- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
27 sierpnia 2020, 16:26
Cześć, jestem mega zdenerwowana, bo nakupowałam sporo piersi z kurczaka i już sama nie wiem, czy je wyrzucić czy nie...
Teoretycznie są ważne do 29.08., ale jak je otworzyłam to zauważyłam że mają taki biały nalot - takie kropeczki na całej górnej powierzchni, które po umyciu mięsa w wodzie zniknęły. Nie powiem żeby te piersi pachniały jakoś super ładnie (jak to mięso), ale za to kolor mają ok - są różowe i oprócz tego nalotu wyglądają dobrze.
Czy Wam się zdarza taki nalot czasem? Czy to normalne? Strasznie żal mi wyrzucać tyle mięsa, ale jeśli mamy się potruć to też kiepsko...
Edytowany przez flyffy 27 sierpnia 2020, 17:11
27 sierpnia 2020, 18:41
Nigdy tak nie mialam. Jezeli kupowalam piersi Z kurczka, tó od razu jé gotowalam.
Teraz dlugi czas nie jem miesa i takie mieso mi smierdzi (niby swieze, niby drugiej osobie nie smierdzi, ale dla mnie juz jest nie tak).
27 sierpnia 2020, 18:51
Nie znam nikogo kto ma psa... Zresztą mój kot który uwielbia wszelkie surowe mięsko nie chciał tego tknąć.Przykro mi, mi samej się nie przelewa, jestem studentką i nienawidzę marnować jedzenia, dlatego napisałam tego posta. Ale jeśli mam zatruć siebie, chłopaka i naszego kota lub innego zwierzaka, to wolę to wyrzucić, niż żebyśmy mieli wszyscy to odchorować...Możesz oddać komuś, kto ma psa. Szkoda jedzenia...Masz rację, wywalę to mięso i tyle. Ponad 20 zł się zmarnuje, no ale mówi się trudno, lepiej nie ryzykować zdrowiem.Nie mam zielonego pojęcia jaką mam temperaturę, mam ustawioną moc lodówki na max, ale ile jest tam stopni - nie mam pojęcia...Takie wykwity na mięsie powstają przez rozwijające się bakterie - mimo, że nie śmierdzi to jest oznaka psucia. Bez badań nikt Ci nie powie co to dokładnie jest, nawet jeśli umyłaś mogło rozwinąć się też w środku - ja bym nie ryzykowała. Nikt nie zagwarantuje Ci, że się nie strujesz - jaką masz temperaturę w lodówce i jak długo leżało?
Kot to zupełnie inna historia. Nie da się zatruć psa nawet solidnie podśmierdłym mięsem, psy lubią padlinę i jest ona dla nich bezpieczna - warto wiedzieć.
27 sierpnia 2020, 18:56
Kot to zupełnie inna historia. Nie da się zatruć psa nawet solidnie podśmierdłym mięsem, psy lubią padlinę i jest ona dla nich bezpieczna - warto wiedzieć.Nie znam nikogo kto ma psa... Zresztą mój kot który uwielbia wszelkie surowe mięsko nie chciał tego tknąć.Przykro mi, mi samej się nie przelewa, jestem studentką i nienawidzę marnować jedzenia, dlatego napisałam tego posta. Ale jeśli mam zatruć siebie, chłopaka i naszego kota lub innego zwierzaka, to wolę to wyrzucić, niż żebyśmy mieli wszyscy to odchorować...Możesz oddać komuś, kto ma psa. Szkoda jedzenia...Masz rację, wywalę to mięso i tyle. Ponad 20 zł się zmarnuje, no ale mówi się trudno, lepiej nie ryzykować zdrowiem.Nie mam zielonego pojęcia jaką mam temperaturę, mam ustawioną moc lodówki na max, ale ile jest tam stopni - nie mam pojęcia...Takie wykwity na mięsie powstają przez rozwijające się bakterie - mimo, że nie śmierdzi to jest oznaka psucia. Bez badań nikt Ci nie powie co to dokładnie jest, nawet jeśli umyłaś mogło rozwinąć się też w środku - ja bym nie ryzykowała. Nikt nie zagwarantuje Ci, że się nie strujesz - jaką masz temperaturę w lodówce i jak długo leżało?
Nie wiedziałam o tym szczerze mówiąc, w każdym razie mam nadzieję, że taka przygoda już się nie wydarzy. To nauczka na przyszłość - muszę po prostu mrozić lub przygotowywać mięso od razu po kupieniu. Możliwe że te 2-3 dni w mojej lodowce, która nie mrozi jakoś bardzo solidnie - to było już za długo, mimo hermetycznego zamknięcia i teoretycznie braku przeterminowania...
27 sierpnia 2020, 19:25
Przede wszystkim nie myje się mięsa z kurczaka. Poczytaj dlaczego.
Po drugie, jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości to znaczy, że mięso nie jest ok. Zaufaj swojej intuicji. Zatrucie mięsem może skończyć się bardzo źle.
27 sierpnia 2020, 19:28
Nie wiedziałam o tym szczerze mówiąc, w każdym razie mam nadzieję, że taka przygoda już się nie wydarzy. To nauczka na przyszłość - muszę po prostu mrozić lub przygotowywać mięso od razu po kupieniu. Możliwe że te 2-3 dni w mojej lodowce, która nie mrozi jakoś bardzo solidnie - to było już za długo, mimo hermetycznego zamknięcia i teoretycznie braku przeterminowania...Kot to zupełnie inna historia. Nie da się zatruć psa nawet solidnie podśmierdłym mięsem, psy lubią padlinę i jest ona dla nich bezpieczna - warto wiedzieć.Nie znam nikogo kto ma psa... Zresztą mój kot który uwielbia wszelkie surowe mięsko nie chciał tego tknąć.Przykro mi, mi samej się nie przelewa, jestem studentką i nienawidzę marnować jedzenia, dlatego napisałam tego posta. Ale jeśli mam zatruć siebie, chłopaka i naszego kota lub innego zwierzaka, to wolę to wyrzucić, niż żebyśmy mieli wszyscy to odchorować...Możesz oddać komuś, kto ma psa. Szkoda jedzenia...Masz rację, wywalę to mięso i tyle. Ponad 20 zł się zmarnuje, no ale mówi się trudno, lepiej nie ryzykować zdrowiem.Nie mam zielonego pojęcia jaką mam temperaturę, mam ustawioną moc lodówki na max, ale ile jest tam stopni - nie mam pojęcia...Takie wykwity na mięsie powstają przez rozwijające się bakterie - mimo, że nie śmierdzi to jest oznaka psucia. Bez badań nikt Ci nie powie co to dokładnie jest, nawet jeśli umyłaś mogło rozwinąć się też w środku - ja bym nie ryzykowała. Nikt nie zagwarantuje Ci, że się nie strujesz - jaką masz temperaturę w lodówce i jak długo leżało?
Mięso drobiowe jest bardziej wrażliwe na temperaturę niż chociażby wołowina czy wieprzowina - warto wiedzieć. Tak jak piszesz, jeżeli nie przygotowujesz od razu i nie jesteś pewna warunków w swojej lodówce to bezpieczniej zamrozić. Nie wiesz ilu ludzi w sklepie otwierało lodówki przerywając ciąg chłodniczy, w domu też często lodówkę otwieramy, dochodzi też kwestia transportu ze sklepu (zwłaszcza w upały) - to wszystko ma wpływ.
27 sierpnia 2020, 20:56
Przede wszystkim nie myje się mięsa z kurczaka. Poczytaj dlaczego.Po drugie, jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości to znaczy, że mięso nie jest ok. Zaufaj swojej intuicji. Zatrucie mięsem może skończyć się bardzo źle.
mialam to samo napisac, kiedys tez tak mi szkoda bylo, nie bylam pewna, juz przy robieniu bylo tylko gorzej,a po usmazeniu pachnialo tak nieapetycznie ze w koncu i tak wyrzucilam.
Edytowany przez Berchen 27 sierpnia 2020, 20:56
28 sierpnia 2020, 00:11
po 1 dobre mięso wcale zapachu nie ma, wiec jesli je czyms czuc to zepsute jest
Po 2 polecam mrozic, ja czasem sie zagapie, wyjme mieso po terminie, ale zamrożone świeże i jest nadal świeże po rozmrozeniu.
Na marginesie to mroze wszystko, chleby, masla, przecier pomidorowy czy rosół 😌
Edytowany przez 28 sierpnia 2020, 00:13
28 sierpnia 2020, 01:42
Kot to zupełnie inna historia. Nie da się zatruć psa nawet solidnie podśmierdłym mięsem, psy lubią padlinę i jest ona dla nich bezpieczna - warto wiedzieć.
Warto nie słuchać takich głupot, żeby potem przez przypadek nie stracić psa. Jest wiele szczepów patogennych bakterii, które mogą psu poważnie zaszkodzić. Zwierz zje bo jest głupi, a nie nieśmiertelny.
28 sierpnia 2020, 02:05
Test kota jest decydujący tak z mięsem jak i ze świeżymi, pachnącymi wędlinkami.
28 sierpnia 2020, 09:06
Warto nie słuchać takich głupot, żeby potem przez przypadek nie stracić psa. Jest wiele szczepów patogennych bakterii, które mogą psu poważnie zaszkodzić. Zwierz zje bo jest głupi, a nie nieśmiertelny.Kot to zupełnie inna historia. Nie da się zatruć psa nawet solidnie podśmierdłym mięsem, psy lubią padlinę i jest ona dla nich bezpieczna - warto wiedzieć.
Dzięki za czujność! Trochę mi się to wydawało dziwne, chociaż wiem np. że salmonellą psy ani koty zarazić się nie mogą. Ale przecież w takim popsutym mięsie wydziela się wiele innych groźnych toksyn...
Zresztą wiecie, i tak myślę, że nawet gdybym znała kogoś kto ma tego psa, to byłoby mi mega głupio spytać „Ej, wiesz, mam zepsute mięso, może przywiozę Ci je dla Twojego kochanego psiaka żeby sobie zjadł ze smakiem?”...
Tak czy siak mięso zostało już wyrzucone, dzięki wszystkim za rady. I tak jak mówiłam dla mnie to jest nauczka na przyszłość, żeby kupione mięso po prostu od razu mrozić „na świeżo” :)