- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
21 lutego 2018, 16:56
Czytam rożne tematy na tym forum, ale wszystkie są nieco inne od mojego przypadku.
Jestem bardzo długo z chłopakiem i jak to na początku bywa był bardzo na palony , normalka.
Potem było unormowanie, ale zazwyczaj przy długiej przerwie dało się odczuć, że mu tego brakuje i przysłowiowo musiał w końcu się rzucić :P
Nie mieszkamy razem, chłopak niedawno przeprowadził się na swoje, wynajmuje pokój w mieszkaniu, znalazł prace, która sprawia mu przyjemność i chodzi regularnie na siłownie. Dość często spotyka się ze znajomymi, mam nawet wrażenie, że ze mną spędza dużo mniej czasu :( jak raz w tygodniu się na parę godzin spotkamy to jest maks, a z kumplami to nie dość, że w pracy to jeszcze po niej. I nie mam z tym problemu, ale czuję się nieco pominięta zwłaszcza, że teraz mieszkamy bliżej niż kiedyś. Do tej pory mieliśmy związek na odległość i widzieliśmy się tylko w weekendy, ale przynajmniej całe dwa dni. A nie 3 -4 h tygodniowo. A do tego wszystkiego doszedł problem z seksem, nie pamiętam kiedy ostatnio... Jestem w tych sprawach bardzo nieśmiała i wole żeby to facet brał inicjatywę, ale byłam już taka niezadowolona, że postanowiłam wyjść sama z inicjatywą. Nie przepadam, za seksem oralnym, ale z wiedzą, że on lubi chciałam mu zrobić przyjemność. Tylko, że chyba wolał masaż niż samego loda :/ A jego członek nie był tak twardy jak zawsze, Niby w pełni gotowy, a jednak nie do końca. I musiała się na Ostatecznie nie było problemu z wytryskiem, ale od początku coś było nie tak. Może ja nie potrafię po prostu zainicjować seksownej gry wstępnej.
Nie wiem, może po prostu ostatnio jest pochłonięty za bardzo innymi sprawami ? zmęczony ? Ale kiedyś miał dużo bardziej męcząca prace bo na 3 zmiany na produkcji.
Największy niepokój zawsze powoduje spora zmiana. W dodatku jak zwrócę uwagę, że rzadko się widujemy, to mówi, że przecież ja mam dożo na głowie i nie chce mi przeszkadzać. Ale ja zawsze wolałam zawalić obowiązki i spotkać się z chłopakiem niż siedzieć samej. Jedyne co mi pozostaje to, to że dzwoni codziennie i przynajmniej tą godzinkę łącznie przegadamy. Może częściowo jest zbyt przyzwyczajony do związku na odległość ? Ale to ie tłumaczy braku ochoty na seks :(
Co sądzicie ?
21 lutego 2018, 18:39
moze sie masturbuje? Kup jakas sexy bielizne i zapros go do siebie, albo pojdz do jego mieszkania i tam juz na niego czekaj z np.kajdankami. To rozpali jego zmysly. Troche dominacji nie zaszkodzi
autorka pisze ze sa juz dlugo razem -co znaczy dlugo nie wiemy, ale skoro dla niej jest to dlugo to przyjmijmy tak - on idzie na "swoje" co oznacza pokoj w mieszkaniu - co rozumiem ze w innych pokojach tez ktos mieszka, nie wiemy nawet czy autorka ma mozliwosc tak po prostu do "swojego" chlopaka do mieszkania bez zapowiedzenia przyjsc, w koncu nie mieszka sam. Nie bardzo sobie to wyobrazam, najlepiej zeby we wspolnym korytazu z tymi kajdankami czekala.
Skoro wczesniej spotykali sie na dwa dni to poprzeprowadce ograniczenie spotkan jest wyraznym znakiem na zmiane relacji, chyba tu na kajdanki i tp nie juz nie czas, hahaha. Kobiety lubia sobie wmawiac i rozowo swiat widziec, pozniej placz. Zamiast podchodow i kajdanek radze szczera rozowe.
21 lutego 2018, 19:18
ha ha Berchen dokładnie, ja też się nie widzę z kajdankami w mieszkaniu w którym przebywają inni współlokatorzy.
Jesteśmy razem już 7 lat, to kuuuupa czasu, tak myślę. Próbowałam już o tym mówić, ale za każdym razem on uważa, że wcale tak dużo się z nimi nie spotyka. A ja to widzę bardzo matematycznie. Ja wiem, że jestem jedna, a kolegów jest więcej i powiedzmy, że w poniedziałek widzi się z jednym 3h a we wtorek z innym kolejne 3h itd. Gdybyśmy mieszkali razem to pewnie nie odczuwałabym tego w ten sposób bo miałabym go na co dzień. Może spróbuję trochę inaczej porozmawiać, bardziej precyzyjnie. Jakoś nie siądę, żeby zdradzał, chyba bo teoretycznie mogę w każdej chwili zadzwonić. Do mieszkania z współlokatorami raczej też nie przyprowadzi jakiejś obcej kobiety nie ? Tak mi się przynajmniej wydaję, że byłoby ryzyko, że któryś z nich mi się wygada, prawda ? Kurcze na prawdę mam problemy z nieśmiałością i chociaż to jedyny facet na świcie nie licząc brata i taty, w którego towarzystwie nie czuję się skrępowana to jak przychodzi rozmowa na tematy bardziej krepujące to ciężko mi to przychodzi nie mówiąc o akcji z kajdankami. Może jednak uda nam się w najbliższym czasie razem wyjechać i właśnie rozważałam zakup jakiejś bielizny. Nie jestem też zbyt doświadczona w kwestii związków stąd może, moje obawy niektórym wydają się błahe. Mimo wszystko jest to dla mnie sytuacja nowa i wywołuje pewien niepokój.
Zadaję sobie też sprawę z tego, że zwyczajnie mogę w jakimś stopniu przesadzać i może za bardzo marudzę. :P
Edytowany przez Korko 21 lutego 2018, 19:24
21 lutego 2018, 19:45
dziecko - ile ty masz lat ze po siedmiu!!!, SIEDMIU!!!!!! latach zgadzasz na taki uklad, ja naprawde chyyba jestem stara albo z innej planety , ale napewno nie z tych czasow, gdy sie "chodzi" bez sensu i skladu po 10 lat. Co to za bzdurne zwiazki? Albo sie wie czy jest sie zakochanym i po jakims roku najwyzej dwoch wie sie ze chce sie byc razem albo NIE. Strata czasu i atlasu, daj sobie zyc, on zyje jak kawaler a ty czujesz sie zwiazana zwiazkiem, nie obraz sie ale dla mnie to smieszne, dziewczyno - oszukujesz sie. Jesli jestescie tak dlugo to nawet na rozmowe wyjasniajaca zalowalaby godziny. Sorry ale jestem wredna baba. Mysle ze majac 52 latka juz troche przezylam i moge spokojnie taka diagnoze zwiazku postawic, z pelna odpowiedzialnoscia - jesli zaraz pelne wiary w milosc dziewczyny na mnie naskocza.
21 lutego 2018, 20:57
Ale to, że powinien być ślub czy jak ?
Ja właśnie studia kończę i zwyczajnie mam jakieś takie nastawienie do ślubu, że nie jest najważniejszy.Nie wyobrażam sobie brać teraz ślubu kiedy jeszcze studiuje i nie jestem w pełni ustatkowana. To są duże koszta i w ogóle. Chyba lepiej być w związku szczęśliwym niż w ślubie, gdzie ludzie i tak się zdradzają ? A ze względu na możliwość rozwodu małżeństwo i tak straciło na ważności. Moi rodzice dla przykładu rozwiedzeni. I mama cierpi bo sama jak palec została. Ale to już pewnie różnice pokoleń.
21 lutego 2018, 21:00
dziecko - ile ty masz lat ze po siedmiu!!!, SIEDMIU!!!!!! latach zgadzasz na taki uklad, ja naprawde chyyba jestem stara albo z innej planety , ale napewno nie z tych czasow, gdy sie "chodzi" bez sensu i skladu po 10 lat. Co to za bzdurne zwiazki? Albo sie wie czy jest sie zakochanym i po jakims roku najwyzej dwoch wie sie ze chce sie byc razem albo NIE. Strata czasu i atlasu, daj sobie zyc, on zyje jak kawaler a ty czujesz sie zwiazana zwiazkiem, nie obraz sie ale dla mnie to smieszne, dziewczyno - oszukujesz sie. Jesli jestescie tak dlugo to nawet na rozmowe wyjasniajaca zalowalaby godziny. Sorry ale jestem wredna baba. Mysle ze majac 52 latka juz troche przezylam i moge spokojnie taka diagnoze zwiazku postawic, z pelna odpowiedzialnoscia - jesli zaraz pelne wiary w milosc dziewczyny na mnie naskocza.
Jestem pelna wiary w milosc (te prawdziwa ), a jednak sie zgadzam jak najbardziej.
21 lutego 2018, 21:04
w ta prawdziwa tez wierze , nawet w ta od pierwszego wejrzenia - przezylam i zyje z nia juz 12 lat,ale nie w taka ktora potrzebuje lat 7-10 by wiedziec czy chce siebyc razem. Po tylu latach 3 godziny tygodniu - jakas parodia.
21 lutego 2018, 21:12
w ta prawdziwa tez wierze , nawet w ta od pierwszego wejrzenia - przezylam i zyje z nia juz 12 lat,ale nie w taka ktora potrzebuje lat 7-10 by wiedziec czy chce siebyc razem. Po tylu latach 3 godziny tygodniu - jakas parodia.
Zgadzam się, to donikąd nie prowadzi.
21 lutego 2018, 21:48
Ale to, że powinien być ślub czy jak ? Ja właśnie studia kończę i zwyczajnie mam jakieś takie nastawienie do ślubu, że nie jest najważniejszy.Nie wyobrażam sobie brać teraz ślubu kiedy jeszcze studiuje i nie jestem w pełni ustatkowana. To są duże koszta i w ogóle. Chyba lepiej być w związku szczęśliwym niż w ślubie, gdzie ludzie i tak się zdradzają ? A ze względu na możliwość rozwodu małżeństwo i tak straciło na ważności. Moi rodzice dla przykładu rozwiedzeni. I mama cierpi bo sama jak palec została. Ale to już pewnie różnice pokoleń.
durne myslenie , wiem ze jestem stara - ale wiem co to milosc, nie mowie o slubach, bo tez po dwudziestu latach odeszlam , zyje 12 lat w drugim zwiazku bez slubu - ale zyjemy razem , mieszkamy razem, mamy wspolne koszty i wspolny czas - nie jakies trzy godziny z laski panskiej, daruj sobie. Rozumiem ze jst ci przykro to slyszec ale w taki sposob jak ty zyjesz to on moze z trzema dziewczynami jednoczesnie tego rodzaju pseudo zwiazki miec. Jak to opowiedzialam mojemu partnerowi to sie wysmial - przypominam nie jestesmy po slubie, hahaha, to nie chodzi o roznice pokolen, bo te sprawy w kazdym wieku sa takie same , czy chcesz czy nie. Gdyby twoja mama po rozwodzie poznala kogos bylaby tak samo szczesliwa jak kiedys, gdy miala 20 lat. Niestety nie zawsze trafi sie na tego "swojego".
21 lutego 2018, 23:54
a ok rozumiem, ale w sumie dopiero co przeskoczyliśmy z związku na odległość, a widywaliśmy się wtedy co weekend i codziennie na telefonie po parę godzin. Z nikim tak dużo nie rozmawiałam jak z nim. I to prawie nie przerwanie od 7 lat. Teraz jak jest ten moment usamodzielnienia, ( może trochę jesteśmy w tej kwestii nie poradni jako najmłodsze dzieciaki z rodzeństwa). No i może on dalej zawiesił się na tych rozmowach telefonicznych ? Nie wiem muszę to przemyśleć i porozmawiać z nim najpierw.