowo, utyję do rozmiaru XXL i nic na to nie poradzę, bo takie są konsekwencje głupoty). Tak samo linczowanie diety LCHF (Low Carb High Fat, nie Dukan), za którą co po niektórzy mnie na tym Forum zjechali, a czułam się przeza.jebi.ście i nie miałam żadnych niepożądanych objawów, nie miałam dzięki niej kompulsów i była dobra passa. Zapytałam, czy dałoby radę z niej wyjść bez szwanku (http://vitalia.pl/forum1,943381,0_Wyjscie-z-low-ca..., ale w końcu ją rzuciłam... bo się zamartwiam na przyszłość. Brawo ja.
Z całym szacunkiem, ale uważam, że macie trochę parcie na szkło z tym chudnięciem. Po 1 opinie internautów. Nie każdy internauta jest dietetykiem i zna się na tym co pisze.Może wymyślać jakieś farmazony od czapy.Straszenie jojem.Od Ciebie zależy czy będziesz miała jo-jo.Najpierw powinnaś się zastanowić, czego dokładnie chcesz, jeżeli przez odchudzanie jesteś nieszczęśliwa, to może jedynym wyjściem jest akceptacja siebie? To dieta jest dla Cibie, nie Ty dla diety pamiętaj o tym!:) Trzymaj się i podejmij dobrą decyzję.
14 sierpnia 2016, 19:54
Muszę się dalej odchudzać, bo jak teraz bym przestała, to po pierwsze byłabym nieszczęśliwa z powodu samopoczucia oraz wyglądu (kiedy jestem szczuplejsza, mam ładniejszą, mniej pulchną twarz), a po drugie - wpadłabym w to bagno kompulsów jeszcze głębiej. Jednakże, dziękuję za miłe słowa :)
Edytowany przez Cassie.McFly 14 sierpnia 2016, 19:54
14 sierpnia 2016, 20:27
ja schudłam 20 kg a teraz znowu zaczynam powoli jeść i tyć a nie wiem jak to powstrzymać.Przejedz na zdrowe jedzenie + raz na jaś czas coś co lubisz.
14 sierpnia 2016, 20:39
Postanowiłam, że idę na dietę 1500 kcal, a kiedy przestanę na tym chudnąć, to na 1400 i dalej w dół ewentualnie. Opisałam to w Pamiętniku. 1400 to moje PPM. Muszę z tym skończyć, bo będzie coraz gorzej.
14 sierpnia 2016, 21:48
Aż dziwne, że nikt tego jeszcze nie napisał i muszę to być ja : dziewczyno masz 16 lat i robisz sobie krzywdę na resztę życia. W tym wieku metabolizm gra i hula więc dlaczego chcesz koniecznie to zmienić? Jasne, nie czujesz się źle na jednej z kolejnych diet cud, bo jesteś młoda i masz silny organizm. Ale błędnie pojmujesz miłość do swojego ciała. Dostałaś jedno zdrowie, jedno życie i o nie masz dbać jak najlepiej. Dlaczego nie przejdziesz na dietę 1700-1800 kcal i do tego rolki/bieganie/rower/basen kilka razy w tygodniu? To jakie nawyki wyrobisz sobie teraz będzie Ci procentowało przez resztę życia. Dlaczego skazujesz się na bujanie pomiędzy dietami? Nie straszę Cię tu efektem jojo, ale po kolejnej głupiej dietce będziesz musiała się zamartwiać na pseudo "utrzymaniu" czy zjadłaś już o jogurt za dużo czy jeszcze nie. A z wiekiem będzie tylko gorzej i nie mówi Ci tego posiwiały emeryt. Szacunek do siebie polega m. in. na mądrych wyborach żywieniowych, nie na staniu przed lustrem i powtarzaniu sobie jakim się nie jest zajebistym w trakcie wędrówki pomiędzy kibelkiem a lodówką.
14 sierpnia 2016, 22:18
Wiem, zrozumiałam to dopiero niedawno. Dosyć mam już nieustannego jojo, dlatego zdecydowałam się na dietę 1500 - 1600 kcal (tak mi wyliczył Fitatu) i dodatkowo zacznę wprowadzać ruch (na razie jazdę na deskorolce - uwielbiam! i spacery), tylko muszę się przełamać i wyjść na światło dzienne (wstydzę się, że mnie ktoś zobaczy), bo na razie jedyne, co robię, to siedzę na doopie i pachnę. No, ale jutro poniedziałek - dobry dzień na zmiany :)
14 sierpnia 2016, 22:54
zacznij cwiczyc. cokolwiek. cos co lubisz. masz naturalnie szybki metabolizm, wiec go nie rozwalaj.
nastolatki dzis sa takie "popie*****rzone" sorry, ale ja tak to widze. zamiast ruszyc tylek, to wola cierpienie i glodzenie, a to bledne kolo. sport uczy dyscypliny, dodaje energii, endorfin i czlowiek przestaje miec czas na glupoty.
14 sierpnia 2016, 23:11
*
Edytowany przez 6 marca 2017, 09:13
15 sierpnia 2016, 00:14
Mam wrazenie, ze zabierasz swojej mamie role odpowiedzialnej jeszcze za twoje zdrowie, Sama chcesz o wszystkim decydowac i pal licho, ze nie umeisz. Ewentualnie dasz te role interanutom, vitalijkom, komukolwiek - byle nie matce... Ja sie w takie klocki z toba bawic nie bede. Wybacz. Jestes jeszcze podlotkiem - pelnij te role, a nie odstawiasz role podstarzalej kobiety pod 40stke, co nie daje sobei rady ze swoja zbyt szybka menopauza. Nie masz zielonego pojecia o akceptacji - a piszesz elaboraty. Zacznij moze od akceptacji doroslych w swoim otoczeniu.
To było do mnie?
Nie wiem, o co ci chodzi. Gdzie pisałam coś o dorosłych? Ach, tak... napisałam, że łatwo mojej mamie mówić, żebym akceptowała swoje ciało, bo sama jest chuda... o to się tak oburzasz? Wybacz, ale to sama prawda.
Skoro sama chcę zadbać o swoje zdrowie i problemy, to od razu nienawidzę wszystkich dorosłych? Otóż, mylisz się. Jestem niezmiernie wdzięczna moim rodzicom za to, że ze mną wytrzymują. Zapewniam cię, że oni doskonale wiedzą o moich problemach, nietrudno jest zauważyć. I, nie - nie gram podstarzałej kobiety pod 40, co nie daje sobie rady ze swoją zbyt szybką menopauzą. Skąd ten wniosek? Wytłumaczysz mi?
Jeśli nie wiesz, to forum jest właśnie od tego, żeby podzielić się z innymi użytkownikami swoimi osobistymi problemami. Absolutnie nie powierzam ich nikomu do rozwiązania, chciałam tylko wyrzucić z siebie, co mnie gryzie. A ty się rzucasz, twoja wypowiedź aż ocieka chamstwem, "szczerością" i agresją.
"Ja się w takie klocki z tobą bawić nie będę. Wybacz" - co to właściwie miało znaczyć? Czy ja cię do czegokolwiek zmuszam? Czy ja tu KOGOKOLWIEK do czegokolwiek zmuszam? Nie wydaje mi się. Podzieliłam się moim problemem, nawet ktoś z podobnym się odezwał, ktoś coś doradził, a nagle wpadasz ty z tym opryskliwym postem. Nie rozumiem wściekłości wykierowanej w moją stronę. Jeszcze rozumiem, jakbym napisała "Och, jestem taka biedna, nie umiem poradzić sobie z dietą, wiem, ludzie, jestem żałosna. Idę sobie zrobić kanapkę, a jutro będę cały dzień siedzieć i pierdzieć w fotel, jak co dzień, chlip :'c Co mam robić, żeby zrzucić to 10 kg w miesiąąąąąc?? A najlepiej w 2 tygodnie??? Ale żebym nie musiała ćwiczyć, a fe :/ xd" Ale tak nie napisałam. Napisałam, że sobie nie radzę, ale z tym walczę, a dwie wypowiedzi nad tobą masz mój plan. Będę jeść tyle, ile powinnam i, tak - WPROWADZAM SPORT, jeśli o to całe to halo.
Możesz mi teraz na spokojnie powiedzieć, co cię skłoniło do wylania swoich żali w moją stronę? I dlaczego uważasz, że nie mam zielonego pojęcia o akceptacji? Podzieliłam się moimi odczuciami co do tego trendu na samoakceptację, który według mnie czasami przeradza się w propagandę... Może ty podzielisz się swoimi? Co jest niby złego w moim myśleniu?
A, tak. Nie jest takie, jak twoje.
I odczep ty się od mojej matki i nie nazywaj mnie podlotkiem, nie proszę.
Edytowany przez Cassie.McFly 15 sierpnia 2016, 00:18
15 sierpnia 2016, 06:54
Mam wrazenie, ze zabierasz swojej mamie role odpowiedzialnej jeszcze za twoje zdrowie, Sama chcesz o wszystkim decydowac i pal licho, ze nie umeisz. Ewentualnie dasz te role interanutom, vitalijkom, komukolwiek - byle nie matce... Ja sie w takie klocki z toba bawic nie bede. Wybacz. Jestes jeszcze podlotkiem - pelnij te role, a nie odstawiasz role podstarzalej kobiety pod 40stke, co nie daje sobei rady ze swoja zbyt szybka menopauza. Nie masz zielonego pojecia o akceptacji - a piszesz elaboraty. Zacznij moze od akceptacji doroslych w swoim otoczeniu.
Och, ktoś tu chyba ma okres.
Dziewczyna ma ewidentny problem, a Ty chyba swojego dopiero szukasz.