Temat: Problem z teściami.

Hej,

Ogólnie mam rozkminę co robić. Historia będzie długa, mój mąż ma starszego brata, który ma dwójkę dzieci i non stop jeździ do teściów - co weekend. Jego rodzice nie widzą świata poza nimi i ich dziećmi. Nie ważne czy przyjeżdża ktoś kogo widują raz na rok czy my raz dwa razy do roku. Jak przyjeżdżamy do nich na weekend, nigdy nie mają czasu z nami pogadać bo "muszą" obrabiać dzieci brata, czyt. Pobudka o 5 rano my niestety mamy obok nich pokój, więc też mamy pobudkę o tej godzinie. Robią im śniadanie, zabawiają, póki gdzieś nie pojadą i dopiero wtedy nagle mają czas. Jesteśmy tym z mężem zniesmaczeni tym bardziej, że te dzieciaki są rozpuszczone do granic możliwości, wchodzą nam do pokoju itd. Ilekroć mówimy, mają to gdzieś. O ile nie było to problemem, czyt. Raz do roku da się przeżyć. O tyle teraz kiedy jestem w ciąży i myślę że będę musiała tam jeździć i to wszystko znosić mam dość i się stresuję. Mój mąż mówi żebym sie tym nie przejmowała bo do tego czasu nie będziemy tam jeździć, ale tak było zawsze i nic się nie zmieni,bo jego rodzice nie potrafią powiedzieć im nie i wyznaczyć granic. Boję się że stanie się tam coś mojemu dziecku, bo no... Jego rodzice sorry nie są w stanie ogarnąć tych dzieciaków i boję się że jak tam pojedziemy coś może się stać naszemu dziecku. Jak przestać o tym myśleć? Może ktoś był w podobnej sytuacji? 

chyba już wszystko zostało powiedziane... Ogólnie to norma że dziadkowie rozpieszczają wnuki i im nadskakuje od rana, nie wiem co ciew tym dziwi i czemu cię dziwi że nadskakuje im zamiast wam... To że twojemu dziecku stanie się krzywda to jakiś wymysł ale może to hormony ciążowe... 

Pasek wagi

ile lat mają te dzieci? Bo jesli 3-4-5, to raczej nic nadzwyczajnego i musisz takie zachowanie albo przebolec albo  uprzec sie na hotel (albo niech maz jedzie sam/tesciowie przyjadą do was)

jesli to dzieci 8-9-10lat to cos jest jednak nie tak z ich zachowaniem i pozostaje pogadac z teściami. 

Karolka_83 napisał(a):

a ja rozumiem o czym mówisz, bo mamy to samo. Teście mają fisia na punkcie córki i jej dzieci a my, nasze dzieci i drugi syn teściów - no cóż - widać różnicę w traktowaniu i każdy to widzi. Co ciekawe synowie moich teściów bardzo wiele dla nich robią, podczas gdy córka raczej wykorzystuje, ale i tak to ona jest bardziej chwalona a jej dzieci chołubione. To że twoi teście zajmują się wnukami - no jeśli mają ich u siebie to sie zajmują. Natomiast nie rozumiem dlaczego ten brat nie mógłby te 2 razy do roku zostawić dzieci w domu? Może przy okazji kolejnej wizyty niech Twój mąż zadzwoni do brata wcześniej i zapyta czy nei mogli by na ten jeden dzień zostawić dzieci u siebie w domu, bo chcielibyście z rodzicami porozmawiać, poprzebywać skoro się tak rzadko widujecie a nie ma warunków.

Edit:. Dodam jeszcze, że póki nie mieliśmy dzieci, to choc nie jest to fajne, to jakoś machaliśmy ręką. Próbowaliśmy też jakoś zmienić sytuację, ale na próżno, bo teściowa nie widzi problemu (nawet córka z nią o tym gadała i ona mówi że wszyscy przesadzamy i tak nie jest). Ale odkad mamy dzieci i widzimy jak nasze dzieci są inaczej traktowane niż dzieci jej córki, to już nas to bardziej dotyka i boli, bo co dzieci winne i czym się różnią? Jak mam odpowiedzieć synowi na pytanie, dlaczego babcia się z nim nie bawi? A z tamtymi tak? Teściowa uważa, że jesli wszystkim dzieciom kupuje takie same prezenty, to równo je traktuje a nie traktuje. I dziecieki coraz częsciej to widzą i zadaja pytania. A ja nie wiem co mam im odpowiadać, bo choć ch... mnie strzela w środku, to jednak nie chcę, żeby czuły się gorsze i nie nadaję na teściów a staram się jakoś wybrnać z sytuacji tak, żeby dzieci nie odczuły tego że są traktowane inaczej. Ale nie sa głupie i swoje widzą i to się kiedyś zemści na teściach.

nierówne traktowanie wnuków w porządku nie jest i tu się zgadzam. Natomiast w poście jeszcze takiego przypadku nie ma - czy będzie to się okaże.

I napiszę coś jeszcze - autorka z mężem jest u teściów, jak sama napisała, dwa razy do roku. Drugi syn co tydzień. Ona widzi tylko stronę, że dziadkowie zajmują się dziećmi. Ale jest też wysoce prawdopodobne, że ten brat dla rodziców też robi więcej niż mąż autorki. Sama mam brata, który mieszka zdecydowanie bliżej rodziców niż ja, dużo częściej się z nimi widuje, dzieciaki często z nimi zostają, rodzice często coś tam dzieciakom dają itd. ale to też ten brat skosi im trawe, pomaluje pokój albo zwyczajnie przywiezie zakupy. Mi do głowy nie przyjdzie że rodzice lepiej traktują jego rodzinę niż mnie. Wręcz cieszę się że rodzice mają wsparcie blisko.

ps. Oczywiście i rodzice mogą liczyć na mnie, i ja na rodziców. Ale z racji odległości pomoc zazwyczaj jest w tych "powazniejszych" sprawach a nie codziennych.

Pasek wagi

Kat_na napisał(a):

Chciałam nie raz wynająć hotel i iść do nich tylko na kawę bo nawet w kuchni nic się nie da zrobić nic do jedzenia bo wiecznie tłum, ale mąż nie chce o tym słyszeć. Problem nie jest w tym jakie są dzieci, tylko że ich rodzice co weekend zrzucają zajmowanie się nimi dziadkom, nie ważne czy mają innych gości czy nie. O ile rozumiem coś takiego od czasu do czasu, o tyle nie co weekend. Mnie jednak w domu uczono, że jak masz dzieci to ty się nimi masz zająć a dziadkowie mogą się pobawić a nie robić z dziadków nianie 24h. Nie miałabym z tym problemu gdyby nie to ze potem właśnie my chcemy spędzić czas z męża rodzicami a oni po prostu nie mają dla nas czasu bo wiecznie muszą im bawić dzieci bo nie potrafią powiedzieć nie. A nam niestety dojazd do nich będzie zajmował 4h więc nie dość że bedziemy przemęczeni z dzieckiem po długiej drodze, to dziadkowie znając życie będą mieć wyjebke bo tamte wnuki tam siedzą non stop i będę musiała dodatkowo pilnować żeby ich dzieci nie zrobiły mojemu krzywdy, bo jeżdżą w domu na rowerze itd. - u mnie czegoś takiego nie było i dla mnie to nienormalne, ale tam to norma.

a mnie w domu uczono, by nie wkładać nosa w nie swoje sprawy. mam nadzieje ze to hormony, a nie że jesteś taka zwyczajnie zła i zazdrosną ze aż cię skręca. jeszcze swojego męża napuszczasz na jego własną rodzinę. jeśli dziadki chcą się opiekować wnukami to ich sprawa i ty nie masz prawa na ten temat się wypowiadać. nie wiesz jaką maja umowę i relacje z rodzicami tych dzieci. jak jesteś taka odważna to dawaj, powiedz w oczy dziadkom i rodziców tych dzieci to co masz im do powiedzenia.

Ups, my też jeździliśmy do babci co tydzień i każde wakacje oraz zimowe ferie tam spędzałam. Nie wyobrażam sobie, że przyjeżdżałaby nagle co jakiś czas tam np. nowa żona wujka i chciałaby wprowadzać swoje reguły. Ups... sorry. Ale mimo wszystko trochę rozumiem Twój wkurf, na rozwydrzone dzieciaki, bo mnie na bank też by hałasy od 5 rano wkurzały. Jednak nie wiesz, jaki temperament będzie miało Twoje dziecko. Może okaże się jeszcze bardziej energiczne niż Wasi bratankowie ;) 

Nie wiem czemu naskakujecie na autorkę. Wiadomo babcie wchodzą wnukom do tyłka bez mydła ale są granice. Ciekawe jak te dzieci zachowują się w domu kiedy dziadków nie ma. Też im tak rodzice nadskakują od 5 rano? 

Ja mam ten dyskomfort że mieszkam z teściami. I jak dzieciaki tam idą to widzę potem jaki mają małpi rozum. Mąż wielokrotnie powtarza mamie żeby ich tak nie rozpieszczała bo to problem i dla nas żeby dziecko było posłuszne. 

U moich rodziców też bywają. Ostatnio często po tygodniu całym. Ale moi rodzice wyznaczyli granice i dzieci nie są rozhukane.

Pasek wagi

Wielkie mi rzeczy dziadkowie zajmują się wnukami i robią im śniadanie. Oj, ktoś tu chyba jest zazdrosny. Zrozumiesz jak sama zostaniesz babcia :)

Kat_na napisał(a):

Hej,

Ogólnie mam rozkminę co robić. Historia będzie długa, mój mąż ma starszego brata, który ma dwójkę dzieci i non stop jeździ do teściów - co weekend. Jego rodzice nie widzą świata poza nimi i ich dziećmi. Nie ważne czy przyjeżdża ktoś kogo widują raz na rok czy my raz dwa razy do roku. Jak przyjeżdżamy do nich na weekend, nigdy nie mają czasu z nami pogadać bo "muszą" obrabiać dzieci brata, czyt. Pobudka o 5 rano my niestety mamy obok nich pokój, więc też mamy pobudkę o tej godzinie. Robią im śniadanie, zabawiają, póki gdzieś nie pojadą i dopiero wtedy nagle mają czas. Jesteśmy tym z mężem zniesmaczeni tym bardziej, że te dzieciaki są rozpuszczone do granic możliwości, wchodzą nam do pokoju itd. Ilekroć mówimy, mają to gdzieś. O ile nie było to problemem, czyt. Raz do roku da się przeżyć. O tyle teraz kiedy jestem w ciąży i myślę że będę musiała tam jeździć i to wszystko znosić mam dość i się stresuję. Mój mąż mówi żebym sie tym nie przejmowała bo do tego czasu nie będziemy tam jeździć, ale tak było zawsze i nic się nie zmieni,bo jego rodzice nie potrafią powiedzieć im nie i wyznaczyć granic. Boję się że stanie się tam coś mojemu dziecku, bo no... Jego rodzice sorry nie są w stanie ogarnąć tych dzieciaków i boję się że jak tam pojedziemy coś może się stać naszemu dziecku. Jak przestać o tym myśleć? Może ktoś był w podobnej sytuacji? 

A dlaczego niby twojemu dziecku miałoby się coś stać? Będziesz je przecież u dziadków pilnować? Czy ja dobrze zrozumiałam, że Ty jesteś dopiero w ciąży z pierwszym dzieckiem? Chyba super że dziadkowie nabiorą wprawy w niańczeniu wnuków zanim Twoje podrośnie na tyle żeby je do dziadków posyłać?

Pasek wagi

Moim zdaniem mąż powinien w końcu postawić granice. A jak się nie dogadają to serio zostaje hotel albo mąż będzie odwiedzał rodziców sam. 

Nie do końca rozumiem problem z tym, ze teściowie zajmują się wnukami zamiast wielce się zajmować dorosła synowa... ale już np wchodzenie do pokoju tez by mnie wkurzało. Zawsze można się dogadac o jakiś zamek skoro nic innego nie działa.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.