- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
10 października 2019, 15:26
Czy ktoś z Was ma naprawdę mało ubrań? Ile to jest dla Was to mało i jak udało Wam się do tego dojść? Z wyboru (minimalizm, slow fashion)? Czy z konieczności (wyprowadzka, wahania wagi, problemy finansowe)? Macie ochotę wrócić do dużej garderoby i wielorakiego wyboru? Zadowala Was pustka w szafie?
10 października 2019, 17:05
Ja mam duuuuużo ubrań, ale lubię wybór i lubię co chwilę wyglądać inaczej. Chociaż mam dużo to kupuję z rozwagą, czyli rzecz musi na mnie dobrze leżeć, mieć kolor, który podkreśla moją urodę.
Kiedyś naliczyłam ponad 50 sukienek i w każdej chodzę. Płaszczy jesiennych mam 5 i też każdego używam.To samo z 3 kurtkami zimowymi. Kupuję to co mi się podoba i nie obchodzi mnie, czy modne czy nie, ale ja kupuję tylko w sh, ale też z rozwagą, czyli nieponiszczone i niesprane rzeczy.
Duża ilość ciuchów sprawia, że nie niszczą się zbyt szybko i mam je latami . Dla mnie to plus, bo nie muszę rozstawać się z ulubionymi ciuchami, ani głowić się czym je zastąpić.
Mam też bardzo różnorodne ciuchy od tych oficjalnych do pracy przez domowe, zakupowe, do seksownych, takich które zabieram tylko nad morze, czy na spacery lub wyjścia z dzieckiem na plac zabaw. W czym innym też wychodzę jak spotykam się z przyjaciółką na mieście.
10 października 2019, 18:15
ja mam mało ubrań w tym znaczeniu, że jestem w ciąży, mało w co się mieszcze, a szkoda mi kasy na ciążowe ubrania:P czy jestem zadowolona ? niezbyt a jak urodze to też będzie śmiesznie, bo ciążowe (których mam dosłownie kilka) będą za duże, a te sprzed ciąży za małe.
10 października 2019, 18:25
ja mam mało ubrań w tym znaczeniu, że jestem w ciąży, mało w co się mieszcze, a szkoda mi kasy na ciążowe ubrania:P czy jestem zadowolona ? niezbyt a jak urodze to też będzie śmiesznie, bo ciążowe (których mam dosłownie kilka) będą za duże, a te sprzed ciąży za małe.
To może jakaś sukienka? Sukienki są często odporne na wahania wagi właścicielki :D
10 października 2019, 19:16
To może jakaś sukienka? Sukienki są często odporne na wahania wagi właścicielki :Dja mam mało ubrań w tym znaczeniu, że jestem w ciąży, mało w co się mieszcze, a szkoda mi kasy na ciążowe ubrania:P czy jestem zadowolona ? niezbyt a jak urodze to też będzie śmiesznie, bo ciążowe (których mam dosłownie kilka) będą za duże, a te sprzed ciąży za małe.
jestem strasznym zmarźlakiem i do tego nie cierpie rajstop :( latem bardziej by się to sprawdziło, ale wtedy prawie, że brzucha nie miałam ;-)
10 października 2019, 19:37
Ja bym miała mało ubrań, gdyby nie sukienki ;p Dwie pary spodni, ze 3 tshirty, 2 swetry, kilka koszul a sukienek 20 ;p
10 października 2019, 20:47
Ja mam duuuuużo ubrań, ale lubię wybór i lubię co chwilę wyglądać inaczej. Chociaż mam dużo to kupuję z rozwagą, czyli rzecz musi na mnie dobrze leżeć, mieć kolor, który podkreśla moją urodę.Kiedyś naliczyłam ponad 50 sukienek i w każdej chodzę. Płaszczy jesiennych mam 5 i też każdego używam.To samo z 3 kurtkami zimowymi. Kupuję to co mi się podoba i nie obchodzi mnie, czy modne czy nie, ale ja kupuję tylko w sh, ale też z rozwagą, czyli nieponiszczone i niesprane rzeczy. Duża ilość ciuchów sprawia, że nie niszczą się zbyt szybko i mam je latami . Dla mnie to plus, bo nie muszę rozstawać się z ulubionymi ciuchami, ani głowić się czym je zastąpić. Mam też bardzo różnorodne ciuchy od tych oficjalnych do pracy przez domowe, zakupowe, do seksownych, takich które zabieram tylko nad morze, czy na spacery lub wyjścia z dzieckiem na plac zabaw. W czym innym też wychodzę jak spotykam się z przyjaciółką na mieście.
To prawda, jak sie ma z 20 koszulek to wychodzi na to, ze niektóre zaklada sie raz w miesiącu, to beda jak nowe po roku, dwóch
10 października 2019, 20:52
W latach szkoły podstawowej miałam dosłownie kilka rzeczy do ubrania, w dodatku były to głównie ubrania po kimś, bezksztaltne i obciachowe. Rodzice rzadko kiedy kupowali nam coś nowego z odzieży, wtedy nie było na to pieniędzy, w dodatku ja nie miałam żadnego gustu do ubioru. Pamiętam, jak doszło do tego, że rano ubierając się do szkoły musiałam ubrać jedne jedyne jeansy wytarte i dziurawe w kroku, bo nie miałam zadnych innych spodni. Do tego ubrałam długi wlochaty i bezksztaltne sweter, by zasłonić tą dziurę. Jedna z koleżanek i tak zauważyła. Później dobrzy znajomi rodziców przywieźli dwa duże wory z ciuchami po Swoich corkach. Były to ładne i dobrze zachowane ciuchy. Pasowały na mnie i siostrę więc się nimi podzielilysmy. W czasie średniej szkoły dorabialam sobie u cioci w foliowcach i/lub sprzątałam u babci, by móc sobie kupić parę rzeczy. Nie zapomnę tej radości gdy za własne zarobione pieniądze kupiłam na bazarku okulary słoneczne, wtedy modną torebkę kuferek, parasolkę i buty. Dzięki temu, że mogłam coś zarobić, babcia też czasem mi dodała parę zł lub czasami coś kupiła nie powtórzyła się już sytuacja jak ta wyżej z dziurawymi spodniami ale nadal nie miałam jakoś wielu ciuchów. W drugiej klasie średniej od szkoły otrzymałam jednorazowy dodatek socjalny dla uczniów mieszkających na wsi. Było to jakieś 270 zł (na tamte czasy sporo) i miało być przeznaczone na art. szkolne i trzeba było przynieść faktury potwierdzające zakup szkolny. Ja już miałam zakupiona pełną wyprawkę szkolną więc z mamą pogadałyśmy ze sprzedawczynia w sklepie, by faktury wystawiła jako zakup odzieży do szkoły i za ten socjal kupiłam sobie dwie bluzy, dwie pary spodni, bluzki itd. Mimo wszystko może ciuchów było juz troszkę więcej niż po 1 sztuce i były w zdecydowanie lepszym guście i stanie ale nadal było ich mało. Wystarczała mi na nie pojedyncza szafka z trzema półkami i niewielka szuflada na bieliznę.
Kiedy wyprowadziłam się z domu w dalszym ciągu nie posiadałam dużej garderoby i przez długi czas nie mogłam Sobie pozwolić na zakupy odzieżowe. Obecnie moja garderoba jest dość obszerna, mam sporo różnych ciuszków, które trzymam w dużej szafie garderobianej, którą dzielę z odzieżą męża, dlatego jest w niej dość ciasno. Bielizna zajmuje mi dwie szuflady w komodzie zamiast jednej szufladki jak kiedyś. Kurtki i okrycia wierzchnie trzymam w osobnej szafie. Co do butów, to mam ich ze 20 par a nie 1czy 2 jak kiedyś. Jednak, to że kiedyś moich rodziców nie było stać na zakupy odzieżowe, oraz to, że jak już miałam parę zł to chciałam kupić jak najwięcej ciuchów wyrobił u mnie pewne zachowanie którego nie umiem przełamać. Chodzi o to, że mimo iż mogę sobie już pozwolić na coś drozszego i solidniejszego, to wciąż szukam i kupuje niedrogie ciuchy, nie lubię dużo wydawać na kupno jednej rzeczy wiedząc, że u chińczyka za tą samą cenę mogę kupić dwie. Mam nawyk kupowania taniej byleby więcej.
Edytowany przez XXkilo 10 października 2019, 21:41
10 października 2019, 20:53
W latach szkoły podstawowej miałam dosłownie kilka rzeczy do ubrania, w dodatku były to głównie ubrania po kimś, bezksztaltne i obciachowe. Rodzice rzadko kiedy kupowali nam coś nowego z odzieży, wtedy nie było na to pieniędzy, w dodatku ja nie miałam żadnego gustu do ubioru. Pamiętam, jak doszło do tego, że rano ubierając się do szkoły musiałam ubrać jedne jedyne jeansy wytarte i dziurawe w kroku, bo nie miałam zadnych inny
I to jest naprawdę smutne :(
Mam podobne doświadczenie.
10 października 2019, 21:41
Nie wiem czy mało, ale na pewno mniej niż ma moja siostra, mama i przyjaciółki. Nie wiem z czego to wynika, ale chyba z wygody, bo jak mam za dużo to nie umiem się (szczególnie rano) szybko ubrać. Przy tym co mam w szafie już od kilku lat mogę ubrać się z zamkniętymi oczami i wiem że będzie: po pierwsze wygodnie, po drugie będzie pasować i po trzecie jest w dobrym rozmiarze (wszystko co za małe lub za duże po prostu sprzedaje, oddaje na bieżąco - kiedyś dawno temu trzymałam za ciasne ciuchy z sentymentu i z myślą że kiedyś do nich schudnę, na szczęście nauczyłam się mieć i kupować tylko to co ma aktualny rozmiar).