Temat: Mieszkanie z chłopakiem a wydatki

Niedługo planujemy z chłopakiem razem zamieszkać - wynająć mieszkanie. Ja studiuję i jestem na utrzymaniu rodziców, coś tam próbuje dorobić sobie, ale to grosze, bo studiuje dziennie. Mój chłopak pracuje, całkiem dobrze zarabia. Ale to nie ma znaczenia, bo nie chciałabym, żeby mnie utrzymywał. Chciałabym poradzić się was, jak rozstrzygnąć sprawę zakupów do domu? O tyle, o ile rachunki to sprawa oczywista - na pół, tak nie do końca wiem, jak rozwiązać kwestię zakupów tygodniowych. Ja gotuję na co dzień, robię boxy na uczelnię i chciałabym, żeby on do pracy też je miał (chciałabym żeby choć trochę się zdrowiej odżywiał a nie jeździł do KFC na przerwie🤨). No tylko problem jest w tym, że ja np. zjem na obiad 150g kurczaka, on 450g. Czyli jedna porcja dzienna jego to 3 moje 🙄 myślałam żeby wydzielić sobie miesięcznie pewną kwotę i z tych pieniędzy płacić za tygodniowe zakupy, ale może wy mi coś podpowiecie?

Hehehe może wyjdę na "księżniczkę" ale gdyby mój pracujący chłopak chciał abym kiedykolwiek jako studentka bez dochodów płaciła za wspólne jedzenie, wyjście do kina itp to już dawno nie byłbym moim chłopakiem 😁 😅 

.

Jak dla mnie: jak sie chce mieszkac na swoim to trzeba zarobic na to , a nie ciagnac kase od rodzicow. Skoncz szkole, znajdz prace i pozniej mysl o zamieszkaniu z kims. 

Pasek wagi

14chochol napisał(a):

Jak dla mnie: jak sie chce mieszkac na swoim to trzeba zarobic na to , a nie ciagnac kase od rodzicow. Skoncz szkole, znajdz prace i pozniej mysl o zamieszkaniu z kims. 

To już swoją drogą, bo w sumie autorka też zamierza bawić się w dom pieniędzmi rodziców. Dla mnie w ogóle jakaś dziwna historia niepracująca dziewczyna chce zamieszkać z facetem, który wie,  że dziewczynę utrzymują rodzice, a jednocześnie jakoś nie bardzo garnie się do przejęcia ciężaru utrzymania ukochanej tylko jeszcze chce na niej  (pieniądzach jej rodziców) żerować. Do końca studiów nie tak daleko, to można zaczekać aż będzie się gotowym do samodzielnego utrzymania. Jak facet bierze niepracującą dziewczynę to, albo uzgadniają, że ona idzie do pracy, albo on ją utrzymuje do ukończenia studiów , co to ma być za dojenie rodziców. Są dorośli to niech nie ciągną od rodziców dziewczyny jak chcą się bawić w dom. 

W sumie to chyba oboje powinni dorosnąć. 

No właśnie to jest najgorsze, że dorosły mężczyzna (którego bez problemu stać na własne utrzymanie) chce, żeby rodzice dziewczyny opłacali mu połowę mieszkania. I jeszcze prosi o wyższy standard. Jakieś chore. Ciekawe, co rodzice na to. 

Pasek wagi

współczuje faceta . To już wole być sama :D

Wilena napisał(a):

Moim zdaniem powinna Ci się zapalić jakaś ostrzegawcza lampka bo jesteś na dobrej drodze do tego, żeby wpakować się w układ (nawet nie związek, bo to wygląda bardziej jak rozliczenia współlokatorów), w którym on sobie odkłada na własne konto, Ty liczysz każdy grosz i jeszcze dodatkowo zasuwasz na etacie kucharki i pewnie jeszcze praczki, sprzątaczki i tak dalej (no chyba, że się mylę, ale coś mi mówi, że to typ, któremu mama robi pranie). Nie wiem, ja bym to rozliczyła tak, że Ty płacisz za wynajem (i rachunki) tyle ile płaciłaś do tej pory, on płaci resztę - niech sobie wtedy wybiera standard jaki chce, tak długo jak będzie gotowy za niego dopłacić. Jak skończysz studia i pójdziesz do pracy, to się będziecie zastanawiać co dalej. Z jedzeniem bym zrobiła podobnie, policz sobie ile mniej więcej do tej pory wydawałaś (bez tej nieszczęsnej pizzy), tyle wrzucaj do budżetu, reszta niech idzie z jego kasy. Podobnie z chemią i podstawowymi kosmetykami. Moim zdaniem to, że się razem zamieszka powinno oznaczać, że będzie łatwiej żyć wspólnie, a nie że jedna strona musi zacząć się zamartwiać, jak sobie da radę. Jak już nie bardzo są widoki na łatwiej, to chociaż sobie nie komplikuj życia. A, no i jasne, możesz gotować. U nas też tylko ja gotuję. Z zastrzeżeniem, że pojęcie gotowania nie oznacza zrywania się, żeby przyszykować kanapki, albo herbatę komuś kto zaległ z pilotem i burczy, że głodny (bo są takie okazy, którym najpierw mamunia, a potem żona muszą nawet herbatę robić). No i z drugim zastrzeżeniem, że jest podział obowiązków i jak Ty ogarniasz gotowanie, to on bierze na siebie coś innego (tu sobie wcześniej ustalcie co). 

dobre rady. jako osoba ktora na studiach dala sie wpakować w utrzymywanie chlopa, ktory wyszedl spod spódnicy matki, gdzie mial wszystko pod nos i cala zarobiona kase wydawał wylacznie na siebie to powiem tak - poznaje te zachowania. wiej. jedyne racjonalne wyjscia z tej sytuacji to albo przeczekać te 1,5 roku i potem znalezc prace albo powiedziec mu ze masz konkretny niski budzet i nie stac cie na lepszy standard ktorego on wymaga i chce bys go w polowie finansowała. Nie mozesz zaniedbywać studiow, a pieniadze ci sie nie rozmnożą. Ty tego standardu nie potrzebujesz, chcesz sie nadal skupiać na studiach i to twoj priorytet, a nie szukania pracy bo on chce lepsze warunki mieszkaniowe - to sie odbije nw twoim przyszlym zyciu. Mozecie albo wybrac wspolnie gorszy standard mieszkania, tak ze jesli bedziecie placic po polowie to tobie wyjdzie mniej niz aktualnie placisz za stancje i bedziesz sie mogla dorzucic do jedzenia ktorego on je wiecej - ale bedziecie razem. Albo on wybiera taki standard jaki chce, a ty sie bedziesz dokladac dokladnie tyle samo ile teraz placisz za stancje i jedzenie (oczywiscie nie wszystko co masz, bo teraz mozesz sobie pozwolic na kupienie sobie ciuchow, rzeczy na studia, opłacenia telefonu itd), a on reszte tak uzupełnia by starczyło na niego i ten wyzszy standard. I absolutnie nie godz sie na to ze bedziesz obrabiała mu wszystko pod nosem w domu - dzielicie sie rowno obowiązkami domowymi, a jesli on sie ze swoich nie bedzie wywiązywał to ty od razu zarzucasz wykonywanie swoich poki on nie uporządkuje sie. U mnie dobrze sie skonczylo, po wpadce z niemotą od razu trafilam na mojego tż, ktory nauczyl mnie jak powinno wygladac wspolne zycie, a ja juz mialam tyle doswiadczenia zeby ukracac wszelkie niepożądane zachowania w zarodku. Z poprzednim chłopakiem zmarnowalam tylko mnostwo czasu, nerwow i pieniedzy. Widac bylo mi to potrzebne.

FatAsFuck7 napisał(a):

Pewnie zapłacił za zakupy bo zgrywa gentelemna na pokaz, moj były brał nasze składkowe pieniądze na jedzenie do portfela i mowił że to on zapłaci bo to będzie lepiej wyglądało ;) na końcu naszego związku liczył na kalkulatorze ile musi mi oddac za kino(akurat nie zabral kasy czy coś) i zapytał czy popcor i cola tez na poł czy ja stawiałam, hah. Jeśli coś budzi niepokój to radzę uważnie obserować... A jak nie znajdziesz pracy i bedziesz na jego utzymaniu to co wtedy? Zapisy na zeszyt? 

Tez kiedys bylam w takim zwiazku...moj byly przez cale 3 lata moze z raz zaproponowal ze cos mi postawi w knajpie, a jak wychodzilismy ze znajomymi to zawszs mowil zebym tylko przy nich za siebie nie placila bo to będzie slabo wygladac i on zaplaci....a ja mu potem oddam ;) takich dziwnych sytuacji z kasą byla maaaasa

Bylam mloda i glupia i nie widzialam w tym nic zlego

Nasza roznica w zarobkach tez byla ogromna, ja jakies 1500 on ponad 6 

Jak tak czytam o Tobie autorko to widze siebie sprzed lat:) nie pakuj sie w mieszkanie z nim na takich warunkach, to chore...

Dopiero moj mąż pokazal mi co to znaczy dbac o kobiete, dopiero przy nim nie balam sie ze strace prace i co to bedzie, bo wiedzialam, ze jest on i zawsze mi pomoże. Juz o rozliczaniu sie jeszcze przed zareczynami to nawet nie mowie, bo bylo ono po prostu sprawiedliwe, a nie po równo:) nawet nie pracowałam przez 3 miesiące juz z nim mieszkając, wpadlam w depresje, dluga historia. Nie wzial wtedy ode mnie ani grosza na zycia, pomimo tego, ze mialam oszczędności, a nawet zasponsorowal wakacje, zebym troche sie rozerwala, z mysla, ze moze to pomoże wyjsc z depresji....

Pewnie juz podjęłas decyzje bo to stary temat, ale jesli nie to przemysl to i powaznie z nim pogadaj.

Dla mnie to nienormalne ze Ty bedziezz sie zazynac i liczyc kazdy grosz a on bedzie zyl jak PAN i to wszystko pod jednym dachem 

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.