Temat: Moj maz wchodzi na kamerki

Ostatnio moj maz z ktorym jestem 5lat i mamy roczna coreczke zaczal brac telefon do ubikacji Nigdy tego nie robil. Kilka dni temu kiedy niechcacy weszlam do lazienki on przyciskiem "home" szybko wyszedl ze strony na ktorej byl.  Nie zdazylam zobaczyc z jakiej. Wkurzylam sie, zapalila mi sie czerwona lampka, zwlaszcza ze juz kiedys zawiodl moje zaufanie w tej kwestii i postanowilam sprawdzic mu poczte. I okazalo sie ze moj luby wchodzi regularnie na czaty erotyczne strony z kamerkami. Nie mam nic przeciwko porno ale takie kamerki, czaty to kontakt z druga osoba. Film porno to tylko film a to jak dla mnie furtka do zdrady. Moze sie myle ale tak to odczuwam. 

Odkad pojawilo sie dziecko jest u nad w zwiazku malo seksu. To fakt. Moze jest w tym troche mojej winy ale po pracy, opiece nad dzieckiem nie marze o niczym innym jak o tym zeby isc spac.Wszystko sie zmienilo w naszym zyciu i jest to naturalna kolej rzeczy ale mysle ze z czasem w sferze lozka mogloby sie poprawic. Przeciez dziecko rosnie staje sie bardziej samodzielne i wtedy pewnie bedziemy miec wiecej czasu dla siebie. Przykro mi ze maz nie przyszedl nie powiedzial mi ze mu czegos brakuje tylko robi mi takie swinstwo za plecami. Co robic. Rozwazam odejscie

To chyba Ciebie wyobraźnia ponosi, bo nigdzie nie wychwalam takiej osoby, która w małżeństwie odmawia ot tak seksu. Nie manipuluj i nie kłam, bo to jest właśnie podłe. Nie zauważyłaś że kilka razy pisałam o tym, że jej nie usprawiedliwiam? Jak nie zauważyłaś, to przeczytaj jeszcze raz. Ona też nie zaprzestała seksu "ot tak" bez powodu. Dlaczego piszesz, że robi to "bez żadnej argumentacji"? Uważam to za niesprawiedliwe i krzywdzące z Twojej strony i nie wiem, dlaczego żaden facet tak kobiecie nie dokopie, jak druga kobieta umie - jak Ty jej teraz takim podejściem. Czy kobieta to niewolnica seksualna, która ma służyć mężczyźnie i jego pożądaniu jak mu się zachce, bez względu na to jak się sama czuje i w jakim jest stanie? Czy bycie żoną to takie niewolnictwo i obowiązek bezwarunkowego świadczenia usługi seksualnej? Mnie Twoje podejście do kobiety i jej praw w związku przeraża, serio. Ona po urodzeniu dziecka, przez ostatni rok, współżyje rzadziej (nie "wcale" a rzadziej) i nie dlatego że z zasady odmawia, tylko że jest przepracowana i nie ma sił, dlatego byłoby to dla niej zmuszanie się, seks na siłę. To jest powód i to poważny, stąd pisałam o konieczności podzielenia się obowiązkami, by seks wrócił - nie pisałam by zaprzestała bo to nie problem, ale by dogadała się z mężem i by o to zadbała. Jeśli tak bardzo gloryfikujesz owszem, fizjologiczną, ale nie bazową potrzebę seksualną, to czemu nie podkreślasz tak z entuzjazmem i poparciem np potrzeby zwykłego odpoczynku dla zjechanej obowiązkami a może i hormonami matki? To tez potrzeba fizjologiczna, ale dla Ciebie nie jest ona ważna - dziewczyna wg Ciebie też ma zadbać o podział obowiązków ale nie po to, by sama odpoczęła i zaspokoiła swą potrzebę, ale po to, by wypoczęta dogodzić mężowi w łóżku. Traktujesz ją w tym instrumetalnie. Nieważne czego ona potrzebuje, ważny w Twej wypowiedzi jest seks jej męża. Dla mnie to równorzędne, uważam że obie strony mają coś do zrobienia w tym temacie, ale gdyby to ona go zdradziła w jakiejś formie, bo mąż się nie przykłada po pracy do obowiązków domowych, to chyba byś tak nie skakała entuzjastycznie ją usprawiedliwiając, jak gorąco kibicujesz jej mężowi i go usprawiedliwiasz. Nie rozumiem kobiet usprawiedliwiających męskie zdrady, jakby facet był jakimś nadczłowiekiem który nie może się nieco ograniczyć. On nie MUSI współżyć- o tym pisałam. Tak jak nie musi się drapać po tyłku jak zaswędzi, choć to też jedna z potrzeb fizjologicznych, wobec których chyba masz jakiś kult. On pragnie, potrzebuje, ale nie MUSI i tym usprawiedliwiać go nie można. Warto o to zadbać, bo w związku dba się o dobro i potrzeby, także nie bazowe, ukochanej osoby, ale seks nie zawsze jest priorytetem.

Pasek wagi

swinka_bebe napisał(a):

ponosi cie wyobraznia, nikt nigdzie nie napisal ze bez seksu sie umiera i jest niezbędny do zycia, tylko ze to potrzeba fizjologiczna. jak tobie pasuje wegetacja to sobie żyj o tlenie, wodzie i suchym chlebie, da sie. twoje spojrzenie na sprawe to czysta ignorancja i bezmyslnosc. traktuj seks na jednej płaszczyźnie z innymi potrzebami fizjologicznymi tego samego rodzaju - np. z potrzeba posiadania dzieci. jesli dwoje ludzi chce i lubi dzieci, planują je, biora slub, po czym jedna nagle stwierdza, ze w sumie to jej sie teraz odechcialo i tej drugiej osobie bez zadnej argumentacji odmawia realizacji instynktów rodzicoelskich, tylko tłumaczy ze wcale te dzieci nie sa do niczego potrzebne i bez nich przezyje - to tez bys wychwalała taka osoba jak tą co nie cjce seksu?to podle i płytkie, przesiąknięte do cna egoizmem, hamowanie partnera w realizacji jego pragnień i potrzeb. ale przeciez partner bez tego przezyje, co tam, wystarczy mu tlen, woda i ten suchy chleb albo trawa. tak samo potrzeba bezpieczenstwa - bez tego czlowiek tez przezyje. nawet wlasne mieszkanie to wymysł i bez niego sie przezyje, przeciez mieszkac mozna do konca zycia u rodzicow albo w kartonie pod mostem wsrod kupy koców. da sie tak zyc.jak ktos nie ma typowych ludzkich potrzeb to niech sobie nie ma i nic z tym nie robi, ani siebie ani nikogo tym nie krzywdzi. nie mozna tez miec pretensji do takiej osoby jesli jest w relacji z druga osoba i szczerze wczesniej przed relacja pokazala, ze na pewnych podstawowych kwestiach zycia, normalnych dla kazdej istoty żyjącej, jej nie zalezy i je odrzuca - druga osoba wie wtedy w co sie pakuje i sie na to godzi, nie ma prawa wymuszac potem i dostosowywać druga osobe do siebie. ale nie mozna juz usprawiedliwiać osoby, ktora byla ,,normalna? i bedac w relacji z druga osoba, gdy juz ta osobe ,,uwiązała? to nagle ni z gruchy ni z pietruchy pozmieniała priorytety, odmawia partnerowi realizacji podstawowych potrzeb fizjologicznych i pragnień i jeszcze z mina obrażonej księżniczki wymusza, by partner to akceptował, godzil sie i jeszcze by społeczeństwo to pochwalalo. nie, oziębłość nie jest normalna, nie jest tez zadna świętością, to sie leczy i jak komus tak nagle odbija i on nic z tym nie robi to tylko niszczy relacje. a potem zdziwienie, oburzenie i robienie z siebie ofiary, bo druga osoba sie złamie i zostawi takiego wybrakowanego partnera dla kogos normalnego.

Mocne i dobre (puchar)

innykwiat napisał(a):

To chyba Ciebie wyobraźnia ponosi, bo nigdzie nie wychwalam takiej osoby, która w małżeństwie odmawia ot tak seksu. Nie manipuluj i nie kłam, bo to jest właśnie podłe. Nie zauważyłaś że kilka razy pisałam o tym, że jej nie usprawiedliwiam? Jak nie zauważyłaś, to przeczytaj jeszcze raz. Ona też nie zaprzestała seksu "ot tak" bez powodu. Dlaczego piszesz, że robi to "bez żadnej argumentacji"? Uważam to za niesprawiedliwe i krzywdzące z Twojej strony i nie wiem, dlaczego żaden facet tak kobiecie nie dokopie, jak druga kobieta umie - jak Ty jej teraz takim podejściem. Czy kobieta to niewolnica seksualna, która ma służyć mężczyźnie i jego pożądaniu jak mu się zachce, bez względu na to jak się sama czuje i w jakim jest stanie? Czy bycie żoną to takie niewolnictwo i obowiązek bezwarunkowego świadczenia usługi seksualnej? Mnie Twoje podejście do kobiety i jej praw w związku przeraża, serio. Ona po urodzeniu dziecka, przez ostatni rok, współżyje rzadziej (nie "wcale" a rzadziej) i nie dlatego że z zasady odmawia, tylko że jest przepracowana i nie ma sił, dlatego byłoby to dla niej zmuszanie się, seks na siłę. To jest powód i to poważny, stąd pisałam o konieczności podzielenia się obowiązkami, by seks wrócił - nie pisałam by zaprzestała bo to nie problem, ale by dogadała się z mężem i by o to zadbała. Jeśli tak bardzo gloryfikujesz owszem, fizjologiczną, ale nie bazową potrzebę seksualną, to czemu nie podkreślasz tak z entuzjazmem i poparciem np potrzeby zwykłego odpoczynku dla zjechanej obowiązkami a może i hormonami matki? To tez potrzeba fizjologiczna, ale dla Ciebie nie jest ona ważna - dziewczyna wg Ciebie też ma zadbać o podział obowiązków ale nie po to, by sama odpoczęła i zaspokoiła swą potrzebę, ale po to, by wypoczęta dogodzić mężowi w łóżku. Traktujesz ją w tym instrumetalnie. Nieważne czego ona potrzebuje, ważny w Twej wypowiedzi jest seks jej męża. Dla mnie to równorzędne, uważam że obie strony mają coś do zrobienia w tym temacie, ale gdyby to ona go zdradziła w jakiejś formie, bo mąż się nie przykłada po pracy do obowiązków domowych, to chyba byś tak nie skakała entuzjastycznie ją usprawiedliwiając, jak gorąco kibicujesz jej mężowi i go usprawiedliwiasz. Nie rozumiem kobiet usprawiedliwiających męskie zdrady, jakby facet był jakimś nadczłowiekiem który nie może się nieco ograniczyć. On nie MUSI współżyć- o tym pisałam. Tak jak nie musi się drapać po tyłku jak zaswędzi, choć to też jedna z potrzeb fizjologicznych, wobec których chyba masz jakiś kult. On pragnie, potrzebuje, ale nie MUSI i tym usprawiedliwiać go nie można. Warto o to zadbać, bo w związku dba się o dobro i potrzeby, także nie bazowe, ukochanej osoby, ale seks nie zawsze jest priorytetem.
Nic dodać, nic ująć!

innykwiat napisał(a):

To chyba Ciebie wyobraźnia ponosi, bo nigdzie nie wychwalam takiej osoby, która w małżeństwie odmawia ot tak seksu. Nie manipuluj i nie kłam, bo to jest właśnie podłe. Nie zauważyłaś że kilka razy pisałam o tym, że jej nie usprawiedliwiam? Jak nie zauważyłaś, to przeczytaj jeszcze raz. Ona też nie zaprzestała seksu "ot tak" bez powodu. Dlaczego piszesz, że robi to "bez żadnej argumentacji"? Uważam to za niesprawiedliwe i krzywdzące z Twojej strony i nie wiem, dlaczego żaden facet tak kobiecie nie dokopie, jak druga kobieta umie - jak Ty jej teraz takim podejściem. Czy kobieta to niewolnica seksualna, która ma służyć mężczyźnie i jego pożądaniu jak mu się zachce, bez względu na to jak się sama czuje i w jakim jest stanie? Czy bycie żoną to takie niewolnictwo i obowiązek bezwarunkowego świadczenia usługi seksualnej? Mnie Twoje podejście do kobiety i jej praw w związku przeraża, serio. Ona po urodzeniu dziecka, przez ostatni rok, współżyje rzadziej (nie "wcale" a rzadziej) i nie dlatego że z zasady odmawia, tylko że jest przepracowana i nie ma sił, dlatego byłoby to dla niej zmuszanie się, seks na siłę. To jest powód i to poważny, stąd pisałam o konieczności podzielenia się obowiązkami, by seks wrócił - nie pisałam by zaprzestała bo to nie problem, ale by dogadała się z mężem i by o to zadbała. Jeśli tak bardzo gloryfikujesz owszem, fizjologiczną, ale nie bazową potrzebę seksualną, to czemu nie podkreślasz tak z entuzjazmem i poparciem np potrzeby zwykłego odpoczynku dla zjechanej obowiązkami a może i hormonami matki? To tez potrzeba fizjologiczna, ale dla Ciebie nie jest ona ważna - dziewczyna wg Ciebie też ma zadbać o podział obowiązków ale nie po to, by sama odpoczęła i zaspokoiła swą potrzebę, ale po to, by wypoczęta dogodzić mężowi w łóżku. Traktujesz ją w tym instrumetalnie. Nieważne czego ona potrzebuje, ważny w Twej wypowiedzi jest seks jej męża. Dla mnie to równorzędne, uważam że obie strony mają coś do zrobienia w tym temacie, ale gdyby to ona go zdradziła w jakiejś formie, bo mąż się nie przykłada po pracy do obowiązków domowych, to chyba byś tak nie skakała entuzjastycznie ją usprawiedliwiając, jak gorąco kibicujesz jej mężowi i go usprawiedliwiasz. Nie rozumiem kobiet usprawiedliwiających męskie zdrady, jakby facet był jakimś nadczłowiekiem który nie może się nieco ograniczyć. On nie MUSI współżyć- o tym pisałam. Tak jak nie musi się drapać po tyłku jak zaswędzi, choć to też jedna z potrzeb fizjologicznych, wobec których chyba masz jakiś kult. On pragnie, potrzebuje, ale nie MUSI i tym usprawiedliwiać go nie można. Warto o to zadbać, bo w związku dba się o dobro i potrzeby, także nie bazowe, ukochanej osoby, ale seks nie zawsze jest priorytetem.

kurcze z większością się zgodzę, ale nie da się ukryć, że seks jest ważną częścią związku. no chyba że masz bardzo małe potrzeby. jaka jest rada dla osoby (czy to faceta czy kobiety) gdzie drugiej stronie się "nie chce" miesiącami, a Ty masz wysokie libido..? no to w teorii jest tak łatwo, że masz schować swoje potrzeby "w kieszeń", a w praktyce to ja sama byłabym sfrustrowana znajdując się w sytuacji takiego faceta.. ciekawe jest, że kiedy to kobieta nie ma ochoty na seks to facet jest winny, że ją naciska i że ją chce, a jak nie ma ochoty to też jest winny bo pewnie ma kogoś na boku.. wg mnie potrzeby obu stron są ważne i jeżeli na prawde tego seksu jest bardzo mało (bo nie wiemy jak mało, może rzeczywiście dupek z niego) to może powinni oboje starać się by jej się "zachciało" chociaż trochę częściej.. seks to nie tylko jakieś ulżenie, ale bliskość.. nie wiem jak może tego nie brakować obu stronom kiedy długo tego nie ma... 

Oczywiście, że seks jest ważną częścią związku, ale są też inne, i w związku i dla konkretnej osoby, tak samo ważne, albo ważniejsze, jeśli nie w ogóle to na danym etapie życia. I warto widzieć całość, a nie tylko seks jako sedno. Zgadzam się, że seks to powinien być też znak bliskości i coś co tę bliskość jednocześnie buduje. Ale to nie proste przełożenie że seks równa się bliskość. I w sytuacji problemu, takiego jak tu, co jest wyżej w hierarchii wartości w małżeństwie - seks czy bliskość? Bo ja mam wrażenie że niektórzy bezwzględnie dają prymat seksowi, przed innymi potrzebami i wartościami. Tu oboje powinni się pochylić nad swymi potrzebami, nie tylko seksem. Powinni się wspierać. A zdrada nie jest wsparciem, żadną miarą. Autorka wątku widzi problem ograniczenia współżycia, nie lekceważy tego, chce się za to wziąć, i zakłada, że niedługo się to zmieni na lepsze, gdy tylko dziecko zyska nieco samodzielności a ona nie będzie tak przywalona obowiązkami. Nie neguje seksu i nie planuje go odciąć zupełnie, wprost przeciwnie, jednak na tym etapie życia ma z tym problem. Boli ją nie tylko zdrada, ale i to, że mąż nic jej nie powiedział że mu brakuje seksu, nie rozmawiał, tylko działa za jej plecami. Tak to zrozumiałam i dla mnie obwinianie jej i usprawiedliwianie faceta wagą jego potrzeb seksualnych jest niedopuszczalne. I tak np w mojej (tu określam jasno, w mojej osobistej) hierarchii, wierność współmałżonkowi stoi wyżej jako wartość, niż seks sam w sobie. Przyjmuję do wiadomości, że dla niektórych własna realizacja seksualna w danym momencie życia jest ważniejsza niż wierność małżonkowi, miłość, zaufanie, współpraca małżeńska, sprawiedliwe dzielenie obowiązków, poczucie bezpieczeństwa i wartości drugiej strony itd. Jednak ja nie umiałabym usprawiedliwić siebie i swojej zdrady tym, że jestem OK, bo musiałam poszukać sobie ulgi z kimś innym i uprawiać z nim seks, gdy np. mąż jest chory, przepracowany i często "nie działa" gdy mi się zachce, ma depresję czy jest nieobecny przez rok, pracując na nasze wspólne dobro. Co miałabym mu powiedzieć - Kotku, sorry, ale ja mam potrzeby, fizjologiczne, sam rozumiesz, więc mam rację że znalazłam kogoś kto jest "normalny" bo dostępny, chętny i blisko i mogłam spełnić swoją potrzebę, a to właściwie Twoja wina, choć Ci nigdy tego nie sygnalizowałam, że mam większe potrzeby? Czym innym jest frustracja (zrozumiała, ja też bym była sfrustrowana) i chęć rozwiązania problemu, pogadanie z żoną, jasny komunikat że jest mi ciężko, propozycja rozwiązania problemu, a czym innym zdrada cichaczem, lub takie opisane akcje męża autorki. 

I nie, nie uważam, że zawsze jest wina męża, co widać po moim przykładzie. Ale gdyby to mąż z jakiegoś powodu od roku rzadziej współżył z żoną, to myślę, że te same vitalijki zaczęłyby dyskusję nad tym, że to wina żony, bo jest na pewno nie zadbana, powinna się postarać, schudnąć, jakoś go pociągnąć, zrobić coś - znów ona. I dziwiłyby się, że już dawno biedaczek nie znalazł sobie innej, szczuplejszej, pachnącej, z manicurem. I sama nie wiem, czy to bardziej kult mężczyzny, czy kult seksu. Bo może zwyciężyłby jednak kult seksu i temat rozwinąłby się w krytykę męża, że powinien się zmuszać, nieważne czy może czy nie, nieważne jak się sam czuje, nieważne jaka jest i co robi żona, bo ona ma fizjologiczną potrzebę seksu i on jest bezwzględnie zobowiązany jej to zaspokoić. To nawet ciekawe, która opcja by zwyciężyła :)

A swoją drogą, rozmawiałam kiedyś z kobietą, która była tak wyczerpana obowiązkami domowymi, że notorycznie zasypiała podczas seksu. I to podobno nie jest rzadkością, już o tym słyszałam. Ale ona zasypiała będąc stroną aktywną i to mnie już zupełnie zszokowało. Mąż był z typu "mam potrzebę i się staraj, obsłuż mnie". Nie porównuję go do tego męża z wątku, nie o to chodzi. Ale patrzę sobie na tę kobietę, która się zmuszała mimo zmęczenia i czuła się wykorzystywana, używana, poniżona i zlekceważona. Ta sytuacja zdecydowanie nie budowała bliskości. I bardziej rozumiem kobietę, która nie jest w stanie i nawet nie chce się zmuszać, gdy pada na nos wieczorem. 

Pasek wagi

innykwiat napisał(a):

To chyba Ciebie wyobraźnia ponosi, bo nigdzie nie wychwalam takiej osoby, która w małżeństwie odmawia ot tak seksu. Nie manipuluj i nie kłam, bo to jest właśnie podłe. Nie zauważyłaś że kilka razy pisałam o tym, że jej nie usprawiedliwiam? Jak nie zauważyłaś, to przeczytaj jeszcze raz. Ona też nie zaprzestała seksu "ot tak" bez powodu. Dlaczego piszesz, że robi to "bez żadnej argumentacji"? Uważam to za niesprawiedliwe i krzywdzące z Twojej strony i nie wiem, dlaczego żaden facet tak kobiecie nie dokopie, jak druga kobieta umie - jak Ty jej teraz takim podejściem. Czy kobieta to niewolnica seksualna, która ma służyć mężczyźnie i jego pożądaniu jak mu się zachce, bez względu na to jak się sama czuje i w jakim jest stanie? Czy bycie żoną to takie niewolnictwo i obowiązek bezwarunkowego świadczenia usługi seksualnej? Mnie Twoje podejście do kobiety i jej praw w związku przeraża, serio. Ona po urodzeniu dziecka, przez ostatni rok, współżyje rzadziej (nie "wcale" a rzadziej) i nie dlatego że z zasady odmawia, tylko że jest przepracowana i nie ma sił, dlatego byłoby to dla niej zmuszanie się, seks na siłę. To jest powód i to poważny, stąd pisałam o konieczności podzielenia się obowiązkami, by seks wrócił - nie pisałam by zaprzestała bo to nie problem, ale by dogadała się z mężem i by o to zadbała. Jeśli tak bardzo gloryfikujesz owszem, fizjologiczną, ale nie bazową potrzebę seksualną, to czemu nie podkreślasz tak z entuzjazmem i poparciem np potrzeby zwykłego odpoczynku dla zjechanej obowiązkami a może i hormonami matki? To tez potrzeba fizjologiczna, ale dla Ciebie nie jest ona ważna - dziewczyna wg Ciebie też ma zadbać o podział obowiązków ale nie po to, by sama odpoczęła i zaspokoiła swą potrzebę, ale po to, by wypoczęta dogodzić mężowi w łóżku. Traktujesz ją w tym instrumetalnie. Nieważne czego ona potrzebuje, ważny w Twej wypowiedzi jest seks jej męża. Dla mnie to równorzędne, uważam że obie strony mają coś do zrobienia w tym temacie, ale gdyby to ona go zdradziła w jakiejś formie, bo mąż się nie przykłada po pracy do obowiązków domowych, to chyba byś tak nie skakała entuzjastycznie ją usprawiedliwiając, jak gorąco kibicujesz jej mężowi i go usprawiedliwiasz. Nie rozumiem kobiet usprawiedliwiających męskie zdrady, jakby facet był jakimś nadczłowiekiem który nie może się nieco ograniczyć. On nie MUSI współżyć- o tym pisałam. Tak jak nie musi się drapać po tyłku jak zaswędzi, choć to też jedna z potrzeb fizjologicznych, wobec których chyba masz jakiś kult. On pragnie, potrzebuje, ale nie MUSI i tym usprawiedliwiać go nie można. Warto o to zadbać, bo w związku dba się o dobro i potrzeby, także nie bazowe, ukochanej osoby, ale seks nie zawsze jest priorytetem.
przez to ze to ty instrumentalnie traktujesz seks i kobiety i jest dla ciebie jedynie ,,dogodzeniem mezczyznie” to mi to zarzucasz. w zyciu nigdzie nie napisalam tego co mi zarzucasz. po tym co napisalas widze jak na dłoni, ze nie klamiesz, a po prostu masz waskie myslenie, 0-1, nie masz wystarczajaco inteligencji emocjonalnej, bo nie masz zadnych odniesień. to jasne jak slonce ze trzeba samemu sie postarać i znalezc wyjscie z sytuacji, by znalezc w sobie OCHOTE na seks. dla ciebie postaranie sie to widac tylko rozłożenie nog i dopuszczenie samca do kopulacji. 

Też Ci życzę powodzenia i zrozumienia tematu, oraz wypowiedzi pisemnych  :-P

Pasek wagi

innykwiat napisał(a):

swinka_bebe napisał(a):

seks to potrzeba fizjologiczna, tak samo jak jedzenie czy prokreacja. nie jest wcale zadna ,,niska? potrzeba. to FIZJOLOGICZNA potrzeba.
Nie no, jak nie pochwalam wstrzemięźliwości seksualnej w małżeństwie, tak nie rozumiem czemu nadajecie temu nieszczęsnemu seksowi rangę podstawowej potrzeby człowieka. Choćby nie wiadomo kto, Maslow czy inny guru, wpisywał seks w fundamentalne potrzeby ludzkie, to praktyka pokazuje, że to fałsz. Nie da się żyć bez tlenu, jedzenia, picia, snu, wydalania, po prostu się nie da, bo to faktyczne, prawdziwe bazowe potrzeby fizjologiczne. Ale da się żyć bez seksu, nawet całe życie. Po prostu się da i już. Jest to technicznie możliwe - czy miłe, to już inna sprawa, ale możliwe. Od braku seksu się nie umiera, co samo w sobie świadczy że nie jest to bazowa potrzeba człowieka. Możesz umrzeć nawet od braku wypoczynku, albo od nadmiaru stresu - a od braku seksu nie, i to chyba pokazuje rangę potrzeb. Tak samo potrzeba prokreacji nie jest bazową potrzebą człowieka, bo inaczej bezdzietni wymieraliby od razu po ustaniu własnej niezrealizowanej a zakończonej płodności. Tak samo impotenci i bezpłodni od zera, czekałaby ich śmierć z zasady, przez niezrealizowanie potrzeby bazowej. Czyli ani zaspokojenie potrzeby prokreacji ani zaspokojenie potrzeb seksualnych, mimo że ważnych, nie jest musem osoby. Gatunku owszem tak, ale nie konkretnej osoby. I usprawiedliwianie zdrady/kamerek/czego tam się chwycimy tym, że koleś nie ma wyjścia bo od roku figluje z żoną rzadziej niż zwykle, jest bez sensu. Co nie usprawiedliwia ewentualnych braków w staraniu się drugiej osoby, ale nie demonizujmy tego nieszczęsnego (albo i bardzo szczęsnego :-P) seksu.

Bravo. Dodalabym, że partner wysilki i starania zamiast w kamerki zainwestować powinien w grę wstępną ze swoją żoną. Podejrzewam, że facetowi wystarczy klepać w tyłek, ściągnąć majtki i mysli, że mu autorka postu ze szczęścia od tak bajecznego seksu zrobi ze 3 razy dziennie loda i co sobota wieczór wdziecznie wystapi z taca drinków, ubrana w seksowny fartuszek , z parasoleczka w tyłku. 

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.