Temat: Pokonałyście kompulsy?

Czy któraś z Was pokonała kompulsywne objadanie się? Czy jest to możliwe? A jeżeli tak, to jak to osiągnęłyście?

Ja niestety ciągle walczę :| juz jest lepiej bo zdarzają mi się dzień dwa w miesiącu. Ciężka droga.  W ciąży nie miałam z tym problemów, a potem trochę stresu i się objsdam....

Pasek wagi

niestety nie, czasami wydaje się, że to już koniec bo bardzo dawno nie było, a tu nagle bum. Teraz podjęłam 21 dni zmiany (formularzyk z wilczoglodna.pl), mam nadzieję, że coś pomoże 

Ja pokonalam dzieki terapii behawioralno-poznawczej. Generalnie sztuczka polega na tym, zeby wychwycic moment pomiedzy impulsem do takiego napadu objadania sie, a faktycznym podjeciem decyzji i zaczeciem wykonywania czynnosci. Jak sie ten moment wychwyci, trzeba przypomniec sobie rozne cwiczenia przerabiane na terapii, dalej zastosowac jakas technike relaksacyjna i to serio pomaga. Dalej chodzi o zlokalizowanie, jakie sytuacje/miejsca sprzyjaja kompulsom. Np u mnie jest to dom rodzicow, a zwlaszcza pozostanie w nim samej tuz po jakiejs klotni, wiec staram sie unikac takich sytuacji.

Nastepna sprawa jest oczywiscie dieta - z pewnoscia pomoglo mi wyeliminowanie produktow, ktore powoduja hiperglikemie (a nastepnie gwaltowny spadek, co wyzwala ogromna chec do jedzenia), tzn. takie jak slodycze i proste weglowodany.

To tak w skrocie:)

tak, już prawie trzy lata bez :))

zmieniłam priorytety - najpierw zdrowie, potem odchudzanie. nie zabraniałam sobie niczego = nie miałam obsesji żeby to zjeść itd. dzisiaj -16kg na minusie, praktycznie bez wysiłku (w sensie przestrzegania jakiejś diety, kalorii - to wyeliminowałam, chciałam jeść jak normalny człowiek i w ogóle się nie zastanawiać nad tą strefą życia). zniknęła obsesja, pojawiło się miejsce na rozsądek. no i żołądek skurczony, ma większą ochotę na zdrowe jedzenie, dziś zwymiotowałabym po 1/10 tego co kiedyś wsysałam każdego dnia.

Raz lepiej raz gorzej, generalnie z wiekiem stopniowa poprawa. Ostatnio nawet zjadłam kawałek pysznego ciasta na urodzinach, pod koniec miałam dość a potem żadnych myśli typu obeżreć sie do wypęku, żadnego napadu głodu (fizycznego, który standardowo miałam po czymś takim), w ostatnim dniu dziecka prawie zero śpiączki, po drugiej czekoladce jedzenie przestało być zabawne... żadnego bólu, że jutro znów trzeba wziasc sie w garść. U mnie to bardzo duży postęp... i generalnie po weglach włącza mi sie automatyczna ochota na cos konkretnego, typu udko z kurczaka, kiedyś jak poszłam w cukier, to nic innego nie wchodziło w grę do końca dnia. Dużo mniej myśle o żarciu niż kiedys, przestałam sie tym zamartwiać. Zdrowieję. 

Tak. Kilka lat temu. Po prostu przestalam sie odchudzac i byc wiecznie na diecie.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.