- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
16 sierpnia 2021, 14:10
Hej, hej! Od kilku miesięcy zmieniam swoje życie i chudnę. Mam jednak kilka problemów zdrowotnych uprzykrzających mi życie. Między innymi problemy skórne oraz IO. Doczytałam się, że idealnym rozwiązaniem dla mnie może być właśnie post przerywany.
Zaczytałam się w różnych badaniach naukowych na jego temat. Japoński biolog komórkowy Yoshinori Ohsumi zdobył Nagrodę Nobla w dziedzinie medycyny w 2016 roku za badania nad sposobem, w jaki komórki przetwarzają i odnawiają swoją zawartość, w procesie zwanym autofagią.
W dużym skrócie, podczas postu organizm zaczyna się samouleczać. Ważna jest duża przerwa (min 12h) pomiędzy kolacją a śniadaniem dnia następnego. Sam system nie narzuca żadnych dietetycznych zakazów i nakazów, można włączyć wszystkie produkty spożywcze (nie uwzględniając oczywiście produktów niezdrowych takich jak żywność typu fast-food, słodycze czy alkohol itd).
Czytam, czytam i nadziwić się nie mogę ile osób zadowolonych i jakie to dobre. Postanowiłam spróbować, jednak osobiście nie znam nikogo kto tak jadł. Jeśli ktoś z Was ma za sobą doświadczenie z tym sposobem żywienia to bardzo
proszę o podzielenie się wrażeniami! 😉
Polecacie, a może nie? Jeśli tak - to dlaczego? Będę wdzięczna za wiadomości. Pozdrawiam!
Edytowany przez Pleszkaa 16 sierpnia 2021, 14:11
16 sierpnia 2021, 16:22
Jem tak od 4 lat. Sam sposob nie odchudza, wazny jest ujemny bilans jak zawsze. Mi jest po prostu latwiej wytrzymac jak mam mniejsza ilosc godzin na jedzenie niz jakbym to rozwalila na caly dzien.
zaczelam jedzac sniadanie o 12 a kolacje przed 20 ( byl jeden posilek pomiedzy ok 16)ale liczylam kalorie .
teraz zazwyczaj jadam ok 15 jeden posilem i ok. 21 drugi. W tak krotkim oknie nie licze kalorii i nie tyje
Edytowany przez maharettt 16 sierpnia 2021, 16:26
16 sierpnia 2021, 16:36
Coś chyba baaardzo nie doczytałaś, szczególnie o autofagii. Nie bardzo rozumiem po co ciągle szukać jakiś "cudownych metod" zamiast po prostu prawidłowo jeść. Jeżeli chodzi o przerwę to zawsze istniała naturalna "dobowa" i nie bardzo kumam po co z tym cudować. Jeżeli śpisz 7-8 godz, jesz tak jak się powinno ostatni posiłek min. 3 godz. przed snem już jest przynajmniej 11 godz. Zakładam, że od razu po otwarciu oczu rano też sobie nic do buzi nie wciskasz. Jestem na nie jeżeli przerwa ma być większa niż 14 godz, max sporadycznie 15. Z wielu powodów - od metabolizmu, przez jakość trawienia, po prosty fakt, że np. przy długim zaleganiu żółci w woreczku zwiększamy ryzyko tworzenia kamieni. No i takie okna to jeszcze z mojego punktu widzenia potężna głupota - od kilku lat jestem na odżywianiu intuicyjnym a wszelkie takie sztuczności je wykluczają. Właściwie działające ciało z nierozwalonym metabolizmem potrafi upomnieć się samo o dawkę energii w czasie kiedy jej potrzebuje. Nie sztuką jest upośledzić metabolizm, zaburzyć sobie ośrodek odczuwania głodu i go w zasadzie nie odczuwać. Nie sztuką jest również niewłaściwym składowo odżywianiem rozchwiać go do stanu permanentnego odczuwania głodu. Sztuką jest mieć ciało w równowadze i potrafić jego potrzeby właściwie interpretować i zaspokajać.
metabolizm zwalnia dopiero jak sie ze 2-3 dni nie je albo je dluzszy czas ponizej ppm.
zeby jesc intuicyjnie to trzeba miec super wyregulowany system hormonalny i prawidlowe odczuwanie glodu i sytosci. A jak ktos sie potrzebuje odchudzac to raczej nie ma. Gdyby potrafil jesc intuicyjnie to by nie przytyl.
Moj metabolizm jakos dziwnie sie podkrecil ze nawet nie przutylam na wczasach ( nie trzymalam okna). A zazwyczaj 3 kg w tydzien to byl stadard.
No i nie musze liczyc kcal by utrzymac wage. A zawsze tylam jak nie liczylam
16 sierpnia 2021, 19:38
Wiesz co, to jest zagadnienie tak bardzo skomplikowane i niezrozumiane, że narosło wokół tego mnóstwo "bajek" i nadinterpretacji. Nie można mówić w ogóle o jakimś jednym rodzaju autofagii dla wszystkich, bo nawet jeśli spełnisz określone przez innych warunki stosując IF, to możesz w ogóle nawet nie zbliżyć się do autofagii. Dlaczego? Bo ona tak naprawdę zależy od wielu czynników, kurczę, nie mam za bardzo ochoty o wszystkim tutaj Ci pisać, bo serio mnóstwo tego, ale jeśli myślisz, że zaczynając IF 18:6 i ciągnąc go przez miesiąc osiągniesz cudowne stany samozjadania (autofagii) to Cię rozczaruję. Tak to nie działa.
Szybko napiszę tylko, że autofagię można zainicjować po 3 dniach głodówki, czego Ci nie polecam robić bez przygotowania i nie wiedząc, kiedy kobieta może w ogóle pościć w zależności od dni cyklu, a to ma niekiedy duże znaczenie. 17 godzin niejedzenia nie oznacza jeszcze, że Twoje ciało właśnie aktywowało autofagię. Wiesz co, teraz nie mam na to czasu, ale przygotuję na ten temat osobny wpis za niedługo, bo to jest bardzo ważna kwestia, która mnie również dotyczy.
Ja Ci tylko na zakończenie napiszę, że osiągałam autofagię na różne sposoby i to jest stan NIESAMOWITY!!! Tak, to jest taki rodzaj funkcjonowania jakby na turbodoładowaniu. Energii człowiek ma więcej niż zwykle, śpi mniej niż zwykle i wstaje pełen mocy, czyli coś zupełnie przeciwnego, do mojego normalnego budzenia się bez powera.
Na obecnym urlopie udało mi się przez tydzień osiągnąć ten stan i wspominam go z nostalgią. Za jakiś czas zamierzam wrócić do działań, które zapewnią mi autofagię, bo to zupełnie inny wymiar funkcjonowania.
Przepraszam, że nie piszę tu szczegółów, ale to zbyt dużo, żeby zmieściło się w formie odpowiedzi na forum. To zasługuje na osobny wpis w moim pamiętniku, który zresztą i tak miałam w planach, tylko ciężko mi się zmobilizować do poruszenia tego tematu, ale jak Cię te sprawy interesują, to poczekaj, za jakiś czas dam głos ;)
Ps. metabolizm nie zwalnia po 2,3 dniach głodówki jak napisała koleżanka wyżej, nie wierz w takie prawdy objawione ;)
Edytowany przez Naturalna! 16 sierpnia 2021, 19:41
16 sierpnia 2021, 20:15
Edytowany przez przymusowa 16 sierpnia 2021, 20:29
16 sierpnia 2021, 20:28
Naturalna, bez znaczenia dla organizmu i metabolizmu pozostaje 72 godz. Powyżej zwalnia bądź może zwolnić i to absolutnie obalone nie jest. A że zwalnia najlepszym dowodem jest fakt, że większość kobiet stosujących posty, diety, IF obrywa potem przy próbach powrotu do normalnego trybu posiłków zwyżką kg czy nawet sporym jojo i rozpaczliwie natychmiast wraca do cięcią kcal czy IF. To nie dzieje się z powietrza a właśnie z powodu metabolizmu. Ciało nie jest głupie - kiedy nie wie co się dzieje zwalnia i magazynuje. I wiesz co, przeczytałam kilka publikacji zwolenników i stosujących Iow carb. Tylko dwóch czy trzech uczciwie przyznało, że jeżeli wybierze się tę drogę i będzie się trwało w niej długo to przy powrocie do normalnego odżywiania oberwie się zwyżką w o wiele szybszym tempie niż by to nastapiło w innym wypadku. I to też widać po wpisach kobiet które nagle przestają być na niskowęglowodanowych dietach. A zresztą spójrz na siebie - jesz raz dziennie czy dwa - nie tyjesz - trzymasz wagę. Zaczynasz jeść więcej lub częściej - nagle masz zwyżkę kompletnie nieuzasadnioną ilością przyjętych kcal i znowu wskakujesz w jakieś tryby (kilkudniowych postów, jedzenia raz dziennie itd.) żeby utrzymać wagę. Oczywiście, kto chce i lubi może się w to bawić - tylko, że niektórzy (szczególnie z rodzinami, dziećmi) mogą takiego reżimu jaki Ty sobie nakładasz nie wytrzymać a potem jest rozpacz i powrót w większą ilością kg do zrzucenia niż była przedtem. Zdaje się, że autorka wątku już też oberwała jojo po poście - to chyba powinno dać do myślenia w kwestii wyboru kolejnej drogi.
niestety nie mogę od dawna zmobilizować się do kilkudniowych postów tylko i wyłącznie przez miłość do jedzenia, pomimo iż na własnym ciele odczułam ich pozytywne skutki. Doktor Jung leczy ludzi otyłych i nawet cukrzyków głodówkami, gdyby było tak jak piszesz, ludzkość by nie przetrwała krotkich okresów głodówek, co kiedyś było na porządku dziennym. Poza tym ja i tak uważam, że głodówki należy robić z głową, dużo o nich najpierw poczytać. Przeczytałam w tym temacie kilka książek, w tym najnowszą doktora Funga. Na czym Ty opierasz swoją argumentację? Poproszę źródła tych publikacji, które czytałaś :) chętnie się zapoznam.
Co do mnie to niestety nie jem już raz dziennie, a to dla mnie najfajniejszy sposób odżywiania jaki przetestowałam na sobie, co więcej w pracy ten nowy operator z innej zmiany Kevin, też się przyznał do OMAD'ów, tylko on nawet nie wiedział, że jedzenie raz dziennie ma jakąś nazwę. No nieważne.
Ja rozumiem Twoją argumentację, bo ja daaaawno temu bardzo się miotałam, jeszcze bardziej niż mozesz sobie wyobrazić ;) w ciągu roku tyłam i chudłam non stop, nie kilka kg, nawet do 10!
No ale tu dochodziły do głosu jeszcze stres i negatywne emocje, ich zajadanie. Ja nie tyłam przez to, że robilam głodówki, ale po prostu zajadałam stresy słodyczami. Hurtem słodyczy!!
Do OMAD'ów i tak niedługo wrócę, bo to byl efekt Woow i serio nie chodzi juz o wagę, mi chodzi o życie i samopoczucie. Na Omadach najlepsze ever!!!
Edytowany przez Naturalna! 16 sierpnia 2021, 20:32
16 sierpnia 2021, 20:41
Naturalna, ale ja nic nie mam przeciwko przeprowadzaniu u ludzi chorych tygodniowych czy dwutygodniowych np. zdrowotnych warzywnych postów. I sama ich bym chętniej tym leczyła niż chemicznymi prochami, przynajmniej jeżeli chodzi o niektóre zaburzenia. Tylko że wtedy kwestie zdrowotne przewyższają działania niepożądane i po prostu w imię wyższych celów to robimy, kto by się przejmował zwolnieniem metabolizmu jeżeli cukier mu np. wywala rano ponad 200? Sama bym to pewnie w takim wypadku w nosie miała :) Natomiast nie ma co zaklinać rzeczywistości i trzeba się z tym liczyć że jak każdą dietą można sobie tym metabolizm zachwiać/rozwalić - na jakiś czas bądź dłuższy okres. Ty naprawdę masz duże samozaparcie w kwestii trzymania wagi, redukowania jej itd - do tego bardzo dużo się ruszasz. Zresztą zobacz, ile Ty np. rzeczy nie jadasz - no kto na takiej wykluczeniówce codziennie da radę? Ja bym w życiu nie dała i to z kilku powodów :) I chyba większość kobiet nie ma takiej siły woli albo takich możliwości czasowych do ruchu. I stąd u wielu są gorzkie powroty na Vitalię z jojo po "cudownych sposobach". Dlatego będę uważała, że łatwiej/bezpieczniej po prostu zdrowo się odżywiać zgodnie z zaleceniami dietetyków i piramidy żywieniowej. Bo do tego nie trzeba mieć siły, samozaparcia itd. - tak po prostu można normalnie żyć.
Edytowany przez przymusowa 16 sierpnia 2021, 20:54
16 sierpnia 2021, 21:28
Wiesz co, to jest zagadnienie tak bardzo skomplikowane i niezrozumiane, że narosło wokół tego mnóstwo "bajek" i nadinterpretacji. Nie można mówić w ogóle o jakimś jednym rodzaju autofagii dla wszystkich, bo nawet jeśli spełnisz określone przez innych warunki stosując IF, to możesz w ogóle nawet nie zbliżyć się do autofagii. Dlaczego? Bo ona tak naprawdę zależy od wielu czynników, kurczę, nie mam za bardzo ochoty o wszystkim tutaj Ci pisać, bo serio mnóstwo tego, ale jeśli myślisz, że zaczynając IF 18:6 i ciągnąc go przez miesiąc osiągniesz cudowne stany samozjadania (autofagii) to Cię rozczaruję. Tak to nie działa.
Szybko napiszę tylko, że autofagię można zainicjować po 3 dniach głodówki, czego Ci nie polecam robić bez przygotowania i nie wiedząc, kiedy kobieta może w ogóle pościć w zależności od dni cyklu, a to ma niekiedy duże znaczenie. 17 godzin niejedzenia nie oznacza jeszcze, że Twoje ciało właśnie aktywowało autofagię. Wiesz co, teraz nie mam na to czasu, ale przygotuję na ten temat osobny wpis za niedługo, bo to jest bardzo ważna kwestia, która mnie również dotyczy.
Ja Ci tylko na zakończenie napiszę, że osiągałam autofagię na różne sposoby i to jest stan NIESAMOWITY!!! Tak, to jest taki rodzaj funkcjonowania jakby na turbodoładowaniu. Energii człowiek ma więcej niż zwykle, śpi mniej niż zwykle i wstaje pełen mocy, czyli coś zupełnie przeciwnego, do mojego normalnego budzenia się bez powera.
Na obecnym urlopie udało mi się przez tydzień osiągnąć ten stan i wspominam go z nostalgią. Za jakiś czas zamierzam wrócić do działań, które zapewnią mi autofagię, bo to zupełnie inny wymiar funkcjonowania.
Przepraszam, że nie piszę tu szczegółów, ale to zbyt dużo, żeby zmieściło się w formie odpowiedzi na forum. To zasługuje na osobny wpis w moim pamiętniku, który zresztą i tak miałam w planach, tylko ciężko mi się zmobilizować do poruszenia tego tematu, ale jak Cię te sprawy interesują, to poczekaj, za jakiś czas dam głos ;)
Ps. metabolizm nie zwalnia po 2,3 dniach głodówki jak napisała koleżanka wyżej, nie wierz w takie prawdy objawione ;)
czekam na wpis. Ja chyba nigdy nie mialam autofagii
16 sierpnia 2021, 21:32
Naturalna, bez znaczenia dla organizmu i metabolizmu pozostaje 72 godz. Powyżej zwalnia bądź może zwolnić i to obalone nie jest. A że zwalnia najlepszym dowodem jest fakt, że większość kobiet stosujących posty, diety, IF obrywa potem przy próbach powrotu do normalnego trybu posiłków zwyżką kg czy nawet sporym jojo i rozpaczliwie natychmiast wraca do cięcią kcal czy IF. To nie dzieje się z powietrza a właśnie z powodu metabolizmu. Ciało nie jest głupie - kiedy nie wie co się dzieje zwalnia i magazynuje. I wiesz co, przeczytałam kilka publikacji zwolenników i stosujących Iow carb. Tylko dwóch czy trzech uczciwie przyznało, że jeżeli wybierze się tę drogę i będzie trwało w niej dłużej (bo jasne, że 2/3 tygodnie nikomu kuku raczej nie zrobią) to przy powrocie do normalnego odżywiania oberwie się zwyżką w o wiele szybszym tempie niż by to nastapiło w innym wypadku. I lojalnie uprzedzali, że dla chcących utrzymać stabilne efekty to raczej życiowy wybór drogi. I to też widać po wpisach kobiet które nagle przestają być na niskowęglowodanowych dietach. A zresztą spójrz na siebie - jesz raz dziennie czy dwa - nie tyjesz - trzymasz wagę. Zaczynasz jeść więcej lub częściej - nagle masz zwyżkę kompletnie nieuzasadnioną ilością przyjętych kcal i znowu wskakujesz w jakieś tryby (kilkudniowych postów, jedzenia raz dziennie itd.) żeby utrzymać wagę. Oczywiście, kto chce i lubi może się w to bawić - tylko, że niektórzy (szczególnie z rodzinami, dziećmi) mogą takiego reżimu jaki Ty sobie nakładasz nie wytrzymać a potem jest rozpacz i powrót w większą ilością kg do zrzucenia niż była przedtem. Zdaje się, że autorka wątku już też oberwała jojo po poście - to chyba powinno dać do myślenia w kwestii wyboru kolejnej drogi.I absolutnie nie jestem też za tym żeby wsuwać cały czas :) Nie jestem też za jakimś sztucznym systemem 4 czy 5 posiłków dzienniei itd. Prawidłowe odżywianie naturalnie zapewnia nam te kilkanaście godzin odpoczynku od jedzenia.
IF to jest zazwyczaj 16-20 godzin bez jedzenie. Nie 72. Poza tym to jest styl odzywiania wrecz na cale zycie ( no wiadomi ze z jakimis tam wyjatkami np wczasy itp). IF nie wyklucza piramidy. Nie trzebs niczego wykluczac. Tam chodzi tylko o okno zywieniowe, a co i ile zjesz to juz od ciebie zalezy. Mozesz byc weganka
, keto , redukowac robic mase.Porzucajac IF owszem przytycie jest bardzo mozliwe bo sie zwyczajnie zje wiecej kalorii jak sie ma do dyspozycji 2 razy wiecej czasu na zarcie.
Edytowany przez maharettt 16 sierpnia 2021, 21:40
17 sierpnia 2021, 08:06
Naturalna, bez znaczenia dla organizmu i metabolizmu pozostaje 72 godz. Powyżej zwalnia bądź może zwolnić i to obalone nie jest. A że zwalnia najlepszym dowodem jest fakt, że większość kobiet stosujących posty, diety, IF obrywa potem przy próbach powrotu do normalnego trybu posiłków zwyżką kg czy nawet sporym jojo i rozpaczliwie natychmiast wraca do cięcią kcal czy IF. To nie dzieje się z powietrza a właśnie z powodu metabolizmu. Ciało nie jest głupie - kiedy nie wie co się dzieje zwalnia i magazynuje. I wiesz co, przeczytałam kilka publikacji zwolenników i stosujących Iow carb. Tylko dwóch czy trzech uczciwie przyznało, że jeżeli wybierze się tę drogę i będzie trwało w niej dłużej (bo jasne, że 2/3 tygodnie nikomu kuku raczej nie zrobią) to przy powrocie do normalnego odżywiania oberwie się zwyżką w o wiele szybszym tempie niż by to nastapiło w innym wypadku. I lojalnie uprzedzali, że dla chcących utrzymać stabilne efekty to raczej życiowy wybór drogi. I to też widać po wpisach kobiet które nagle przestają być na niskowęglowodanowych dietach. A zresztą spójrz na siebie - jesz raz dziennie czy dwa - nie tyjesz - trzymasz wagę. Zaczynasz jeść więcej lub częściej - nagle masz zwyżkę kompletnie nieuzasadnioną ilością przyjętych kcal i znowu wskakujesz w jakieś tryby (kilkudniowych postów, jedzenia raz dziennie itd.) żeby utrzymać wagę. Oczywiście, kto chce i lubi może się w to bawić - tylko, że niektórzy (szczególnie z rodzinami, dziećmi) mogą takiego reżimu jaki Ty sobie nakładasz nie wytrzymać a potem jest rozpacz i powrót w większą ilością kg do zrzucenia niż była przedtem. Zdaje się, że autorka wątku już też oberwała jojo po poście - to chyba powinno dać do myślenia w kwestii wyboru kolejnej drogi.I absolutnie nie jestem też za tym żeby wsuwać cały czas :) Nie jestem też za jakimś sztucznym systemem 4 czy 5 posiłków dzienniei itd. Prawidłowe odżywianie naturalnie zapewnia nam te kilkanaście godzin odpoczynku od jedzenia.
Kazdy jest inny,ma inny skład ciała, inaczej pracują hormony. Prosty przykład ja i mój mąż mamy podobny wzrost, wagę,rodzaj pracy. On prócz śniadania i obiadu nigdy nie jadał kolacji, pewnie z lenistwa bo bo pierwsze 2 posiłki ja mu podawałam a kolację jeśli chciał to sam musiał sobie zrobić. Ale w tzw międzyczasie wpieprza tony słodyczy i zlopie hektolitry coli. Od 30 lat jego waga się nie zmienia. Ja jak tylko jem dużo węglowodanów (nawet złożonych) tyję i odrazu rośnie mi brzuch. Każdy jest inny i musi znaleźć swoją drogę. Co zaś do tego że IF rozwala metabolizm i potem ktoś tyje to bardzo się z tym nie zgodzę. Z pewnością prócz rezygnacji z okna żywieniowego poprostu więcej jedzą.
17 sierpnia 2021, 08:57
Naturalna, bez znaczenia dla organizmu i metabolizmu pozostaje 72 godz. Powyżej zwalnia bądź może zwolnić i to obalone nie jest. A że zwalnia najlepszym dowodem jest fakt, że większość kobiet stosujących posty, diety, IF obrywa potem przy próbach powrotu do normalnego trybu posiłków zwyżką kg czy nawet sporym jojo i rozpaczliwie natychmiast wraca do cięcią kcal czy IF. To nie dzieje się z powietrza a właśnie z powodu metabolizmu. Ciało nie jest głupie - kiedy nie wie co się dzieje zwalnia i magazynuje. I wiesz co, przeczytałam kilka publikacji zwolenników i stosujących Iow carb. Tylko dwóch czy trzech uczciwie przyznało, że jeżeli wybierze się tę drogę i będzie trwało w niej dłużej (bo jasne, że 2/3 tygodnie nikomu kuku raczej nie zrobią) to przy powrocie do normalnego odżywiania oberwie się zwyżką w o wiele szybszym tempie niż by to nastapiło w innym wypadku. I lojalnie uprzedzali, że dla chcących utrzymać stabilne efekty to raczej życiowy wybór drogi. I to też widać po wpisach kobiet które nagle przestają być na niskowęglowodanowych dietach. A zresztą spójrz na siebie - jesz raz dziennie czy dwa - nie tyjesz - trzymasz wagę. Zaczynasz jeść więcej lub częściej - nagle masz zwyżkę kompletnie nieuzasadnioną ilością przyjętych kcal i znowu wskakujesz w jakieś tryby (kilkudniowych postów, jedzenia raz dziennie itd.) żeby utrzymać wagę. Oczywiście, kto chce i lubi może się w to bawić - tylko, że niektórzy (szczególnie z rodzinami, dziećmi) mogą takiego reżimu jaki Ty sobie nakładasz nie wytrzymać a potem jest rozpacz i powrót w większą ilością kg do zrzucenia niż była przedtem. Zdaje się, że autorka wątku już też oberwała jojo po poście - to chyba powinno dać do myślenia w kwestii wyboru kolejnej drogi.I absolutnie nie jestem też za tym żeby wsuwać cały czas :) Nie jestem też za jakimś sztucznym systemem 4 czy 5 posiłków dzienniei itd. Prawidłowe odżywianie naturalnie zapewnia nam te kilkanaście godzin odpoczynku od jedzenia.Kazdy jest inny,ma inny skład ciała, inaczej pracują hormony. Prosty przykład ja i mój mąż mamy podobny wzrost, wagę,rodzaj pracy. On prócz śniadania i obiadu nigdy nie jadał kolacji, pewnie z lenistwa bo bo pierwsze 2 posiłki ja mu podawałam a kolację jeśli chciał to sam musiał sobie zrobić. Ale w tzw międzyczasie wpieprza tony słodyczy i zlopie hektolitry coli. Od 30 lat jego waga się nie zmienia. Ja jak tylko jem dużo węglowodanów (nawet złożonych) tyję i odrazu rośnie mi brzuch. Każdy jest inny i musi znaleźć swoją drogę. Co zaś do tego że IF rozwala metabolizm i potem ktoś tyje to bardzo się z tym nie zgodzę. Z pewnością prócz rezygnacji z okna żywieniowego poprostu więcej jedzą.
Racja, każdy inaczej reaguje na kaloryczność diety, ale i na proporcje makroskładników. Niektórzy ludzie bardziej tolerują węglowodany, inni muszą na nie uważać. Ja na IF 18:6 w 2018 roku przytyłam 5 kg - ważyłam 70 kg. To była tylko i wyłącznie wina tegi, ze sobie folgowalam ze słodkościami. Ruchu mialam mnóstwo, bo dojeżdżałam do szpitala na rehabilitację rowerem 20 min w jedną stronę, ćwiczyłam tam 1,5 godziny. Potem jeszcze spacery w lesie.
Autorce posta polecam książę dr Jasona Funga "Kod otyłości".