Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

chyba lepsze samopoczucie mnie sklonilo do odchudzania

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1118820
Komentarzy: 37528
Założony: 17 kwietnia 2012
Ostatni wpis: 5 lutego 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
aska1277

kobieta, 41 lat, Toruń

153 cm, 66.80 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

1 sierpnia 2016 , Komentarze (2)

1 sierpnia...nowy miesiąc...nowy tydzień i nowe nadzieje...Dzisiejszy dzień upływa bardzo szybko...Mamy już godzinę 19-stą...Ćwiczenia zrealizowane, posiłkowo ok...trzymam się przedziału kalorycznego. Dziś samopoczucie jest ok. Wczorajszy wyskok, nerwy, emocje uleciały.Wieczorek poszłam samotnie na spacer...rozmawiałam z Moim Przyjacielem....Oboje opowiadaliśmy o swoich smutkach, problemach. No i powiem szczerze,że rozmowa ta dużo mi dała. Pan S spojrzał na wszystko z boku i powiedział co o tym myśli...Wróciłam spokojniejsza ze spaceru, a i humor mi się poprawił. 

Po powrocie ze spaceru siedziałam, myślałam, milczałam. Analizowałam wszystko co się w ciągu dnia wydarzyło, wyciągnęłam wnioski...Gdy kładliśmy się spać, Pan M mocno mnie przytulił...spojrzałam na Niego...a On zapytał...dlaczego tak patrzę na Niego...Ja odpowiedziałam...Właśnie tego Kochanie potrzebowałam ....przytulenia...Po tych słowach przytulił mnie jeszcze bardziej.

Dziś od rana humor dopisuje...może przez to przytulenie :) Rano po przebudzeniu porozmawialiśmy...troszkę sobie wyjaśniliśmy...Mam nadzieję,że te dwa tygodnie urlopu upłyną w dobrej atmosferze...i moje humorki ucichną... :) Czeka Nas trochę pracy przy schodach. Mam nadzieję,że uda Nam się zrobić te schody w tydzień...aby móc drugi tydzień poświęcić dziewczynkom w całości... 

31 lipca 2016 , Komentarze (17)

Niedziela. Ja z dziewczynkami, a On gdzieś z kolegami na motorach....Zastanawiam się nad sobą,czy ja cierpię na brak czasu? Czy może nie umiem wyjść nigdzie bez dzieci? A On? On nie ma z tym problemu! Ja wszystko rozumiem...pracuje, ok... praca na tirach nie należy do lekkiej. Owszem może mieć chwilę dla siebie na motorze...Ale co ze mną? Czy mi nie należy się chwila tylko dla mnie? Czy ja siedząc z dziewczynkami w domu jestem gorsza? Gorsza bo nie pracuję? A co niby w domu robię? Leżę do góry nogami :( pewnie niejeden powie.... bo co baba może robić w domu.... o tym,że ktoś pracuje można powiedzieć tylko, dlatego,że wychodzi rano i wraca wieczorem? A w domu wszystko się samo robi? Tak myśli większość.

Poczułam się dziś troszkę źle...owszem sama pozwoliłam na ten wypad z kolegami na motorach. Ale miałam plany ...jak zwykle miałam... I plany poszły w pizdu.... :( Może właśnie na tym polega mój problem,że odkąd są dzieci nie umiem sama wyjść, bo ciągle myślę o dzieciach. Nawet pobyt w sanatorium był dla mnie katorgą :( A On nie ma z tym problemu. Zaczynam czuć się z tym źle...Ale nikomu o tym nie powiem... Moją bratową by ta wiadomość ucieszyła... Komentarzy nie byłoby końca. 

I tak kolejna niedziela w domu. Normalka....standard. A wakacje? Minął miesiąc...i kolejny zapowiada się tak samo źle...

Mimo wszystko udanej niedzieli Wam życzę.

25 lipca 2016 , Komentarze (26)

Ale mi wstyd :( Moja nerwowość mnie wykończy :( i wszystkich dookoła. Wystarczy chwila,abym wybuchła. I tak stało się i tym razem. Młoda zaczęła pyskować, dyskutować....ja jedno zdanie Ona swoje i tak dobre 10 minut...tak mnie wkurzyła i wyprowadziła z równowagi,że padły słowa które nie powinny paść :( Wiem i zdaję sobie z tego sprawę...Nie panuję nad nerwami, emocjami :( Jak to piszę,to aż mam załzawione oczy :( Od czasu rozwodu jestem kłębkiem nerwów. Czasami jest ok, ale są dni,że bez kija nie podchodź.... :( to smutne, przykre....Jestem teraz niestabilna emocjonalnie. Chyba znowu trzeba się wybrać do jakiegoś psychologa na sesję. Chociaż po ostatniej wizycie,która miała miejsce jakieś 2 lata temu...to Pani psycholog zaproponowała mi sesje w grupie...zamknięte :( przeraziło mnie to...ja i szpital? Sobie pomyślałam...to ze mną jest aż tak źle...a może coś wyolbrzymiałam i Ona tak to odebrała? Sama już nie wiem. Jedno co wiem, to, to,że mam wahania nastroju....Każdego dnia pracuję nad tym,ale ciężko jest. Może dlatego,że zawsze wszystko miałam zaplanowane...a teraz mimo planów nic nie wychodzi...i to może mnie tak drażni. A może faktycznie rozwód tak wpłynął na moją psychikę? Już teraz Pan M ma dosyć, tych moich fochów, wahań nastrojów...On to wytrzymuje...ale jak długo? Wiadomo nikt nie jest idealny, ale....A może za dużo celów stawiam sobie...i porażki mnie tak dołują? Nie wiem...Ale jest mi wstyd,że nie panuję nad tym...Moje dziecko wie,że KOCHAM JĄ najmocniej na świecie i mimo krzyków, jest dla mnie NAJWAŻNIEJSZA. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.