Temat: Co Was łączy z partnerem?

Pytanie do Pań, które są w dłuższych związkach, takich  min. 2-3 letnich wzwyż.

Co Was łączy z partnerem (poza miłością, rzecz jasna)?
Macie wspólne pasje, możecie godzinami rozmawiać o książkach/sporcie/filmach?
Czy widzicie go wciąż jako idealnego księcia, czy może dostrzegacie jego wady? jakie/jaki jest Wasz stosunek do tychże wad?

Z góry dzięki za odpowiedź. Ostatnio mam wiele do przemyślenia nt. przyszłości mojego związku, więc chciałabym zobaczyć, jak to jest u Was.
Łączy nas bardzo wiele:).

Umiejętność słuchania o swoich pasjach, marzenie posiadania wielkiego akwarium:), wspólne plany na przyszłość, tworzenie w kuchni razem czegoś dla nas :)
Nadal jest dla mnie mężczyzną mojego życia...z dnia na dzień bardziej:). Wady jak w kazdym są..ale najważniejsze to nie przesadzać, wiele można zaakceptować i dużo daje kompromis...ale to zależny od obu stron.
Nie mamy wspólnych zainteresowań, nie rozmawiamy godzinami o książkach czy filmach, bo ile można. Jak trafi się jakiś fajny temat, to jest ok, jak nie, możemy milczeć bardzo długo zajmując się swoimi sprawami. Księciem idealnym nigdy dla mnie nie był, i to mnie właśnie w nim najbardziej pociąga. Jest po prostu inny niż wszyscy, choć często jest takim samym ogrem, jak każdy facet. Niektóre wady mi nie przeszkadzają, nie może być idealnie. Inne działają na mnie, jak płachta na byka i nie potrafię się opanować. Też mam czasem wątpliwości, ale...pożyjemy, zobaczymy.

ja rozmawiać uwielbiam i nie wyobrażam sobie być z facetem z którym nie miałabym wspólnych tematów, jak jeszcze byliśmy tylko kimś w rodzaju "friends with benefits" a trwało to prawie rok potrafiliśmy przegadać pół nocy i nadal potrafimy, on ma swoje pasje i ja swoje ale nasze dziedziny są pokrewne- chociaż techniczne mają w sobie nutkę artyzmu :)

"kochanie to nie jest problem, którego nie moglibyśmy pokonać" to zdanie sprawiło że wymiękłam mimo że jeszcze chwilę wcześniej miałam do niego pretensje i wszystko wydawało mi sie nie tak. No i o to chodzi, problemy sa i będą, nawet będzie ich z czasem coraz więcej, ale wazne że potrafimy je wspólnie pokonać, po kłutni potrafimy na spokojnie usiąść i porozmawiać o naszych uczuciach.

z tego co piszesz wnioskuję że boisz się jak rozwinie się wasz związek jeśli nie macie wspólnych zainteresowań. Myslę że najważniejsze jest żeby obydwie osoby miały pasje i marzenia, wtedy potrafią zarazić tym drugą osobę, poza tym możecie wspólnie zacząc coś nowego co będzie waszą nową wspólną pasją, może klub filmowy? może nowy sport? może wspólne wycieczki? Warto poszukać :)

Nasze zainteresowania prawie wcale się nie pokrywają. Ale... przy nim czuję się tak bardzo wolna. Mogę się realizować, chodzić tu i tam, a wieczorem wrócić do domu, a on przygptuje mi kąpiel, wymasuje, wysłucha, przytuli i będzie zachęcał do dalszych działań widząc, że coś sprawia mi radość. Tylko, że teraz jesteśmy na odległość. on nie jest Polakiem, a ja jestem na rozdrożu, bo przed nami jeszcze min. 1,5 roku rozłąki,  a ja nigdzie już nie jestem u siebie, ani nie wiem, gdzie zwrócić swoją głowę ku przyszłości (bo szanse, że on przyjedzie tu sa znikome), co mnie męczy. Dlatego chyba szukam trochę jakiegoś logicznego powodu, by się rozstać, a nie znajduję go, bo a) bardzo go kocham b) wiem, że mogę na niego liczyć c) ufam mu i czuję się przy nim jak królewna. Mieszkaliśmy ze sobą jakiś czas, więc wiem, jak wygląda życie codzienne, kiedy nie ma fajerwerków. Ech, życie, życie...
miałam kiedyś faceta na odległość, był Polakiem ale pracował na wyspach, i mimo, że czułam sie z nim szcześliwa, byłam w nim totalnie zakochana to nasze drogi sie rozeszły. Po prostu każde z nas wybrało inną drogę zyciową, on został tam gdzie miał szanse na życie w warunkach do jakich zdążył sie już przyzywczaić i gdzie czul się szczęśliwy a ja skupiłam sie na studiach. Z perspektywy czasu nie żałuję, niewiele nas łączyło i wiem że byliśmy totalnie różni, związek gdzie facet czeka z kąpielą i masuje stopy jest wspaniały ale zastanów się czy to jest własnieto czego chcesz od związku? Nie mówie że nie może tak być, kazdy ma swoje wyobrażenie o idealnym związku, po prostu zastanów się czy warto skupiać się tylko na tym i powtarzac jak mantrę "kocham go, kocham go" ehh sceptycyzm ze mnie wyłazi może przez te moje doświadczenia:)
Mój to może nie ideał, ale lepszy niż wszyscy moi eks razem wzięci :D Mamy wspólne tematy, cały czas się od siebie uczymy czegoś. Razem gotujemy, robimy coś w kuchni, chodzimy na zakupy[ale wiadomo jak to faceci na zakupach się zachowują :P]. Jest mi z nim dobrze, wiem, że mnie kocha, bo cały czas mi to pokazuje i tak jak nikt poprzedni stara się cały czas, aby nasz związek był wspaniały. Ma swoje wady, których czasami nie mogę znieść, ale w końcu się z tym godzę, bo ja sama nie jestem aniołem. Ale w większości spraw się zgadzamy.
Kiedy jest przy mnie, czuję się bezpieczna i szczęśliwa. Nie wyobrażam sobie życia bez niego :)
patasola, trudna sprawa.... bo wiadomo kochasz go, nie chcesz go stracic, ale nie chcialabys sie tez przeniesc w jego rejony, dobrze rozumiem
? a skad on pochodzi?
Jest Niemcem, mieszka w Berlinie (więc nie tak daleko), gdzie przeniósł się... dla mnie, by być bliżej mnie. Chciałabym tam pomieszkać jakiś czas, ale a) nie widzę tam dla siebie szans na pracę,  a nie po to studiuję, by potem sprzątać, czy biegać z tacą w restauracji b) nie znam niemieckiego na tyle dobrze, by w ogóle ktoś chciał mnie zatrudnić. Tak, uczę się po trochu cały czas, ale to wciąż nic... c) nie mam tam żadnych przyjaciół. d) moi rodzice są temu BARDZO przeciwnie, co też mi trochę ciąży...
no trudna sprawa faktycznie, porozmawiaj z rodzicami, co oni mysla na ten temat, powiedz chlopakowi ze nie mozesz sie przeniesc i kropka, jak mu zalezy to sie poswieci dla Ciebie, a jak nie to bedziesz miala z glowy.... jestem okropna wiem, ale nie widze innego wyjscia...

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.